Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Kontraktowy opas bydła – nic się nie zgadza

Data publikacji 05.12.2019r.

Niezapłacone faktury za kontraktowy opas bydła i utrzymywanie zwierząt bez umowy – to problemy, jakie mają nasi rozmówcy z firmą ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła. Firma zalega rolnikom tysiące złotych. Prośby, telefony, wezwania do zapłaty nie skutkują.

Był rok 2017. Adamowi Kowalskiemu z Wielkopolski przyznano dofinansowanie z PROW na budowę obory. Do realizacji inwestycji rolnik wybrał lokalną firmę.

r e k l a m a

– Na początku współpraca układała się dobrze. Obora miała stanąć w czerwcu. W lipcu mieliśmy podpisać już umowę na wstawianie cieląt. Miał to sfinansować bank – wspomina pan Adam.

Potem zaczęły się jednak schody. Najpierw kłopoty pojawiły się przy budowie. Pracowało na niej coraz mniej osób, były braki sprzętowe, rok się skończył, a obora nie była gotowa. Na początku stycznia pojawił się właściciel firmy budowlanej i zażądał od Kowalskiego dopłaty pieniędzy.

r e k l a m a

– Okazało się jednocześnie, że zalegał z wypłatą podwykonawcom i pracownikom. Nie wiadomo, co się stało z zainkasowaną od nas kwotą. Otrzymaliśmy faktury za usługę, która była już rozliczona. Zażądaliśmy kar umownych za niedotrzymanie terminów, ale firma się z tego wykręciła. W rezultacie musieliśmy skończyć budowę sami i ponieść dodatkowe koszty, ponieważ okazało się, że niektóre zakupy były pobrane na nasze konto, jednak wykonawca nie uregulował za nie rachunków – komentuje nasz rozmówca.

Zgodnie z umową na dofinansowanie zawartą z ARiMR, obora musiała być gotowa do końca czerwca 2018 roku. Aby rolnik mógł otrzymać zwrot pieniędzy poniesionych na inwestycję, budynek musiał być już zasiedlony. Ponieważ budowa przesunęła się w czasie, bank odmówił mu finansowania zakupu bydła.

– Rozpoczęliśmy więc intensywne poszukiwania firmy, z którą moglibyśmy wejść w tucz kontraktowy. Nie było to łatwe, bo mieliśmy zamkniętą drogę do finansowania w bankach. Nie chcieliśmy też, aby dokonywano nam wpisu na hipotece. W końcu zdecydowaliśmy się na współpracę z ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła. Firma nie wymagała ani umowy z bankiem, ani wpisu do hipoteki – relacjonuje pan Adam.


Feralny transport
Jak wspomina Kowalski, w maju 2018 r. miało do nich przyjechać 100 sztuk rocznego bydła, tj. byków o wadze około 300 kg. Przyjechały jednak i byki, i jałówki, z czego byków jedynie 28 sztuk.

– W jednym z aut zwierzęta były w opłakanym stanie, parę sztuk leżało na podłodze, inne po nich deptały, nie chcieliśmy przyjąć tego bydła, ale rozładowano wszystkie sztuki. Zwierzęta nie miały umówionej wagi, najmniejsze nie ważyły więcej niż 100 kg. Weterynarz, który opiekuje się naszym gospodarstwem, po obejrzeniu bydła stwierdził, iż nigdy nie osiągnie ono wagi podanej w umowie, jaką zawarliśmy z Biernackim – relacjonuje pan Adam.

Nie chodziło tylko o kondycję zwierząt, ale i o rasy – nie było to bydło ras mięsnych. Trzy jałówki wycieliły się w gospodarstwie.

– W dokumentacji i w kolczykach był straszny bałagan. Okazało się na przykład, że według dokumentów jeden z byków o wadze prawie 300 kg nie powinien być starszy niż 4 miesiące. Niektóre zwierzęta były zakatarzone, w ciągu miesiąca padło 8 sztuk, lekarz weterynarii stwierdził u nich przewlekłą chorobę płuc, później padła jeszcze kolejna sztuka – komentuje gospodarz.

