– Nie ma turbiny, sprężarki czy innych elementów wspomagających pracę silnika. A to, że ma wyższą moc, to efekt rozwiercenia w nim cylindrów i zamontowania nowych nadwymiarowych tłoków, na wzór tych, które można spotkać w Zetorze 7211 – mówi Radosław Balcerkowski. – Rozwiercenie otworów w bloku wykonane zostało w specjalistycznym zakładzie w Iławie, który policzył sobie za to tylko 400 zł. Kolejne kilkaset złotych kosztował zestaw naprawczy z nowymi tulejami i tłokami. W silniku zwiększone zostały też gniazda zaworowe, w których znalazły się zetorowskie zawory. Wymieniałem też pompę wtryskową na taką, jaką stosuje się w czeskich traktorach. Cała przeróbka, nie licząc pompy, kosztowała z półtora tysiąca złotych, a jej efektem był wzrost mocy do ponad 60 koni.
Aż rwie do przodu
Modyfikacja została wykonana
w 2008 roku. Wtedy w gospodarstwie
Radosława Balcerkowskiego
na stanie były trzy traktory – Ursus
4011 z 1969 roku, Ursus C-360
z 1976 roku oraz trzydziestka. Rolnik
zaczął modyfikować pierwszą
z maszyn, aby móc ją wykorzystać
do wykonywania cięższych prac
polowych np. uprawiania roli agregatem
o szerokości 2,8 m.
– Dlaczego nie zacząłem przerabiać Ursusa C-360? Czterdziestka była w gorszym stanie, miała silnik do remontu, to postanowiłem połączyć remont z modyfikacją. W praktyce jednak w pole z agregatem nigdy nie wyjechała, bo w czasie, kiedy ją przerabiałem, kupiłem nowy 100-konny ciągnik Pronar 5135. I to on przejął wykonywanie najcięższych zadań. Z kolei Ursusa 4011 wykorzystywałem do koszenia trawy czy zwożenia zielonki z pola. Efekt przeróbki był piorunujący. Wystarczyło wyjechać nim na szosę i wcisnąć lekko gaz a traktor niemalże rwał do przodu. Ale jadąc nim trzeba było bardzo uważać, bo nie raz podrywało jego przednią oś do góry.
Od dziesięciu lat z paszowozem
W 2008 roku traktor otrzymał
nową kabinę zakupioną w firmie
Naglak. Dostał też nową maskę
silnika pochodzącą z firmy Agromil.
Kilka lat później zamontowano
w nim wspomaganie układu
kierowniczego, które kosztowało
rolnika ok. 2 tys. zł. Jego montaż
wiązał się z przekonstruowaniem
kolumny kierowniczej i zastąpieniem
dotychczasowej przekładni
śrubowo-kulkowej zasilanym hydraulicznie
zaworem sterującym
(tzw. orbitrolem). Kolejnym etapem
montażu było umieszczenie
pompy hydraulicznej i podłączanie
jej do silnika. Zastosowano tutaj
rozwiązanie, w którym napęd
pompy jest pozyskiwany z układu
rozrządu z koła zębatego. Kolejnym
punktem montażu było zamocowanie
wzdłuż ciągnika siłownika
hydraulicznego dwustronnego
działania połączonego z przednią
osią. Na koniec pozostało jedynie
zamocowanie zbiornika na
olej oraz podłączenie wszystkich
przewodów. Układ działa w ten
sposób, że pompa pobierająca
olej ze zbiornika wytwarza ciśnienie
i kieruje strumień do orbitrola
umieszczonego przy kolumnie
kierowniczej. A orbitrol zamienia
ruch obrotowy kierownicy na kierunek
oleju podawanego na siłownik
hydrauliczny.
– Jak w 2010 roku podczepiłem do niego wóz paszowy, to tak pozostało do dzisiaj. Wcześniej z tym paszowozem próbowała jeździć sześćdziesiątka, ale – jak mówi hodowca – miała problem, bo maszyna wymaga 60 koni mocy, a sześćdziesiątka ma niewiele ponad 50 KM. Za to mocniejszy Ursus 4011 doskonale sobie z nim radzi. Codziennie sporządzam dwie porcje TMR-u dla krów, które są rozsypywane w oborze rano i wieczorem. Na wykonanie każdej schodzi mniej więcej godzina. Z samym paszowozem kręci więc rocznie ponad 700 motogodzin. Ponadto w sezonie jeździ po łące z kosiarką rotacyjną o szerokości 1,65 m.
Spala 6 litrów na motogodzinę
Ursus 4011 współpracuje z wozem
paszowym Trioliet Solomix
1-900, który ma zbiornik o pojemności
9 m3. Za mieszanie komponentów
paszy odpowiada w nim
pionowy ślimak z zamontowanymi
na obwodzie nożami. Wóz został
wyposażony w dwa otwory
wysypowe zamykane zasuwami
podnoszonymi siłownikami hydraulicznymi,
platformę inspekcyjną,
przeciwnóż oraz okno pozwalające
na dodawanie podczas
pracy komponentów treściwych.
– Na jeden zasyp wrzucam do zbiornika 1200–1400 kg kiszonki z kukurydzy pobieranej z rękawa oraz 300 kg sianokiszonki, w tym 200 kg z traw i 100 kg z lucerny. Dawkę uzupełniam paszą treściwą i różnymi dodatkami. Łącznie daje to ok. 1700–1800 kg dawki TMR. Samo mieszanie trwa pół godziny. Drugie tyle zajmują przejazdy. Na godzinę ciągnik z paszowozem spala około 6 litrów paliwa. To niewiele, ale podczas mieszania nie jest wkręcany na wysokie obroty utrzymując 1800 obr./min. – podsumowuje rolnik.
Przemysław Staniszewski
Zakład w Opalenicy niedaleko Poznania już nie należy do Ursusa. Pod koniec lutego br. podpisana została umowa w formie aktu notarialnego, wedle której właścicielem stała się firma Trioliet Polska podlegająca holenderskiej firmie Trioliet, znanej m.in. z produkcji wozów paszowych. Zakład ma 7 hektarów powierzchni, a hale produkcyjne zajmują powierzchnię ok. 15 000 m2. Pracuje w nim 85 osób. Trioliet zapłacił za ten zakład 6 mln złotych. Będzie musiał dopłacić za „produkcję w toku” i „inwentarz”, czyli podzespoły, materiały, towary i wyroby. Holendrzy już wpłacili 90 proc. ceny. Kolejne 5 proc. mają wpłacić na konto Ursusa po upływie 6. miesięcy od dnia zawarcia umowy, a pozostałe 5 proc. po upływie 12. miesięcy od dnia zawarcia umowy. Zgodnie z umową, część środków trafi wprost na rachunki bankowe wierzycieli Ursusa.
Trioliet to wieloletni partner Ursusa. W Opalenicy produkowane są m.in. ramy i komponenty do wozów paszowych. Ta działalność ma być kontynuowana. Holenderski producent zapowiada nawet postawienie w 2021 roku w Opalenicy nowej hali produkcyjnej. Mówi o wzroście zatrudnienia w celu zwiększenia mocy produkcyjnych. Ursus podaje, że przeprowadzona transakcja wchodzi w zakres realizowanego obecnie planu restrukturyzacyjnego, który ma uratować spółkę przed upadłością.
Przemysław Staniszewski