Owszem, problemów nie brakowało, chociażby ze względu na otoczenie rynkowe, w jakim funkcjonują spółdzielnie mleczarskie, gdzie jednym z ciągłych problemów jest duży udział w rynku sieci handlowych czy wahania kursów walut. Prowadzone były inwestycje na dużą skalę, a część firm zanotowała rekordowe obroty. Kilka spółdzielni nie redukowało znacząco ceny po wypłacanych tradycyjnie w okolicach nowego roku premiach. Występujące spadki cen tłuszczu mlecznego rekompensowane były wzrostem cen proszków mlecznych. Ubiegły rok był również rekordowy pod względem ilości wyprodukowanego w gospodarstwach surowca, a polscy producenci umocnili swoją pozycję wśród krajów unijnych. Owszem, w tym roku wzrosły znacząco koszty produkcji i przetwórstwa mleka – koszty energii, pracy, opakowań czy też gospodarki odpadami. Powszechna była opinia, że 2020 rok będzie gorszy od poprzedniego, ale tylko nieco gorszy. Nikt się nie spodziewał załamania.
Pierwszym dużym ciosem
dla handlu artykułami spożywczymi
było niemal całkowite odcięcie
Chińskiej Republiki Ludowej. Jeszcze
na przełomie lutego i marca polscy
eksporterzy nabiału mieli problemy
z ustaleniem miejsca, w jakim
znajduje się ich towar, który jak się
okazywało, leżał nierozładowany
w chińskich portach. Nadmienić należy,
że wg raportów OECED-FAO
Chiny w 2019 roku zaimportowały
1/5 globalnego eksportu mleka
i jego przetworów. Był to największy
odbiorca nowozelandzkiej Fonterry,
a także Unii Europejskiej jako całości
(23,8% w strukturze eksportu łącznie
z udziałem Wielkiej Brytanii).
O ile polski eksport do Chin w przypadku produktów mleczarskich wynosił zaledwie 4,5% całkowitego eksportu (15% w eksporcie poza UE), to na rynki wspólnotowe wysyłano już znacznie więcej. Polskie produkty trafiały do większości państw europejskich i oprócz Niemiec czy Holandii, stałymi kierunkami eksportu były także Włochy, Grecja czy kraje bałkańskie. Wprawdzie eksport do Chin i innych krajów azjatyckich położonych w regionie już ruszył. Uwagę należy zwrócić na fakt, iż nie jest on już tak opłacalny jak wcześniej, ze względu na znacznie większe koszty transportu.
Dużo większym problemem związanym z rozprzestrzenieniem się koronawirusa w Europie stało się zamknięcie działalności restauracji i hoteli. W ciągu kilku dni niemal w całej Europie wykluczono z rynku istotny kanał dystrybucji, jakim była HoReCa. Warto przypomnieć niemałe zamieszanie, jakie spowodowała wiadomość o zaprzestaniu odbioru mleka od dostawców luźno związanych z Okręgową Spółdzielnią Mleczarską w Bieruniu, która specjalizowała się w tym kanale dystrybucji. Oznaczało to dla niej całkowite wykluczenie z rynku, podczas gdy jeszcze na początku roku jej zarząd planował znaczne inwestycje, a sama firma była jednym z najbardziej rentownych przedsiębiorstw wśród producentów nabiału. Co istotne, spółdzielnia nie zaprzestała odbioru od swoich członków.
Straty w związku z decyzją
o „lockdownie“ – czyli polityce zamknięcia
z powodu koronawirusa –
poniosły wszystkie firmy zajmujące
się produkcją nabiału. Zarówno te
większe, które jak Spółdzielnia Mleczarska
MLEKPOL dostarczały znaczące
wolumeny tzw. mleka szkolnego,
jak i te mniejsze, dla których
sprzedaż do szkół, szpitali, jednostek
wojskowych czy lokalnych sklepów
była znaczącym źródłem dochodu.
Przykładów można podawać wiele,
ale przytoczmy tu chociażby Okręgową
Spółdzielnię Mleczarską w Stalowej
Woli, która wystosowała apele,
aby mieszkańcy miasta i okolic kupowali
jej produkty jako lokalnego
producenta.
