r e k l a m a
To prawda, bo widzimy to na przykładzie pozostałych naszych kombajnów Claasa Lexiona 770 z 2012 roku i John Deere’a STS 9880i z 2005 roku, ale one nie dają już takiej frajdy z pracy co ten kombajn. Są nafaszerowane elektroniką, która moim zdaniem nie zawsze jest potrzebna.
r e k l a m a
W tym kombajnie wszystko jest jakby prostsze, łatwiejsze. Choć uważam, że nie jest to kombajn dla każdego, bo w niektórych elementach potrafi być bardzo wymagający. Inni powiedzą, że nie oferuje takiego komfortu co zachodni sprzęt.
Zobacz także
Historia Bizona Giganta
sięga roku 1972 roku, kiedy opracowano dokumentację do tych maszyn. 12 czerwca 1973 roku pierwszy egzemplarz opuścił halę produkcyjną. Jednak dopiero w 1975 roku powstała seria informacyjna Gigantów, które poddano testom w Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech. Dwa lata później ruszyła produkcja seryjna. Prawie połowa powstałych kombajnów Gigant wyjechała za granicę – najwięcej, bo 379 sztuk na Węgry. Odbiorcą były również takie kraje jak Dania, Irlandia czy Włochy. A historia prezentowanego w artykule Giganta rozpoczęła się w 1988 roku, kiedy maszyna bezpośrednio z płockiej fabryki przyjechała na kołach do PGR-u Barłożno. Zanim rozpoczęła koszenie, była pokazywana na targach w Lubaniu, gdzie zrobiła furorę. Ale prawdziwą gwiazdą stała się dopiero w polu, kiedy mijała pracujące wtedy w Barłożnie cztery kombajny Bizon Super.
– Najpierw jeździł nim jeden z pracowników, a potem za jego sterami zasiadł mój tata – wspomina Waldemar Ciesielski. – Dlatego zawsze z sentymentem mówię o tej maszynie, bo naprawdę sporą część dzieciństwa spędziłem jeżdżąc z tatą tym kombajnem. Dlatego, gdy przejąłem gospodarstwo po byłym PGR, wiedziałem, że Bizona Giganta nie sprzedam.
A trzy lata temu, gdy miał przepracowanych ponad 2000 motogodzin, postanowiłem go kompleksowo odrestaurować. Rozebrałem go w drobny mak i potem skrupulatnie zacząłem składać. Zajęło mi to pół roku. Jak się okazało, zużycie elementów roboczych w tym kombajnie nie odbiegało od innych maszyn z takim przebiegiem. Gigant dostał nowe sita, cepy, klepisko i kilka nowych blach. Pozostałe elementy były na tyle w dobrym stanie, że nadawały się do dalszej eksploatacji. W trakcie remontu zamontowałem w kombajnie również szersze tylne opony oraz dołożyłem dodatkowe halogeny.
W gospodarstwie w Barłożnie
koszonych jest w sezonie 700 hektarów. Z tego ok. 150–170 hektarów „sprząta” Bizon Gigant.
W mokre żniwa kosi jeszcze więcej, bo w porównaniu do zachodnich maszyn, jest lżejszy i bez problemów pokonuje wzniesienia czy grząski teren. Jest też oszczędniejszy, bo według wyliczeń właściciela, na skoszenie hektara pszenicy nie wypala więcej niż 14 litrów paliwa.
– O wyjątkowości tej maszyny świadczy fakt, że posiada rozwiązania, których nie ma żaden inny kombajn na świecie. Na przykład, wysyp ziarna ze zbiornika – kontynuuje właściciel Giganta. – W tej maszynie podczas aktywacji wysypu wpierw załącza się żmijka w rurze wylotowej, a dopiero po niej otwierają się klapy w zbiorniku. W momencie wyłączania wysypu kolejność jest odwrotna. Najpierw zamyka się klapa, potem żmijka, która w ten sposób jest całkowicie „wyczyszczona” z ziarna. Zabezpiecza to przed wysypywaniem na pole ziarna znajdującego się jeszcze w rurze oraz chroni rurę przed pęknięciem, co mogłoby się zdarzyć przy obładowaniu żmijki ziarnem. Starsze Giganty miały dwa hydromotory umieszczone przy kołach. W tym jest silnik hydrauliczny, który napędza skrzynię biegów, czyli wygląda to tak, jak w nowoczesnych kombajnach. Ale Gigant ma też swoje wady. Dość szybko zaczyna się grzać silnik, więc mógłby mieć lepsze chłodzenie. Jest też czuły na ustawione obroty. Jeżeli są zbyt wysokie, to dochodzi do urywania amortyzatorów na podsiewaczu.
Ale podsumowując i tak jest mało awaryjny. Przykładowo, w zeszłym roku miał tylko jedną awarię. Pękł w nim przewód hydrauliczny od hydrostatu.
Wprowadzając Giganta
Płocka Fabryka Maszyn Żniwnych zakładała produkcję na poziomie 1500 sztuk rocznie, bo ten kombajn miał się mierzyć z największymi kombajnami zachodnimi. Ale rzeczywistość przerosła oczekiwania i maksymalnie powstawało około 150 maszyn rocznie. Dlaczego nie udało się osiągnąć założonych celów?
– Wkład materiałowy przy tym kombajnie była dwa razy wyższy od innych Bizonów, ale dwa razy wyższej ceny nie można było za niego otrzymać. Jego koszt podnosiło m.in. wykorzystanie drogich komponentów, jak układu hydraulicznego niemieckiej firmy Linde czy węży wysokociśnieniowych. Ponadto ważąc ponad 10 ton był znacznie cięższy od innych dostępnych wtedy Bizonów. Na to też zwracali uwagę rolnicy. Problemem były również sita. Obecnie montuje się sita dzielone na segmenty. A w Gigancie były robione z jednej płachty i przy dużej ilości zboża nie wytrzymywały obciążenia i pękały. Kłopotliwe było również ich wykonywanie, które wymagało nadzwyczajnej precyzji. A zaprzestanie jego produkcji było związane z wprowadzeniem Rekorda oraz brakiem dostępności zagranicznych komponentów wykorzystywanych przy jego montażu – wyjaśnia Józef Dębski, były pracownik Fabryki Maszyn Żniwnych w Płocku, który był członkiem zespołu odpowiedzialnego za skonstruowanie Bizona Giganta.
W gospodarstwie w Barłożnie oprócz Bizona Giganta znajduje się również kombajn Vistula z 1956 roku. Właściciel gospodarstwa rozważa też zakup kombajnu Bizon BS.
Przemysław Staniszewski