Na przełomie roku przyjechał do Kowalskich wyznaczony przez zakład opiekun, obejrzał warunki, w jakich są utrzymywane zwierzęta, nie miał zastrzeżeń.

Kolejne kłopoty
Nastał czerwiec 2019 roku. Rolnicy mieli do spłacenia raty kredytu, który zaciągnęli na inwestycje, uprosili w banku przesunięcie terminu spłaty o dwa miesiące. Zakład miał w końcu przyjechać po wstawione rok wcześniej zwierzęta.

– Na początku lipca odebrano od nas najmniejsze 39 sztuk, było to jednak pod pretekstem przywozu nowych zwierząt. Obiecano, że będą to byki o wadze 300 kg, więc się zgodziliśmy na 80 sztuk. Dostarczono nam jednak o 22 sztuki więcej, dlatego monitowaliśmy, aby jak najszybciej przyjechali po resztę bydła – relacjonuje nasz rozmówca.

Rolnik miał wiele zastrzeżeń do zaproponowanej przez zakład umowy, na podstawie której miał opasać przywiezione latem 2019 roku zwierzęta. Nie podobała mu się też załączona wycena dostarczonego bydła.

– Powiedziałem, że nie podpiszę umowy i mają to bydło zabrać z powrotem. Zwierzęta miały średnio o 10 kg mniej niż w umowie, jaką dano nam do podpisu. Poza tym oferowana za opas cena nie zgadzała się z tą, na jaką się umówiliśmy. Zostawili jednak u nas to bydło, zabierając niepodpisaną umowę. Nie zostawiono nam też dokumentów potwierdzających pochodzenie zwierząt, więc nie mogliśmy ich zarejestrować w ARiMR. Okazało się, że dostawca zgłosił te zwierzęta na nas w ARiMR – dodaje gospodarz.

Rolnik otrzymał dokument od dostawcy zwierząt, iż przywiezione bydło jest zdrowe, jednak 2 sztuki w krótkim czasie padły. Po sekcji zwłok okazało się, że były również chore na przewlekłą chorobę płuc.

W międzyczasie odebrano od Kowalskiego kolejne 19 sztuk – jeszcze te z dostawy z 2018 roku. Podejmowano ponowne próby przedstawienia mu nowej umowy, ale ona nadal nie zadowalała pana Adama.

– Jak przyszło rozliczenie za pierwsze odstawione bydło, przeraziłem się. Za ponad rok pracy chciano nam zapłacić 2 zł za kilogram przyrostu, czyli średnio 230 zł za sztukę. To nie wystarczyło nawet na pokrycie kosztów paszy, a co z robocizną? Zwierzęta z drugiego transportu były cięższe, miały średnio 520 kg. Za nie chciano nam zapłacić 3 zł. Pieniądze miały wpłynąć na nasze konta w ciągu 30 dni. Dzwoniliśmy do naszego opiekuna kilkakrotnie przez półtora miesiąca, w biurze firmy nikt nie odbierał telefonu. W końcu zapłacono nam za bydło (łącznie 38 sztuk) tak, jak było napisane w umowie – relacjonuje gospodarz.


Gdzie są pieniądze?
Resztę bydła z transportów z 2018 roku, czyli 93 sztuki, firma odebrała od Kowalskiego w połowie października br., później jeszcze odebrano 5 sztuk, na które rolnicy nie otrzymali podczas dostawy żadnych dokumentów, ale pieniędzy im nie wypłacono.

– Gdy interweniowałem, powiedziano mi, że jeśli podpiszę umowę i anuluję wystawione faktury, przeleją pieniądze. Prawnik poradził nam bowiem, aby na zwierzęta, które opasamy bez umowy, wystawiać zakładowi faktury za odchów. Wystawiamy więc faktury i kolejne wezwania do zapłaty – komentuje pan Adam.

