r e k l a m a
Dojarnia Dairymaster doi pod wysokim ciśnieniem w czasie całego procesu i całkowicie pomija fazę odpoczynku. Tak jak to ma miejsce w naturze. Cielę, które pije mleko od krowy, ssie bardzo mocno, ale później w którymś momencie musi złapać oddech i puścić strzyk. I ten system został oparty dokładnie o tę zasadę. Dużą zaletą jest też masaż całego wymienia i lepsza w nim cyrkulacja krwi. Poza tym, podciśnienie zmienne powoduje, że krowy bardzo spokojnie stoją i nie zrzucają aparatów.
r e k l a m a
Stado podzielone jest na dwie grupy żywieniowe. Pierwsza grupa to krowy wycielone, dla których dawka zbilansowana jest na produkcję 38–40 litrów mleka. Druga grupa to krowy zbliżające się do okresu zasuszenia otrzymujące dawkę na produkcję 25–27 litrów.
Zobacz także
– Żywienie opieramy na kiszonce z kukurydzy i sianokiszonce, dokupujemy m.in. śrutę sojową i rzepakową oraz jęczmień. W tym roku po raz pierwszy robiliśmy żyto w rękawie i do wozu dodajemy kiszone ziarno żyta, po 2 kg dla pierwszej grupy i po 1 kg dla grupy drugiej. Od kilku lat w żywieniu bydła stosujemy również makuch lniany od 1 kg do 1,8 kg na krowę – wylicza hodowca.
Makuch lniany jest wartościowym dodatkiem nie tylko ze względu na wysoką zawartość bardzo dobrze przyswajalnego białka, ale również charakteryzuje się wysoką zawartością kwasów tłuszczowych omega-3 i omega-6, co ma pozytywny wpływ na zdrowie zwierząt. Wysokiej jakości włókna i pektyny, zawarte w makuchu mają korzystny wpływ na perystaltykę jelit, czyli wspierają procesy trawienne i metabolizm.
– Makuch lniany ma dodatkowo takie działanie, co widać gołym okiem, krowy mają doskonałej jakości sierść, jest ona ładna i lśniąca, tak jakby natłuszczona w naturalny sposób – wyjaśnia Marcin Sieńko. Makuchu nie można podawać więcej niż 2,5 kg na krowę. W gospodarstwie w Suchowoli, makuch lniany podawany jest również cielętom.
W gospodarstwie pana Marcina do tej pory udój odbywał się na hali 2x4 rybia ość i trwał około 2 h, a później jeszcze sprzątanie, mycie. Wykonywały to 2 osoby, a czasem trzecia osoba pomagała podganiać zwierzęta. Stary system męczył już nie tylko krowy, ale i osoby je obsługujące. Pan Marcin spędzał dziennie około 5–6 godzin w oborze, obecnie czas doju znacznie się skrócił.
Najbardziej obawialiśmy się jak 10–12-letnie krowy przestawią się na całkiem inny system doju i okazało się, że po najstarszych sztukach najlepiej widać, że dój jest lepszy i przyjemniejszy – uśmiecha się rozmówca.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz