– Zależało mi, aby to spotkanie odbyło się właśnie w takiej spółdzielni mleczarskiej, jaką jest OSM Głuchów. Jeszcze do niedawna w Unii Europejskiej, a może bardziej w Polsce, uważano, że tylko duzi mają szansę na rację bytu. Dziś UE zmienia oblicze. Już nie mówi się, że duże firmy i duże gospodarstwa są najlepszą formą działania. Teraz to mniejsze gospodarstwa mają mieć większe dopłaty. Koncentracja produkcji wcale nie jest najważniejsza. Odchodzi się od maksymalizacji plonów, wyciskania ze zwierząt więcej niż biologia na to wskazuje, na rzecz jakości i zrównoważonego rolnictwa. Oczywiście każdy zakład, każde gospodarstwo, musi być nowoczesne, prowadzone z głową, wykorzystuje jednocześnie dostępne możliwości wsparcia, tak jak rolnictwo precyzyjne, jak postęp biologiczny czy innowacyjność. Jednak nikt już w Europie nie powie, że trzeba wszystko powiększać zmniejszając liczbę gospodarstw lub eliminując gospodarstwa mniejsze – zaznaczył na wstępie konferencji prasowej minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Oprócz konferencji w Głuchowie w dniu 21 lutego odbyło się także spotkanie ministra z radą nadzorczą, której przewodzi Paweł Szymczak i zarządem OSM Głuchów, którym kieruje prezes Teresa Jędraszek. Na tym zamkniętym spotkaniu obecny był także prezes KZSM Waldemar Broś oraz lustrator Tadeusz Maliborski. Ważnym punktem programu było zwiedzanie zakładu.
– OSM Głuchów rozwija się na miarę swoich możliwości, tu każda powierzchnia jest wykorzystana, to świadczy o gospodarności oraz dobrej współpracy zarządu z radą nadzorczą. Gratuluję i dziękuję za ten rozsądny rozwój i wysoką jakość produktów, które nie raz miałem okazję nagradzać – stwierdził minister Ardanowski.
O głuchowskiej spółdzielni powiedziała też kilka słów jej prezes Teresa Jędraszek. – Mamy 150 dostawców, 12 członków rady i 60 pracowników. Zaczynaliśmy w bardzo ciężkich warunkach, ale wspólnym działanień oraz wyrzeczeniami wybudowaliśmy nowy zakład w roku 2004. Aby przeprowadzić wszystkie niezbędne inwestycje, nie mogliśmy płacić wysokiej ceny za mleko, ale rolnicy to rozumieli, że trzeba ten zakład pobudować, inaczej nie dało się funkcjonować. Stawiamy też na inwestycje pomagające minimalizować koszty takie jak fotowoltaika, nowe piece gazowe czy nowe oszczędniejsze chłodzenie. Mamy też własną oczyszczalnię ścieków i swoje ujęcie wody. Na posiedzeniach rady na bieżąco każdego miesiąca pokazujemy wyniki finansowe. Omawiamy każdy dział kosztów. Widzę jak radni wszystko notują, a po posiedzeniu idą do księgowej i jeszcze się dopytują. Nikt niczego przed radnymi nie ukrywa, aby ta współpraca była jak najlepsza. Szukamy nowych form zbytu poza handlem tradycyjnym, ale nie podpisujemy umów z sieciami handlowymi, bo to by nas zniszczyło. Wychodzimy z założenia, że produkt jest bardzo dobrej jakości i jak chcesz to zamawiaj i zamawiają. W ten sposób współpracujemy z okolicznymi marketami Intermarche – powiedziała prezes Teresa Jędraszek.
Wspólne radzenie sobie w biedzie
Minister stwierdził, że spółdzielnie
to wspólne dobro wszystkich
członków.
– Spółdzielnie mleczarskie jako pierwsze powstawały w Europie, ponieważ mleko było opłacalną produkcją. Ale też szybko się psuje i trzeba je niezwłocznie przerobić na artykuły mleczarskie. Spółdzielnie mleczarskie były naturalną odpowiedzią rolników na to, aby poradzić sobie na rynku. Spółdzielnie na polskich ziemiach takie jak wasza powstawały już pod zaborami, potem były różne czasy, wzloty i upadki. Jednak polska spółdzielczość mleczarska przetrwała, ponieważ rolnicy chcieli ze sobą współpracować. Dzięki tej współpracy mają rację bytu zarówno mniejsze gospodarstwa, jak i mniejsze zakłady przetwórcze tak jak ten w Głuchowie. Oczywiście na rynku panują krwiożercze kapitalistyczne zasady również w stosunkach pomiędzy spółdzielniami. Mocniejszy chce pożreć tego mniejszego, bo dla niego nie spółdzielczość się liczy, a tylko surowiec. Staszic mówił, że spółdzielnia to wspólne radzenie sobie w biedzie. Spółdzielnia to własność członków – nie prezesa, nie zarządu, nie pracowników. To nie firma państwowa, a prywatna własność członków – podkreślił minister Ardanowski.
