Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Matka Boska z folii, Dzieciątko z guzików

Data publikacji 07.01.2020r.

Szopka to coś więcej niż makieta stajenki. Szopka jest znakiem czasu – mówi o nim czasem wymowniej niż słowa.

W ostatnią sobotę listopada w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu uroczyście otwarto wystawę szopek. Już po raz dwudziesty pierwszy do konkursu „Wielkopolski żłóbek” stanęło kilkadziesiąt dzieł z całej Wielkopolski. W konkursie biorą udział przedszkola, szkoły podstawowe, szkoły ponadpodstawowe – każda grupa wiekowa startuje w swojej kategorii. Całkiem niedawno utworzono jeszcze jedną – rodzinną.

r e k l a m a


Stajenka na krześle
Szkoła podstawowa w Radolinie (gm. Golina, pow. krotoszyński) przywiozła aż cztery szopki. Na konkurs przyjechała drugi raz.

– To szopka klasy piątej, która dostała trzecią nagrodę. Wykorzystaliśmy stare krzesło. Jest odwrócone do góry nogami. Tu ratusz na oparciu, które jest czymś w rodzaju dziedzińca, tu dwie panie w stroju bamberskim, takim codziennym. Wszystko jest tu z folii spożywczej – opowiadały Bernadeta Kucharska, pedagog szkolna oraz opiekunka świetlicy i koła plastycznego, Alina Kozłowska – dyrektor szkoły, i Emilia Napierała – nauczycielka plastyki.

r e k l a m a


Świętą Rodzinę zrobili z rolki po ręczniku papierowym. Dzieciątko Jezus – z odpowiednio krótszej.

– Chcieliśmy przekonać, żeby nie marnować starych sprzętów, że one też mają swoją duszę. Można je przeznaczyć na coś i dać im następne życie – mówiły nauczycielki. Radolińska szkoła zdobyła też nagrodę za szopkę „nauczycielską”. Cała szopka to para młoda ubrana po bambersku, zrobiona z nóg od stołu. A trzy anioły to nic innego, tylko dwie nogi wycięte ze wspomnianego już krzesła.

Zobacz także


Radolina wystartowała też z szopką zrobioną na kółku plastycznym przez dzieci z klas I–III. Tworzywem okazał się tak podręczny surowiec, jak guziki, dzięki czemu powstało coś, co można by nazwać szopką krawiecką.

– Miałyśmy dużo starych guzików, także takich jeszcze po babciach. Guzików jest w każdym domu pełno w różnych kątach. Mamy tu takie wykorzystywane do pościeli. Nie pokrywaliśmy ich farbą ani lakierem, żeby było widać tę ich starość. Żadnych guzików nie dokupowałyśmy, wiele z nich przyniosły dzieci. Do dekoracji służyła stara włóczka. A anioł i Święta Rodzina są z tektury po świecach. Mówimy, że jesteśmy takimi trochę „śmieciarzami”.


Wykorzystujemy materiały, które wielu ludzi po prostu wyrzuca – opowiadają radolińskie pedagożki, podkreślając, że te ich szopki to recykling daleko posunięty. I na dowód pokazują jeszcze jedną ich szopkę – tym razem jest to niezwykła w swej prostocie konstrukcja z plastikowych butelek po wodzie. Rodzinę z Nazaretu czynią pomalowane drewniane łyżki. Ich szaty to misternie malowane kwiatki.

Maryja jak filcowana!
Do zrobienia szopki może posłużyć dosłownie wszystko. Pierwsze miejsce w kategorii „Rodzina” zajęła szopka z wiórów. Są z natury suche, dlatego palmy z nich wyglądały wyjątkowo realistycznie. A co powiecie na szopkę umieszczoną w połowie wiklinowego koszyka, w której Dzieciątko nie tylko leży na sianie, ale też jest z niego zrobione?


To projekt trzech autorów z Grońska w powiecie nowotomyskim. Z grońskich dzieł nas urzekło to, któremu jury przyznało pierwszą nagrodę. Autorami cudownie kolorowej szopki z filcowanej wełny i włóczek są uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej w Grońsku. Wśród nawiedzających stajenkę umieścili filcowaną kaczkę z małymi, a nawet pingwina.

