Pomimo że Andrzej Okła jest myśliwym, to nie wygrał z dzikami i musiał zrezygnować z uprawy kukurydzy na kiszonkę. Jak wyjaśniła jego żona Zofia, na ich pola kukurydziane przychodziły całe tabuny dzików, a rozmiary szkód były zbyt duże, tym bardziej, że koszty na uprawę i zbiór delikatnie mówiąc nie należały do najniższych.