Nie pchaj się do rady
Minister dobitnie powiedział,
że w radzie nadzorczej, która jest
najważniejszą niż władzą spółdzielni
zaraz po walnym zgromadzeniu,
nie mogą zasiadać ludzie
przypadkowi, niemający odpowiedniej
wiedzy i nieumiejący
czytać dokumentów finansowych
i księgowych, bo jak mają wtedy
skontrolować pracę zarządu.
– Rada nadzorcza na czele z przewodniczącym rady musi mieć wiedzę nie mniejszą jak zarząd, który spółdzielnią kieruje. To nie mogą być ludzie, którzy tylko dla prywatnych korzyści idą do rady nadzorczej. Niestety, w wielu spółdzielniach tak jest i wtedy mamy do czynienia z atrapą spółdzielczości. Jak łatwo jest przekupić członków rady nadzorczej lepszą ceną mleka, lepszymi parametrami, wyjazdami zagranicznymi, dietą, zatrudnianiem członków rodziny. Wtedy zapominają komu mają służyć. A powinni reprezentować tylko interes ogółu członków a nie własny, prywatny. Przyczyną upadku wielu spółdzielni, w tym choćby SM ROTR Rypin, z mojego terenu było to, że rolnicy wybrani do rady nadzorczej pilnowali swoich prywatnych interesów, a nie interesów spółdzielni. Wierzyli we wszystko co prezes mówił i nie kontrolowali jego pracy, ponieważ często nie mieli elementarnej wiedzy, aby to uczynić. Jak się nie znasz, to się nie pchaj do rady – wymownie sugerował minister Ardanowski, kontynuując, że bycie radnym jest bardzo odpowiedzialną funkcją, gdyż odpowiadamy wtedy za interesy i majątek wszystkich członków.
Lojalność podstawą spółdzielczości
Minister mocno skrytykował
przechodzenie dostawców z jednej
spółdzielni do drugiej w imię
uzyskania kilkunastu groszy więcej
za litr mleka.
– W ROTR Rypin prezes Trojakowski oferował dostawcom innych spółdzielni 20–30 groszy więcej za litr mleka. Ci się cieszyli, także mój bliski kolega zostawił swoją spółdzielnię, przeszedł do ROTR Rypin i na koniec stracił 330 tys. zł, kiedy ROTR upadł. Dlatego w spółdzielni trzeba być na dobre i na złe, bo to jest nasza spółdzielnia. Nie można kupczyć swoim członkostwem latając od spółdzielni do spółdzielni. Obrzydliwe jest przejmowanie członków innych spółdzielni, a na naszych oczach się to toczy. Nie ma lojalności rolników. To już nie jest spółdzielczość. Tacy dostawcy niech lepiej pójdą do prywatnego przetwórcy. Wszak część prywatnych firm mleczarskich radzi sobie dobrze – powiedział minister Ardanowski, dodając, że wojna, która trwa pomiędzy spółdzielniami o dostawców mleka szczególnie tych największych powoduje, że spółdzielnie szkodzą nie tylko sobie nawzajem, ale całemu wizerunkowi spółdzielczości.
Prezes jest waszym pracownikiem
– Ważne jest również to, aby
spółdzielniami kierowali mądrzy
prezesi, uważam, że macie mądrą
panią prezes. To mają być managerowie
wynajęci przez spółdzielnie
do prowadzenia biznesu i muszą
się na tym znać. Muszą znać
rynek i radzić sobie na coraz trudniejszym
rynku, bo kto jeszcze kilkanaście
lat temu pomyślał, że tak
rozrosną się sieci handlowe, dziś
dyktujące warunki – powiedział
minister, jednocześnie podkreślając,
że członkowie zarządu na
czele z prezesami powinni być dobrze
opłacani, oczywiście proporcjonalnie
do swoich umiejętności
prowadzenia firmy.
