Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Wsparcie rolnictwa tylko w nazwie

Data publikacji 18.12.2019r.

Powołany w 2017 roku Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR) miał dać rolnikom poczucie bezpieczeństwa i zapewnić wsparcie polskiemu rolnictwu, szczególnie małym gospodarstwom, bo to na nich teraz skupia się polityka rolna państwa. Niestety, jak to często bywa, na dobrych chęciach się skończyło.

Młode małżeństwo w 2014 roku wydzierżawiło 2 ha gruntu w Lubawce, w powiecie kamiennogórskim. Magdalena Kaczmarczyk wraz z mężem Jackiem na dzierżawionej od państwa działce prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w hodowli koni. Chcąc się rozwijać, zwrócili się do Agencji Nieruchomości Rolnych (poprzedniczki KOWR) o zgodę na wybudowanie na dzierżawionej działce wiaty dla kuców. Po uzyskaniu zgody inwestycja została przeprowadzona i formalnie odebrana. Następnie do KOWR trafił wniosek o wykup dzierżawionego, zabudowanego już gruntu. Do sprzedaży jednak nie doszło. Rolnicy, chcąc dalej inwestować, podjęli rozmowy o przedłużeniu dzierżawy. W 2016 roku otrzymali informację, na jakich warunkach umowa może zostać przedłużona. Pani Magdalena ufała, że takie pismo zapewnia jej spokojne gospodarowanie.

r e k l a m a

Wniosek za późno
Niestety, kiedy przed końcem umowy w 2018 roku zgłosiła się do KOWR w Rakowicach Wielkich, dowiedziała się, że umowa nie będzie przedłużona i to z jej winy. Kierownik KOWR w Rakowicach Zbigniew Mądzelewski – dawny działacz związku zawodowego Rolników Indywidualnych „Solidarność”, który przez część swojego życia prowadził gospodarstwo, poinformował ją, że „za późno złożyła kolejny wniosek o przedłużenie”. I tu rolniczka zderzyła się z murem urzędniczego uporu. Pracownicy KOWR wypierają się rozmów i spotkań, na których rolniczka mówiła, że zamierza rozwijać gospodarstwo, że chce kupić dzierżawioną działkę i przedłużyć umowę dzierżawy.


W całej sprawie jest mnóstwo pytań o powody działań pracowników KOWR. Dlaczego nie powiadomili dzierżawcy o zbliżającym się terminie wygaśnięcia umowy, skoro w innych przypadkach to czynią? Dlaczego oświadczenie pracownicy, że nie rozmawiała z rolniczką o przedłużeniu dzierżawy, zostało bezkrytycznie przyjęte przez dyrektora jako prawdziwe, a nie uwzględniono oświadczenia pani Magdaleny, jej męża oraz delegatki Dolnośląskiej Izby Rolniczej o wielokrotnych deklaracjach przedłużenia umowy? Dlaczego Zbigniew Mądzelewski z KOWR w Rakowicach Wielkich nie spisał porozumienia z Magdaleną Kaczmarczyk o zgodnym ustaleniu nowego terminu wydania nieruchomości, skoro to oznacza bardzo wysokie kary za bezumowne użytkowanie i dożywotnie wykluczenie z jakichkolwiek przetargów w KOWR? Dlaczego nikt nie informuje rolniczki, że przysługuje jej zwrot nakładów, jakie poniosła na budowę wiaty, a pracownicy tłumaczą, że nowy dzierżawca będzie musiał za nią KOWR zapłacić? Dlaczego wreszcie nie zastosowano zarządzenia Centrali KOWR, które daje możliwość przedłużenia tej umowy?

r e k l a m a

Skąd ten upór?
Można by kierować do KOWR kolejne pytania, ale przecież wytyczne mówią wprost, że: „obowiązek przedstawienia dzierżawcy warunków dalszej dzierżawy nie jest jednoznaczny z koniecznością osiągnięcia między stronami porozumienia w tym terminie”. Umowa na 2 ha w Lubawce obowiązywała do 7 października 2018 roku, więc można było potraktować ponowny wniosek dzierżawców z sierpnia 2018 roku jako element trwających od 2016 roku negocjacji w sprawie przedłużenia umowy. Zastanawia, skąd ten upór urzędników KOWR z Rakowic?

Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, mówił nie tak dawno, że nie ma zgody na arogancję i niekompetencję w KOWR i ARiMR. Niestety, życie pisze własne scenariusze. Przykład młodych ludzi z Lubawki pokazuje, że gdyby urzędnicy KOWR w Rakowicach wykazali minimum dobrych chęci i robili to, do czego zostali powołani, sytuacja pani Magdaleny i jej rodziny nie byłaby tak dramatyczna. Tuż przed nadejściem zimy zostali oni wypędzeni przez urzędników ze swojego miejsca pracy, z miejsca, gdzie ich konie miały zapewnione godne warunki życia. Sytuacja jest o tyle dziwna, że Mirosław Kulesza, obecny dyrektor oddziału KOWR we Wrocławiu, w przeciwieństwie do swojego poprzednika, jest człowiekiem otwartym, szukającym kompromisu i chcącym pomagać rolnikom.

Zobacz także

W obronę słusznej sprawy zaangażowana przez cały czas była Bożena Kończak – szefowa Rady Powiatowej Dolnośląskiej Izby Rolniczej w Kamiennej Górze. Pisma pisał w tej sprawie i osobiście interweniował w KOWR Leszek Grala – prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, wsparcie deklarował Mirosław Kulesza – dyrektor KOWR we Wrocławiu, a tymczasem młodzi rolnicy będą musieli szukać schronienia dla swoich kuców. Czy do działacza rolniczej Solidarności dociera szkoda, jaką wyrządził tym ludziom i ich rodzinie? W biurze Izby we Wrocławiu mówią, że jeszcze nie jest za późno, by sprawę załatwić zgodnie z wnioskiem rolników i w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem.

Do dnia wysłania tego numeru „Tygodnika” do druku nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania przesłane do KOWR w Rakowicach. O sposobie załatwienia sprawy niezwłocznie poinformujemy naszych Czytelników.


Kolejny przykład działalności KOWR również pochodzi z Dolnego Śląska. Krzysztof Ślufarski od 1995 roku prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne o powierzchni 231,42 ha (170 ha gruntów własnych) położone na terenie trzech gmin powiatu głogowskiego. W gminie wiejskiej Głogów ma 157,59 ha gruntów rolnych, na terenie miasta Głogów 38,41 ha, a w gminie Pęcław – 35,42 ha. Warto podkreślić, że grunty wchodzące w skład gospodarstwa w gminie Pęcław zostały przez niego nabyte w 2014 roku w przetargu od ANR. Na posiadanym areale uprawiana jest kukurydza, rzepak i pszenica.

Rolnicy byli dogadani
– W 2018 roku pojawiła się możliwość kupienia ziemi w powiecie głogowskim (gmina Pęcław) o powierzchni 29,6 ha oraz 4,12 ha. Zainteresowałem się nimi, ponieważ leżą w bezpośrednim sąsiedztwie moich działek. Właścicielem gruntów był Waldemar Faryna, rolnik z Kotli w powiecie głogowskim, z którym ustaliłem cenę. Na poczet zakupu tych gruntów udzieliłem sprzedającemu zaliczki na łączną kwotę 156 tys. zł na spłatę różnych wierzytelności. Pomogłem też „dogadać” się z firmami, w których miał zaległości, gwarantując, że po sprzedaży wszystkie ureguluje. Ponieważ byliśmy dogadani, we wrześniu 2018 roku zacząłem uprawiać grunty za jego zgodą. Wtedy też nawiozłem na pola wapno, przygotowałem i obsiałem ziemię, zastosowałem też nawożenie. Wydałem na to około 70 tys. zł. Składając wniosek o dopłaty bezpośrednie na 2019 rok, zgłosiłem areał powiększony o ziemię, którą chciałem kupić – wspomina pan Krzysztof.

