Gospodarstwo prowadzone przez pana Piotra to obecnie 165 ha. – Zaczęło się od przepisanych na mnie przez ojca 7 ha, było to w grudniu 2010 r. – wspomina Piotr Kurzępa, rolnik ze wsi Czajki. – W ciągu dziesięciu lat od tamtej pory znacząco zwiększyłem areał. Także dlatego, że w okolicy nie ma zbyt wielu chętnych do uprawy ziemi. Było natomiast od kogo ją kupić lub dzierżawić.
Wśród uprawianych przez naszego rozmówcę ziem przeważa klasa IIIa, miejscami IIIb, sporadycznie IV. Typowa struktura zasiewów prezentuje się obecnie następująco: rzepak ozimy, pszenica ozima, kukurydza i buraki cukrowe. Ten zestaw uzupełnia soja. – Ma dodatni współczynnik próchnicotwórczy, jest rośliną jarą, którą można posiać po ozimych poplonach, więc jest bardzo przydatna w układaniu struktury zasiewów odpowiadającej wymogom planu rolnośrodowiskowego. Idealnie pasuje jako czwarta roślina do programu – mówi Piotr Kurzępa.
Soja z Solarcorn
Nasz rozmówca włączył soję
w strukturę zasiewów, gdy tylko
jej nasiona pojawiły się w ofercie
firmy Solarcorn, czyli na początku
poprzedniej dekady. Pan Piotr łączy
prowadzenie gospodarstwa z pracą
w tej właśnie firmie choć, jak zaznacza,
najprawdopodobniej w tym
roku z pracy poza gospodarstwem
zrezygnuje. – Wraz z powiększaniem
się areału przybywa obowiązków,
coraz trudniej łączyć obie aktywności
– wyjaśnia.
Przez pierwszych kilka lat w gospodarstwie odbywała się produkcja nasion wczesnej odmiany Merlin z hodowli Saatbau. Firma ta poleca ją jako doskonałą odmianę dla „początkujących”, czyli siejących soję po raz pierwszy. A jakie doświadczenia miał z tą odmianą pan Piotr? – Podobała mi się, bo miała sztywną łodygę – mówi.
Potem, aż do ub. sezonu, w gospodarstwie była wysiewana Silezia z firmy Prograin Zia, także z grupy odmian bardzo wczesnych. – W pierwszym roku plonowała wyraźnie lepiej niż Merlin, zebrałem ok. 3 t/ha. W kolejnych latach, na gorszych stanowiskach, plon był niższy – mówi Piotr Kurzępa. Rolnik nie zdecydował jeszcze, jaki materiał siewny wybierze w tym roku. Ale wie już, na jakie cechy zwróci uwagę.
– Już w pierwszych latach uprawy soi zauważyłem, że roślina ma tendencję do rozkrzewiania się. Wtedy nikt o tym jednak nie mówił. Obecnie są już odmiany, które posiane rzadziej, lepiej się rozkrzewiają i wytwarzają więcej strąków. Takiej odmiany będę szukać na ten rok. Zwrócę także uwagę, żeby była to odmiana odporna na wyleganie – stwierdza nasz rozmówca.
Z azotem czy bez
Według wielu praktyków, najbardziej
dyskusyjną kwestią w agrotechnice
uprawy soi jest nawożenie
azotowe. Azot powinny zapewnić
soi bakterie korzeniowe asymilując
go z powietrza. Aby bakterie pojawiły
się w odpowiedniej ilości, należy
siać zaszczepiony nimi materiał
siewny. – Z moich obserwacji
wynika, że teoria to jedno, a praktyka,
drugie. Na początku kupowałem
kwalifikowany materiał siewny
inokulowany zaprawą Fix Fertig i te
bakterie niestety się nie namnażały.
W takiej sytuacji w fazie kwitnienia
soi niezbędne jest nawożenie azotowe
(34 kg N/ha). W przeciwnym
razie ziarna będą miały obniżoną
zawartość białka, a w konsekwencji
cena uzyskana w skupie będzie
niższa. Obecnie szczepię nasiona soi
bakteriami we własnym zakresie i ta
metoda się sprawdza. Próbowałem
różnych zapraw i zdecydowanie najlepiej
wypada u mnie HiStick Soy
– mówi pan Piotr.
I dodaje: – Podczas inokulacji trzeba chronić ziarno i szczepionkę przed światłem słonecznym, ponieważ promieniowanie ultrafioletowe niszczy bakterie. Szczepienie, podobnie jak zaprawianie, powinno się odbywać możliwie tuż przed siewem. Zaprawione ziarno nie powinno długo czekać na siew w big–bagach.
