Pogorszenie sytuacji w Europie w związku z koronawirusem: ograniczenie życia publicznego, zawirowania w dostawach, skomplikowana sytuacja we Włoszech, dokąd eksporterzy nie chcą wysyłać kierowców ze względu na zagrożenie zakażeniem, wywołało większą presję na ceny skupu żywca wieprzowego i spowodowało przejściowe zakłócenia płynności dostaw żywności do sklepów. Nie wiadomo, czy to przez utrudnienia logistyczne, ale koronawirus spowodował obniżki cen na niemieckiej giełdzie, a co za tym idzie – także w naszym kraju.
– Spodziewamy się, że epidemia spowoduje ograniczenie zakupów, które nie są niezbędne i pierwszoplanowe, ale konsumenci nie zrezygnują z kupowania żywności, w tym wieprzowiny, co można zaobserwować w ostatnich dniach w wielu placówkach handlowych – twierdzi Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.
Z tą opinią zgadza się Krzysztof Stanek z firmy BestPig, prowadzącej nie tylko sprzedaż warchlaków i tuczników, ale będącej także dużym producentem trzody chlewnej.
– Epidemia koronawirusa powoduje ograniczenia w przemieszczaniu się ludzi i transporcie niektórych towarów, ale nie dotyczy to importu warchlaków. Po kilku dniach kłopotów wszystko wróciło do normy. Nie można tego natomiast powiedzieć o zachowaniu zakładów mięsnych i spadających cenach skupu żywca wieprzowego – mówi Krzysztof Stanek.
Nieuzasadnione obniżki cen skupu
Zawirowania logistyczne w Unii
Europejskiej mogą utrudniać bieżące
zaopatrzenie w żywiec i wieprzowinę
w niektórych regionach.
W związku z tym konsumenci
w wielu krajach robią większe zapasy
produktów mięsnych, windując
ceny w sieciach handlowych.
Jednak wzrost cen w hipermarketach
nie przekłada się na ceny skupu
żywca wieprzowego – wręcz
przeciwnie.
– Mam wrażenie, że zakłady mięsne wykorzystują całe to zamieszanie i niepewność rolników, dodatkowo siejąc panikę, iż mogą mieć przestoje w ubojach spowodowane kwarantanną pracowników i w związku z tym brakiem rąk do pracy. Straszą niepotrzebnie ludzi, bo przecież wiadomo, że nie ma aż takiej nadpodaży surowca na rynku, aby inny zakład nie poradził sobie z ubojem zwierząt – twierdzi Krzysztof Stanek.
Jak podkreśla, fałszywe informacje o ewentualnych przestojach w uboju spowodowały, że przestraszeni rolnicy zaczęli sprzedawać nawet lżejsze sztuki.
– Stracili podwójnie, bo cena skupu żywca również spadła. Teraz nie są w stanie kupić drogich warchlaków do tuczu. Nawet jeśli Duńczycy trochę obniżyli cenę prosiąt, przez wysoki kurs euro nasi rolnicy na tym nie zyskują – mówi Krzysztof Stanek.
Rynek trzody chlewnej dotykają w mniejszym stopniu problemy logistyczne, a bardziej niepewność co do dalszego rozwoju sytuacji. Rolnicy wciąż obawiają się spadku cen. Potwierdza to Rafał Moczkowski z firmy Europig zajmującej się importem warchlaków i sprzedażą tuczników.
– Część rolników jest w zawieszeniu i czeka na rozwój sytuacji, wstrzymuje się ze wstawianiem warchlaków do tuczu. Ale dla nas jest to moment, w którym możemy zrealizować dostawy prosiąt do tych, którzy czekali na nie przez wiele tygodni. Wiadomo przecież, że pomimo rekordowo wysokich cen prosiąt brakowało na rynku – tłumaczy Rafał Moczkowski.
Jak wyjaśnia, ten brak nadpodaży warchlaków wynika z tego, że w całej Europie jest mniejsze pogłowie loch, a tuczarnie wciąż powstają i potrzebują zwierząt do tuczu. W wielu krajach dotkniętych afrykańskim pomorem świń, nie tylko w Polsce, ale również w Rumunii i Bułgarii, zostały wybite stada loch produkujące prosięta na lokalne rynki i inne kraje muszą te brakujące warchlaki dostarczyć. Na znaczący spadek cen prosiąt nie ma więc co liczyć.
Jak dodaje Krzysztof Stanek, jeśli rolnicy teraz nie będą wstawiać warchlaków, problem może pojawić się za 3 miesiące. Wówczas może wystąpić niska podaż żywca.
