Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Jak utrzymać jakość mleka bez antybiotyków?

Data publikacji 29.04.2020r.

– Każde 100 tys. komórek somatycznych w mleku, powyżej wartości 200 tys. lks/1 ml, obniża produkcję mleka o około 2,5%. Oznacza to, że stado, w którym liczba komórek w mleku wynosi np. 500 tys. ml, mogłoby wyprodukować o 7,5% mleka więcej – poinformował praktykujący lekarz weterynarii Robert Popławski (członek Polskiego Stowarzyszenia ds. mastitis), podczas lutowej konferencji, jaką Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Łowiczu zorganizowała dla swoich dostawców.

Od końca stycznia 2022 roku, w całej UE obowiązywać będzie prawo zakazujące stosowania antybiotyków w profilaktyce. Oznacza to, że nie będzie już można stosować profilaktycznie np. tubek na zasuszenie u każdej sztuki.

O ile w Polsce zastanawiamy się jak w praktyce wyglądać będą te ograniczenia, o tyle w wielu krajach wszystkie działanie zamierzają już w kierunku szeroko rozumianej profilaktyki występowania zapaleń w stadzie. I to nie tylko formie szczepień ochronnych, ale również w kwestii statusu zdrowotnego stada, jego dobrostanu czy żywienia ukierunkowanego na minimalizowanie występowania mastitis – mówił Robert Popławski, który w swojej weterynaryjne praktyce zajmuje się przede wszystkim szeroko pojętym zagadnieniem zapobiegania chorobom wymienia. – Dlaczego profilaktyka jest tak ważna? Poza oczywiście względami ekonomicznymi, tylko ona pozwoli ograniczyć ilość stosowanych antybiotyków, pozyskiwać zdrowe mleko i wreszcie, odzyskać czas, który poświęcamy na obsługę zwierząt karencyjnych.

Ekspert przypomniał, że mastitis w stadach powodują bakterie zakaźne i środowiskowe, a ostatnie lata pokazują wzrost ilości zapaleń wywołanych właśnie przez bakterie środowiskowe. Fundamentalne znaczenie w profilaktyce mastits ma higiena doju, który składa się z kilku etapów: przedzdajania, dezynfekcji przedudojowej (predipping), wycierania, podłączania, samego doju i dezynfekcji poudojowej (postdipping).

W prawidłowej higienie doju najczęściej popełniane są błędy, które łatwo można jednak wyeliminować i dzięki temu zyskać bezpieczeństwo doju krów – podkreślił Robert Popławski. – Pamiętajmy, że aby uniknąć zapaleń wywołanych bakteriami środowiskowymi musimy zadbać o higienę wymion przed dojem. Dojenie brudnej krowy trwa zwykle dwa razy dłużej niż czystej, dlatego w pierwszej kolejności musimy zwrócić uwagę na legowiska. Niezwykle ważna jest także czystość osoby dojącej i najlepiej, by dój wykonywany był w rękawiczkach. Dlatego jest tak ważne? Bakterie bardzo łatwo przyczepiają się do skóry i dojąc krowy przenosimy patogeny z jednej sztuki na drugą. Istotną kwestią jest także bezpieczeństwo własne.

Pierwszym etapem doju powinno być przedzdajanie, które pozwala na wykrycie klinicznej postaci mastitis.

– Nie każda krowa, która ma zmiany w mleku ma spuchnięte wymię – zaznaczył dr Popławski. – Przedzdajanie jest również początkiem stymulacji procesu oddawania mleka, uruchamiając wydzielanie oksytocyny. Proces ten trwa ok. 90 sekund. Gdy szybko rozpoczniemy dój, a oksytocyna jeszcze nie działa, to dochodzi do pustodoju, a stąd już tylko krok do uszkodzenia strzyka.

Z doświadczeń pracy w terenie dr Popławskiego wynika, że kolejny etap doju, jakim jest dezynfekcja przedudojowa strzyków wykonywany jest rzadko i niechętnie.

– A to błąd, gdyż ma ona za zadanie zdezynfekować skórę strzyka przed dojem, a zabieg ten najlepiej działa na bakterie środowiskowe. Do predippingu możemy używać (w zależności od problemów z matitis) kwasu mlekowego, chlorheksydyny czy dwutlenku chloru. Najlepszą metodą na zabicie bakterii bytujących na strzykach jest pianka dezynfekcyjna, która powinna być prawidłowo nałożona czyli tak, by działała na strzyk przez minimum 30 sekund. Najwygodniejszym i najbardziej ekonomicznym sposobem jej nakładania jest stosowanie kubków pianotwórczych – przekonywał eskpert. – Często hodowcy mają obawy, czy bakterie nie „rozniosą się” w stadzie właśnie poprzez kubki do dippingu. Okazuje się, że ilości patogenów przenoszonych tą drogą są znikome. Najwięcej bakterii przenosimy na rękach i aparatach udojowych.

Jak zalecał dr Popławski, do wycierania wymion najlepiej używajmy jednorazowych, papierowych ręczników oraz pamiętajmy o dokładnym wytarciu strzyka i przetarciu jego końcówki. Jeśli tego nie zrobimy, to cały brud zostanie na końcówce strzyka i podczas doju wniknie do wymienia.

– Nie zakładajmy aparatów udojowych na strzyki mokre, bo dochodzi do ich ślizgania się oraz zasysania powietrza i brudnej wody, która ścieka z wymienia na końce strzyków – przestrzegał specjalista. W prawidłowo wydojonym wymieniu może zostać ok. 250 ml mleka. Zdajanie do końca nie jest wskazane. Po pierwsze, po kilku minutach te 250 ml i tak zaraz napłynie do wymienia, po drugie, gdy zdajamy do końca, często dochodzi do pustodoju i – wspomnianego już – uszkodzenia strzyków. Przy automatycznym odłączaniu aparatów udojowych warto zwrócić uwagę na to, przy jakim przepływie mleka aparaty się odłączają. Często jest to bowiem wartość zbyt niska. Przyjmuje się, że przepływ 400–500 ml na minutę jest wartością optymalną, przy której aparaty powinny się odłączać. Przy dużych halach udojowych dąży się nawet do wartości 800–1000 ml na minutę.

Ostatnim etapem doju jest dezynfekcja poudojowa (postdipping), który to najlepiej działa na bakterie zakaźne.

– Należy wykonać ją najszybciej jak to jest możliwie. I co ważne – co najmniej 3/4 strzyka musi zostać pokryte dobrym preparatem od sprawdzonych producentów – zaznaczył dr Popławski. – Ważne, by preparat utrzymywał się na strzyku przez odpowiedni czas, tak by mógł skutecznie zadziałać na patogeny. Pamiętajmy, by po doju podać zwierzętom smakowitą paszę, której pobieranie przez 30 minut pozwoli na całkowite zamknięcie się strzyków po doju.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a