Po ogłoszeniu zamknięcia szkół i przedszkoli, Polacy tłumnie ruszyli na zakupy, jednak ten stan trwał zaledwie tydzień, po którym nastroje do gromadzenia zapasów uspokoiły się. Bardzo szybko zmieniły się też nawyki zakupowe a zamiast nowości rynkowych, konsumenci zaczęli wybierać produkty tradycyjne, czyli masło, śmietanę i sery oraz te o przedłużonym terminie do spożycia jak mleko UHT.
Problemy z eksportem produktów związane z logistyką odcięcia państw będących do tej pory rynkami zbytu, połączone ze spadkiem chęci do zakupów przez konsumentów oraz zamknięcie restauracji (zaznaczmy, że w krajach takich jak Hiszpania, Włochy czy Portugalia więcej posiłków spożywa się poza domem), spowodowało globalne wychłodzenie całego rynku mleka. W ślad za tym poszły już pierwsze obniżki cen płaconych dostawcom za skupowany od nich surowiec, co szczególnie boleśnie odczuwają państwa eksportujące znaczną część produkcji. W przypadku Polski jest to ponad 35% mleka wyprodukowanego w gospodarstwach, ale udział ten w Danii, Niemczech czy Holandii jest znacznie wyższy. W Polsce jako pierwsi ceny obniżyli ci, którzy produkują wyroby masowo jak mleko w proszku, serwatka czy masło w blokach, czyli OSM Koło, OSM Radomsko, ale również mniejsze firmy jak OSM Końskie, MLEKOMA, Reny Picot, OSM Łapy czy też Zakład Mleczarski Bromilk w Brodnicy. Obniżki wynosiły w tych przypadkach nawet do 10 groszy na litrze surowca, z wyjątkiem Brodnicy – 22 grosze na litrze. Obniżki cen skupu mleka o 4 grosze zapowiedziała nawet SM Mlekovita, która i tak po tej obniżce będzie miała jedną z lepszych cen w kraju. Ale naszym zdaniem, pod koniec kwietnia i w maju dojdzie do następnej fali obniżek i na pewno znajdą się też takie firmy, które po raz drugi obniżą ceny skupu mleka. Owszem, kilka spółdzielni będzie grało na przeczekanie i weźmie koszty spadku cen zbytu na swoje barki, nie ruszając cen skupu. Ale takie działanie niewątpliwie osłabi kondycję ekonomiczną danej spółdzielni i np. zahamuje na pewien czas procesy inwestycyjne. Naszym zdaniem, do obniżek cen dojdzie nawet w takich spółdzielniach jak OSM Piątnica, SM Mlekpol, SM Ryki, OSM Włoszczowa czy też OSM Giżycko. Ale najgorzej będzie w grupach producenckich oraz w tzw. spółdzielniach skupowych.
Informacje o obniżce o 8 gr, która nastąpiła od połowy kwietnia, otrzymali również rolnicy współpracujący z międzynarodowym koncernem mleczarskim Lactalis (posiadającymi swój główny zakład w Siemiatyczach).
Bardzo szybko spadły ceny mleka przerzutowego (80–90 gr za litr mleka pełnego), które dla wielu firm stanowiły znaczny udział w ich przychodach. Spowodowało to obniżki niejednokrotnie bardziej bolesne niż w przypadku zakładów eksportowych – sięgające nawet 25 groszy (Intermilk). Pierwsze obniżki dotknęły zakłady zajmujące się produkcją serów np. OSM Sierpc – około 5 groszy a CEKO w Goliszewie nawet o ok. 30 groszy. Jednak cena w Sierpcu nadal należy do najwyższych w kraju. Ale już dziś wiadomo, że większość firm produkujących głównie sery dojrzewające wypracowuje straty, w związku z czym w przyszłym miesiącu można spodziewać się znacznej korekty cen. Istotny wpływ na ten fakt ma odcięcie rynków europejskich, gdzie eksportowano półprodukty oraz odcięcie rynku włoskiego, w efekcie czego w Europie powstają ogromne nadwyżki serów.
W obecnej chwili
kryzys nadprodukcji wyjątkowo
mocno daje o sobie znać zarówno
światowemu, jak i polskiemu mleczarstwu,
a bieżąca produkcja towarów
o dłuższym terminie przydatności,
jak mleko w proszku czy
sery, zaczyna trafiać do magazynów,
a nie do konsumentów. Lada chwila
można spodziewać się ofert sprzedaży
serów dojrzewających zza naszej
zachodniej granicy. Obecnie ceny
koncentratu mleka odtłuszczonego
35% zaczynają się od 1000 za tonę,
a w połowie lutego ta cena wynosiła
powyżej 2300 euro. Niestety, nie
należy spodziewać się w najbliższym
czasie polepszenia sytuacji, tym bardziej,
że wiele prognoz przewiduje
spadki cen mleka pełnego przerzutowego
do poziomu 40–50 gr/l (obecnie
ok. 80–90 gr/l).
