Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nie zawsze trzeba inwestować miliony

Data publikacji 30.12.2019r.

Nowoczesna i duża hodowla bydła mlecznego niekoniecznie oznaczać musi inwestycje w kosztowne obiekty inwentarskie. Czasami wystarczy odwaga, chęci, a przede wszystkim dobry pomysł, by na bazie istniejących budynków stworzyć zwierzętom najwyższy dobrostan, a hodowcy zapewnić lekką i sprawną obsługę stada. Najlepszym na to przykładem jest gospodarstwo Emilia i Marcina Wiechno z Bogorii Górnej.

Przed kilku laty hodowcy zdecydowali bowiem, że zamiast zaciągania wysokiego kredytu i budowy nowej obory spróbują wykorzystać istniejące w gospodarstwie budynki i zaadaptować je dla potrzeb bydła mlecznego. I trzeba przyznać udało im się to wyśmienicie. Tak więc niskim nakładem finansowym i bez większych robot budowlanych Emilia i Marcin Wiechno – jak sami mówią – po prostu wpuścili bydło do użytkowanego dotychczas obszernego garażu na maszyny.

r e k l a m a

Obecnie hodowla bydła prowadzona jest niejako w dwóch budynkach. W dawnym garażu i prostopadle przylegającej do niego zadaszonej wiacie, w której na głębokiej ściółce utrzymywana jest młodzież.

Budynek dla krów mlecznych to obecnie przestronny obiekt, którego betonową posadzkę pokrywa gruba warstwa słomy.

r e k l a m a


– Jedyne co tak naprawdę musieliśmy zrobić to zewnętrzny i oczywiście zadaszony stół paszowy – wyjaśniał Marcin Wiechno prezentując oborę. Dostateczną ilość światła zapewniają zamontowane w połaci dachu liczne świetliki, odpowiedni mikroklimat – szczególnie w okresie letnim zapewniają mechaniczne wentylatory.

Państwo Wiechno zdecydowali się utrzymywać krowy na słomie, pomimo, że w gospodarstwie w ogóle nie uprawia się zbóż

Zobacz także

Całość zużywanej słomy musimy oczywiście zakupić, ale był to jak najbardziej świadomy wybór. Pracochłonność tego systemu utrzymania i koszt związane z zakupem słomy zrekompensowane są bowiem przez dobre zdrowie zwierząt – potwierdził hodowca, dodając, iż dzienne zapotrzebowanie na słomę wynosi około 3 bel (160 ) na dobę. – Jeżeli wszystko jest dobrze zorganizowane i dysponuje się dobrą, robiącą duże baloty prasą do słomy, to codzienna praca idzie szybko i sprawnie. Obornik usuwamy raz w miesiącu, jedynie zimą nieco rzadziej, tak by zwierzęta miały cieplej.

WIZYTÓWKA GOSPODARSTWA
Marcin Wiechno, wspólnie z żoną Emilią gospodarują w miejscowości Bogoria Górna, w gminie Zduny. Rolnicy uprawiają blisko 100 ha ziemi, z czego 30 ha jest dzierżawionych. W mijającym roku, pod uprawę kukurydzy przeznaczone było w gospodarstwie 60 ha, a pozostałe grunty to użytki zielone. Hodowcy są dostawcami mleka do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu, do której sprzedają obecnie około 70 tys. litrów surowca miesięcznie.

Troska o jak najwyższy dobrostan zwierząt przyświecała hodowcom od samego początku reorganizacji gospodarstwa. Zadbali, aby niemal wszystkie grupy miały nieograniczony do wybiegu. Swój okólnik mają więc krowy laktacyjne i utrzymywana pod wiatą młodzież. Jak doskonale w takich warunkach czują się zwierzęta przekonaliśmy się na własne oczy. Pomimo mrozu i wiatru niemal wszystkie korzystały z dobrodziejstw okólników, które w najbliższej przyszłości hodowcy planuję zadaszyć.

Jedyną, najkosztowniejszą inwestycją w oborze był robot udojowy Astronaut firmy Lely, który doi 70 krów. Stado laktacyjne jest jednak tutaj liczniejsze, co powoduje, że kolejnych 30 mlecznic dojonych jest jeszcze w starej uwięziowej oborze. Sytuacja ta zmieni się dosłownie na dniach, gdyż w styczniu do obory trafi zakupiony już drugi robot.

– W naszym gospodarstwie z pracy robota jesteśmy jak najbardziej zadowoleni i wiemy, że urządzenie na siebie zarabia –podkreślił Marcin Wiechno, który użytkuje maszynę już od 5 lat. – Trudno nam już dziś wyobrazić sobie inny system doju. Robot sprawił, że zmienił się charakter naszej pracy przy doju. Praca z komputerem i analiza danych zastąpiła długą prace przy doju. Dziś w okresie późnojesiennym i zimowym kończymy pracę w oborze wczesnym popołudniem. Mamy więc czas dla rodziny, co jest dla nas bardzo ważne.


Jak poinformował nas hodowca, od kiedy krowy dojone są w robocie ich wydajność wzrosła.

– Każda z naszych krów wchodzi do robota średnio 2, 7 razy na dobę, przy czym ok. 10% krów (głównie pierwiastki) musimy jednak do doju zaganiać.

Emilia i Marcin Wiechno utrzymują stado bydła liczące 200 sztuk, z czego 100 to krowy dojne, o średniej wydajności 9000 kg mleka od sztuki. Większość pogłowia stanowią hf-y, jednak ok. 10% stada to rasa simentalska, którą hodowcy bardzo sobie cenią.


– Krowy są co prawda duże, ale są odporne, zdrowe, łatwo się wycielają, mają stosunkowo dobrą wydajność, a dodatkowy zysk osiągamy ze sprzedaży simentalskich cieląt ,czy wybrakowanych krów i jałówek.

Nie tylko utrzymanie bydła odbywa się tutaj w sposób jak najbardziej dla niego naturalny. Podobnie jest z rozrodem, którym „zajmują się” buhaje. Jeden chodzi z jałówkami, drugi z krowami. Jedynie w przypadku leczenia hormonalnego krów są one, przez samego hodowcę inseminowane.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a