– Oby zakłady mięsne były gotowe na to, że będą musiały wtedy więcej płacić. Myślę, że w ciągu najbliższych dni sytuacja cenowa powinna się stabilizować. Nadchodzące święta trochę zwiększą popyt, poza tym zwiększone zakupy na początku kwarantanny też spowodowały, że zakłady mięsne opróżniły magazyny, więc powinny być zainteresowane żywcem. Jak naprawdę będzie, czas pokaże, bo jesteśmy w nietypowej sytuacji – kwituje Krzysztof Stanek.
Transport graniczny już bez utrudnień
W związku z przywróceniem kontroli
granicznych w obrębie Unii
Europejskiej w wyniku zagrożenia
epidemicznego spowodowanego
rozprzestrzenianiem się koronawirusa
powstały ogromne utrudnienia,
przede wszystkim długi
czas oczekiwania na przejściach
granicznych. Spowodowało to, że
warunki przewozu zagrażały dobrostanowi,
zdrowiu i życiu zwierząt.
Główny Inspektorat Weterynaryjny
szybko uruchomił dodatkowe
przejście na granicy polskoniemieckiej
do transportu zwierząt
w Gubinku w województwie lubuskim.
GIW poinformował, że żywe
zwierzęta, towary łatwo psujące się
oraz wszystkie inne wymagające
natychmiastowego przewozu mogą
być odprawiane na przejściach granicznych
poza kolejnością.
– Ułatwienia transportu zwierząt wjeżdżających do Polski szybko zniwelowały początkowe problemy, z którymi mierzyliśmy się przez 3–4 dni. Na chwilę obecną wszystkie transporty są odprawiane na bieżąco – mówi Rafał Moczkowski.
Swobodny przepływ towarów ma kluczowe znaczenie dla utrzymania dostępności żywności. Dlatego Komisja Europejska przedstawiła państwom członkowskim wytyczne określające zasady skutecznego zarządzania granicami w celu ochrony zdrowia przy jednoczesnym zachowaniu integralności rynku wewnętrznego. Celem ma być ochrona zdrowia ludzi, ale także jednoczesne zapewnienie dostępności podstawowych towarów.
– Pomimo środków ograniczających, restrykcje nie dotyczą ograniczenia transportu żywych zwierząt, pasz i artykułów rolno-spożywczych lub produktów rybołówstwa. Należy unikać zatorów na granicach, aby luki na sklepowych półkach z jedzeniem nie wywoływały paniki. Poza tym takie kontrole graniczne sprzyjają powstawaniu dużych kolejek i zgromadzeń ludzi, co może oczywiście zwiększać rozprzestrzenianie się wirusa – czytamy w komunikacie KE.
Komisja Europejska rekomenduje państwom członkowskim specjalne pasy dla ciężarówek z towarami łatwo psującymi się i żywym inwentarzem w punktach odprawy granicznej. Według KE urzędy celne nie powinny żądać żadnych dodatkowych dokumentów dotyczących tych przewozów.
Transport żywych zwierząt do naszego kraju odbywa się głównie z Danii i Niemiec. Dania zamknęła granice, ale jak twierdzi tamtejsze ministerstwo rolnictwa, nowe przepisy nie mają wpływu na eksport prosiąt i nie ma obecnie ograniczeń zdrowotnych zwierząt ze względu na występowanie koronawirusa w transgranicznym przemieszczaniu zwierząt i produktów zwierzęcych. Kierowcy ciężarówek, którzy wywożą zwierzęta za granicę, mogą powrócić do kraju bez ograniczeń. Oznacza to, że żywność może być transportowana, a prosięta nadal importowane.
Czy da się przewidzieć przyszłość?
Od ograniczeń w przemieszczaniu
trudniejszy do zrozumienia
był nagły wzrost cen mięsa w sklepach
– najprawdopodobniej spowodowany
robieniem zapasów po
ogłoszeniu restrykcji i zamknięciu
szkół.
– W ciągu kilku pierwszych dni klienci zaczęli kupować na zapas. Ale nie ma co panikować, bo towar jest dostępny na bieżąco. Normalnie przywozimy zwierzęta do kraju i realizujemy eksport. Zakłady ubojowe funkcjonują, kwarantanna nie sparaliżowała pracy rolników. Niektórzy skupujący żywiec wykorzystują niepewną sytuację i bezzasadnie obniżają ceny skupu świń, ale w obliczu pandemii zawsze jakieś spekulacje są możliwe. Nie są one natomiast niczym potwierdzone – podkreśla Rafał Moczkowski.
