Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Od truskawki do kozłka lekarskiego

Data publikacji 08.11.2019r.

Ponad dwie trzecie Polaków deklaruje, że jest gotowych zapłacić więcej za rodzimą żywność wytworzoną w sposób ekologiczny – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego przez Fundację Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS). Produkcją takiej właśnie żywności z powodzeniem zajmuje się już drugie pokolenie rodziny państwa Umińskich z Szarowoli (pow. tomaszowski).

– Tato zaczynał w ekologii jakieś 20 lat temu. Przeczytał w gazecie o dodatkowych dopłatach do upraw ekologicznych. Postanowił spróbować. Poszło dobrze, teraz ja i moje rodzeństwo kontynuujemy to, co on rozpoczął – mówi Mateusz Umiński z Szarowoli, który swoje gospodarstwo prowadzi od 12 lat. Gospodarstwa nastawione na ekologię ma również jego brat i siostra: Łukasz i Mariola. Formalnie są osobne, ale oczywiście rodzeństwo współpracuje ze sobą. W sumie to prawie 100 ha ekologicznych upraw.

r e k l a m a


Dobry wybór
– Początki były ciężkie – mówi Zbigniew Umiński, ojciec Mateusza. Przekazał gospodarstwo dzieciom, ale dalej angażuje się w pracę na roli, służąc dzieciom swoim doświadczeniem. – Brakowało dopuszczonych do użytku w ekologii nawozów. Zaczęliśmy więc stosować koński obornik i używamy go do dziś, to doskonały nawóz naturalny. Nie mamy w naszych gospodarstwach zwierząt hodowlanych, nawóz zapewnia zaprzyjaźniony hodowca koni – tłumaczy.

Poza tym na polach zostają wszelkie resztki organiczne, masa zielona np. po skoszeniu kozłka lekarskiego. – Wysiewamy też międzyplony, grykę, różnego rodzaju mieszanki. To potem jest przeorywane, nie ma nic lepszego dla żyzności gleby – mówi pan Zbigniew. W gospodarstwach jego dzieci stosowane są też dozwolone w ekologii humusowe polepszacze glebowe, zawierające kwasy humusowe, pomagające wiązać w podłożu mikro- i makroelementy.

r e k l a m a

WIZYTÓWKA GOSPODARSTWA
Mateusz (pierwszy z prawej) jest żonaty z Moniką, mają trzyletniego syna Maksymiliana. Drugi z braci, Łukasz, stoi pierwszy z lewej. W środku Zbigniew Umiński z żoną Teresą. Trzy gospodarstwa zlokalizowane w pow. tomaszowskim zajmują prawie 100 ha.

Mateusz Umiński zwraca uwagę na kwestię ochrony roślin. – Ekologia tym się m.in. różni od upraw konwencjonalnych, że opryski przeprowadza się profilaktycznie. Przychodzi określona faza rozwoju rośliny i niezależnie od tego, czy coś się z nią złego dzieje, czy nie, trzeba ruszać z opryskiem – mówi Mateusz Umiński. – Do tego liczne odżywki. A ja nie jestem zwolennikiem mieszania substancji w opryskiwaczu i podawania mieszaniny w jednym przejeździe. Muszę się więc najeździć z opryskami, bywa, że nie ze wszystkim zdążę – opowiada.

I dodaje, że w ekologii istotny jest też umiejętny dobór odmian. – Np. papryka musi wybarwić się w naturalny sposób, bez dodatków chemii. W ostatnim sezonie wybrałem właśnie taką, doskonale wybarwiającą się odmianę – opowiada. Ale doskonały wygląd nie jest jeszcze gwarancją sukcesu. – Firma nie chciała jej odebrać, bo papryka nie spełniała norm wielkości narzuconych przez sieć handlową. Większość musiałem sprzedać jako konwencję.

Zobacz także

Pan Mateusz mówi, że najbardziej wymagające spośród uprawianych w trzech gospodarstwach roślin, zarówno jeśli chodzi o nawożenia, jak i o ochronę, są truskawki i maliny. – Do tego są niesamowicie pracochłonne. W przypadku truskawki jest ogrom pracy z plewieniem. Ale warto. Dziś mam satysfakcję, bo wiem, że jeden z liczących się producentów eko, ma przetwory z truskawek pochodzących wyłącznie z mojego gospodarstwa – stwierdza.
Pan Zbigniew dodaje, że na przestrzeni lat, odkąd zdecydował się na konwersję gospodarstwa, wiele się w ekologii zmieniło. – Teraz, jeśli chodzi o dostarczanie roślinom składników pokarmowych, jest więcej możliwości. Tak samo ze środkami ochrony roślin. Ale równie ważne jest doświadczenie. Uczyliśmy się i wciąż uczymy, także na błędach. Cały czas staramy się nawiązywać nowe kontakty w branży żywności ekologicznej. To wszystko procentuje – mówi Zbigniew Umiński.