– Jak firma dobrze prosperuje, to prezes musi być dobrze opłacany, a jeśli nie, to go ostrzegamy, a nawet jeśli jest taka potrzeba, zwalniamy. To muszą być płace adekwatne do stawek menedżerskich na rynku, a nie rażąco wysokie. Dochodzą do mnie informacje, że w kontraktach z prezesami dodatkowo zapisane są skandalicznie wysokie odszkodowania za odejście prezesa, opiewające na kilka milionów zł. Nie może być tak, że spółdzielnia się nie rozwija a prezesowi wypłaca się dwumilionową odprawę To akceptują rady nadzorcze, a przynajmniej ich przewodniczący, którzy podpisują umowę z prezesem. Jednak często zwykli radni nie interesują się i nie wiedzą ile zarabia zarząd. Z kolei niektórym prezesom spółdzielni mleczarskich coś się pomyliło i traktują spółdzielnię jak swoją własność… Niedawno z jednej ze spółdzielni mleczarskich wyrzucono przewodniczącego rady nadzorczej bo interesował się spółdzielnią. To skandal! Zaczął się dopytywać prezesa ile prezes zarabia, jakie są zasady ewentualnego odejścia, ale również zaczął się dopytywać o strukturę kosztów spółdzielni, ile zarabiają pracownicy, jakie są koszty transportu przez wynajętą firmę, a może inna by taniej woziła. To są rzeczy, o których cała rada nadzorcza powinna wiedzieć. W przeciwnym razie jest to atrapa spółdzielczości – powiedział ostrym i zdecydowanym tonem minister Ardanowski, dodając, że zdarzają sią przypadki szykanowania członków spółdzielni nieustannymi kontrolami i przyznawaniem gorszych parametrów mleka, tych którzy dopytują się o sytuację w swojej firmie. Jednocześnie zaznaczył, że wiele spółdzielni działa bardzo dobrze i w nich takie sytuacje się nie zdarzają.
Minister wierzy w Brosia
– Szczególną rolę w naprawieniu
sytuacji, wyedukowaniu
i, jeśli trzeba, napiętnowaniu,
ma Krajowy Związek Spółdzielni
Mleczarskich. Wierzę w rozsądek
prezesa Brosia, a znamy
się wiele lat. Liczę, że wspólnymi
siłami spróbujemy ratować
autentyczną spółdzielczość mleczarską.
Niektórym nie będzie
się to podobało. Krajowa Rada
Spółdzielcza upomina mnie jak
śmiem mówić o patologii w spółdzielczości
mleczarskiej. Trzeba
się też zastanowić co do struktury
i reprezentatywności samej
Krajowej Rady Spółdzielczej –
oznajmił minister. Potem zwrócił
uwagę, że nie może też w spółdzielniach
dochodzić do konfliktów
na linii dostawcy i pracownicy,
ponieważ wszyscy jadą na
jednym wózku. Spółdzielnia nie
może istnieć ani bez dostawców,
ani bez pracowników. – Szanujmy
naszych pracowników, płaćmy im
dobrze, rozumiejmy też ich potrzeby
socjalne. Pomagajmy w ramach
spółdzielni także dostawcom
mleka, którzy są w trudnej
sytuacji, bo w gospodarstwach
jest różnie. W trudnych sytuacjach
spółdzielnia może pomóc
przetrwać, zaliczkować wypłatę,
udzielić pożyczki – kontynuował
minister. Te rozwiązania pomocowe
są stosowane na co dzień
w OSM Głuchów, jak i w wielu innych
spółdzielniach.
Ardanowski popiera Niemców
Minister zaznaczył, że dobrze
prowadzona spółdzielczość to
najlepsza forma działalności
w czasach brudnego kapitalizmu.
Jednocześnie podkreślił jak ważny
jest patriotyzm konsumencki.
– Kupujmy to co jest dobre i wysokiej jakości oraz zostało wyprodukowane w Polsce, w konkretnym regionie, w konkretnej firmie np. tu w Głuchowie. Kupujmy świadomie, bo dzięki temu region lepiej się rozwija, dzięki temu 150 rolników ma gdzie dostarczać mleko, a 60 pracowników ma pracę. Wreszcie dzięki temu odżywiamy się zdrowo, bo kupujemy produkty o krótszym terminie przydatności niż te importowane. Dobrze, że wasze głuchowskie produkty, jak i wiele innych oznaczane są znakiem „Produkt Polski”, bo tylko głupi tego nie rozumie. Kiedy mówiłem 2 lata temu o potrzebie znakowania produktów flagami pochodzenia wiele osób się śmiało i wytykało mi, że jestem narodowcem. Dwa miesiące temu to Niemcy zaproponowali właśnie takie rozwiązania w Brukseli i w pełni ich popieram. Ci co mają produkty dobrej jakości będą za takim znakowaniem, inni pewnie już nie – powiedział minister Ardanowski.
