To była szósta edycja Mazurskiego Agro Show. W tym roku wystawę odwiedziło niemal 35 tys. osób. Padł rekord liczby wystawców, bo 8 i 9 lutego br. w Ostródzie swoją ofertę zaprezentowało 265 firm. To o blisko 30 firm więcej niż podczas wcześniejszej edycji tej imprezy. Po raz pierwszy – jak podał Józef Dworakowski, prezes zarządu Polskiej Izby Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych, która była organizatorem Mazurskiego Agro Show – wystawa zajęła ponad 20 tys. m2 powierzchni. Na imprezie prezentowali się niemal wszyscy najwięksi polscy producenci, a także przedstawiciele czołowych światowych marek maszyn rolniczych. Nie brakowało premierowych maszyn. SaMASZ przywiózł do Ostródy supernowość – tylną kosiarkę dyskową XT 340 o szerokości roboczej 3,4 m, wyposażoną w centralne zawieszenie. Pokos ścina w niej listwa tnąca PerfectCUT z 8 dyskami wyposażonymi łącznie w 16 noży. Kosiarka wymaga 90 koni mocy.
– Mamy już w ofercie kosiarkę dyskową XT 390, która jest największą tego typu maszyną na świecie montowaną na trójpunktowym układzie zawieszenia i transportowaną w pozycji ukośnej. Teraz pokazujemy nieco mniejszy sprzęt, który powiela rozwiązania znane z większej maszyny – prezentowała kosiarkę firma SaMASZ. – Na czas transportu przyjmuje ona pozycję ukośną. Dzięki temu w minimalnym stopniu zasłaniany jest widok do tyłu, co eliminuje tzw. martwe strefy, czyli niewidoczne w lusterkach przestrzenie z boku i z tyłu ciągnika. Co ważne, po odłączeniu od ciągnika maszynę można pozostawić na placu czy w magazynie w pozycji transportowej. Unikatowym rozwiązaniem jest zabezpieczenie najazdowe składające się z hydraulicznego bezpiecznika zintegrowanego z zaczepem i korpusem maszyny, wspieranym przez system odciążenia hydropneumatycznego. Dzięki temu w momencie uderzenia o przeszkodę listwa tnąca już na pierwszym dysku może odchylić się nawet na ponad 50 cm, z jednoczesnym uniesieniem na minimum 30 cm. Po pokonaniu przeszkody samodzielnie powraca do pozycji roboczej. Firmy konkurencyjne, które oferują tego typu kosiarki, na pierwszym dysku nie mają w ogóle możliwości odchylania lub jest ono dostępne w minimalnym zakresie.
SaMASZ pracuje nad zgrabiarką taśmową
Przy budowie kosiarki XT 340 firma SaMASZ
wykorzystała wysokiej jakości stal konstrukcyjną
Strenx. To pozwoliło zmniejszyć masę własną
maszyny do 1240 kg. Sprzęt ma być niezwykle
wytrzymały, podobnie jak zbliżony konstrukcyjnie
model XT 390, który przeszedł szeroko
zakrojone testy polowe. Podczas nich na kosiarce
umieszczane były czujniki, które mierzyły
działające w maszynie siły oraz badały rozciągalność
elementów w różnych warunkach pracy,
prezentując wyniki na komputerze. Testy potwierdziły
słuszoność założeń konstrukcyjnych.
SaMASZ XT 340 ma być dostępny w sprzedaży
przed sezonem 2021. Również w 2021 roku na
wystawie Agritechnica w Hanowerze SaMASZ
planuje zaprezentować kolejną nową maszynę
– zgrabiarkę taśmową, w tworzeniu której
uczestniczy Przemysłowy Instytut Maszyn Rolniczych
(PIMR) w Poznaniu. Podlaski producent
zapowiadał tę maszynę już w 2018 roku. Gotowe
są dwie prototypy, które są obecnie testowane.
Innowacyjnym rozwiązaniem w zgrabiarce będzie
system rejestracji uzyskanego plonu. Dzięki
temu możliwe stanie się zbieranie informacji
dotyczących wydajności użytków zielonych. Na
tej podstawie tworzone będą mapy plonu, które
będą mogły być podstawą do ustalania planu nawożenia.
To rozwiązanie ma przynieść oszczędności,
bo będzie można stosować mniej nawozów.
Pomiar plonu ma być dokonywany w maszynie
na podstawie kamer umieszczonych nad
taśmami, a za lokalizację maszyny na polu ma
odpowiadać system wykorzystujący nawigację
satelitarną. Oba te rozwiązania nie będą wpływać
na ograniczenie wydajności maszyny, która
powinna zgrabiać trawę z wydajnością na poziomie
10–15 ha/godz. Nie tak dawno PIMR poinformował,
że typoszereg aktywnych zgrabiarek
został nagrodzony medalem podczas Międzynarodowej
Warszawskiej Wystawy Wynalazków
Jastech wchodzi w wozy asenizacyjne
Firma Jastech ze Zbuczyna też wybrała Mazurskie
Agro Show na miejsce premiery najnowszej
linii maszyn. Do tej pory była znana z produkcji
przyczep objętościowych, które po montażu
adapteru mogły pełnić funkcję rozrzutnika
obornika. Jej najnowszymi produktami jest linia
wozów asenizacyjnych o pojemności od 8000 do
20 000 litrów, nad którymi firma pracowała ponad
rok. W Ostródzie pokazała pierwszą z tych
maszyn – model o pojemności 16 000 litrów.