Od truskawek po kozłka
Gospodarstwa z Szarowoli charakteryzuje szeroki asortyment produkcji. Od owoców miękkich, przez warzywa, po zioła. – Trzeba być elastycznym i produkować to, na co jest zbyt i zapotrzebowanie – mówi pan Zbigniew.

– Zaczynaliśmy od truskawek i malin. Te pierwsze wyjeżdżały wówczas w ilościach tirowych, po dwadzieścia parę ton dziennie – mówi jego syn. – Potem uznałem, że warto spróbować z warzywami. Obecnie produkujemy ich sporo, choć zawsze jest z nimi ryzyko. Tak jak w ub. roku, gdy uwierzyliśmy w zapewnienia, że paprykę odbierze spółka utworzona w Elizówce, w celu skupowania nadwyżek. No i zostaliśmy z tą papryką, a było jej niemało, plon z 4 ha – mówi pan Mateusz.

Prowadzenie upraw ekologicznych wymaga wysiłku, pracy, wiedzy i doświadczenia. Ale przynosi zyski. Jak mówi pan Mateusz, ceny uzyskiwane za produkty z upraw ekologicznych są średnio o 30–40% wyższe od tych samych uprawianych konwencjonalnie. – A przy tym nie zawsze jest tak, że plonowanie w ekologii musi być niższe. Często bywa na porównywalnym do konwencji poziomie, a zdarza się i wyższe. My zbieramy systematycznie i po trochu. W konwencji czekają i zbierają wszystko na raz – mówi pan Mateusz.


Od trzech lat coraz większego znaczenia w uprawach prowadzonych w Szarowoli nabierają zioła. – Najlepiej sprawdziły się arcydzięgiel i kozłek lekarski. Ich uprawa eko, choć wymagająca, nie jest aż tak trudna, jak można czasem usłyszeć. Dodatkową zaletą jest możliwość zbioru wiosną, bo są odporne na mróz. A zapotrzebowanie na nie jest niemałe – opowiada o doświadczeniach z ziołami Zbigniew Umiński. – Ale z powodzeniem uprawiamy też m.in. cykorię korzeniową, szałwię czy tymianek – dodaje Mateusz Umiński. – Myślę, że ziół w naszych gospodarstwach będzie coraz więcej, zapewne kosztem warzyw, np. papryki.

Dobrze, że blisko na Ukrainę
Gospodarstwa Mateusza Umińskiego i jego rodzeństwa współpracują z liczącymi się w Polsce firmami zajmującymi się odbiorem i przetwórstwem owoców, warzyw i ziół ekologicznych. – Ale mamy też klientów, którzy przyjeżdżają i kupują niewielkie ilości warzyw czy owoców na własne potrzeby. Takich ludzi jest coraz więcej, ekologiczna żywność wciąż zyskuje na popularności – mówi młodszy z rolników.


– To wszystko wymaga ciężkiej pracy – dodaje jego ojciec. – Przerabiamy maszyny we własnym zakresie, tak aby można było je wykorzystywać dla naszych potrzeb, ale w ekologii wciąż bardzo dużą rolę odgrywa praca ludzi. Obawialiśmy się, że wszyscy Ukraińcy wyjadą do Niemiec, po tym jak zmieniły się tam przepisy, na szczęście tak się nie stało. Poza tym dzięki różnorodności naszych upraw, nasi pracownicy mają zajęcie od marca do pierwszych mrozów. Kończy się jedna uprawa, przechodzą na kolejną. Cały czas mają zajęcie w jednym miejscu, to jest dla nich duży atut – wyjaśnia pan Zbigniew.

Szarowola korzysta na położeniu blisko granicy z Ukrainą. – Po drugiej stronie granicy mamy sprawdzonych od lat pracowników. Są wśród nich tacy, którzy prowadzą tam własne gospodarstwa. Mogą szybko dotrzeć, gdy u nas piętrzy się praca i potrzebne jest wsparcie – mówi pan Mateusz. Ale są też minusy. – Zatrudnianie obcokrajowców po zmianie przepisów w Polsce to koszmar. Straszna papierologia. Pracodawcy stoją w sezonie w kolejkach dłuższych niż bezrobotni, po to żeby zgłosić pracownika – mówi Mateusz. – To powinno się zmienić.

Krzysztof Janisławski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a