Dzieci z przedszkola „Wesoła kraina” w Wirach postawiły na masę solną. Powstała z tego kompleksowa rzeźba przypominająca reliefy, czyli kompozycje rzeźbiarskie na kamiennych płytach.


Chciałoby się powiedzieć, że Święta Rodzina każdy surowiec wytrzyma. Także tekturę falistą. Ale że jest również elastyczna i znajdzie się w każdych warunkach – także stajenki zrobionej z warzyw, jak tej Marcela Czai ze Stęszewa, czy dekorowanej wyłącznie kolorowymi drażetkami, posypką i wacikami do twarzy. A z pewnością świetnie czuje się w stajence w formie niemal dożynkowego korowodu solnych rzeźb kolorowych jak opolska porcelana, choć szopka jest przecież z Wielkopolski, a konkretnie z Gminnego Ośrodka Kultury w Granowie. Trudno się dziwić, że otrzymała pierwszą nagrodę.

Zaczęło się w Robakowie
W konkursie szopki startują w pięciu kategoriach. Najmłodsi rekrutują się z przedszkoli. Potem mamy dwie kategorie wiekowe w ramach podstawówki – dla klas I–VI i dzieci w wieku 12–15 lat. Trzecia kategoria to „Dorośli”, a piąta – „Rodziny”. A jak to się w ogóle stało, że w Poznaniu od tylu już lat konkurują ze sobą coraz bardziej wymyślne szopki?


– Wszystko zaczęło się w małym Robakowie w gminie Kórnik. Ponad dwadzieścia lat temu ówczesny dyrektor podstawówki wpadł na pomysł zorganizowania szkolnego konkursu szopek. Kiedy ludzie zaczęli znosić dzieła, skomentował to słowami: „Rany boskie! Co mam z tym zrobić?”. Szkoła okazała się za mała, więc poprosił o przestrzeń Urząd Wojewódzki w Poznaniu. A do jury, w którym mamy też ludzi zajmującymi się sztuką dziecka, zaprosił mnie i koleżankę. Tak się nam to spodobało, że zaproponowaliśmy formę wystawy. Już w kolejnej edycji prezentowaliśmy szopki w Muzeum Etnograficznym w Poznaniu. Bywały lata, w których wystawiano nawet 250 szopek – opowiada Witold Przewoźny, etnolog i kustosz Muzeum.

W szopce chodzi o lokalność
O co chodzi w konkursowych szopkach? Nie tylko o to, by pojawili się w niej Józef, Maryja, Dziecię, zwierzęta i orszak mędrców. Organizatorom konkursu chodziło o coś jeszcze.


– W regulaminie zawarliśmy, żeby potraktować szopkę tak, jak ona funkcjonowała na wsiach w ludowej wizji świata. Czyli jako spektakl, teatr, w którym ta scena betlejemska czasami jest na trzecim planie. Bo kolędnicy przychodzą z szopką, odgrywają jakąś wersję jasełkowego przedstawienia, ale tak naprawdę opowiadają historię różnych wydarzeń, które zaistniały we wsi. W szopce można było coś obśmiać. Jeśli ktoś we wsi w ciągu roku zrobił coś głupiego, to musiał się spodziewać, że szopka mu to wytknie. Zależy nam na tym, żeby szopka zawierała lokalne albo bardziej uniwersalne, ale ważne wydarzenia – tłumaczy Witold Przewoźny.

Konkursowe szopki gościły więc całe boiska i stadiony w 2012 roku, kiedy odbywały się mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Scena betlejemska odbywała się często w bramce. W mniejszych miejscowościach cechą charakterystyczną był element architektury znaczący dla danego regionu. To były nie tylko budowle sakralne, ale również na przykład remizy.


– Pamiętam szopkę z Domachowa. W szopce przed kościółkiem stały biskupianki. A wtedy nie wiedzieli jeszcze o tym, jak cennym dziedzictwem jest kultura Biskupizny – opowiada Witold Przewoźny i dodaje, że siłą konkursu jest też to, że nie ma żadnego przymusu. Ani co do wielkości, ani materiału. Istnieje tylko sugestia, że mile widziany jest jakiś akcent lokalny – z architektury, legend, podań, wydarzeń, postaci. Ale to nie dyskredytuje szopek, które są tradycyjnymi „betlejemkami”.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a