W październiku i w listopadzie Kowalski doczekał się w końcu wpłaty około 120 tys. zł, ale na resztę pieniędzy, tzn. ponad 60 tys. zł, nadal czeka.

– Nie mam już siły. Zwodzą mnie ciągle, że już wpłacają pieniądze, ale na koncie ich ciągle nie mam. Umowy nie poprawiają. Staramy się dobrze żywić zwierzęta, nie mamy problemów z paszą, obora jest nowa, warunki utrzymania są dobre, nie mamy sobie nic do zarzucenia. Próbujemy rozmawiać, ale nic z tego nie wychodzi. Obiecują, że zmienią warunki, przeleją pieniądze, a potem cisza – komentuje gospodarz.

Na pieniądze za opasane bydło w ramach umowy tuczu bydła od ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła czeka też inny rolnik z Wielkopolski, który z tą firmą współpracuje od 2012 roku.

– Na początku współpraca układała się dobrze, od 2015 roku wydłużały się terminy płatności, ale płacili. W czerwcu ubiegłego roku zabrali ode mnie wstawione do tuczu bydło. Zgodziłem się, że jeśli podwyższą mi cenę za tucz, mogą przywieźć kolejne zwierzęta, tzn. 15 sztuk. Bydło przyjechało dzień później, ale o 11 sztuk więcej, niż było ustalone. Umowa, jaką mi zaproponowano za usługę tuczu, nie przewidywała jednak podwyżki, poza tym nie chciałem się zgodzić też z innymi jej zapisami. Chodziło m.in. o zapis, który wskazywał, do jakiej wagi mam opasać bydło, dlatego jej nie podpisałem. Żywię więc te zwierzęta, podobnie jak jeszcze 24 sztuki ze starej dostawy, ponad rok bez jakiejkolwiek umowy. Są na mnie zarejestrowane – relacjonuje Marek Nowak.

Rolnikowi nie zapłacono do tej pory za odebrane w czerwcu ub.r. bydło. To nie jedyna zaległość jaką ta firma ma w stosunku do niego.

– Nadal nie rozliczyli się ze mną za fakturę z 2017 roku. Łącznie ta firma zalega mi grubo ponad 50 tys. zł. Już kilka razy stał samochód przed moim gospodarstwem, który przyjechał po zwierzęta wstawione w ubiegłym roku. Powiedziałem im jednak, że jeśli nie zobaczę na moim koncie po pierwsze – zaległych pieniędzy, a po drugie – należności za opas bydła, po które przyjechali, nie wpuszczę ich na teren gospodarstwa – relacjonuje nasz rozmówca.

Sprzęt wrócił do dealera
Ostatnio firma zaproponowała gospodarzowi, aby zwierzęta, które opasa, przepisał na nią.

– Tłumaczyli się, że ponoć zgubili paszporty. Gdybym się na to zgodził, mogliby przyjechać i zabrać bydło, a ja bym już nigdy nie zobaczył pieniędzy za moją pracę – komentuje hodowca.

Rolnik za bydło utrzymywane bez umowy, podobnie jak nasz pierwszy rozmówca, wystawia firmie faktury, a następnie wezwania do zapłaty.

Z powodu zatorów płatniczych, do jakich przyczyniła się zalegająca z zapłatą firma ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła, rolnik miał problemy ze spłatą rat za sprzęt wzięty w leasing. Leasingodawcy poszli rolnikowi na rękę – jak na razie nie rozwiązali z nim umowy leasingu, ale sprzętu nie mógł używać.

– Najpierw musiałem odprowadzić do dealera traktor, potem oddałem im jeszcze pług, trwają rozmowy w sprawie rozrzutnika. Dwoję się i troję, jak związać koniec z końcem, a Biernacki sobie z tego nic nie robi – komentuje gospodarz.

