Data publikacji 08.11.2019r.
– Już jako dziecko myślałem jak połączyć kultywator z broną, aby ograniczyć choćby jeden z przejazdów po polu. Ale budując ten agregat, celem było ograniczenie dotychczas wykonywanych zabiegów uprawowych aż o połowę – podkreśla Dominik Zientarski. – Zanim powstał, kolejność zabiegów wyglądała tak, że po orce, na pole wjeżdżała brona, potem kultywator i jeszcze raz brona. Następnie wysiewane były nasiona, po czym pole było ponownie bronowane. Wykorzystując agregat uprawowo-siewny nie trzeba wykonywać aż tylu zabiegów doprawiających. Kultywatora w ogóle nie używam, a brona pojawia się na polu tylko raz. Koszty są więc niewspółmiernie niższe. Czasu też jest więcej, bo przy 15 hektarach z siewem pszenicy i rzepaku jestem w stanie uporać się w dwa dnia.
Szerokość robocza agregatu 2,4 m jest pięciokrotnością stosowanego w gospodarstwie opryskiwacza polowego mierzącego 12 m szerokości.
Na dwa wały i proste zęby Zaczęło się od oglądania różnego typu konstrukcji. Potem powstał projekt. Na szkicu konstruktor zaznaczył wymiary poszczególnych elementów agregatu. Ten rysunek dał po części odpowiedź...
Pozostało 76% artykułu.
Więcej przeczytasz dzięki prenumeracie lub kupując dostęp.
Masz już prenumeratę lub dostęp?
Zaloguj się
Możesz już teraz kupić dostęp do wszystkich treści lub do wybranego artykułu