– Ma konstrukcję ramową. Posiada ocynkowany zbiornik wykonany z blachy grubości 5 mm, wewnątrz którego znajdują się dwie przegrody zapobiegające falowaniu cieczy – opisuje maszynę właściciel firmy Jastech Paweł Jasiński. – Jest na niej zamontowany kompresor o wydajności 13 500 litrów powietrza na minutę. Maszyna ma amortyzowany dyszel, skrętną tylną oś i oświetlenie ledowe z tzw. pływającymi kierunkowskazami. Ten wóz asenizacyjny wymaga około 140–150 KM. Jego cenę ustaliliśmy na 110 000 zł netto. Z kolei najmniejszy beczkowóz o pojemności 8000 litrów będziemy oferować w cenie od 75 tys. zł.
Metal-Fach postawił na przesuwaną ścianę
Kilka nowości można było zobaczyć na stoisku
firmy Metal-Fach z Sokółki. Jedną z nich
była przyczepa T935/6, której wyładunek odbywa
się za pomocą przesuwanej ściany wraz
z częścią podłogi. Przy tym rozwiązaniu opróżnianie
skrzyni zajmuje tylko około pół minuty.
Nad pracą systemu czuwa układ hydrauliczny
połączony z trzema siłownikami. Prędkość wyładunku
można płynnie zmieniać korzystając
ze specjalnego zaworu. W górnej przedniej części
ściany umieszczona jest nadstawka siatkowa
z ręczną lub hydrauliczną regulacją pochylenia.
Jej zadaniem jest zwiększenie pojemności
oraz ochrona ciągnika i operatora przed niekontrolowanym
wyrzutem materiału.
– Niewątpliwą zaletą zastosowania przesuwanej ściany jest możliwość częściowego sprasowania przewożonego materiału, co zwiększa ładowność przyczepy. A ta wynosi 18 ton. Kolejnym atutem tego systemu jest możliwość wyładunku w niskich budynkach. Ponadto wyładunek z przesuwaną hydraulicznie przednią ścianą dzięki stałemu, niżej położonemu środkowi ciężkości, jest bezpieczniejszy od opróżniania skrzyni wywrotki np. na pryzmie – tak argumentował to rozwiązanie Metal-Fach. – Przyczepą T935/6 można transportować zielonkę oraz płody rolne: ziarno kukurydzy, zboże, ziemniaki, buraki itd. Ponadto po montażu pionowego dwubębnowego adaptera pojazd może pełnić funkcję rozrzutnika obornika. Cena przyczepy wynosi 160 000 zł netto.
Jeżeli ktoś nie ma przekonania do takiego systemu, może zdecydować się na klasyczny dziesięciotonowy rozrzutnik N276/3 Falcon, który jest kolejną nowością w ofercie Metal-Fachu. Ta maszyna ma skrzynię o długości 5,7 metra, która u podstawy mierzy 1,5 metra, a w górnej części prawie 2 metry. Jej opróżnianie następuje poprzez napędzany hydraulicznie przenośnik podłogowy z dwoma łańcuchami, który przesuwa materiał w kierunku adapteru.
Ten zbudowany jest z dwóch pionowych bębnów rozrzucających z nożami, u podstawy których znajdują się łopatki umożliwiające dokładniejsze rozdrabnianie i lepsze rozrzucanie obornika. Taka konstrukcja adapteru gwarantuje rozprowadzanie nawozu na polu na szerokości do 12 m. W standardzie rozrzutnik ma amortyzowany dyszel w postaci zamontowanego przy zaczepie wzdłużnego resora piórowego. Posiada też zasuwę oddzielającą skrzynię od adaptera, która chroni adapter i jego mechanizmy przed naporem obornika, zarówno w czasie transportu, jak i podczas uruchamiania walców na polu.
Wspólnie użytkujemy maszyny – apeluje minister
– Technika rolnicza jest coraz
bardziej wysublimowana. Coraz
bardziej efektywna. Maszyny są
wydajne, nafaszerowane elektroniką
i różnego rodzaju rozwiązaniami
również z pogranicza
sztucznej inteligencji. Wykorzystują
rozwiązania rolnictwa
precyzyjnego – stwierdził szef resortu
rolnictwa oglądając wystawę
Mazurskie Agro Show.
– Ale to wszystko kosztuje. Niewielu rolników stać na taki sprzęt, dlatego polscy rolnicy śladem kolegów z Zachodu, powinni współdziałać ze sobą, wspólnie dokonywać zakupów maszyn i środków do produkcji, aby je efektywniej wykorzystywać. Taki sprzęt wymaga też wiedzy, tym bardziej, że najważniejszym kierunkiem rozwoju rolnictwa staje się cyfryzacja. W ślad za tym musimy zmieniać nasze programy nauczania.
Minister zapewnił, że będzie pracował nad rozwiązaniami, które będą mogły przyczynić się do tego, aby nowoczesna technika była dla rolników bardziej dostępna. Powiedział, że ze środków unijnych na inwestycje w rolnictwie nie korzystało jeszcze ponad 80 procent rolników.
– Chcemy to zmienić, tak by dać im pierwszeństwo w dostępie do środków, za które będą mogli modernizować swoje gospodarstwa – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski.
Przemysław Staniszewski