jest potentatem na skalę europejską. Tak jest w przypadku drobiu,
owoców i warzyw, zboża czy mleka. Może być mniej wieprzowiny,
bo krajowa produkcja nie zaspokaja w całości naszych potrzeb. Ale
możemy ją zastąpić czasowo wołowiną czy drobiem. Pomimo że sytuacja jest dobra, handlowcy podnoszą ceny żywności, wykorzystując sytuację, w której ludzie chcieli
zrobić zapasy. W tym samym czasie
zasadnie podnosił ceny żywności. Uważam, że państwo powinno wprowadzić także rozwiązania systemowe, aby
dochodziło do takich zjawisk. Mogłoby się to odbywać
podatki. Jeżeli sieć
zapłacić wyższy podatek dochodowy.
marż albo płaciłyby więcej przetwórcom i rolnikom. Na pewno po
wprowadzić przepisy, które umożliwiałyby większy wpływ na politykę wielkich sieci handlowych.
Rolnicy dzwoniący do redakcji TPR skarżą się, że ubojnie nie
chcą od nich obecnie kupować
żywca wołowego. Niektórzy mają
też problem ze sprzedażą świń.
Czy państwo powinno wprowadzić skup interwencyjny?
– Nie rozumiem, dlaczego firmy nie chcą odbierać świń, skoro mamy niedobór na tym rynku.
Zwłaszcza że na granicy z Niemcami stoją TIR-y z żywymi świniami. To
tylko pokazuje, że
należy zmienić politykę państwa wobec
rolnictwa. Nie możemy opierać bezpieczeństwa żywnościowego kraju
na produktach zagranicznych. Należy także w większym stopniu nadzorować, czy supermarkety przestrzegają odpowiedniego oznakowania żywności pod kątem kraju
pochodzenia. Jednak największy
problem mają hodowcy bydła
rzeźnego, ponieważ aż 80% wołowiny eksportujemy, a Włochy
były jej największym odbiorcą.
Przez koronawirusa ten łańcuch
został przerwany. Ale może to jest
odpowiedni czas na to, aby Fundusz Promocji Mięsa Wołowego
przeprowadził kampanię promującą spożycie wołowiny. Zwłaszcza że możemy mieć problem z zaopatrzeniem w wieprzowinę. Co
do skupu interwencyjnego, to po
przypadku firmy Eskimos trudno będzie znaleźć firmę, która
chciałaby się w to zaangażować.
Lepszym rozwiązaniem byłoby
wprowadzenie przez rząd preferencji dla podmiotów skupujących
żywiec.
Na początku pojawienia się koronawirusa w Polsce wielu rolników obawiało się, że będą zamknięci w gospodarstwach, nikt nie będzie odbierać mleka. Czy
dalej takie obawy istnieją?
– Na szczęście praca rolnika jest
jedną z bezpieczniejszych pod
względem ewentualnego zarażenia się koronawirusem. Widzę, że
rolnicy przestrzegają wszystkich
zasad podawanych przez sanepid.
Gospodarze nie powinni obawiać
się też o odbiór mleka czy żywca
z ich gospodarstwa. Nawet jeśli
rolnik byłby poddany kwarantannie, wystarczy, że taka informacja
pojawi się na bramie wjazdowej.
Odbiór mleka czy żywca można tak
zorganizować, że nie musi dochodzić do bezpośredniego kontaktu
pracownika mleczarni czy ubojni
z rolnikiem. Ważne jest jednak,
aby przestrzegali oni zasad higieny
i używali płynów dezynfekcyjnych.
Cały wywiad z prezesem KRIR
można przeczytać na
www.tygodnik-rolniczy.pl.