Większość państw europejskich zaczęło apelować o interwencję na rynku mleka. Wydaje się ona konieczna ze względu na specyfikę narastającego kryzysu; nie jest to kwestia zmian koniunkturalnych, jakie okresowo występowały na tym rynku, ale ma on związek z, miejmy nadzieję, czasowym odcięciem rynków zbytu (więcej o tym piszemy w tekście redaktor Magdaleny Szymańskiej „Mocny głos Niemiec i Francji”, który zamieszczamy na stronie 51).
Premier Nowej Zelandii oraz tamtejszy minister finansów prowadzą serię spotkań z bankami w celu zabezpieczenia linii kredytowych, na wypadek kryzysu mogącego uderzyć w tamtejsze rolnictwo. Jak już zostało wspomniane, Chiny są głównym odbiorcą nowozelandzkich produktów mleczarskich, jednak nie tylko w postaci proszków mlecznych czy odżywek dla dzieci, ale również w kategorii produktów świeżych. Sprzedaż tych ostatnich w znacznym stopniu zmalała ze względu na małą liczbę gości w hotelach i zmniejszony ruch turystyczny w Państwie Środka. W podobnej sytuacji znajduje się Australia, która w 2019 roku wysłała do Chin 245 000 ton produktów mleczarskich. Z prośbą o pomoc w postaci wsparcia finansowego wystąpili również brytyjscy farmerzy, którzy ucierpieli ze względu na obniżki cen związane z ograniczeniem rynków zbytu. Do dostawców zaczynają docierać informacje o możliwości wstrzymywania odbioru mleka z ich gospodarstw. Część z nich, jak to miało już miejsce w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, zaczyna wylewać mleko. Trwają poszukiwania alternatywnych sposobów zagospodarowania białego surowca, takich jak skierowanie go do biogazowni lub na skarmianie trzody chlewnej (pomoc w tym przypadku zaoferowało Zrzeszenie Producentów Świń – UK National Pig Association; NPA). Francuskie stowarzyszenia producentów nabiału nawołują do ograniczania produkcji mleka o 5%. Zaproponowano też stworzenie funduszu solidarnościowego, którym rekompensowano by straty poniesione w wyniku epidemii. Kraje Europy Zachodniej biorą te apele raczej serio i wydają się zdawać sprawę z występującego zagrożenia. Gorzej niestety z nierychliwymi brukselskimi biurokratami. Obecną sytuację gospodarstw produkujących mleko, chyba niezbyt dobrze obrazują sobie sieci handlowe. Przed świętami wielkanocnymi mieliśmy do czynienia z licznymi promocjami a tuż po nich z promocjami poświątecznymi.
W Polsce skierowano już apele o uruchomienie skupu interwencyjnego masła a nade wszystko odtłuszczonego mleka w proszku. 24 marca prezes KZSM Waldemar Broś skierował w tej sprawie pismo do ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego. O tej inicjatywie piszemy (na str 45 i 47). Przypomnijmy, że KZSM postulował w imieniu spółdzielczości mleczarskiej, aby Agencja Rezerw Materiałowych wykupiła z przeznaczeniem na zapasy strategiczne określone ilości masła i odtłuszczonego mleka w proszku, stabilizując tym sposobem rozchwiany rynek artykułów mleczarskich. Znakomita większość produkowanego w naszym kraju odtłuszczonego mleka w proszku trafia na eksport. Cena tego produktu spadła w krótkim czasie o około 30 procent. Trzeba pamiętać, że spora część nadwyżek mleka jest proszkowana, gdyż jest to najłatwiejsza i najtrwalsza forma przechowywania białka. Ale tylko uruchomienie mechanizmów interwencyjnych może sprawić, że będzie miało to ekonomiczny sens i nie będzie obciążeniem dla zakładów przetwórczych oraz gospodarstw nastawionych na produkcję mleka.
Krzysztof Wróblewski i Artur Puławski