Elżbieta Filip-Drąg urodziła się i mieszka w niewielkiej podkarpackiej wsi Borówki. Dziś wśród swoich pasji wymienia nie tylko rękodzieło, lecz także występy w zespole teatralnym kół gospodyń wiejskich z terenu gminy Chmielnik. Przywiązanie do tradycji stara się zaszczepić w swoich dzieciach.
– Tańczą w zespole ludowym, pomagają przy wyplataniu palm – nie kryje dumy artystka.
Siadłabyś sobie, wydrapała...
Pierwszy raz ozdobiła
jajo w wieku czternastu lat.
Do twórczych prób namówiła
ją nauczycielka i pisankarka
Teresa Zielińska.
– Moi bracia, zafascynowani nauczycielką, samodzielnie wykonali dla niej sprzęt, którym mogła wydrapywać pisanki – wspomina pani Elżbieta. – Wkrótce pani Teresa zaproponowała mi: „Ela, siadłabyś sobie w domu i też coś wydrapała”.
Postanowiła spróbować swoich sił. Okazało się, że ma talent. Niestety, debiutancka drapanka gdzieś przepadła. Artystka do dziś ma przed oczami wzór, który wykonała na niewielkim jajku od kury liliputki. Jednak nie próbuje go powtórzyć. Każde jajo różni się kształtem i rozmiarem, więc poszczególne motywy będą rozrysowywane w inny sposób. Jak przystało na pracę twórczą, nie będzie dwóch takich samych egzemplarzy.
– Połknęłam bakcyla. To czasochłonne i precyzyjne zajęcie, ale daje ogromną radość – przekonuje artystka. – Oczywiście nie zawsze bywa kolorowo. Zdarza się, że człowiek pracuje wiele godzin nad pisanką, a potem, kiedy już prawie całe jajo jest wydrapane, w ostatniej chwili pęka i nieszczęście gotowe. Bywało, że płakałam z bezsilności, ale mama przekonywała mnie, że złość szybko minie. I miała rację. Upłynął czas, a ja znów chciałam wydrapywać.
Technika ozdabiania jaj, którą posługuje się Elżbieta Filip-Drąg, polega na wyskrobywaniu wzoru na uprzednio zabarwionej skorupce. Odwrotnie niż w przypadku techniki woskowej, kiedy najpierw nanosi się wzory woskiem, a później farbuje jajo. Twórczyni próbowała innych technik, ale uznała, że wydrapywanie wzorów jest najprecyzyjniejsze i najbardziej efektowne. Początkowo artystka dekorowała tylko gotowane jaja. Swoje prace ofiarowała w prezencie rodzinie i znajomym.
– Często były to jajka z „niespodzianką” – po kilku latach wybuchały – śmieje się. – Z czasem przerzuciłam się na wydmuszki. Zamiast kurzych najchętniej wybieram kacze i gęsie. Sięgam po egzemplarze w białym kolorze, wtedy wzorek ładniej się prezentuje.
Przed laty, kiedy o barwniki do jaj było trudniej, farbowała skorupki w naturalnym wywarze z cebuli. Rozpuszczała też w wodzie wkłady z ołówków, aby uzyskać pożądany kolor. Sięgała nawet po preparaty do farbowania bawełny. Dziś do ozdabiania jaj używa palety czeskich tuszy kreślarskich. Dzięki temu skorupki nabierają intensywnych, głębokich kolorów.
Zamiast igły – nóż tokarski
Najpopularniejsze, charakterystyczne
dla wydrapywanek
wzory to misterne
kwiaty oraz ażurowe
zdobienia przywodzące na
myśl tkane serwety. Pani
Elżbieta sięga również po
bardziej współczesne motywy,
takie jak wielkanocne
kurczątka i zające. Na
specjalne zamówienie wydrapuje
też dedykacje.
– Wykonuję również pisanki religijne. Nie do końca zgodne z tradycją pisankarską, ale za to własnego pomysłu, nieszablonowe. Na brązowym tle wydrapuję postać Jezusa albo serce w koronie cierniowej – mówi. – Jeśli chodzi o wzory, kopalnią pomysłów jest strona internetowa Pinterest. Chętnie podpatruję prace innych artystów, które inspirują mnie do tworzenia własnych.
Zamiast igłą, szpilką czy nożykiem do papieru, wydrapuje wzory za pomocą noża tokarskiego. Przekonuje, że sprzęt do obróbki metalu doskonale sprawdza się w pracy.
– Chyba jako jedyna pracuję „ciężkim sprzętem” – żartuje. – w sezonie, przed Wielkanocą, kiedy wiele czasu poświęcam na pisanki, boli mnie cała ręka. Nóż jest nieporęczny, za to zdobienia – widoczne i mocno zaznaczone.
Artystka uczestniczy w konkursach, choć przez wiele lat unikała rywalizacji. Pisanki wykonywała przede wszystkim na domowy użytek. Obecnie jej prace można podziwiać m.in. w Muzeum Pisanki oraz na corocznym powiatowym Konkursie Pisanki w Błażowej. Rokrocznie z konkursów wraca z nagrodami.
Elżbieta Filip-Drąg specjalizuje się też w miniaturowych ozdobach z ciasta barwionego karmelem. Formowanie szyszek weselnych – podkarpackich, tradycyjnych podarunków ślubnych – to kolejny z talentów artystki. Twórczyni podtrzymuje ten wyjątkowy lokalny obyczaj, który powoli zanika. Ku uciesze pisankarki nastoletnia córka postanowiła pójść w jej ślady. Dokładnie w tym samym wieku co mama zaczęła swoją przygodę z twórczością. Najwyraźniej talent jest zapisany w genach – z pierwszego konkursu czternastolatka wróciła z trzecią nagrodą.
– Wspaniale, że dzieci angażują się w podtrzymywanie naszych tradycji. Córka już od grudnia przygotowuje się do zdobienia wielkanocnych pisanek. W tym roku po raz pierwszy wspólnie udekorujemy świąteczne jaja. Udzielę jej wskazówek. A może sama czegoś nauczę się od córki? Trzeba mieć otwarty umysł – zapewnia artystka.
Małgorzta Janus