Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Bydło do nowej obory „gromadziliśmy” od lat

Data publikacji 13.12.2019r.

W sierpniu br. Joanna i Mariusz Tomczakowie spełnili jedno z największych swoich marzeń – przeprowadzili zwierzęta do nowej obory. Rolnicy cieszą się, że stworzyli zwierzętom „lepszy świat”, a sobie komfort pracy. Kilka lat temu zaplanowali odchów jak największej ilości jałowic, by nową oborę zapełnić własnym bydłem, wiadomego pochodzenia.

– Z zakupem bywa różnie. Wraz z bydłem można wnieść do stada wiele groźnych chorób, więc woleliśmy nie ryzykować – wyjaśnia Joanna Tomczak. – Czasami było ciężko, bo w starym budynku brakowało miejsca i trzymaliśmy bydło, gdzie się dało i w oborze, i w stodole. Ale cieszę się, że przetrwaliśmy i dziś mamy spore stadko i nową oborę zasiedlamy tylko własnymi sztukami.

r e k l a m a

Joanna i Mariusz Tomczakowie w starej oborze wszystkie prace wykonywali ręcznie i – jak podkreślają – praktycznie cały dzień zajmował dój, żywienie i porządkowanie. Myśląc o dalszym rozwoju i o produkcji mleka nie było innego wyjścia – inwestycja musiała powstać. Hodowcy zdecydowali się na współpracę z lokalnym znanym i sprawdzonym wykonawcą Przedsiębiorstwem Budowlanym Szczuka, gdzie właściciel pan Jacek, sam czuwa nad każdym kolejnym etapem budowy, która rozpoczęła się w listopadzie 2018 roku. W wolnostanowiskowej oborze (o wymiarach 26 x 39 m) na zgarniaczach zaplanowano 50 legowisk dla krów. Po drugiej stronie korytarza paszowego może przebywać tyleż samo młodzieży. Legowiska ścielone są słomą, bo – zdaniem hodowców – tak jest najzdrowiej i wygodniej dla krów, które leżą na miękkiej, ciepłej słomie, a nie na gumowej macie. W oborze zainstalowano kurtyny okienne i wentylatory. Na początku, ze względów oszczędnościowych, chcieli wstrzymać się z wentylatorami.


– Na szczęście dałem się namówić – śmieje się pan Mariusz – i widzę, że wentylatory robią dobrą robotę. Dzięki nim zwierzęta mają lepsze warunki do życia i produkcji, odradzam odkładanie takiej decyzji na później – podkreśla rozmówca.

r e k l a m a

Rolnicy zadbali także, by bydło miało dostęp do wybiegu. Zwierzęta wychodzące na dwór są bardziej energiczne, zdrowsze, nie mają problemów z nogami i chętniej po takim spacerku pobierają pasze – zauważa właścicielka gospodarstwa.


Od 3 lat pan Mariusz inseminuje swoje zwierzęta i – jak mówi – z zacieleniami nie ma większych problemów, trafi się zawsze w roku taki miesiąc (zazwyczaj letni), że sztuki gorzej się zacielają, ale generalnie nie można narzekać. – Jest dobrze, w połowie lipca tak nam się zaczęły krowy cielić, że po trzy porody dziennie odbieraliśmy – dodaje pani Joanna. – Patrząc z perspektywy 3 lat muszę przyznać, że była to dobra decyzja. Gdy korzystałem z usług inseminatora też nie było źle ze skutecznością, ale sama usługa kosztowała, a w tej chwili za te pieniądze mogę kupować nasienie najlepszych byków – przyznaje rozmówca.

W gospodarstwie nie uprawia się zbóż, potrzebna jest jednak słoma do ścielenia legowisk. Z tym – jak się okazuje – nie ma problemu. Gospodarze całość zakupują.

WIZYTÓWKA GOSPODARSTWA
Gospodarstwo rolne Joanny i Mariusza Tomczaków (na zdjęciu z dziećmi), położone jest w miejscowości Rostki Bajtkowskie w gminie Ełk. Rolnicy gospodarują na blisko 60 ha, z czego 23 ha, to grunty własne, a 35 ha stanowią dzierżawy. W tym roku na 20 ha uprawiano kukurydzę, na 8 ha lucernę z mieszanką, pozostały areał stanowią użytki zielone. Stado bydła liczy ponad 80 sztuk, w tym 45 krów. Mleko odbiera z gospodarstwa Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol w Grajewie.

– I nawet jak raz jest tańsza, a raz droższa, to w sumie jest to i tak bardziej opłacalne, niż uprawa zbóż. W tym roku słomy jest bardzo dużo i ludzie sami dzwonią i pytają, czy nie chciałbym kupić – stwierdził gospodarz, dodając jednocześnie, iż ubolewa, że na jego terenie jest mało firm usługowych, oferujących pełen zakres prac polowych.

– Ja nie muszę mieć własnej belarki, owijarki, rozrzutnika, czy beczkowozu, których używam raz, czy dwa razy w roku, a których zakup wiąże się z ogromnymi wydatkami. Chętnie skorzystałbym z usługi, ale w naszym rejonie poza siewem i koszeniem kukurydzy, zbóż, czy rzepaków, takowych nie ma – podsumowuje Mariusz Tomczak.

Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a