Rosnące ceny detaliczne mięsa oraz duże zainteresowanie konsumentów zakupem były odczuwalne, jednak minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski uspokaja, że żywności nie zabraknie, a krajowa produkcja jest wystarczająca. Wysoki kurs euro sprzyja też eksportowi, więc wszystko wskazuje na to, że wzrośnie również zapotrzebowanie na żywiec, a co za tym idzie – nie ma podstaw do obniżek cen.
Koronawirus z pewnością będzie pośrednio wpływał na sytuację branży mięsnej, ponieważ działamy na wspólnym światowym rynku, a kraje unijne mogą mieć problem z wysyłaniem wieprzowiny poza Europę. W komunikacie banku Credit Agricole podano jednak, że pomimo przejściowych problemów logistycznych związanych z pandemią COVID-19 przyszłość rynku trzody chlewnej pozostaje jak na razie bezpieczna. Szerząca się na całym świecie pandemia może doprowadzić do czasowej nadpodaży wieprzowiny, która spowoduje chwilowy spadek cen trzody chlewnej. W dłuższej perspektywie nie grozi nam jednak załamanie rynku. Pomimo delikatnego zmniejszenia eksportu krajowej wieprzowiny analitycy banku przewidują, że pod koniec roku ceny żywca wieprzowego osiągną poziom 6,10 zł za kilogram. Biorąc zatem pod uwagę czynniki globalne i krajowe, nie powinniśmy, póki co, obawiać się załamania rynku.
– Przewiduję, że najbliższe notowania w Niemczech nie przyniosą już spadku cen. Może nie należy spodziewać się wzrostu, ale przynajmniej utrzymania ceny z poprzedniego tygodnia – mówi Krzysztof Stanek.
Faktycznie, nasz rozmówca się nie pomylił. Po dwóch znaczących obniżkach cen tuczników na dużej niemieckiej giełdzie (o 0,13 euro za kg), bieżącą stawkę postanowiono utrzymać na zeszłotygodniowym poziomie. Rosnący kurs euro powoduje, iż po przeliczeniu na polską walutę wartość świń rzeźnych w Niemczech wzrosła o 0,18 zł za kg (klasa E wbc). Jednak cena, jaka będzie obowiązywała u naszych zachodnich sąsiadów do 1 kwietnia, to 1,89 euro za kg, czyli tyle samo co 18 marca.
Chiny wracają do gry
W Chinach po okresie pandemii
i zastoju w gospodarce znowu
została uruchomiona wymiana
handlowa. Według przedstawicieli
chińskiego ministerstwa rolnictwa,
sektor produkcji zwierzęcej
i uboju wznowił pracę, ponieważ
epidemia koronawirusa niemal
ustąpiła. Zapewniają też, że produkcja
wieprzowiny w tym roku
powróci do normalnego poziomu,
ponieważ rozprzestrzenianie się
wirusa afrykańskiego pomoru
świń zwalnia, a władze pokonują
braki kadrowe w zakresie kontroli
tej choroby u zwierząt. Mniej jest
też ognisk choroby.
Yang Zhenhai, szef wydziału ds. hodowli i weterynarii, powiedział, że liczba ognisk ASF jest znacznie mniejsza w tym roku, a pogłowie loch rosło przez ostatnie cztery miesiące i jest o 8% wyższe niż we wrześniu 2019 roku. Ministerstwo rolnictwa będzie nadal pracować nad rozwiązaniami finansowymi zachęcającymi rolników do odbudowy stad trzody chlewnej. Chodzi tu o dotacje do budowy chlewni na wielką skalę, dodatkowe środki na zakup maszyn oraz systemy wsparcia dla rolników utrzymujących maciory.
W marcu Francuzi wysłali do Chin pierwsze samoloty z żywymi świniami. Dawniej Francja dostarczała 2–4 tys. świń rocznie, w tym roku spodziewa się dostarczyć do Chin 10 tys., głównie macior, które pomogą wznowić lokalną hodowlę i przywrócić pogłowie świń do stanu sprzed wybuchu ognisk afrykańskiego pomoru świń w Azji. Wszystko wskazuje również na to, że są w planie kolejne umowy na dostawy w 2021 roku. Po raz dziewiąty w ciągu roku Chiny wypuściły też 20 tys. ton wieprzowiny z centralnej rezerwy. Daje to już łącznie 190 tys. ton mięsa z rezerw państwowych i powoduje jednocześnie, że ceny żywca wieprzowego spadają – o 4,1% w porównaniu z poprzednim miesiącem.
Dominika Stancelewska