r e k l a m a
Gwiazdozbiór Banana?
Kolejka znalazła się wewnątrz w try miga. W dmuchanym domku rozbrzmiewała już elektroniczna muzyka tworząca świetlne tło do tego, co za chwilę miało się rozegrać na sztucznym nieboskłonie. Alicja zasiadła przy komputerze i zaczęła opowieść:
– Połóżcie się. Dziś jest pochmurno, ale gdyby pogoda była ładna i była już godzina 15.00, to tak by wyglądało niebo nad wami. Sufit rozświetlił się setkami białych punkcików, wśród których dominował jeden.
r e k l a m a
Alicja zaproponowała przyspieszenie czasu i nieboskłon popędził, ukazując obraz wieczornego nieba nad Skokami. Niektóre punkty połączone były kreskami we wzory, z których znajomy wydał się tylko Wielki Wóz. Najpierw jednak grupa ustaliła, gdzie w tym gwiezdnym mrowiu jest Gwiazda Polarna. Okazało się, że nie jest ani największa, ani najjaśniejsza. A jej położenie można ustalać, nie tylko szukając końca Małego Wozu, ale też odmierzając odpowiednią długość od Wielkiego. Znów klik na komputerze i na kopule bezładne układy kropek przeistaczają się w mityczne zwierzęta i bohaterów. Tu Andromeda, tam Perseusz, Wodnik, Kasjopeja. Ponoć jeden z tych układów jakieś dziecko nazwało kiedyś gwiazdozbiorem Banana. Dzieciaki dowiedziały się, że taki nie istnieje i usłyszały o mitologicznych postaciach, których losy starożytni Grecy umieścili na niebie.
Zobacz także
Kosmiczni projektanci
Padły pytania o to, czy można się dostać do któregoś z gwiazdozbiorów. Odpowiedź, że podróż do najbliższej nam gwiazdy z prędkością światła zajęłaby trochę ponad cztery lata, nieco ostudziła zapały. Ale znów gwarno zrobiło się, kiedy nad głowami nagle „urosła” wielka kula ziemska. Zobaczyć Polskę z Kosmosu – bezcenne. Chwilę później Alicja zaproponowała podróż do którejś z planet. Wybór padł na Neptuna, choć trochę rozczarowujący był fakt, że nie dałoby się na nim wylądować, bo to gazowy olbrzym.
Wizycie Planetobusa towarzyszyła zorganizowana przez szkołę wystawa prac związanych z Kosmosem, m.in. modeli Układu Słonecznego. Udało nam się namówić na krótką rozmowę Rafała, Dawida, Ziemowita i Mikołaja – autorów przestrzennych prac.
– To ruchomy model Układu Słonecznego. Kupiłem kabelki, a napęd to część policyjnego koguta. Chodziło o to, żeby środek był nieruchomy, a ruszały się planety. Są umocowane na szprychach od roweru – opowiadał Rafał.
Siedział nad modelem wiele dni, czasem do północy. Interesuje się astronomią, czyta wszystko, co mu wpadnie w ręce na ten temat.
Ziemowit też czyta, a Kosmosem zainteresował go tata. Na wystawie można podziwiać model Układu Słonecznego z pięknie wybarwionymi styropianowymi planetami autorstwa Ziemowita.
Mikołajowi Ziemię pomagała pomalować siostra, resztę robił sam. Pytam, czy Mars nie powinien być odrobinę mniejszy.
– Tak, wiem, powinien. Ale nie było odpowiedniej wielkości kulki styropianowej – wyjaśnił Mikołaj, a Ziemowit dodał, że jego Słońce z tych samach powodów jest za małe. Dawid zrobił Układ Słoneczny w formie lampki. Planety to kulki ze zmiętej folii aluminiowej. A papierowe Słońce świetnie oddaje naszą gwiazdę trawioną nieustannymi wybuchami. Alicja Malinowska mówi, że lubią wizyty w małych miejscowościach, bo dzieci w nich mieszkające są wyjątkowo chłonne i ciekawe świata. – Pamiętam kiedyś grupę przedszkolaków w Wysokiej pod Rzeszowem, która chwilę przed naszym pokazem miała jakiś krótki wykład o Kosmosie. Podczas pokazu dzieci wyprzedzały mnie ze wszystkim, co chciałam im przekazać. Pewien sześciolatek tuż przed rozpoczęciem podszedł do mnie i powiedział: „Proszę pani, to jest najważniejsza chwila w moim życiu” – wspomina Alicja Malinowska.
Planetobus to drugi, oprócz Naukobusa, mobilny projekt realizowany przez Centrum Nauki Kopernik we współpracy z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Niemal cały rok jeździ po wsiach i małych miejscowościach Polski. W 2019 roku odwiedzi 60 szkół. By go zamówić, wystarczy wypełnić formularz na stronie: www. naukadlaciebie.gov.pl/kategoria/ naukobus/.
Karolina Kasperek