– Jak myślicie, po co w ogóle istnieje ogród zoologiczny? – zapytał Remigiusz Koziński.
– Żeby opiekować się zwierzętami – padła odpowiedź z sali. – A jakiego rodzaju to powinna być opieka? Czy pamiętacie opowieść o arce Noego? – dopytywał prowadzący.
Młodzież sprawnie odbijała piłeczkę. Że była wielka powódź, a Noe zbudował wielką łódź, na którą zabrał, oprócz ludzi, po parze zwierząt z każdego gatunku. I że ogród zoologiczny jest dziś trochę taką arką. Zwierzętom na arce nie było wygodnie, ale gdyby nie ona, te gatunki by wyginęły. A potopem dziś są sami ludzie, którzy są bardzo ekspansywnym gatunkiem. I sięgają po terytoria, które od tysięcy lat były domem zwierząt.
Ludzka mama lemura
Na interaktywnej tablicy wyświetlały się slajdy prezentacji. Na zdjęciu – sika wietnamska z małymi. Nie zobaczycie już takiej w naturze. Ostatni taki jeleń zginął w 1974 roku. Ten gatunek można oglądać już tylko w ogrodach zoologicznych.
– Staramy się, żeby znalazły u nas przyjazne miejsce także zwierzęta, które jako gatunki nie są zagrożone wyginięciem. Co to za zwierzę? – zapytał znów prowadzący i pokazał odlaną w gipsie wielką łapę.
Z sali padło gremialne: „Niedźwiedź!”. Ślady w gipsie okazały się odciskami niedźwiedzicy Ewki, która mieszka w poznańskim azylu – miejscu, w którym „można się schować”.
– U nas też są takie azyle – biblioteka, gabinet higienistki – zabawnie wtrąciła Ewa Ryska, nauczycielka geografii i przyrody.
Młodzi słuchacze dowiedzieli się, że niedźwiedź nie jest, co prawda, gatunkiem zagrożonym, ale zdarza się, że trzeba go odebrać z cyrku, jak Baloo, który trafił do azylu bez zębów i pazurów. A czasem też niedźwiedź traci albo gubi rodziców, jak Cisna, która jest dziś chyba najsłynniejszą niedźwiedzicą.
Remigiusz Koziński opowiedział też o tym, jak pracownicy ogrodu zostają czasem rodzicami zastępczymi dla młodych zwierząt, którymi z różnych powodów nie chciała zająć się mieszkająca w zoo matka. I pokazał zdjęcia lemura i małpiatki. A potem Leosia i Kizi – dwóch odebranych najprawdopodobniej z przemytu lwów.
Zoo czasem też hoduje zwierzęta, by potem wypuścić je na wolność. Tak dzieje się na przykład z susłami moręgowanymi, które następnie trafiają na południe Polski. Do natury z ogrodów zoologicznych trafia też tak popularne zwierzę, jak chomik europejski.
Zrób sobie trąbę
Potem było trochę o pracy zoologa.
– Jeżeli myślicie że praca w zoo polega na głaskaniu zwierząt, to jesteście w błędzie. Głaskanie to jakieś pięć procent czasu, jeden procent – to karmienie, a pozostały czas – sprzątanie po zwierzętach – studził zapał młodych Remigiusz Koziński. Ale natychmiast podgrzał atmosferę spotkania, pokazując wielką czaszkę. Należała do mieszkającej lata temu w poznańskim starym zoo lwicy. I zaczęło się o kłach, które stanowiły najbardziej spektakularny fragment czaszki.
– Kły są potężne, to prawda. A co mają słonie? – zapytał Remigiusz Koziński, pokazując film z jednym z poznańskich trąbowców.
– To poroże! Nie, to kły! – zgadywała młodzież.
Poroże? Odpada. A kły? Słonie nie jedzą mięsa, nie muszą więc rozszarpywać pokarmu. Po cóż im więc kły? A trąba? Czym jest tak naprawdę?
– To proponuję mały eksperyment. Zróbmy sobie sami trąbę. Chwyćcie prawą ręką za nos, a lewą ręką za górną wargę. I spróbujcie wyobrazić sobie połączenie tych dwóch części. Co powstaje? Trąba! A jakie mamy pod tą naszą „trąbą” zęby? – zapytał.
– Siekacze! – odpowiedziała młodzież na szóstkę.
I dowiedziała się, że ciosy u słonia to po prostu siekacze. A trzonowce słoń zmienia w życiu aż siedem razy. Ale też zdziwiła się, że usunięte w zoo chore ciosy są natychmiast palone. Dlaczego? Po to, by nigdy nawet gram tej kości nie stał się przedmiotem handlu, który pozbawia życia setki słoni.
Ile żyje lew?
Nie mogło zabraknąć, oczywiście, opowieści o „Nieumarłych”, czyli siedmiu tygrysach, które znalazły chwilowy azyl w poznańskim zoo. Remigiusz Koziński podkreślił, że wciąż nie ma azylu z prawdziwego zdarzenia i nadal trwa zbiórka pieniędzy, by takie miejsce w najbardziej profesjonalnym kształcie powstało. Jest konieczne, ponieważ takich sytuacji, jak ta z tygrysami zatrzymanymi na granicy, będzie najprawdopodobniej więcej.
Druga z trzech klas dosłownie zasypała Remigiusza Kozińskiego pytaniami.
– Czy istnieje w ogóle taka wyspa Madagaskar? Czy warany są bezpieczne? Ile żyją lwy? Ile lat mają najdłużej żyjące zwierzęta w zoo?
Madagaskar istnieje, jest wielką afrykańską wyspą, a lemury są jej mieszkańcami. Ugryzienie warana z Komodo może spowodować bardzo trudną do wyleczenia infekcję. Dlatego praca w zoo należy do tzw. niebezpiecznych – i to nie tylko ze względu na tygrysy czy lwy. Lwy żyją około 15 lat. Słonie – 70–80 lat. Para kajmanów okularowych żyjących w poznańskim zoo ma teraz 45 lat. A żółw z Galapagos zmarł, mając 92 lata.
Lekcję z Remigiuszem Kozińskim można zamówić, dzwoniąc do zoo, do działu edukacji. Nie gwarantujemy terminu, ale proszę przygotować się na wiosnę. Poznańskie zoo zapraszać będzie szkoły na lekcje w obu swoich placówkach w mieście.
Karolina Kasperek