– Również nam jest teraz łatwiej, bo inaczej obsługuje się stado w takim budynku niż w momencie, gdy zwierzęta porozstawiane są w rożnych budynkach w gospodarstwie. Przede wszystkim łatwiej się żywi zwierzęta. Szybciej się też rozściela słomę i wywozi obornik. Atutem jest również to, że dokładniej teraz można obserwować zachowanie poszczególnych zwierząt i szybciej można wykryć ruję – twierdzi hodowca.
To już drugi nowy obiekt
wzniesiony w tym gospodarstwie
w ostatnich latach. W 2014 roku
państwo Sroczyńscy oddali do
użytku oborę wolnostanowiskową
dla krów o wymiarach 60x25
m. Ten budynek jest w stanie pomieścić
grubo ponad 150 zwierząt.
Krowy chodzą w nim po
rusztach i mają do dyspozycji legowiska
pokryte gumowymi matami.
Maty gumowe stanowią też
podłoże antypoślizgowe w dojarni,
w której zainstalowano halę
udojową typu rybia ość 2x8 stanowisk
firmy DeLaval, na której
krowy są automatycznie identyfikowane,
mierzona jest ilość pozyskiwanego
mleka i automatycznie
po doju zdejmowane są aparaty
udojowe. Obora jest wentylowana
grawitacyjnie. Świeże powietrze
napływa do wnętrza dużymi
otworami okiennymi rozlokowanymi
w ścianach, a jego odprowadzanie
odbywa się otworem
w szczycie budynku, gdzie znajduje
się też świetlik kalenicowy.
Taki system wentylacji sprawdził
się, więc podobny zastosowano
w nowym obiekcie.
– To prawda, że teraz powstają obory lekkiej konstrukcji bez ścian. I faktycznie sprawdzają się latem. Ale zimą już nie koniecznie. W takich budynkach krowy są narażone na przeciągi. Przymarzają poidła, robi się bardzo ślisko na rusztach i dochodzi do urazów kończyn. Chcieliśmy tego uniknąć, tym bardziej, że na naszym terenie występują silne wiatry wiejące z zachodu. Dlatego, tak jak w poprzednim obiekcie, tak i w nowym, ściany są wykonane jako mur z bloczków betonowych – opisuje hodowca. – W jednej z podłużnych ścian zamontowaliśmy drzwi, którymi jałówki mogą wychodzić na zewnątrz na okólniki. Między nimi rozlokowaliśmy okna. W drugiej podłużnej ścianie, ustawionej od strony nawietrznej, wykonaliśmy wyłącznie otwory okienne. Jest ich dziewięć, a każdy ma wymiar 1,2 na 2,8 m. Są nieco większe niż te w oborze postawionej wcześniej, a jest to związane z tym, że tymi otworami podajemy sieczkę na legowiska rozlokowane przy ścianie. Na dniach przy tych otworach zamontowane zostaną przesuwne okna z poliwęglanu, które dadzą możliwość płynnej regulacji nawiewu. W czasie upałów będzie można obniżyć okna, co spowoduje maksymalny napływ świeżego powietrza. Z kolei przy niskiej temperaturze będzie można je podnieść zamykając tym samym nawiew zimnego powietrza.
Budowa jałownika ruszyła
w czerwcu 2018 r., a zwierzęta
zostały wprowadzone do nowego
obiektu pod koniec lipca zeszłego
roku. Budynek mierzy 54
m długości i 26 m szerokości.
Ma konstrukcję słupową. Na słupach
żelbetowych rozmieszczonych
wzdłuż ścian zewnętrznych
oraz na wewnętrznych słupach
nośnych wykonanych z rur stalowych
oparte są krokwie, na których
spoczywa dach wykonany
z obornickiej płyty warstwowej
z rdzeniem poliuretanowym grubości
40 mm. Obora do szczytu ma
9,5 m. Otwór wywiewny zakryty
jest świetlikiem o szerokości 2,2
m. Budynek jest przejazdowy. Stół
paszowy ma szerokość ok. 5 metrów
i po obu jego stronach na
całej długości ułożona jest warstwa
płytek gresowych szerokości
90 cm. Również betonowe murki
odgradzające części legowiskowe
od korytarza paszowego wyłożono
płytkami. Każdy taki murek
jest łatwiejszy do utrzymania
w czystości. Wszystkie płytki
są zamontowane tak, że tworzą
równą i jednolitą powierzchnię,
a to ogranicza możliwość rozwoju
szeregu bakterii i mikroorganizmów,
które mogłyby się rozwijać
w szczelinach. Po jednej stronie
stołu paszowego ulokowano też
sektory dla krów, które pomysłowym
systemem bramek przechodzą
do drugiej obory na czas doju.
