Z redakcją TPR skontaktowała się rolniczka z Wielkopolski (nazwisko do wiadomości redakcji).
– Rodzice przekazali mi w ubiegłym roku część gospodarstwa i część stada bydła mięsnego rasy salers. Chcieli, abym się usamodzielniła – opowiada.
W kwietniu 2019 roku zarejestrowała siedzibę stada w swojej miejscowości na należącej do niej działce rolnej. 30 maja ub.r. złożyła wniosek o przyznanie płatności, m.in. do bydła, na rok 2019. Rok wcześniej otrzymała premię dla młodego rolnika.
Przyjeżdża kontrola
– 12 czerwca 2019 roku dostałam
informację z Agencji Restrukturyzacji
i Modernizacji Rolnictwa
o planowanej na drugi dzień kontroli
stada – relacjonuje rolniczka.
Termin okazał się niefortunny. Nasza czytelniczka musiała być tego dnia w Poznaniu na obowiązkowych zajęciach na uczelni. Nie mógł też pomóc ojciec, który w tym czasie był za granicą.
– Zwróciłam się z prośbą o odroczenie kontroli o dwa dni. Agencja się nie zgodziła – wyjaśnia.
13 czerwca odbyła się kontrola. Na miejscu był wuj rolniczki, nie miał jednak upoważnienia do reprezentowania krewnej ani dostępu do dokumentów. Wskazał urzędniczkom miejsce wypasu.
– Bydło zostało zidentyfikowane po kolczykach, liczba się zgadzała – relacjonuje Czytelniczka i dodaje, że dostała z Agencji raport.
Zaznaczono w nim m.in., że podczas kontroli nie okazano paszportów ani księgi rejestracji stada bydła. Był też zarzut przebywania bydła poza siedzibą stada.
– Księgę prowadzę na bieżąco, pozostałe dokumenty też są w porządku. Próbowaliśmy z ojcem dostarczyć je do Agencji, gdy już wróciliśmy do wsi, ale niestety nikt tam nie był już nimi zainteresowany – mówi rolniczka. – A co do zarzutu przebywania stada poza zarejestrowaną siedzibą: bydło pasło się po drugiej stronie wsi, w odległości niecałych dwóch kilometrów od siedziby stada, na działce mojego ojca. Prowadzę hodowlę w miejscowości, w której ziemie są bardzo słabej jakości. W ubiegłym roku z uwagi na suszę byłam zmuszona do przenoszenia stada ośmiokrotnie w ciągu pięciu miesięcy. Wszystkie działki, na których bydło było wypasane, znajdują się w miejscowości, w której zarejestrowana jest siedziba stada.
Rolniczka informuje, że odwołała się od raportu. Napisała też pismo do dyrektora regionalnego ARiMR w Poznaniu z pytaniem, czy siedzibę stada należy rejestrować dla każdej działki rolnej, na której pasie się bydło.
Odpowiedź wymijająca W odpowiedzi z 26 lipca 2019 r. podpisanej przez Sławomira Bilińskiego, zastępcę dyrektora Oddziału Regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Poznaniu, zarzuca się rolniczce, że jej pytanie jest „mało precyzyjne”, bo „brakuje informacji na temat szczegółów sprawy”, tj. „np. numerów działek ewidencyjnych, ich odległości od siebie czy też czasu wypasania zwierząt…”. Dlatego „…ARiMR nie jest w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi”.
– Odpowiedź żadna, wręcz wymijająca – komentuje czytelniczka.
Co było dalej? Otóż, jak relacjonuje nasza rozmówczyni, urzędnicy z Agencji zlecili kontrolę siedziby stada powiatowemu lekarzowi weterynarii.
– Może obawiali się przyjechać osobiście? – zastanawia się rolniczka.
Kontrola odbyła się pod koniec ubiegłego roku. W protokole napisano m.in., że nie stwierdzono nieprawidłowości, a księga rejestracji stada bydła jest prowadzona prawidłowo.
Jednak 17 lutego br. ARiMR wydała odmowną decyzję w kwestii przyznania naszej czytelniczce płatności do bydła na rok 2019 wraz z trzyletnią sankcją. Rolniczka wylicza, że straciła w ten sposób około 24 tys. zł. Agencja napisała m.in., że podczas kontroli „Zwierzęta przebywały na pastwisku oddalonym o kilka kilo– metrów od zarejestrowanej siedziby (…)”. W uzasadnieniu decyzji ARiMR przywołała dwa tzw. kody nieprawidłowości. Jeden dotyczy nieprzebywania stada w jego siedzibie. Drugi jest opisany następująco (pisownia oryginalna): „odnośnie zwierzęcia zapisy w księdze rejestracji bydła i zgłoszenia w bazie IRZ są niepoprawne i niespójne, co zostało stwierdzone na podstawie paszportu bydła oraz próby dokumentów uzupełniających takich jak rachunki kupna sprzedaży, świadectwa uboju, świadectwa weterynaryjne dotyczących 6 miesięcy poprzedzających kontrolę na miejscu, jednak w przypadku nieprawidłowości okres objęty kontrolą wydłuża się do 12 miesięcy poprzedzających kontrolę (…)”.
– Kontrolerki nie widziały dokumentów, a użyły kodu, zgodnie z którym w dokumentacji są nieprawidłowości. Dziwne – komentuje czytelniczka.
– Podczas szkolenia porozmawiałam o mojej sprawie z Jackiem Zarzeckim, prezesem Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego. Bardzo mi pomógł – mówi rolniczka.
