r e k l a m a
– Zależało nam, by w nowym budynku zwierzęta czuły się jak najbardziej komfortowo, stąd też taki, a nie inny system utrzymania – poinformowała nas pani Renata. – Po kilkunastu latach użytkowania obory, z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że rozwiązanie to się sprawdza. Zwierzęta czują się tu dobrze, praktycznie nie mają problemów z nogami i racicami, są zdrowe. Jedyną wadą systemu jest bardzo duże zapotrzebowanie na słomę.
r e k l a m a
– Każdego roku hodowcy muszą zadbać o to, by w gospodarstwie było około 3000 balotów. Obiekt podzielony jest korytarzem paszowym na dwie części. Po jednej jego stronie przebywają sztuki dojne, po drugiej, zasuszone i młodzież. Dojarnię wyposażono w halę typu rybia ość 2 x 4 stanowiska, a dój zajmuje gospodarzom (wraz ze sprzątaniem) około 2 godzin.
Zobacz także
Z ubolewaniem hodowcy opowiadali nam o spadku – prawie o 1/3 – dziennej ilości mleka, spowodowanym letnimi upałami.
– Nie pomagały ani zamontowane w oborze mechaniczne wentylatory, ani częste wywożenie obornika. Wysokie temperatury i tak zrobiły swoje. A o tym jak trudno jest odbudować straty w produkcji mleka przekonał się zapewne niejeden hodowca bydła – stwierdziła pani Renata. Gospodyni zapytana czy syn Sławomir planuje dalszy rozwój gospodarstwa wyjaśniła, iż w miarę finansowych możliwości zwiększa areał dokupując kolejne hektary, ale o zwiększaniu pogłowia krów raczej nie myśli. To bowiem wiązałoby się z koniecznością budowy jałownika.
– Dopóki mam siły, by doić krowy, dopóty będą w gospodarstwie, co będzie dalej? Czas pokaże
Beata Dąbrowska