Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Ponad sześćdziesiąt koni w Ursusie 4011

Data publikacji 11.03.2020r.

Fabrycznie Ursus 4011, protoplasta sześćdziesiątki, który był produkowany w latach 1965–1970 dysponował mocą 42 KM. Ale w gospodarstwie Radosława Balcerkowskiego ze wsi Kisielewo (pow. lipnowski) taki traktor ma o ponad 20 koni więcej. Jak to możliwe?

– Nie ma turbiny, sprężarki czy innych elementów wspomagających pracę silnika. A to, że ma wyższą moc, to efekt rozwiercenia w nim cylindrów i zamontowania nowych nadwymiarowych tłoków, na wzór tych, które można spotkać w Zetorze 7211 – mówi Radosław Balcerkowski. – Rozwiercenie otworów w bloku wykonane zostało w specjalistycznym zakładzie w Iławie, który policzył sobie za to tylko 400 zł. Kolejne kilkaset złotych kosztował zestaw naprawczy z nowymi tulejami i tłokami. W silniku zwiększone zostały też gniazda zaworowe, w których znalazły się zetorowskie zawory. Wymieniałem też pompę wtryskową na taką, jaką stosuje się w czeskich traktorach. Cała przeróbka, nie licząc pompy, kosztowała z półtora tysiąca złotych, a jej efektem był wzrost mocy do ponad 60 koni.

Aż rwie do przodu
Modyfikacja została wykonana w 2008 roku. Wtedy w gospodarstwie Radosława Balcerkowskiego na stanie były trzy traktory – Ursus 4011 z 1969 roku, Ursus C-360 z 1976 roku oraz trzydziestka. Rolnik zaczął modyfikować pierwszą z maszyn, aby móc ją wykorzystać do wykonywania cięższych prac polowych np. uprawiania roli agregatem o szerokości 2,8 m.

– Dlaczego nie zacząłem przerabiać Ursusa C-360? Czterdziestka była w gorszym stanie, miała silnik do remontu, to postanowiłem połączyć remont z modyfikacją. W praktyce jednak w pole z agregatem nigdy nie wyjechała, bo w czasie, kiedy ją przerabiałem, kupiłem nowy 100-konny ciągnik Pronar 5135. I to on przejął wykonywanie najcięższych zadań. Z kolei Ursusa 4011 wykorzystywałem do koszenia trawy czy zwożenia zielonki z pola. Efekt przeróbki był piorunujący. Wystarczyło wyjechać nim na szosę i wcisnąć lekko gaz a traktor niemalże rwał do przodu. Ale jadąc nim trzeba było bardzo uważać, bo nie raz podrywało jego przednią oś do góry.

Od dziesięciu lat z paszowozem
W 2008 roku traktor otrzymał nową kabinę zakupioną w firmie Naglak. Dostał też nową maskę silnika pochodzącą z firmy Agromil. Kilka lat później zamontowano w nim wspomaganie układu kierowniczego, które kosztowało rolnika ok. 2 tys. zł. Jego montaż wiązał się z przekonstruowaniem kolumny kierowniczej i zastąpieniem dotychczasowej przekładni śrubowo-kulkowej zasilanym hydraulicznie zaworem sterującym (tzw. orbitrolem). Kolejnym etapem montażu było umieszczenie pompy hydraulicznej i podłączanie jej do silnika. Zastosowano tutaj rozwiązanie, w którym napęd pompy jest pozyskiwany z układu rozrządu z koła zębatego. Kolejnym punktem montażu było zamocowanie wzdłuż ciągnika siłownika hydraulicznego dwustronnego działania połączonego z przednią osią. Na koniec pozostało jedynie zamocowanie zbiornika na olej oraz podłączenie wszystkich przewodów. Układ działa w ten sposób, że pompa pobierająca olej ze zbiornika wytwarza ciśnienie i kieruje strumień do orbitrola umieszczonego przy kolumnie kierowniczej. A orbitrol zamienia ruch obrotowy kierownicy na kierunek oleju podawanego na siłownik hydrauliczny.