Krowy mają tutaj do dyspozycji
legowiska o wymiarach 2,3 na 1,2
m, które są wypełnione sieczką.
– Sieczka jest produkowana w gospodarstwie – tłumaczy Leszek Sroczyński. – Najpierw wynajmujemy sieczkarnię, która tnie słomę na bardzo drobne części i ładuje je na rozrzutnik, a ten odwozi materiał do stodoły. Za jednym razem przerabiamy w ten sposób 10 balotów. Raz w miesiącu odważoną ilość sieczki ładujemy do paszowozu. Dosypujemy wapno i dolewamy wodę, a po wymieszaniu materiał wysypujemy tuż obok obory. Pobiera go ładowarka teleskopowa i oknami podaje do obory wprost na umieszczone przy ścianach legowiska. Taka ściółka jest miękka i wygodna i gdyby była taka możliwość, to też w starszej oborze zastąpilibyśmy gumowe maty takim materiałem legowiskowym.
Krowy mają do dyspozycji
korytarze spacerowe wyłożone
betonowymi rusztami o szerokości
3,3 m. Pod nimi, a także
pod stołem paszowym, znajdują
się zagłębione na 2,2 metra
zbiorniki, w których gromadzone
są odchody zwierzęce. Zbiorniki
tworzą dwa podłużne kanały
połączone poprzecznie, a to zapewnia
zamkniętą, okrężną trasę
przepływu cieczy. Zgromadzona
w kanałach gnojowica okresowo,
a także przed wywiezieniem,
będzie mieszana z wykorzystaniem
mieszadła napędzanego od
ciągnika. Identyczny układ, czyli
szerokie na 3,3 m ruszta przy
stole paszowym oraz dwa kanały
z mieszadłem zastosowano w części
dla jałówek. Ale młode zwierzęta
mają przede wszystkim
do dyspozycji szeroką na 11,5
metra otwartą powierzchnię
legowiskową, na której
cztery razy w tygodniu jest
rozścielana słoma. Na raz
zużywane są trzy bele.
Powierzchnia legowiskowa
jest obniżona
w stosunku do
podłogi rusztowej
o 20 cm, a to – jak
zaznacza rolnik –
praktycznie zapobiega
przedostawaniu się słomy na
ruszta. Inne zabezpieczenie stanowią
wysokie na 2 metry murki,
które spełniają też inne zadanie.
Dzięki nim przejścia dla zwierząt
między rusztami a powierzchnią
legowiskową są ograniczone i gdy
ma być wywożony obornik – co
ma miejsce raz na półtora tygodnia
i jest wykonywane ładowarką
teleskopową – wystarczy przegonić
jałówki na ruszta, po czym
można zamknąć przejście zawieszonymi
na murkach bramkami.
– Jałówki są podzielone na trzy grupy, między którymi prowadzona jest rotacja. W pierwszym sektorze utrzymywane są najmłodsze zwierzęta w wieku 8. miesięcy. W drugiej grupie przebywają jałówki, które mają kilkanaście miesięcy, a do ostatniej trafiają te najstarsze, które niebawem mają się cielić – wyjaśnia Leszek Sroczyński. – W tym budynku utrzymywanych jest przeszło 200 jałówek. To nie wszystko, bo po przeciwległej stronie korytarza paszowego są 54 krowy dojne. Budynek jest postawiony tak, że teoretycznie można by było go rozbudować, choć takich planów na razie nie mamy.
Przemysław Staniszewski