Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nie odwracajcie się plecami od Związku

Data publikacji 09.12.2019r.

Waldemar Stypułkowski prowadzi hodowlę bydła mlecznego. Jego stado od około 20 lat objęte jest oceną użytkowości mlecznej. Trochę krócej hodowca należy do Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Nasz rozmówca uważa, że Związek potrzebuje uzdrowienia i w tej kwestii bardzo liczy na młodych hodowców, którzy, jego zdaniem, powinni mieć głos w sprawach dotyczących PZHBiPM.

Krowy w gospodarstwie Waldemara Stypułkowskiego utrzymywane są w oborze uwięziowej wybudowanej 24 lata temu. Znajdują się w niej dwa rzędy stanowisk ścielonych słomą oraz kojce dla młodzieży. Za stanowiskami są zlokalizowane kanały gnojowe, z których obornik usuwany jest za pomocą zgarniaczy linowych. Dój odbywa się z użyciem dojarki przewodowej na 6 aparatów udojowych.

r e k l a m a

Hodowca podkreśla, że ze względu na problemy zdrowotne, będzie stopniowo redukował stado.


Przestroga dla młodych
– Wychowałem czwórkę dzieci, ale nie mam następcy do prowadzenia hodowli. Zdrowie odmawia mi posłuszeństwa i długo już nie dam rady zajmować się bydłem. Najbardziej obciążającą czynnością przy prowadzeniu stada jest dój. Większe stada powinny być dojone w hali udojowej. Chciałbym przestrzec młodych hodowców, którzy przy dużej obsadzie decydują się na budowę obory uwięziowej. Po kilku latach dój za pomocą dojarki przewodowej da się im we znaki. Jeszcze 10 lat temu ja też myślałem, że zawsze będę miał siłę i zdrowie do doju w uwięziówce, ale dzisiaj wiem, że nie dam rady – mów Waldemar Stypułkowski.

r e k l a m a

Waldemar Stypułkowski nie używa przy karmieniu krów wozu paszowego. Sianokiszonka i kiszonka z kukurydzy zadawane są dwa razy dziennie za pomocą wycinaka zamontowanego na ciągniku. Oprócz tego krowy otrzymują gotową mieszankę treściwą 3 razy dziennie, a sztuki najbardziej wydajne 4 razy dziennie. Maksymalna dzienna dawka tej paszy dochodzi do 8 kg na sztukę.

Waldemar Stypułkowski uważa, że inwestycje w gospodarstwie powinny być dokładnie przemyślane.

Zobacz także

– Myślałem o zakupie wozu paszowego, ale ponieważ nie mam następcy, ta maszyna nie zarobi na siebie. Nie warto kupować maszyny, która nam się nigdy nie zamortyzuje. Bardzo często korzystam z usług rolniczych i nigdy nie miałem problemów z płynnością finansową gospodarstwa. Uważam, że dla wielu rolników korzystanie z usług może być lepszym rozwiązaniem niż zadłużanie się na zakup maszyny, która będzie rzadko używana i której ze względu na często występujący deficyt siły roboczej nie ma komu obsługiwać – mówi gospodarz.

Potrzebne radykalne zmiany
Waldemar Stypułkowski podzielił się z nami uwagami na temat aktualnej sytuacji w Podlaskim Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka.

– Minął już czas na dyskusje na temat transparentności w PFHBiPM. Dzisiaj potrzebny jest wstrząs i znalezienie przyczyny aktualnej sytuacji w naszym Związku. Zirytowało mnie głównie to, że 2 lata temu po Walnym Zebraniu koła w Szepietowie otrzymałem od zarządu swojego koła protokół z posiedzenia zarządu z podpisami w sprawie unieważnienia uchwały podjętej na tym Walnym Zebraniu. Zastanowiło mnie, dlaczego tylko jeden raz dostałem protokół z posiedzenia zarządu o odwołaniu podjętych uchwał ze względu na brak kworum. Dlaczego w ten sposób zareagowano tylko wówczas, kiedy młodzi hodowcy upomnieli się o swoje prawa statutowe? Nasz Związek ma swój statut, który, moim zdaniem, nie jest zły, tylko trzeba go czytać ze zrozumieniem i przestrzegać, a nie będzie żadnych problemów. Podlaski Związek jest bardzo potrzebny, bo nie ma podobnych związków na naszym terenie, a branża mleczarska na Podlasiu ma mocną pozycję. Dbają o to hodowcy, dbają o to prezesi, zarządy i rady nadzorcze spółdzielni mleczarskich. Podziwiają nas nie tylko w kraju, ale także za granicą. Doceniają to, że bardzo dobrze radzimy sobie z hodowlą bydła, która jest niezwykle trudna – mówi Waldemar Stypułkowski.


Nasz rozmówca uważa, że problemy Podlaskiego Związku powstały w wyniku wadliwego zarządzania.

– Moim zdaniem, biuro Związku nie działa jak należy. Poprzedni dyrektor biura pilnował, aby wszystko odbywało się zgodnie ze statutem. Za jego czasów nie mieliśmy ważnych i nieważnych zebrań. Wygląda na to, że zastąpiły go osoby młode, nieprzygotowane do prowadzenia Związku zgodnie ze statutem – mówi Waldemar Stypułkowski.

Waldemar Stypułkowski uczestniczył w tegorocznym zebraniu swojego koła.

