r e k l a m a
Bez niej gleba jest jałowa
Konsekwencje niskiej zawartości próchnicy to słabszy plon, gorsza wrażliwość gleby na różnego rodzaju czynniki niesprzyjające, mniejsza odporność na warunki pogodowe. – Dlatego tak ważne jest doprowadzenie gleby do stanu, w którym będzie mogła opierać się tym negatywnym zjawiskom – podkreślił Marek Krysztoforski.
Z grafiki zaprezentowanej podczas jego prezentacji wynika, że na gruntach ornych dopływ materii organicznej, z której powstaje próchnica, odbywa się głównie w formie resztek korzeniowych, resztek pozbiorowych (to słoma zbóż, oleistych, białkowych, kukurydzy, łęty ziemniaczane, liście buraka, łodygi i liście warzyw), przyorywanych poplonów i samosiewów, a także w postaci nawozów naturalnych pochodzących od zwierząt i nawozów organicznych lub przerobu materiału roślinnego (komposty, pofermenty, nawozy komunalne).
r e k l a m a
Dlaczego zawartość próchnicy w glebie jest tak ważna? Próchnica decyduje o całokształcie właściwości gleby. – Każdy kilogram suchej masy próchnicy to 3–5 kg wody, którą możemy zatrzymać w glebie – przypomniał prelegent. – Druga kwestia to pojemność sorpcyjna próchnicy o 4 do 12 razy większa niż mineralnych koloidów glebowych. Pierwiastki, jak potas, magnez, mikroelementy, są bardzo dobrze przytrzymywane właśnie przez związki próchniczne. Próchnica to także źródło energii i składników pokarmowych dla flory glebowej.
Zobacz także
Polski Co decyduje o zawartości próchnicy w glebie? – Są to czynniki siedliskowe, np. skład granulometryczny gleby z frakcjami piasku, pyłu, iłu. Wszystko razem wymieszane daje szkielet, na którym wytworzona próchnica się „zawiesza” – tłumaczył Marek Krysztoforski. – W czystym piasku substancji organicznej za dużo nie zawiesimy. Do pewnego poziomu można dojść, a potem wystąpi przewaga mineralizacji, ponieważ w glebie będzie za dużo powietrza, a za mało wody. Tam substancja organiczna się nie utrzyma.
Na pokazanej podczas wykładu mapie Polski było widać, że zawartość materii organicznej w polskich glebach jest najniższa w pasie środkowym (to może dziwić, bo np. na Lubelszczyźnie zaliczonej do tego pasa występują przecież i czarnoziemy). Lepiej pod tym względem jest na północy i południu. – Na północy jest chłodniej, jest więcej opadów, więc zjawiska produkcji humusu przeważają nad zjawiskami mineralizacji. Podobnie na terenach podgórskich, gdzie przeważają obszary naturalnie zachowujące próchnicę.
Reasumując: Im cięższa gleba, im więcej ma minerałów ilastych, tym więcej próchnicy może zatrzymać. Z zaprezentowanych podczas konferencji danych pochodzących z kilkuset gospodarstw wynika, że gleby na piaskach luźnych i piaskach słabogliniastych zawierają średnio do 1,36% próchnicy. Na drugim końcu skali gleby ilaste zawierające średnio 4,56% próchnicy.
Glebę warto zbadać
Można sprawdzić, ile próchnicy brakuje i o ile można maksymalnie podnieść jej zawartość w uprawianej glebie, np. na nowym, nieznanym do tej pory stanowisku. W tym celu należy przeprowadzić badanie zawartości węgla organicznego w glebie. Pozwala ono ustalić pośrednio poziom zawartości próchnicy.
– Załóżmy, że otrzymaliśmy wynik 1,48% próchnicy w przypadku piasku gliniastego mocnego, często występującego w tej okolicy – mówi Marek Krystoforski. – Piasek gliniasty mocny może mieć, przeciętnie, 1,79% próchnicy, ale może mieć nawet i 2,4%. Czyli masa próchnicy na przykładowym hektarze wynosi aktualnie 66 ton. Ale mogłaby wynosić 80 ton. 14 ton różnicy (1 tona x 5 m sześciennych wody) dałaby 90 ton wody więcej zatrzymanej na hektarze, z której rośliny skorzystają, gdy przyjdzie susza.