JAK NAJSZYBCIEJ ZRYWAĆ WSPÓŁPRACĘ Z NIERZETELNĄ FIRMĄ
– Prowadząc obsługę prawną rolników, obserwujemy, jak w ostatnich latach wzrosła popularność tuczu nakładczego. Z jednej strony jest to szansa dla rolników, którzy nie mają możliwości hodowli na własny rachunek. Trzeba jednak pamiętać o ryzyku, z jakim wiąże się zawieranie tego typu kontraktów – mówi radca prawny Lech Obara. – Z doświadczenia naszej kancelarii wynika, że umowy ramowe na tucz kontraktowy (obejmujące z reguły kilka cyklów produkcji) są tak formułowane, aby wszelkie ryzyko kontraktowe przerzucić na producenta rolnego. Przykładowo, odpowiada on finansowo za upadki zwierząt i ich choroby. Niekorzystne klauzule umowne są kształtowane w sposób bardzo ogólnikowy, np. „hodowca zapłaci karę umowną w wysokości 1000 zł za każdy przypadek naruszenia zobowiązania”, co umożliwia firmie interpretację umowy na swoją korzyść. Spotykamy się także z nadużyciami na etapie wykonywania umowy – firma zwleka z odbiorem zwierząt, a w tym czasie rolnik obowiązany jest kupować od niej paszę. Przy ostatecznym rozliczeniu firma potrąca sobie wierzytelność z zakupu paszy i nierzadko okazuje się, że rolnik ma jeszcze stratę. Wówczas firma proponuje rolnikowi wstawienie kolejnego stada, aby „odpracował” dług – w ten sposób uzyskuje darmowego pracownika.

Radzimy, aby jak najszybciej zrywać współpracę z nierzetelną firmą. Nie akceptować podawanych rozliczeń i czekać na sprawę sądową. Trzeba pamiętać, że od doręczenia nakazu zapłaty mamy tylko 2 tygodnie na złożenie odwołania (sprzeciwu lub zarzutów). Samo wniesienie sprzeciwu pozwoli odroczyć postępowanie egzekucyjne nawet o kilka lat. Jeżeli to zaniedbamy, do naszych drzwi niebawem zapuka komornik. W trakcie procesu sądowego można podnosić argumenty zarówno przeciwko konkretnym postanowieniom umownym godzącym w równowagę kontraktową stron, jak i z etapu wykonywania umowy.

Nic takiego się nie dzieje
Zwróciliśmy się do ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła z prośbą o informację, na jakich zasadach odbywa się u nich tzw. tucz kontraktowy bydła. Podkreśliliśmy, iż nasi Czytelnicy skarżą się na firmę, że zalega im z płatnościami za odchowane bydło, zmuszając do wstawiania kolejnych sztuk, bo nie otrzymają pieniędzy za odchowane bydło. Zapytaliśmy: czy są to praktyki nagminne, czy incydentalne? Dlaczego tak się dzieje? Czy prawdą jest, że zwierzęta, które są dostarczane do rolników w ramach kontraktów, mają braki w dokumentacji oraz nie odpowiadają wymogom zawartym w kontrakcie (waga, ilość, kondycja zdrowotna)?

Damian Biernacki przysłał odpowiedź następującej treści: „W imieniu ZPM Biernacki Skup i Hodowla Bydła sp. z o.o. z siedzibą w Golinie uprzyjmie informuję, iż w spółce nie są prowadzone praktyki wymienione w e-mailach”. Czyżby nasi rozmówcy współpracowali z kimś innym? Z umów, jakie zawarli na usługę tuczu wynika, że jednak nie.

Damian Biernacki prosi o zweryfikowanie otrzymanych informacji, gdyż, jak pisze: „podanie nieprawdy, która zdeprecjonuje spółkę w społeczeństwie lub wśród kontrahentów, może spowodować skierowanie sprawy do organów ścigania w celu uzyskania ochrony prawnej”.

Dlaczego jednak nie buduje dobrego imienia spółki, regulując terminowo zaległości wobec rolników?

Magdalena Szymańska

Imiona i nazwiska naszych rozmówców na ich prośbę zostały zmienione.

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a