r e k l a m a
Szansa czy zagrożenie?
r e k l a m a
– Jeśli zapisane wymogi będą w pełni respektowane, to nie ma obaw co do funkcjonowania rzeźni rolniczych. Taki zakład, zanim zacznie działać, musi zostać zatwierdzony przez powiatowego lekarza weterynarii – twierdzi Karolina Oblizajek, kierownik zespołu ds. bezpieczeństwa żywności w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Poznaniu. – Ubojnie będą nadzorowane, a ich właścicieli i dostawców zwierząt będą obowiązywały takie same wymogi dotyczące przemieszczania świń, jakie obowiązują duże zakłady. Jeżeli na pewnych obszarach występują ograniczenia w przemieszczaniu świń w związku z wirusem ASF, to nadal będą obowiązywały rolników.
Zobacz także
– Właściciel rzeźni rolniczej musi posiadać pełną dokumentację i wiedzę na temat pochodzenia zwierząt kierowanych do uboju. Ocena stanu zdrowia oczywiście należy do lekarza weterynarii i nie widzę tu możliwości zaniedbania tylko dlatego, że ubój będzie się odbywał w rzeźni na terenie gospodarstwa – tłumaczy Karolina Oblizajek.
Wiemy jednak, że Inspekcja Weterynaryjna ma już i tak dużo obowiązków oraz kontroli do przeprowadzenia i cierpi na braki kadrowe. Jeśli nadzór ma być skuteczny, a wymogi egzekwowane, nie może zabraknąć ludzi do pracy.
Rzeźnia w praktyce
W rzeźni rolniczej może odbywać się ubój tylko na małą skalę. W praktyce oznacza to, że dziennie można ubić jedną sztukę bydła w wieku powyżej 3 miesięcy lub do sześciu tuczników. Powiatowy lekarz weterynarii może zgodzić się na zwiększenie dziennego limitu rozbioru zwierząt, jednak w takiej sytuacji rzeźnię i tak obowiązują roczne limity uboju, co w przypadku świń powyżej 15 kg stanowi 2190 sztuk, owiec i kóz powyżej 15 kg – 2190 sztuk, bydła do 3 miesięcy – 720 sztuk, a powyżej 3 miesięcy – 365 sztuk. Jeśli chodzi o ułatwienia dla rzeźni rolniczych, to jedno pomieszczenie może być wykorzystywane do ogłuszania, wykrwawiania, wytrzewiania i patroszenia, obróbki oraz czyszczenia podrobów, o ile czynności te są wykonywane w różnym czasie. Chodzi o to, aby uniemożliwić zanieczyszczenie mięsa. Dlatego po poszczególnych czynnościach należy przeprowadzić mycie i dezynfekcję miejsc, w których odbywały się kolejne procesy produkcyjne. Należy mieć nadzieję, że będzie to wykonywane rzetelnie, a jedno pomieszczenie przystosowane do różnych czynności nie zagrozi bezpieczeństwu sprzedawanych później produktów.
Jeśli w rzeźni rolniczej odbywa się dodatkowo rozbiór mięsa, trzeba dysponować oddzielnie chłodnią na mięso pakowane i niepakowane. Jeśli nie ma możliwości wygospodarowania chłodni, gospodarstwo powinno być wyposażone w dwie chłodziarki – jedną do przechowywania mięsa pakowanego i drugą dla niepakowanego. Powinno zostać także wydzielone miejsce, gdzie będą znajdować się urządzenia do odkażania narzędzi.
Jednym z wymogów do spełnienia dla rolników chcących założyć rzeźnie rolnicze w swoich gospodarstwach będzie zdobycie odpowiednich kwalifikacji. W tym celu niezbędne jest odbycie bezpłatnego szkolenia organizowanego przez powiatowego lekarza weterynarii oraz trzymiesięcznej praktyki na stanowisku ubojowym pod nadzorem osoby posiadającej udokumentowany trzyletni staż pracy na tym stanowisku.
– Z tego co mi wiadomo, jest sporo zapytań do powiatowych lekarzy weterynarii, jednak na tę chwilę jeszcze nikt nie złożył wniosku o zatwierdzenie takiego podmiotu – mówi Karolina Oblizajek.
