r e k l a m a
O tym, czy zachodzi potrzeba przeprowadzenia oceny, wójt (burmistrz lub prezydent miasta) decyduje w drodze postanowienia. Przed jego wydaniem zasięga opinii regionalnego dyrektora ochrony środowiska oraz powiatowego państwowego inspektora sanitarnego. W przypadku stwierdzenia takiej potrzeby organy te wypowiadają się co do zakresu raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko.
r e k l a m a
Stała się ona prawomocna w czerwcu br. W przypadku wydawania przez urząd takiej decyzji istnieje możliwość jej zaskarżenia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, jeśli strony postępowania się z nią nie zgadzają. W tym przypadku żaden sąsiad ani inny mieszkaniec sołectwa Mściszewo nie złożył swojego odwołania.
Zobacz także
Opieszały urząd
Decyzja środowiskowa to niejedyny dokument niezbędny do uzyskania pozwolenia na budowę. Inwestor musi uzyskać, także z urzędu gminy, warunki zabudowy, które w dużym skrócie określają, jak ostatecznie dany budynek ma wyglądać. Procedura wydania warunków rozpoczęła się 12 lipca w Referacie Gospodarki Nieruchomości i Planowania Przestrzennego. Od tego momentu w sprawie budowy chlewni w Mściszewie zaczęły dziać się rzeczy trudne do zrozumienia. Nagle okazało się, że referat planowania przestrzennego uznał, że mimo pozytywnej decyzji środowiskowej, która świadczy o tym, że odpowiednie urzędy i instytucje uznały, że inwestycja nie zagraża przyrodzie ani mieszkańcom, chlewnie jednak będą oddziaływać negatywnie.
– Urząd przekroczył wszystkie możliwe terminy, jeśli chodzi o decyzję związaną z warunkami zabudowy. Nawet jeśli urzędnicy uznali, że jest to sprawa skomplikowana, mieli 60 dni na wydanie decyzji. Trzeciego października złożyliśmy skargę do SKO na opieszałość urzędu. Pięć dni później rada podjęła uchwałę o przystąpieniu do sporządzenia planu zagospodarowania – mówi Anita Świderska.
Obszar wskazany do sporządzenia planu to 44,5 ha. Obejmuje większą część gruntów, które są uprawiane przez małżeństwo Świderskich. W lakonicznym uzasadnieniu do uchwały napisano, że „plan ma na celu zapewnienie zrównoważonego rozwoju gminy, zgodnie z polityką wyrażoną w Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Gminy Murowana Goślina”.
W całej tej sprawie trudny do zrozumienia i wzbudzający wiele wątpliwości jest tryb postępowania Referatu Gospodarki Nieruchomości i Planowania Przestrzennego. Skoro bowiem referat odpowiedzialny za ochronę środowiska w gminie uznał, że nie ma przeciwwskazań do wydawania decyzji środowiskowej, dlaczego ten od planowania przestrzennego wykazał się tak wzmożoną troską o dobro mieszkańców Mściszewa? To przecież na etapie decyzji środowiskowej powinny być rozpatrywane wątpliwości dotyczące oddziaływania na środowisko i komfort życia ludzi.
– Nie wydaję decyzji o warunkach zabudowy, dlatego że jest podjęta uchwała przez radnych o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a w takim przypadku na dziewięć miesięcy zawiesza się wydawanie warunków zabudowy. To jest spowodowane między innymi chlewnią. Tam jest zabudowa domków jednorodzinnych i nie wyobrażam sobie, tak jak zresztą mieszkańcy, aby taka inwestycja została zrealizowana i ona tam w takich rozmiarach nie powstaje – powiedział nam Dariusz Urbański, burmistrz Murowanej Gośliny.
Doświadczenie burmistrza
Podczas rozmowy telefonicznej kilkukrotnie pytaliśmy burmistrza, dlaczego nie uwzględnił zwartej zabudowy domków jednorodzinnych na etapie wydawania decyzji środowiskowej. Skoro w pobliżu inwestycji jest gęsta sieć domów mieszkalnych, należało przecież wtedy takie zastrzeżenia uwzględnić. Z dokumentów, które posiada inwestor, wynika jednak, że chlewnia nie będzie oddziaływać negatywnie na środowisko. Powstał przecież raport oddziaływania na środowisko, jak i wydana została przez burmistrza decyzja środowiskowa. Zastrzeżeń też nie mają państwowe instytucje zajmujące się ochroną środowiska. Burmistrz, nie wydając decyzji o warunkach zabudowy, kwestionuje przecież decyzję środowiskową, którą sam podjął. Jak jednak przyznał, w kwestii chlewni nie opiera się na przepisach prawa, lecz bardziej na przeczuciu. Zapytaliśmy, skąd wie, że chlewnia będzie oddziaływać negatywnie, skoro jego decyzja środowiskowa dowodzi zupełnie inaczej.
– Chyba z doświadczenia życiowego powinien pan wiedzieć, że przy takiej liczbie świń musi śmierdzieć. Tak będzie, jeśli nie będą wyprowadzone kominy z tej chlewni, a będzie budowana metodą tradycyjną. Ja się na tym nie znam, nie jestem inżynierem, ale wiem, że smród będzie niesamowity. Wcześniej były zrobione plany miejscowe, więc obok mogły powstać domy jednorodzinne, w związku z tym odpada budowa chlewni. Taka uchwała zawiesza wydanie warunków zabudowy i kropka. Chlewnia na pewno nie powstanie – uciął rozmowę burmistrz Murowanej Gośliny.
