r e k l a m a
Syndyk próbował
zakład spółdzielni wydzierżawić. Pierwszy przetarg odbył się w listopadzie ubiegłego roku. Minimalny czynsz dzierżawny został określony na 250 tys. zł miesięcznie. – Jego warunki określały, że podmiot zainteresowany mleczarnią zobowiązany był do przedstawienia krótkiego opisu planowanego sposobu prowadzania działalności w wydzierżawionym obiekcie. Regulamin przetargu nakładał także obowiązki na ewentualnego dzierżawcę polegające między innymi na ponoszeniu kosztów utrzymania mleczarni, takich jak energia elektryczna, dostawa wody, wywóz odpadów. Syndyk wymagał także wpłaty kaucji zabezpieczającej majątek w kwocie 0,5 mln zł. Przetarg nie został jednak rozstrzygnięty. Był to pierwszy z kilku przetargów związanych z majątkiem ROTR, które zakończyły się bez rozstrzygnięcia wobec braku zainteresowanych nim kontrahentów. Kolejna próba wydzierżawienia została przez syndyka podjęta w maju br. Czynsz został obniżony do 100 tys. zł miesięcznie zaś wadium zostało ustalone na kwotę 50 tys. zł. Wobec nierozstrzygnięcia przetargów dzierżawy podjęte zostały dwie próby sprzedaży całego majątku. Pierwsza miała odbyć się w połowie czerwca. W warunkach przetargu cena została ustalona na 68 768 470,00 zł a wadium wyniosło 10%. I tym razem nie znalazł się żaden chętny na ROTR. Wobec niepowodzenia pierwszego przetargu na sprzedaż ogłoszony został kolejny. W Sądzie Rejonowym w Toruniu miał zostać rozstrzygnięty 4 września. Ponownie okazało się to niemożliwe ze względu na brak ofert. Na niewiele też się zdało obniżenie ceny wywoławczej do 61 891 623,00 zł.
r e k l a m a
Co ciekawe,
mimo że sąd ogłosił upadłość ROTR 5 października ubiegłego roku, to nadal nie jest znana dokładna wartość zobowiązań spółdzielni. Nawet gdyby nagle znalazł się inwestor, który wyłożyłby 61 mln zł za ROTR, proces ich regulowania przez syndyka szybko nie mógłby się zakończyć. Upadłość rypińskiej mleczarni jest jedną z największych spraw, jaka prowadzona była do tej pory w wydziale gospodarczym toruńskiego sądu.
– Jest zdecydowanie największa pod względem liczby wierzycieli, którzy zgłosili się do sądu. Do tej pory wpłynęło ponad 1600 zgłoszeń. Każde trafia do mnie. Sąd musi dokładnie je sprawdzić i uzupełnić braki formalne a następnie wysłać syndykowi. Jeśli jednak są nieścisłości w zgłoszeniach, to trzeba je odesłać do uzupełnienia nadawcom. W wielu z nich są problemy z precyzją wypowiedzi zgłaszających się wierzycieli. Zdarzają się najróżniejsze błędy, takie jak różne kwoty podawane w zgłoszeniach, brak podpisu a nawet niezrozumiałe liczby. Występują takie, które mają trzy przecinki w ciągu podanych cyfr oraz wolne rubryki, które wymagają zakreślenia. Każdy błąd wymaga od sądu wysłania wezwania do uzupełnienia. Procedura wiec się wydłuża. Błędy występują w 1/2–2/3 zgłoszeń – informuje sędzia Maciej J. Naworski.
Upadłość jest procesem
żmudnym i niełatwym do przeprowadzenia. Faktycznie o losach majątku ROTR decyduje obecnie Rada Wierzycieli. To ona zdecydowała o obniżeniu ceny wywoławczej sprzedaży majątku o 10%.
– Przepis mówi, że członków Rady Wierzycieli powołuje sędzia komisarz. Nie określa jednak precyzyjnie, kto ma w niej zasiadać. Ja przyjąłem praktykę, że zwracam się do dziesięciu największych wierzycieli o to, czy chcą zasiadać w Radzie. Liczy ona pięciu członków, wybieranych jest także dwóch zastępców. Proces jej utworzenia też jest czasochłonny. Odpowiedzi do sądu nie zawsze szybko napływają. Rada Wierzycieli współpracuje z syndykiem. To ona decyduje o tym, czy przedsiębiorstwo dalej ma być prowadzone, czy też majątek zostanie sprzedany. Sędzia komisarz wydaje formalną zgodę na sprzedaż majątku. Jest ona jednak faktycznie tylko zatwierdzana i zgodna z tym, co zdecydowała Rada. W przypadku ROTR jest to oczywiste, ponieważ są to pieniądze wierzycieli mleczarni – tłumaczy sędzia Maciej J. Naworski.
Posiedzenie Rady Wierzycieli odbyło się 4 września godzinę po tym, jak sąd w Toruniu ogłosił brak rozstrzygnięcia przetargu na majątek ROTR. Rada nie wyraziła zgody syndykowi na dalsze prowadzenie przynoszącej straty działalności gospodarczej mleczarni. Produkcja na początku września została zakończona. Z pracownikami nie zostały przedłużone umowy o pracę. W mleczarni pozostało kilkanaście osób, które odpowiadają za techniczne zabezpieczenie majątku zakładu. Rada zdecydowała o sprzedaży majątku ROTR za kwotę nie mniejszą niż 55 mln zł. Syndyk ogłosi kolejny przetarg. Nie będzie on jednak rozstrzygany przed sądem, lecz bezpośrednio przez samego syndyka w jego kancelarii.
Według najbardziej optymistycznych prognoz ustalenie wszystkich wierzytelności ROTR ma nastąpić do końca tego roku.
– Będę to uważał za sukces. Zwykłą upadłość konsumencką, gdzie jedna osoba ma trzech wierzycieli, obecne przepisy pozwalają na zamknięcie w przeciągu roku. Sprawa ROTR jest złożona. Mamy już około 1,6 tys. osób poszkodowanych, a dodatkowo zgłaszają się kolejne, które uważają, że są właścicielami części majątku. To dodatkowo komplikuje sprawę – mówi sędzia komisarz.
Przez ostatnich kilka miesięcy
trwały intensywne działania podejmowane przez byłych dostawców ROTR w sprawie pomocy ze strony państwa w kwestii uratowania mleczarni. Najbardziej korzystny wariant zakładał wykup majątku przez utworzony przez Skarb Państwa Holding Spożywczy. Byli dostawcy rypińskiej mleczarni nie kryją rozczarowania. Kłopoty finansowe mają spółdzielnie z innych rejonów kraju. Otrzymują one wsparcie w kwestii restrukturyzacji. Hodowcy z powiatu rypińskiego pytają, dlaczego oni nie dostali żadnej pomocy? Problem polega na tym, że nie są to sytuacje porównywalne. Restrukturyzowane są bowiem spółdzielnie mające kłopoty finansowe, lecz będące w trybie produkcyjnym i posiadające dostawców oraz znaczne ilości surowca. ROTR jest bankrutem. Pozostał tylko majątek, którego nikt nie chce wydzierżawić ani kupić. Podjęte działania dotyczące ratowania rypińskiego zakładu były mocno spóźnione. Powinny być rozpoczęte co najmniej na początku 2018 r. ROTR, co prawda już wtedy zaczynał zalegać z płatnościami, ale produkował a rolnicy nadal dostarczali mleko.
Tomasz Ślęzak