Z trzema dyplomami wyższych uczelni Kamil Szymański z pewnością znalazłby dobrze płatną pracę w mieście. Chciał jednak zostać na wsi i zdobytą wiedzę wykorzystać w rodzinnym gospodarstwie. Dziś gminne plany zagospodarowania przestrzennego obracają jego marzenia w niwecz.