Nazywa się Robert Wawrzyniak i we wsi Smogorzów (pow. namysłowski) prowadzi ponad 30-hektarowe gospodarstwo rolne. Co prawda posiada kilka maszyn fabrycznych, jak dwie sześćdziesiątki, kombajn zbożowy Bizon Super czy kombajn do ziemniaków Anna, ale ilość konstrukcji własnej produkcji przytłacza. Bo – jak mówi – budował je jego dziadek, ojciec, a teraz pasja przeszła na 29-letniego rolnika.
– Wolę coś zrobić niż kupić. Z jednej strony jest taniej, z drugiej wiem co posiadam. Inną kwestią jest to, że maszyny, które tworzę, radzą sobie w najtrudniejszych warunkach polowych, w których sprzęt fabryczny często zawodzi – mówi na wstępie Robert Wawrzyniak.
Zaczęło się od reportażu w telewizji
O Robercie Wawrzyniaku i jego
ojcu Marianie zrobiło się głośniej, po
tym jak telewizja TVP3 Opole nakręciła
o nich materiał, który był emitowany
także w Teleexpressie. Podłożem
do tego był zorganizowany
w Smogorzowie pod koniec kwietnia
ub.r. Turniej Kwitnącej Jabłoni,
podczas którego – na prośbę sołtysa
– konstruktorzy zaprezentowali
własnoręcznie zbudowany sprzęt.
Dostrzegła go ekipa z telewizji.
– taki był szacunkowy koszt zbudowania sześciokołowego traktora o mocy 150 KM. Samochód Praga V3S był zakupiony za 10 tys. zł. Komplet nowych opon marki BKT pochłonął 8000 zł. Kabina od sześćdziesiątki kosztowała 1800 zł, a za używany silnik SW 400 rolnik zapłacił 1000 zł. Resztę pochłonęły inne materiały i wykonane na zlecenie prace (cięcie, spawanie)
– Po emisji materiału w TVP było zainteresowanie naszymi maszynami, rolnicy chwalili nasze konstrukcje, pytali o nie, ale my nie tworzymy ich dla rozgłosu, tylko z potrzeby wykonywania konkretnych prac w gospodarstwie. Na przykład ten ciągnik – Robert Wawrzyniak wskazuje na przegubową maszynę – jest nam potrzebny, aby wykaszać łąki położone tuż przy rzece, na których nie radzi sobie Ursus C-360, bo jego przednie koła zapadają się w darni.
Jak widać, ten traktor ma bardzo szerokie koła, do których doczepiamy jeszcze opony bliźniacze. A że waży tylko 900 kilogramów, to bez problemu może poruszać się na podmokłym terenie. Pod niego powstała też kosiarka talerzowa o szerokości 1,8 m. Radziła sobie świetnie w niskiej trawie. W wysokiej już nie. W takich warunkach grzały się koła pasowe, nie wytrzymały piasty, łożyska dostawały bicia i już dwukrotnie się zatarły. Dlatego planuję pod ten ciągnik skonstruować jeszcze jedną kosiarkę. Będzie to maszyna czołowa z dwoma dużymi bębnami, która tak jak poprzednia będzie miała 1,8 metra szerokości.
Z silnikiem „dostawczaka”
Traktor, który na początku zaprezentował
nam młody konstruktor,
powstał pięć lat temu. Inspiracją
były traktory górskie, które widział
w internecie. Aby ograniczyć koszty
budowy, rolnik postanowił wykonać
maszynę ze starszych elementów
pochodzących w dużej mierze
z wyeksploatowanych samochodów.
Za 1100 zł kupił leciwego Forda
Transita z przebiegiem 190 tys.
km. Karoseria auta była w fatalnym
stanie, ale podzespoły mechaniczne,
w tym silnik i skrzynia biegów,
działały bez zarzutu.
– Najpierw zadałem sobie pytanie, w jaki sposób najlepiej wykorzystać silnik i skrzynię od Transita? A że miałem już mosty napędowe od Żuka, skrzynię od zezłomowanego Opla Omegi, a w międzyczasie za 100 zł kupiłem na złomie reduktor od UAZ-a, pomysł na traktor zaczynał nabierać kształtu. Z zakupionych profili wykonałem ramę, którą usztywniłem zastrzałami.
Chciałem zbudować ciągnik ze skrętną przednią osią, ale – jak wspomina konstruktor – trudno było taki układ znaleźć. A gdy był na sprzedaż, to jego cena była zaporowa. Dlatego zbudowałem maszynę łamaną w pół. Jego przegub to nic innego jak układ skrętu prawego koła samochodu ciężarowego Star 28. Sterowany jest pojedynczym siłownikiem. Istotne jest to, że koła traktora cały czas równo przylegają do podłoża. Takie możliwości dało zastosowanie piasty, która pozwala półosiom poruszać się także w płaszczyźnie pionowej.
