– Nie spałam trzy noce po tym, jak przeczytałam pismo z urzędu – mówi pani Justyna Kasprzyk. Z pola, które uprawia jej mąż, woda z błotem spłynęła po ulewie na Ćmielów. Burmistrz miasteczka zarzuciła właścicielowi działki zaniechanie i zapowiedziała, że obciąży go kosztami sprzątania. Na horyzoncie na szczęście pojawił się kompromis.