Soja reaguje zwyżką plonu po zastosowaniu mikronawożenia, lubi cynk i mangan. – W natłoku prac nie zawsze jest czas na wykonanie tego zabiegu – mówi pan Piotr. Plantator jest zwolennikiem wykorzystywania aminokwasów. Ich producenci zalecają, aby stosować je nie tylko w sytuacjach stresowych, ale włączyć do standardowego nawożenia. – Moja teoria jest taka, że gdy warunki panujące w danym roku są dobre, to użycie aminokwasów nie skutkuje znaczącą różnicą w plonie ani zdrowotności roślin. Pełnią one wtedy rolę adiuwanta dla środków ochrony roślin. Natomiast widać efekt ich stosowania w stresujących warunkach. Przekonałem się o tym, kiedy spaliłem część plantacji soi po niedokładnym umyciu opryskiwacza, którym wykonywałem zabieg odchwaszczania kukurydzy. Uratowałem ją, stosując aminokwasy – mówi rolnik.
Na co uważać?
Zapytaliśmy naszego rozmówcę,
czego powinien się wystrzegać początkujący
plantator soi. – Przede
wszystkim odradzam zbyt gęsty
siew. Przy zbyt dużej normie wysiewu
soja ma tendencję do wybujania,
budowania masy, co odbywa
się kosztem strąków. Posiane
rzadziej niższe rośliny wykształcają
ich znacznie więcej. Ja stosuję
normę wysiewu wynoszącą 130–
140 kg/ ha. Spodziewam się, że siew
najnowszych odmian, w przypadku
których hodowle popracowały nad
rozkrzewianiem, będzie wymagał
jeszcze niższych norm – mówi pan
Piotr.
Kolejna istotna kwestia, na którą nasz rozmówca zwraca uwagę, to głębokość, na której należy umieszczać materiał siewny. – 2–3 cm spokojnie wystarczą. Z moich doświadczeń wynika też, że soja, a w każdym razie odmiany wysiewane w moim gospodarstwie, nie boją się kwietniowych spadków temperatur. Zdarzyło mi się posiać soję 16 kwietnia. Wschodziła dłużej, budowała w tym czasie system korzeniowy, ale obsada była normalna.
Piotr Kurzępa zwraca też uwagę, aby pilnować odchwaszczania, szczególnie dotyczy to roślin krzyżowych. – Ewentualne zaniedbania w tej kwestii będą skutkowały dużymi problemami z zachwaszczeniem plantacji. Co do środków, nadal nie ma ich zbyt wiele, ale sytuacja jest pod tym względem lepsza niż jeszcze kilka lat temu. Na krzyżowe w soi stosuję Sencor Liquid 600 SC, substancją czynną jest tu metrybuzyna – stwierdza rolnik. I podsumowuje: – To prosta uprawa, trzeba zadbać o zasobność gleby, pH, pilnować odchwaszczania.
Choroby i szkodniki w uprawie soi w Polsce to wciąż nie jest znaczący problem, choć od tej reguły bywają wyjątki. W ub. roku na plantacji wystąpiła silna presja gąsienicy rusałki osetnika. – Tak się złożyło, że nie mogłem wykonać żadnego zabiegu insektycydowego w tym czasie. Mimo to soja zregenerowała się, wytwarzając nowe liście, a plon nie odbiegał od średniej z wielolecia. Po przepoczwarczeniu się gąsienic w motyle praktycznie nie było śladu po żerowaniu gąsienic. Poza metabolitem pokrywającym glebę, czyli odchodami gąsienic. Była więc i jakaś korzyść z tej sytuacji – mówi rolnik.
Średnie plonowanie soi z wielolecia w jego gospodarstwie to ok. 2 t/ha. – To nie są jeszcze pola idealne dla soi. Niedawno kupione lub wydzierżawione nie zawsze spełniają wszystkie wymagania tej rośliny, mam na myśli zasobność gleby i jej pH. Wiadomo, że trzeba lat, aby zaniedbane stanowiska doprowadzić do wysokiej kultury. Dlatego te plony nie są specjalnie imponujące, ale też nie są dla mnie na tym etapie priorytetem i satysfakcjonują mnie. A biorąc pod uwagę przydatność soi w zmianowaniu, a także dopłaty wynikające z programu rolnośrodowiskowego i do uprawy roślin strączkowych, to uważam obecność tej uprawy w strukturze zasiewów mojego gospodarstwa za korzystną. Zbiór soi odbywa się przy wykorzystaniu kombajnu zbożowego. Można używać hederu do soi, w którym elastyczna kosa dostosowuje się wówczas do powierzchni pola.
Krzysztof Janisławski