Siłę napędową ciągnika stanowi 2,5-litrowa wolnossąca jednostka o mocy 76 koni. Dalej moment obrotowy przenosi fordowska skrzynia, która ma cztery biegi do przodu i jeden wstecz. Następnie w układzie napędowym znajduje się przekładnia od Opla Omegi (pięć biegów w przód i jeden wsteczny) oraz reduktor od UAZ- -a z przełożeniem na biegi szybkie i wolne, a także z możliwością przekazania napędu na przednią oś.
Teoretycznie więc traktor ma nawet 40 biegów do przodu, ale wedle słów konstruktora, ze względu na położenie skrzyni Transita tuż przy silniku i ograniczony dostęp do dźwigni z siedzenia, ciągnik pracuje zazwyczaj ze stale załączonym biegiem w tej przekładni. Operator korzysta natomiast ze skrzyni Opla i reduktora, których drążki sterujące wyprowadzone są przy siedzeniu. Biegi są tak zestopniowane, że na drodze ciągnik może mknąć nawet z prędkością 60–70 km/h, natomiast na polu jest w stanie poruszać się bardzo wolno.
Ciągał dwie załadowane do pełna Autosanki
Traktor ma wspomaganie układu
kierowniczego z orbitrolem, który
zasilany jest z pompy hydraulicznej,
takiej samej, jaką stosuje się
w osiemdziesiątce Ursusa. To był
jedyny element zakupiony jako fabrycznie
nowy. Pompa podłączona
jest do wału korbowego silnika. Zasila
także tylny i przedni podnośnik.
Ten pierwszy – jak zapewnia konstruktor
– dźwigał już 700 kg. Jego
ramiona pochodzą z sześćdziesiątki,
siłownik jest od MTZ-a, a oś została
zaadaptowana od kombajnu
Bizon.
– Praktycznie przez te pięć lat użytkowania, w tym ciągniku wystąpiła tylko jedna poważna awaria związana z tylnym podnośnikiem i urwaniem się żeliwnej piasty. A ten traktor – jak zapewnia Robert Wawrzyniak – naprawdę mocno dostawał w kość. Bo oprócz wspomnianej kosiarki czołowej, jeździł z pługiem trzyskibowym, woził drewno w lesie, specjalnymi widłami przewoził kiszonkę z kukurydzy i ciągał 3- i 4-tonowe przyczepy. Raz nawet ciągałem nim dwie załadowane do pełna ziemniakami Autosanki.
Nawet z takim ładunkiem dawał sobie radę. Łatwo się nim steruje i jest niezwykle zwrotny. Nie ma niestety wyprowadzonego z tyłu wałka WOM. Ma za to wałek z przodu, który jest napędzany przekładnią łańcuchową. Ale muszę to przerobić, bo łańcuch okropnie hałasuje. Najprawdopodobniej zastąpi go przekładnia pasowa. Traktor otrzyma jeszcze kabinę od sześćdziesiątki.
● skrzynia biegów oraz felgi od Opla Omegi,
● mosty napędowe i kierownica od auta dostawczego Żuk,
● reduktor oraz licznik prędkości od auta terenowego UAZ.
Miałem też plan, aby zastosować w nim rozwiązanie, że kierownica i siedzenie byłyby obracane do tyłu o 180 stopni. Pojawił się natomiast problem z przeniesieniem do tyłu gazu nożnego czy drążków do obsługi przekładni i reduktora. Na razie muszę zrezygnować z tego rozwiązania. Zamierzam natomiast wyprowadzić z tyłu napęd wykorzystany do poruszania osi jezdnej przyczepy. Dzięki temu będę mógł z przyczepą jeździć po nadrzecznych łąkach zwożąc trawę.
Na podwoziu Pragi
Pomysł na kolejny ciągnik pojawił
się, gdy Robert Wawrzyniak
zakupił na złomie wymontowany
z ciężarowej IFY 150-konny turbodoładowany
silnik 6CT107 A6
(bliżej znany pod nazwą SW 400).
A że miał już na stanie trzyosiowy
samochód ciężarowy Praga V3S
o mocy maksymalnej 98 KM, to
pojawił się ambitny projekt przerobienia
ciężarówki na ciągnik rolniczy
z jednoczesną wymianą motoru
na mocniejszy. Plan budowy
„polskiego Trisixa” zaczęto realizować
w 2017 roku.