Próchnica ma też pozytywny wpływ na strukturę gleby. Sprzyja powstawaniu struktury gruzełkowatej, co zwiększa zdolności retencyjne gleb i ogranicza spływy powierzchniowe. – Na czynniki siedliskowe i klimat wpływu nie mamy. Mamy wpływ na czynniki agrotechniczne. Decydujemy o płodozmianie, nawożeniu, sposobie uprawy roli, wapnowaniu. Podejmując te decyzje dbajmy, żeby gleba nie ubożała, przeciwnie, żeby była coraz żyźniejsza. Bardzo istotne jest, żeby się nauczyć swojej gleby. Ma pachnieć swoiście, mieć dobrą strukturę, zawierać wiele organizmów. Wtedy nam się odwdzięczy – przekonywał Marek Krysztoforski.
Międzyplon na niedobory
W kolejnej części swojej prezentacji podpowiadał, jak dbać o glebę stosując właściwy płodozmian, wykorzystując poplony, międzyplony i wsiewki. Decydując o zmianowaniu warto pamiętać, że najlepsze stanowisko powinna zająć roślina, z której uzyskamy największy dochód. Ale warto też uwzględniać inne czynniki. W omawianym wyżej kontekście podnoszenia zawartości materii organicznej gleby, istotna jest wiedza, które rośliny wzbogacają ją najlepeij, które zubażają, a które są dla niej obojętne. Wśród tych pierwszych są wszystkie bobowate oraz trawy (ze względu na bardzo obfity system korzeniowy). Mocno zubażają glebę okopowe i warzywa. Także kukurydza i inne rośliny zbierane na ziarno, nasiona i kiszonkę. Ta wiedza może być szczególnie przydatna w przypadku gospodarstw ekologicznych, które mają bardzo ograniczone możliwości nawożenia.
– Racjonalne poprowadzenie płodozmianu sprawia, że składniki pokarmowe nie uciekają z gleby. W naszym gospodarstwie przez 10 lat nie stosowaliśmy, z wyjątkiem doświadczeń, nawożenia. Co się okazało? Zawartość potasu w glebie się utrzymała, fosforu wzrosła, odczyn lekko spadł, magnez wzrósł. W stosowanym płodozmianie było dużo koniczyn z trawami i poplonów. Korzenie, które wchodziły w głąb, podciągały składniki w górę – mówił Marek Krysztoforski.
Omawiając tę kwestię prelegent zaznaczył, że przeprowadzając badania zasobności gleby warto sprawdzać, co znajduje się poniżej warstwy ornej. – Być może znajduje się tam dużo wypłukanego potasu, fosforu. W takim przypadku można wysiać rośliny, które wejdą tam korzeniami i je wyciągną. Można np. użyć w tym celu gorczycy z korzeniem palowym.
Obecnie w rolnictwie ekologicznym międzyplony są traktowane właśnie jako źródło zielonego nawozu (przyoranie lub mulcz). Uprawa międzyplonów ma znaczenie z uwagi na zwiększenie biologicznej aktywności i żyzności gleby, działanie strukturotwórcze roślin, wzbogacanie gleby w azot i składniki nawozowe.
– Są trzy typy międzyplonów. Pierwszy to wsiewka międzyplonowa. Niewątpliwie najtrudniejsza. Ale jest o tyle ciekawa, że gdy roślina główna, najczęściej zboże, zejdzie z pola, to ukorzeniona wcześniej wsiewka zaczyna się szybko rozwijać – ocenia Marek Krysztoforski.
Wsiewki są siane wiosną jednocześnie z plonem głównym lub w czasie jego wegetacji. Pozostają na stanowisku do jesieni tego samego roku. To np. bobowate drobnonasienne wsiewane w zboża. Z kolei międzyplony ścierniskowe są wysiewane w drugiej połowie lata, po zbiorze wczesnego plonu głównego. Późną jesienią tego samego roku są przyorywane lub pozostawiane na mulcz, w który wiosną sieje się gatunki jare. Np. użyta w takim charakterze gorczyca biała „przechowuje” azot, żeby wiosną oddać go do gleby. Ozime międzyplony są wysiewane jesienią po zbiorze plonu głównego i zagospodarowywane wiosną następnego roku.
Konferencję zorganizował dział rolnictwa ekologicznego LODR w Końskowoli. Licznie zgromadzeni goście wysłuchali szeregu prezentacji 26 listopada. Ostatnią część relacji z konferencji zamieścimy w jednym z kolejnych wydań „TPR”.
Krzysztof Janisławski