W sierpniu Wschowski Bank Spółdzielczy przyznał Krzysztofowi Ślufarskiemu kredyt na zakup ponad 33 ha ziemi (788 tys. zł).

– 26 września w kancelarii notarialnej sporządziliśmy warunkową umowę sprzedaży. By wszystko przebiegało zgodnie z procedurami, wystąpiliśmy również do KOWR we Wrocławiu z zapytaniem, czy zamierza skorzystać z prawa pierwokupu. Następnie zadzwoniłem do KOWR z pytaniem, czy mam przywieźć umowę do Wrocławia. W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma takiej potrzeby i wystarczy, jak zostawię ją w Legnicy, ponieważ i tak pracownik oddziału wozi dokumenty do Wrocławia – poinformował rolnik.

Sprzedającemu zależało, aby sprawę załatwić do końca miesiąca, miał bowiem wystawione prolongaty w banku na spłatę zaległości. Po upływie dwóch tygodni rolnicy usiłowali się skontaktować z osobą zajmującą się tą sprawą. Nie było to takie proste.

A jednak pierwokup
– W połowie października wspólnie z panem Waldemarem postanowiliśmy zadzwonić do KOWR we Wrocławiu z pytaniem, czy podjęto już decyzję. Mieliśmy bardzo duże kłopoty ze skontaktowaniem się z pracownicą prowadzącą naszą sprawę. Najpierw była na zwolnieniu lekarskim, następnie na urlopie. Gdy w końcu nawiązałem kontakt, dowiedziałem się, że KOWR postanowił skorzystać z przysługującego mu prawa pierwokupu, a informację o tym zamieścił na stronie internetowej agencji. Nikt nie poinformował o tym fakcie ani mnie, ani sprzedającego. Byłem bardzo zdziwiony tą decyzją. Zacząłem się zastanawiać nad celowością działań agencji. Te 33 ha położone są na 15 działkach, cena zakupu wyniosła niemal 1 mln zł. Niestety, w innych przypadkach, pomimo sygnałów od lokalnych środowisk rolniczych i samorządowych, oddział we Wrocławiu nie reaguje i nie wykonuje pierwokupu w stosunku do wielkich obszarowo transakcji sprzedaży. Jak chociażby ta z jesieni 2017 roku, kiedy to KOWR nie odkupił 500 ha gruntów na terenie powiatu trzebnickiego. Wówczas nabywcą była spółka z Woskowic Małych koło Namysłowa – informuje pan Krzysztof.


– Nie wiem, czy jeszcze da się coś zrobić z moją sprawą – dodaje Ślufarski. – Wysłałem pisma z prośbą o ponowne przeanalizowanie decyzji do ministerstwa rolnictwa, dyrektora generalnego KOWR, dyrektora KOWR we Wrocławiu. Umówiłem się na spotkanie z Mirosławem Kuleszą – dyrektorem OR KOWR we Wrocławiu. Podczas spotkania okazało się, że KOWR skorzystał z prawa pierwokupu, ponieważ w żadnych dokumentach nie znalazła się informacja, że jest na nich prowadzona produkcja, ani o tym, że przekazałem sprzedającemu zaliczkę. Być może wówczas nie skorzystaliby z przysługującego im prawa. Ziemia zostanie podzielona na działki i trafi do dzierżawy. Niestety, nie będę mógł startować w przetargach, ponieważ dyskwalifikuje mnie miejsce zamieszkania. Szczerze mówiąc, po spotkaniu nie stałem się mądrzejszy. Na pewno będę walczył dalej. Planuję kolejne spotkanie, tym razem w kancelarii prawnej, która zajmuje się tego typu sprawami.

Krzysztofowi Ślufarskiemu usiłuje pomóc DIR. Jej zarząd zwrócił się do Mirosława Kuleszy z wnioskiem o przeanalizowanie celowości wykonania przez Oddział pierwokupu działek w gminie Pęcław. O dalszym przebiegu opisanych przykładów wsparcia rolników przez oddział KOWR będziemy informować naszych Czytelników. Mamy nadzieję, że Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa, zajmie stanowisko w tych sprawach.

Ireneusz Oleszczyński

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a