Małe rzeźnie rolnicze to szansa dla niewielkich gospodarstw? Niektórzy oceniają wymagania dotyczące rzeźni rolniczych jako dość restrykcyjne, a ich uruchomienie będzie mimo wszystko wymagało znacznych nakładów finansowych. Czy w sytuacji kiedy rolnik nie może sprzedać przetworzonych produktów, inwestowanie w ubój tak bardzo pomoże małym hodowcom? Można w to wątpić, a dodatkowo nasuwa się pytanie, czy nie ucierpi na tym bezpieczeństwo związane z ochroną przed ASF.
Szczepionki na horyzoncie
Z pewnością dużo bardziej pomogłoby wynalezienie szczepionki przeciwko afrykańskiemu pomorowi świń, jednak ze względu na złożoność genomu wirusa jej opracowanie nie jest łatwe. Hiszpanom przez ponad 30 lat walki z chorobą nie udała się ta sztuka. Jak do tej pory, preparaty skuteczne w badaniach laboratoryjnych okazywały się nieprzydatne w praktyce.
Ostatnio Chiński Instytut Badań Weterynaryjnych w Harbin podał, że opracował szczepionkę przeciwko ASF. Naukowcy wykorzystali szczep wirusa, od którego zaczęła się epidemia w Chinach, i stworzyli żywą szczepionkę poprzez usunięcie z wirusa pewnych genów. Jak przekonują, nawet przy zastosowaniu maksymalnej dawki zmodyfikowany wirus obecny w szczepionce nie był w stanie namnażać się w narządach świń, jedynie nieznacznie replikował w węzłach chłonnych zwierząt. Po dwóch tygodniach od podania szczepionki w organizmie zwierząt nie znaleziono śladów żywego wirusa, a w całym okresie badania nie potwierdzono objawów infekcji.
Jak twierdzą chińscy badacze, testy laboratoryjne wykazały, że szczepionka jest bezpieczna i skuteczna, a jej zastosowanie nie przyniosło negatywnych skutków przy podaniu maciorom prośnym. Nie zaobserwowano występowania poronień czy mniejszej liczby żywo urodzonych prosiąt.
W styczniu o opracowaniu obiecującej szczepionki przeciwko afrykańskiemu pomorowi świń na bazie wysoce zjadliwego szczepu ASFV-Georgia informowało także Amerykańskie Towarzystwo Mikrobiologiczne. Jest to ten sam szczep, który odpowiada za epidemię choroby w krajach Europy Środkowej, w tym w Polsce. Wirus w szczepionce zmodyfikowano, usuwając z niego jeden gen. Po podaniu domięśniowym wszystkie zwierzęta pozostawały klinicznie zdrowe podczas 28-dniowego okresu obserwacji i nie wykazywały siewstwa wirusa, rozwinęły odpowiedź immunologiczną wobec wirusa ASFV-Georgia. Co ważne, zaszczepione zwierzęta poddane kontaktowi ze zjadliwym rodzicielskim szczepem wirusa nie wykazały jakichkolwiek objawów chorobowych wskazujących na wystąpienie afrykańskiego pomoru świń.
Potrzeba jeszcze wielu badań
Badania sugerują, że aby zapewnić skuteczność szczepionki, musi ona pochodzić z obecnego szczepu, który spowodował wybuch danego ogniska, lub przynajmniej z izolatu o tym samym genotypie. Obie szczepionki muszą przejść jeszcze wiele badań potwierdzających ich skuteczność. Zdaniem prof. Zygmunta Pejsaka z Międzyuczelnianego Centrum Weterynaryjnego w Krakowie, nawet jeśli okaże się, że opracowane szczepionki rzeczywiście działają, to na ich dopuszczenie do użycia będziemy czekać co najmniej 5 lat. Poza tym, zdaniem profesora, Unia Europejska nie dopuści do użycia u świń szczepionki, która nie pozwoli na rozróżnienie zwierząt szczepionych od zainfekowanych.
Ponadto, zgodnie z obowiązującymi przepisami, kraj stosujący szczepionkę przeciwko chorobie zwalczanej z urzędu, znajdującej się na liście Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt, traci możliwość eksportu świń i wieprzowiny. Lepsze byłoby więc opracowanie szczepionki skutecznej u dzików, którą w tym przypadku można podawać drogą doustną.
Dominika Stancelewska