Oooo, to bardzo stary obyczaj. Moja prababka, urodzona w 1860 roku, mówiła, że obchodzono ten boży obiad pokolenia przed nią. Ale teraz on zaczyna już upadać. Chodzi w nim o to, że kiedy człowiek umrze, przechodzi na drugą stronę. I on się za siebie już nie może modlić. Może tylko za nas. A za jego duszę to możemy się modlić tylko my, tu na ziemi. Żeby ją wyrwać z czyśćca. Tak mówi nasza wiara rzymskokatolicka – opowiada Czesław Bacławski, pieśniarz i strażnik niezwykłej kurpiowskiej tradycji.