Ministerstwo po stronie rolniczki
Zarzecki zwrócił się w tej sprawie
do ministerstwa rolnictwa.
W marcu br. otrzymał odpowiedź.
Ministerstwo przyznaje rację rolniczce:
„(…) możliwość rejestracji
siedziby stada na pastwisku
nie oznacza obowiązku rejestracji
siedziby stada na każdej z działek
ewidencyjnych, na których prowadzony
jest wypas posiadanego
bydła. Biorąc pod uwagę obciążenia
administracyjne wynikające
z faktu przemieszczenia bydła
do innej siedziby stada, związane
z koniecznością umieszczania stosownych
informacji w księgach rejestracji
prowadzonych dla każdej
siedziby stada oraz dokonywania
zgłoszeń każdego z tych zdarzeń
do Agencji, w ocenie ministerstwa
brak jest uzasadnienia dla traktowania
krótkotrwałego wypasu bydła
na działkach innych niż ta, na
której zarejestrowana jest siedziba
stada, za przemieszczenie bydła
powodujące obowiązek dokonywania
ww. czynności administracyjnych.
Tym samym brak jest celowości
dokonywania rejestracji
siedzib stad na pastwiskach służących
do takiego wypasu” – napisała
Magdalena Zasępa, dyrektor
Departamentu Bezpieczeństwa
Żywności i Weterynarii.
– Urząd powinien być dla człowieka, a nie odwrotnie – komentuje Jacek Zarzecki. – Ta sprawa ociera się o absurd. Przecież gdyby potraktować serio decyzję urzędników Agencji, to każdy hodowca latem musiałby się zajmować wyłącznie prowadzeniem zmian w dokumentacji. W ten sposób urzędnicy tworzą problemy tam, gdzie ich nie ma. Cieszę się, że takiego samego zdania jest ministerstwo, którego stanowisko jest jasne i nie pozostawia pola na żadne interpretacje. Mam nadzieję, że Agencja będzie potrafiła wycofać się z tej niefortunnej decyzji. Ta i podobne decyzje skutkują spadkiem zaufania do ARiMR.
To ile tych kilometrów? Pismo z ministerstwa rolniczka złożyła już ARiMR w Poznaniu. Jest rozgoryczona całą tą sytuacją.
– Rozpoczynam samodzielną działalność rolniczą. Jestem wkurzona takim podejściem urzędników. Mam chęci i pomysły na rozwijanie hodowli, ale przez ostatnie miesiące zajmuję się głównie pisaniem odwołań i jeżdżeniem do biura Agencji. Odechciewa się czegokolwiek. Poważnie się zastanawiałam, czy nie dać sobie spokoju z rolnictwem. Gdyby nie wsparcie i upór ojca, który mi bardzo pomaga, niewykluczone, że tak by się właśnie stało – stwierdza i wyjaśnia, dlaczego prosi o niepodawania nazwiska: – Obawiam się wzmożonej kontroli ze strony Agencji i szukania powodów, aby ukarać mnie w dodatkowy sposób.
O wyjaśnienia zwróciliśmy się do ARiMR. Już na początku odpowiedzi Magdalena Bilińska z Wielkopolskiego Oddziału Regionalnego Agencji pisze o przebywaniu stada podczas kontroli w odległości… kilkunastu kilometrów od zarejestrowanej siedziby, twierdząc, że to informacja z protokołu czynności kontrolnych. Informacja o kilkunastokilometrowej odległości jest dodatkowo podkreślona.
– Najpierw piszą, że kilka kilometrów, potem, że kilkanaście. Nawet nie chce im się sprawdzić, co pisali wcześniej. Trudno ich traktować poważnie – komentuje rolniczka. – W rzeczywistości odległość wynosi 1,9 km, sprawdziliśmy z ojcem.
Czego jeszcze można dowiedzieć się z odpowiedzi ARiMR? Wyliczone są m.in. wszystkie wymogi formalne, które muszą zostać spełnione, aby otrzymać płatności. Jest też informacja, że odwołanie naszej czytelniczki jest na etapie procedowania. Agencja odnosi się też do pisma z ministerstwa: „Stanowisko (…) jest znane organom Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 12 Ustawy z dnia 2 kwietnia 2004 r. o systemie identyfikacji i rejestracji zwierząt siedziba stada to wszelkie budynki, zagrody, pastwiska lub miejsca na otwartej przestrzeni, w których przebywa dane stado lub stada różnych zwierząt gospodarskich, a także jest prowadzony chów lub hodowla tych zwierząt. (…) Zatem przepisy wprost wskazują, że siedziba to nie adres zamieszkania czy zameldowania producenta rolnego, a miejsce faktycznego przetrzymywania zwierząt. Stanowisko wskazuje również na zagadnienie krótkotrwałego wypasu, które w przedmiotowej sprawie może okazać się istotne dla wydanego rozstrzygnięcia. Rozstrzygnięcie dla każdej sprawy zostaje podjęte dopiero po jednoznacznym ustaleniu stanu faktycznego i ocenie, jak ustalony stan faktyczny wpływa na spełnianie wszystkich warunków kwalifikowalności do płatności”.
Nasza czytelniczka ma nadzieję, że opisanie jej sprawy w „Tygodniku” zwróci uwagę na problem.
– To się może przytrafić każdemu, wielu hodowców prowadzi wypas stada na różnych działkach. A przecież wchodzi program „krowa+”. Czy rolnicy będą tracić pieniądze tylko dlatego, że wyprowadzą bydło na inne pastwisko?
Krzysztof Janisławski