– Jak w 2010 roku podczepiłem do niego wóz paszowy, to tak pozostało do dzisiaj. Wcześniej z tym paszowozem próbowała jeździć sześćdziesiątka, ale – jak mówi hodowca – miała problem, bo maszyna wymaga 60 koni mocy, a sześćdziesiątka ma niewiele ponad 50 KM. Za to mocniejszy Ursus 4011 doskonale sobie z nim radzi. Codziennie sporządzam dwie porcje TMR-u dla krów, które są rozsypywane w oborze rano i wieczorem. Na wykonanie każdej schodzi mniej więcej godzina. Z samym paszowozem kręci więc rocznie ponad 700 motogodzin. Ponadto w sezonie jeździ po łące z kosiarką rotacyjną o szerokości 1,65 m.

Spala 6 litrów na motogodzinę
Ursus 4011 współpracuje z wozem paszowym Trioliet Solomix 1-900, który ma zbiornik o pojemności 9 m3. Za mieszanie komponentów paszy odpowiada w nim pionowy ślimak z zamontowanymi na obwodzie nożami. Wóz został wyposażony w dwa otwory wysypowe zamykane zasuwami podnoszonymi siłownikami hydraulicznymi, platformę inspekcyjną, przeciwnóż oraz okno pozwalające na dodawanie podczas pracy komponentów treściwych.

– Na jeden zasyp wrzucam do zbiornika 1200–1400 kg kiszonki z kukurydzy pobieranej z rękawa oraz 300 kg sianokiszonki, w tym 200 kg z traw i 100 kg z lucerny. Dawkę uzupełniam paszą treściwą i różnymi dodatkami. Łącznie daje to ok. 1700–1800 kg dawki TMR. Samo mieszanie trwa pół godziny. Drugie tyle zajmują przejazdy. Na godzinę ciągnik z paszowozem spala około 6 litrów paliwa. To niewiele, ale podczas mieszania nie jest wkręcany na wysokie obroty utrzymując 1800 obr./min. – podsumowuje rolnik.

Przemysław Staniszewski

URSUS SPRZEDAŁ OPALENICĘ

Zakład w Opalenicy niedaleko Poznania już nie należy do Ursusa. Pod koniec lutego br. podpisana została umowa w formie aktu notarialnego, wedle której właścicielem stała się firma Trioliet Polska podlegająca holenderskiej firmie Trioliet, znanej m.in. z produkcji wozów paszowych. Zakład ma 7 hektarów powierzchni, a hale produkcyjne zajmują powierzchnię ok. 15 000 m2. Pracuje w nim 85 osób. Trioliet zapłacił za ten zakład 6 mln złotych. Będzie musiał dopłacić za „produkcję w toku” i „inwentarz”, czyli podzespoły, materiały, towary i wyroby. Holendrzy już wpłacili 90 proc. ceny. Kolejne 5 proc. mają wpłacić na konto Ursusa po upływie 6. miesięcy od dnia zawarcia umowy, a pozostałe 5 proc. po upływie 12. miesięcy od dnia zawarcia umowy. Zgodnie z umową, część środków trafi wprost na rachunki bankowe wierzycieli Ursusa.

Trioliet to wieloletni partner Ursusa. W Opalenicy produkowane są m.in. ramy i komponenty do wozów paszowych. Ta działalność ma być kontynuowana. Holenderski producent zapowiada nawet postawienie w 2021 roku w Opalenicy nowej hali produkcyjnej. Mówi o wzroście zatrudnienia w celu zwiększenia mocy produkcyjnych. Ursus podaje, że przeprowadzona transakcja wchodzi w zakres realizowanego obecnie planu restrukturyzacyjnego, który ma uratować spółkę przed upadłością.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a