W tym miejscu minister Ardanowski poinformował, że podjął konkretne działania, aby uznany program promocji Poznaj Dobrą Żywność wrócił do swojej pierwotnej nazwy: Polska Dobra Żywność. Dla naszej redakcji jest to bardzo cenna inicjatywa. Wszak twórcą programu Polska Dobra Żywność był śp. Redaktor Wiesław Nogal wraz ze znanym politykiem Markiem Zagórskim, który to obecnie kieruje Resortem Cyfryzacji:
Na pytanie redaktora naczelnego TPR Krzysztofa Wróblewskiego: Czy prawo spółdzielcze jest doskonałe, czy może należałoby je zmienić? Minister odpowiedział, że nic tu nie trzeba zmieniać, bo to prawo jest jak najbardziej demokratyczne i stwarza dobre możliwości członkom decydowania o losach swojej spółdzielni. Minister podkreślił, że nikt z zewnątrz nie może ingerować w spółdzielnię, żadna władza i żaden minister.
Ubojnie w gospodarstwach
Jako szansę dla mniejszych gospodarstw
minister Ardanowski
podał przykład bezpośredniej
sprzedaży artykułów rolnych.
Dodał też, że od kilku dni istnieje
możliwość uruchamiania w gospodarstwach
małych ubojni. Zatem
hodowca będzie mógł ubić
swoje zwierzęta i sprzedać mięso
czy też wędliny. Jest to potrzebne
rozwiązanie, jakie funkcjonowało
już wcześniej w innych krajach UE
np. Austrii.
Minister przekonywał, że przewaga rolników z Europy Zachodniej w obecnej chwili nie bierze się już z większych dopłat ani z tego, że mają lepszy sprzęt.
– W Niemczech dopłaty są większe niż w Polsce ok. 200 zł na hektar, czyli to nie jest już tak duża różnica. Pomimo to cały czas zabiegamy z premierem o wyrównanie tych dopłat, gdyż nie godzimy się na utrzymywanie różnicy pomiędzy krajami w kwestii unijnego wsparcia. Już w poniedziałek spotykam się w tej sprawie z ministrami rolnictwa kilku krajów i wyrazimy swój sprzeciw. Jednak przewaga rolników na Zachodzie wynika głównie z lepszego stopnia zorganizowania. Tam żaden rolnik nie działa w pojedynkę, jest w wielu grupach i spółdzielniach, tak jak potrzeby gospodarstwa na to wskazują. Przede wszystkim jest to wspólne użytkowanie wydajnych i nowoczesnych maszyn, które są piekielnie drogie, a będą jeszcze droższe. Zatem nie ma sensu kupować każdej maszyny do gospodarstwa i martwić się o spłatę kredytu. Jeżeli zakupione maszyny nie są w odpowiednim stopniu wykorzystane, a tylko miały zaimponować sąsiadowi, to potem jest płacz i zgrzytanie zębów. W Niemczech czy Francji często rolnik na własność ma jeden ciągnik i podstawowe urządzenia uprawowe. Resztę sprzętu użytkuje wspólnie, ponieważ liczy i kalkuluje – powiedział minister.
Krowy atakowane za metan
Minister ostrzegał przed zbliżającymi
się zagrożeniami, jak
trend, by walczyć z hodowlą bydła
w imię rzekomej ochrony środowiska
i zmniejszenia emisji gazów
cieplarnianych.
– Kwestionuje się prawo do hodowli zwierząt zwłaszcza przeżuwających, takich jak bydło, ponieważ produkowany metan ma być przyczyną zmian klimatycznych. To zarzuty śmieszne i bałamutne, ale nakręcanie opinii publicznej zaczyna postępować. Europosłowie lewicowi, którzy tak mówią, nie dodają, że jeden ich przelot samolotem do Brukseli bardziej szkodzi środowisku niż kilkadziesiąt tysięcy krów – powiedział minister, dodając, że mleko i jego przetwory są niezbędne i szczególnie wartościowe w diecie człowieka. Od redakcji dodamy, że ostatnio krowy są oskarżane nie tylko o emisję metanu, ale też CO2, co również nie ma podstaw, gdyż kukurydza uprawiana na kiszonkę dla krów pochłania prawie 3 razy więcej CO2 z atmosfery, niż krowy emitują tego gazu.
Andrzej Rutkowski