– Obserwowałem to, co się dzieje w naszym Związku. Przyglądałem się poczynaniom Sądu Koleżeńskiego w kwestii odsunięcia dwóch hodowców ze Związku. Ostrzegałem przedstawicieli sądu, aby trzymali się statutu i nie popełniali błędów. Zebranie naszego koła zostało zwołane na 8 listopada br. i z ciekawości pojechałem, żeby zobaczyć, jaki będzie miało przebieg. W naszym wysokomazowieckim kole mamy ponad 300 hodowców, a na zebranie dotarło około 30 członków, co w porównaniu z innymi kołami nie jest złym wynikiem. Ukształtowały się nawet dwie komisje. W zebraniu uczestniczył prezes naszego Związku Krzysztof Banach, który oznajmił, że na tym kończymy, bo nie ma kworum. Padły pytania, jak to jest, że kiedyś też nie było kworum i to nie przeszkadzało w obradach i wyborach. Prezes wyjaśnił, że dwóch hodowców poszło do sądu i teraz nie może być tak jak wcześniej. Jak to wygląda, że człowiek, który przez wiele lat zasiada w zarządzie Podlaskiego Związku, dowiedział się dopiero w sądzie, że jak nie ma kworum, to nie można przeprowadzić wyborów? Jak to możliwe, że prezes nie zna statutu swojego związku? Czego w takim razie można się spodziewać po naszych władzach? Padło także pytanie, co będzie dalej w związku z brakiem kworum wymaganym do przeprowadzenia Walnego Zebrania Sprawozdawczo-Wyborczego, co wprawiło władze w konsternację – relacjonuje hodowca.

Waldemar Stypułkowski zastanawia się, co teraz zrobi Związek, skoro nie udało się przeprowadzić zebrań w kołach.

– Prawdopodobnie będzie się dążyć do zmiany statutu w kwestii wyborów, ale ta procedura jest ściśle określona i nie jest to takie proste. Nasuwa się przy tym pytanie, kto ma go zmieniać? Ci, którzy go przez długi okres łamali? W statucie napisane jest, że do przeprowadzenia wyborów musi być 50% członków plus jedna osoba. A na zebraniach, które się dawniej odbywały, nie przestrzegano tej zasady, z jednym tylko wyjątkiem, kiedy młodzi hodowcy z naszego koła chcieli dokonać zmian – mówi Waldemar Stypułkowski.


Nadzieja w młodych hodowcach
– Władze naszego Związku nie doceniły odpowiedzialności młodych hodowców, którzy są oburzeni ich poczynaniami. To wykształceni ludzie, na wielu polach są doceniani, ale niestety w PZHBiPM młodzi hodowcy są upokarzani. Nie można do tego dopuścić, żeby tylko przyjeżdżali na spotkania i rozjeżdżali się, a starzy robili, co chcieli. Chciałem zwrócić się z apelem do młodych hodowców, aby nie odwracali się plecami od Podlaskiego Związku Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Jeśli przeprowadzone zostaną nadzwyczajne Walne Zebrania, apeluję, żeby wzięli sprawy w swoje ręce, przypilnowali wyborów i powołali nowe władze. Dotychczasowe, moim zdaniem, nie są w stanie uzdrowić sytuacji. Zebrania w kołach muszą się kiedyś odbyć, jeśli Związek ma przetrwać. Podlaski hodowca zignorował władze Związku nie przyjeżdżając na zebranie swojego koła. Członkowie Związku z terenu pokazali swoje niezadowolenie, bo władze nie przejmują się zwykłymi hodowcami, którzy ich utrzymują. Teraz Związek jest zablokowany. – mówi Waldemar Stypułkowski.

Waldemar Stypułkowski w swoim komentarzu do sytuacji w Podlaskim Związku nawiązuje także do ostatnich wyborów parlamentarnych.

– Władze Federacji i naszego Związku zarzucają ministrowi rolnictwa Janowi Krzysztofowi Ardanowskiemu, że walczy z hodowlą. Zapominają przy tym, że w ostatnich wyborach otrzymał on od społeczeństwa mandat przy dużej frekwencji podczas wyborów. A jaką frekwencją podczas zebrań w kołach może pochwalić się Związek? Nie wiem, czy w naszym kole zebrało się 10% hodowców. Krytykuje się ministra rolnictwa, sejmową Komisję Rolnictwa. Kto więc ma teraz w naszych sprawach rozmawiać? Nasze władze, nawet krajowe, nie są w stanie nawiązać dialogu. Powinna być powołana Komisja Krajowa do Spraw Kontaktów z resortem rolnictwa – dodaje Waldemar Stypułkowski.

Waldemar Stypułkowski poruszył temat zwiększenia ceny za ocenę użytkowości mlecznej.

– Jestem poruszony sposobem wprowadzenia podwyżki za ocenę. Sama podwyżka mnie nie zaskoczyła. Wiem, że rosną koszty. Bardziej zaskoczyła mnie odpowiedź prezesa naszego Związku, że podwyżka spowodowana jest tym, że minister Ardanowski zabrał dotacje. Najbardziej zirytowało mnie to, że otrzymałem informację z raportami, w których była symulacja cen za ocenę w Niemczech, we Francji i w Polsce. Wynikało z nich, że u nas i tak jest najtaniej. Jednak ja nie zamierzam zmieniać podmiotu dokonującego oceny i ceny za granicą mnie nie interesują. Porównuje się mnie do rolnika we Francji czy w Niemczech. To jest oburzające – denerwuje się hodowca.

Józef Nuckowski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a