– Myślałem nawet nad zdemontowaniem jednej osi z Pragi, aby traktor był zwrotniejszy, ale miałem obawy czy konstrukcja to wytrzyma. Bo sam ładowacz typu HDS, który był na Pradze i który postanowiłem zostawić także w ciągniku, waży ze 3 tony. Do tego dochodzi tona ładunku, którą może zabrać – informuje Robert Wawrzyniak. – Przeróbkę zacząłem od zdjęcia z ciężarówki kabiny i silnika. Potem skróciłem o półtora metra przednią ramę z jednoczesnym przesunięciem przedniej osi, co miało poprawić manewrowość maszyny.
To wymusiło konieczność zmiany miejsca mocowania skrzyni biegów z reduktorem oraz skrócenia wałów napędowych. Rama otrzymała dodatkowe wzmocnienie. Następnie traktor dostał nowy silnik z osprzętem, układ sterowania, kabinę od sześćdziesiątki oraz nowe opony, bo te z Pragi nie dość że nie miały praktycznie bieżnika, to były bardzo wąskie, bo mierzyły 17 cm szerokości. Za 8000 zł kupiłem komplet nowych opon marki BKT. Ich montaż poprzedziło przerobienie felg na ten sam wzór co w mniejszym traktorze. Teraz traktor ma przednie koła o szerokości 32 cm (rozmiar 320/85R20), a tylne mierzą w nim ponad 40 cm (rozmiar 16.0/70-20).
Traktorem 80 km/h
– Ma za sobą już trzy sezony i jest
po fazie testów. Na razie, nie licząc
Pragi, włożyliśmy w niego około 13
tys. złotych uwzględniając zakupione
za 8000 zł nowe opony, silnik za
1000 zł, kabinę za 1800 zł oraz inne
użyte materiały i wykonane prace.
Niebawem otrzyma jeszcze maskę
i dodatkowe oświetlenie, a kabina
zostanie wyciszona np. poprzez dołożenie
dodatkowych osłon i tapicerki
– podaje rolnik.
– Zamontujemy w nim także dodatkową chłodnicę, bo w trakcie ciężkich prac polowych ze względu na niewielką ilość oleju w skrzyni biegów i reduktorze, dochodzi do nadmiernego jego nagrzewania się. Docelowo tuż za kabiną znajdzie się jeszcze siodło, na wzór tych stosowanych w samochodach ciężarowych, aby można było podczepiać do ciągnika 20-tonową naczepę.
Traktor waży około 6 ton. Ma dołożony podnośnik o udźwigu 3 ton wykonany z ramion ciągnika New Holland, bocznych odciągów od osiemdziesiątki oraz siłownika od ciągnika DT. Trzypunktowy układ zawieszenia zasilany jest z pompy, z której olej podawany jest na rozdzielacz trzysekcyjny i dalej m.in. na dwie pary wyjść hydraulicznych. Ciągnik ma wyprowadzony z tyłu wałek WOM, posiada hamulce pneumatyczne, a jego instalacja elektryczna zasilana jest z dwóch akumulatorów pochodzących od kombajnu Bizon.
– Pragę z oryginalnym silnikiem i zamontowanym HDS-em można było „bujnąć” do 35–40 km/h. Ten traktor – mówi o sześciokołowej maszynie Robert Wawrzyniak – ze zdemontowanym HDS-em można rozpędzić w trasie nawet do 80 km/h. Z racji swojej mocy, wykonuje tylko najcięższe prace. Jeździ z czteroskibowym zagonowym pługiem marki Överum poruszając się po polu ze średnią prędkością 11 km/h.
Taki zestaw w godzinę jest w stanie zaorać od 1,5 do nawet 2 hektarów. Ciąga też pięciometrowy agregat Fortschritt oraz 2,8-metrowej szerokości agregat uprawowo-siewny. No i wykorzystujemy go do prac załadunkowych z HDS-em. Oczywiście, na czas prac polowych HDS jest zdejmowany. Nigdy nie mierzyłem dokładnego spalania paliwa, ale szacuję, że w polu nie pobiera więcej niż 10–12 litrów paliwa na hektar.
Oprócz opisanych dwóch ciągników w gospodarstwie powstał też m.in. trak do drewna, maszyna do wyłuskiwania z kolb kukurydzy nasion bez uszkadzania ziarna, rębak do gałęzi do ciągnika C-360, podwozie do opryskiwacza, trzy quady, mikrosamochód typu Multicar z silnikiem WSK-i, skrzynią Poloneza i mostami Żuka oraz pojazd przegubowy z nietypowym układem skrętu na wzór takiego zastosowanego w traktorach DT. Co będzie kolejne?
– Przymierzam się do budowy wyczynowego quada z silnikiem od VW Golfa 1,9 – kończy Robert Wawrzyniak. – Planuję także przerobić zakupioną w zeszłym roku sześćdziesiątkę. Założę w niej hydrauliczne wspomaganie, nową kabinę już z amortyzacją na poduszkach, a być może i turbosprężarkę.
Przemysław Staniszewski