Kiedy małżeństwo Świderskich ubiegało się o decyzję środowiskową, urzędnicy wysłali zawiadomienie tylko do czterech sąsiadów mających zabudowania najbliżej. Twierdzenie, że chlewnie zarówno Adama, jak i Józefa mają powstać w gęstej i zwartej zabudowie, to spore nadużycie. Inwestorzy bowiem chcą je wybudować na działkach położonych w otwartym terenie, oddalonym o kilkaset metrów do ponad jednego kilometra od gęsto zlokalizowanych budynków mieszkalnych. Działki bezpośrednio graniczą z obwodnicą Murowanej Gośliny oraz budynkami należącymi do Świderskich.
– Proceduralnie wpłynął do urzędu gminy wniosek o ustalenie warunków zabudowy. Gmina jest związana ustawą o planowaniu przestrzennym. Zgodnie z nią nie mamy podstaw prawnych, aby nie wydać warunków zabudowy. Burmistrz nie może uznaniowo stwierdzić, że decyzji nie wydaje. Pan Świderski spełnia wszystkie wymagane prawem warunki, aby decyzję otrzymać. W momencie wydania decyzji odmownej wydalibyśmy ją z naruszeniem prawa – mówiła Monika Kurianowicz, kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami i Planowania Przestrzennego Urzędu Gminy podczas sołeckiego zebrania, które w Mściszewie odbyło się 23 września.
Uznaniowy krąg
Kierowany przez nią referat postanowił o fakcie wydawania warunków zabudowy poinformować 48 osób, czym uczynił je stronami postępowania mającymi prawo do wnoszenia odwołań do SKO.
– Urząd zrobił więcej, niż powinien. W przypadku warunków zabudowy wystarczyłoby poinformować najbliższe sąsiedztwo. Uznaniowo, z racji że tego typu inwestycja oddziałuje znacząco na środowisko, przyjęliśmy zdecydowanie większy zakres stron postępowania – mówiła Kurianowicz.
Kierowniczka referatu planowania przestrzennego otwarcie przyznała, że informacja o warunkach zabudowy została wysłana do szerokiego grona osób po to, aby dać możliwość wnoszenia odwołań. Poinformowała także, że urząd ma ograniczone możliwości zablokowania inwestycji. Rolnicy spełniają wszelkie kryteria oraz wymagania. Zastrzeżeń negatywnych nie wniosły też komórki zewnętrzne zajmujące się ochroną środowiska. Urząd ma przygotowany pozytywny projekt warunków zabudowy i będzie musiał z powodu przewidzianych prawem terminów wydać decyzję. Z wypowiedzi kierowniczki wynika, że planowana inwestycja miałaby być realizowana na terenie przeznaczonym do realizacji celów rolniczych.
– W Mściszewie jest uchwalone studium w kierunku zagospodarowania przestrzennego. Nie jest wiążące, ale wyraża kierunek działań. Studium przewiduje, że są to tereny typowo rolne. Nawet gdybyśmy próbowali sporządzić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, musi się on wiązać się ze studium. W przypadku planu miejscowego musielibyśmy najpierw zmienić studium, aby móc uchwalić plan zakazujący zabudowy na tym terenie – informowała mieszkańców Kurianowicz.
Podczas zebrania padł głos, że przystąpienie do opracowania miejscowego planu zagospodarowania pozwoli na zawieszenie wydania decyzji o warunkach zabudowy. Ta informacja najwyraźniej dotarła do burmistrza i popierających go radnych. Na początku października podjęli stosowną uchwałę. Działanie to może być jednak niezgodne z obowiązującym prawem.
– Zabieg, który w stosunku do inwestorów chce zastosować burmistrz, jest niezgodny z Konstytucją i jej art. 2. W Polsce obowiązuje zasada, że prawo nie działa wstecz. Burmistrz zmierza do tego, aby ustanowić prawo, które nie obowiązywało w momencie, kiedy panowie wystąpili o ustalenie dla nich decyzji środowiskowej i warunków zabudowy – twierdzi prof. Marek Szewczyk specjalizujący się w problematyce prawa budowlanego.
Zawiadomienie o wydawaniu warunków zabudowy tak szerokiego grona osób mogło być bezprawne. Urząd powinien wiedzieć bowiem, na kogo inwestycja będzie bezpośrednio oddziaływać i że może prowadzić do naruszenia dopuszczalnych limitów w kwestii hałasu oraz odoru. Aby otrzymać stosowne decyzje, w raporcie oddziaływania muszą zostać wyliczone i podane zasięgi rozpraszania się poszczególnych związków chemicznych powstających przy produkcji trzody chlewnej. W raporcie są więc sporządzane specjalne mapki z liniami zasięgu rozchodzenia się gazów.
– Na potrzeby raportu wykonywane są badania. Dzięki nim wiadomo, jakie stężenie może wystąpić w wartości granicznej i na jakim terenie. To na tej podstawie ustala się, gdzie to stężenie może oddziaływać i do tego momentu należy ludzi mieszkających na danym obszarze traktować jako stronę postępowania. Może mieć na to wpływ wiele czynników, jak choćby ukształtowanie terenu czy też podobne instalacje w pobliżu, ponieważ to wszystko może wpływać na kumulację stężeń i decydować o wyznaczeniu kręgu podmiotów – mówi prof. Szewczyk.
Jego kancelaria będzie reprezentować inwestorów. Już złożona została skarga na opieszałość urzędu do SKO. Swoich praw będą oni także dochodzić przed sądem administracyjnym. Uchwała rady gminy została też zaskarżona.
Tomasz Ślęzak