Zwykły, zdrowy strach wywoływany jest najczęściej przez konkretne źródło, jak chociażby zbliżającą się rozmowę w sprawie nowej pracy albo kłótnię z kimś bliskim. Kiedy sytuacja staje się przeszłością albo problem ulega rozwiązaniu, strach mija, a przynajmniej słabnie.
r e k l a m a
Często ten lęk – bo wtedy psychologia mówi już nie o strachu, ale o lęku – nie ma żadnego uzasadnienia. O lęku mówimy wtedy, kiedy nie ma żadnego realnego zagrożenia, a źródłem takiego stanu emocjonalnego jest zagrożenie wyobrażone albo zupełnie nieuzasadnione czy też po prostu abstrakcyjne, jak chociażby obawa przed tym, jak ocenią nas inni. Bać się tygrysa, który wchodzi do pokoju – to strach. Ale bać się go, kiedy oglądamy tygrysa na zdjęciu – to lęk.
r e k l a m a
Zaburzenia lękowe, w zależności od zakresu i siły, mają różne nazwy i różnie się je leczy.
Jeśli nadmiernie się martwisz wieloma sprawami, najprawdopodobniej cierpisz na tzw. zespół lęku uogólnionego. Borykają się z nim częściej osoby powściągliwe i skrępowane, także te, które mają nadmiernie martwiących się o wszystko rodziców i te z rodzin, w których wzmacniano wzory reagowania nastawione na unikanie.
Zobacz także
Panika prawie jak śmierć
Bywa i tak, że na co dzień nie odczuwamy lęku. Potrafimy mierzyć się z najtrudniejszymi zadaniami, ale od czasu do czasu dopada nas stan, w którym jesteśmy przekonani, że zaraz umrzemy. Musimy przystanąć, zaczyna brakować nam tchu, niewiarygodnie przyspiesza nam tętno. Pocimy się, mamy dziwne wrażenia w ciele i potrzebę ucieczki dokądkolwiek. Pojawia się ból żołądka, mdłości, zawroty głowy, uczucie dławienia, zadyszki, mrowienie w stopach i dłoniach, drżenie. Często ma się wtedy wrażenie – i oczywiście dodatkowy lęk o to – że zrobi się w potrzebie ratowania coś, co narazi nas na wstyd.
To najprawdopodobniej napad paniki. Czasem można go pomylić z zawałem serca albo innym nagłym stanem będącym zagrożeniem życia. Głównie dlatego, że w ataku paniki jedna czwarta pacjentów rejestruje ból w klatce piersiowej.
Atak paniki może dopaść nas, kiedy prowadzimy samochód, w tłumie w centrum handlowym albo w windzie. Panikę może wywołać wcześniejsze przeżycie jakiegoś dramatycznego wydarzenia – jest wtedy elementem tzw. zespołu stresu pourazowego. Zdarza się też bez wyraźnego powodu, na przykład na skutek dłużej trwającego stresu. Bywa, że jest wynikiem zażywania niektórych leków.
Atak paniki trwa zwykle około 10 minut. Uznaje się go za jedno z najtrudniejszych doświadczeń. Jeśli cię dopadnie, staraj się przetrwać – dosłownie. Specjaliści radzą, by nie dekoncentrować się i starać się za wszelką cenę utrzymać aktywność, w trakcie której byliśmy. Powtarzając sobie, że powodem objawów jest tylko lęk, nie zaś realne zagrożenie. Pozostanie w sytuacji i skonfrontowanie się z lękiem choć raz daje większe szanse na lepsze radzenie sobie z atakami w przyszłości. Jeśli mamy obok kogoś, kto wie, co się z nami dzieje, dobrze, by uspokajał i powtarzał, że nie ma się czego bać.
Ale i ten stan da się leczyć. Wykorzystuje się do tego najczęściej leki przeciwdepresyjne z jednoczesnym działaniem przeciwlękowym. O psychoterapii w tym przypadku mówi się, że jest przynajmniej tak samo ważna jak farmakoterapia.
Mamo, pająk!
Jest jeszcze jeden rodzaj lęku. Ktoś nie może spać w szarych pomieszczeniach, ktoś inny nie wsiada do samolotu albo wsiada i okupuje to okropnymi nerwami, kogoś innego paraliżuje widok pająka albo węża w zoo. Takie lęki, których przedmiotem jest coś bardziej konkretnego – sytuacja, miejsce, zwierzę, aktywność – to fobie. Wielu z nas na nie cierpi i czasem są one nawet powodem kpin albo niemiłych docinek ze strony rodziny czy znajomych. Najpopularniejsze z nich to fobia społeczna, czyli lęk przed poznawaniem innych, przed publicznym przemawianiem czy sytuacjami, w których zgromadzonych jest dużo ludzi.
Całkiem często zdarza się nam agorafobia, czyli lęk przed otwartymi przestrzeniami, klaustrofobia, czyli obawa przed małą zamkniętą przestrzenią. Czy wiedzieliście, że istnieje też lęk przed klaunami? Albo że boimy się dentystów (dentofobia), ostrych przedmiotów (aichmofobia), drobnoustrojów (mizofobia), krwi (hemofobia) albo wkłucia czy zastrzyku? A czasem nawet tak neutralnych przedmiotów, jak owoc czy warzywo. To najczęściej efekt skojarzenia przedmiotu z jakimś traumatycznym, bolesnym albo po prostu przykrym doświadczeniem. Ale czasem bardzo trudno znaleźć związek lękotwórczego przedmiotu z wydarzeniem w życiu.
Fobie zdarzają się często rodzinnie, możemy je dziedziczyć. Towarzyszą im często ataki paniki. A z pomocą przychodzi psychoterapia z tzw. desensytyzacją, czyli czymś w rodzaju odczulania – uczymy się wtedy coraz słabiej reagować na lękowy bodziec, oswajamy go. I tu dobrze sprawdzają się leki – antydepresanty niwelujące także lęk.
Karolina Kasperek