– Federacja zawiesiła próbne udoje, ale szybko zostały one wznowione za zgodą rolnika. Ja się zgodziłem, bo zootechnik był dobrze zabezpieczony, miał jednorazowy fartuch, rękawiczki, maseczkę, buty ochronne. Na wsi koronawirus jest mniejszym problemem niż w mieście, nie widujemy się z sąsiadami, gdyż teraz dużo czasu spędzamy osamotnieni w polu – powiedział Marek Gogolewski.
Rolnik zwrócił także uwagę, że teraz już nie będzie tak łatwo o nowe inwestycje w rolnictwie. Dlatego cieszy się, że z inicjatywy następcy – syna Piotra, przed 3 laty wybudował nową oborę.
– Plany były takie, aby nowa obora powstała najwcześniej w 2020 r., ale gdy tylko ukończyłem technikum agrobiznesu od razu postanowiłem inwestować i skorzystać z dofinansowania PROW na wyposażenie nowej obory. Bo tak naprawdę nie wiadomo, w jakim wymiarze i czy w ogóle będzie wsparcie dla rolnictwa z unijnej kasy po 2020 roku, tym bardziej, że obecna sytuacja związana z koronawirusem będzie zapewne powodowała pewne przesunięcia środków właśnie na walkę z pandemią – stwierdził Piotr Gogolewski, dodając, że dziś inwestycje w rolnictwie wyhamowały i sam też w obecnej sytuacji nie zdecydowałby się na budowę obory.
Hala wykorzystana i spłacona
W nowej oborze na dwóch robotach
DeLaval VMS doi się 140 krów.
Przeciętna krowa doi się 2,5 raza
dziennie. W oborze pracują także
inne roboty: Juno 150 do podgarniania
paszy oraz Discovery
do czyszczenia rusztów od firmy
Lely. Stara obora przejęła funkcję
jałownika, a pracująca w niej
przez 15 lat hala udojowa spłaciła
się z nawiązką.
– Poszliśmy w automatyzację, gdyż przy doju na hali, który był naprawdę wygodnym zajęciem w porównaniu do warunków uwięziówki, potrzeba było jednak dwóch osób rano i wieczorem. Roboty obsłuży jedna osoba, a krów, które trzeba podłączyć ręcznie jest stosunkowo niewiele – powiedziała Małgorzata Gogolewska.
– Roboty jak dla nas, to dobre rozwiązanie, ale nie uważam, że hala udojowa jest zła, wręcz przeciwnie, to na hali mieliśmy przecież wyższe średnie wydajności. Oba systemy doju mają zarówno wady, jak i zalety. Na pewno na robota trzeba kupować pierwiastki, a nie jałówki cielne. Gdyż u pierwiastki wymię jest w pełni wykształcone i widać jak na dłoni czy jego budowa, a konkretnie rozłożenie strzyków oraz ich długość, spełniają kryteria pod robota – podkreślił Marek Gogolewski, który po zamontowaniu robotów zwiększył stado o 50 krów, m.in. zakupując pierwiastki z Niemiec i Danii, patrząc głównie na ustawienie strzyków.
Cieliczki w natarciu
Krowy i jałówki inseminuje Marek
Gogolewski lub Piotr Gogolewski.
Obaj ukończyli odpowiedni
kurs organizowany przez Mazowieckie
Centrum Hodowli i Rozrodu
Zwierząt w Łowiczu. Wspomagają
się komputerowym systemem
wykrywania rui. System generuje
także raporty zdrowotne informujące
o przewodności mleka, podwyższonej
ilości krwi w mleku,
niekompletnych dojach czy też zbyt
małej ilości mleka udojonego z danej
ćwiartki.
Jałówki, a nawet starsze krowy hodowcy inseminują nasieniem seksowanym, dlatego w roku od stada liczącego 160 krów uzyskali aż 110 cieliczek, a znacznie mniej buhajków. Preferują rasę hf odmiany czarno-białej. Interesują ich takie cechy jak: budowa wymienia, głównie pod kątem doju automatycznego, budowa nóg i płodność. Nasienie wybierają z oferty trzech firm: MCHiRZ Łowicz, WCHiRZ Poznań i Top Gen.
Nadmiar jałówek w pierwszej kolejności pozwoli wymienić krowy o nieodpowiednich wymionach do doju automatycznego, a w przyszłości da dodatkowy dochód w postaci sprzedaży jałowic cielnych.
Dawka TMR zadawana na stół paszowy wyliczona jest na dzienną produkcję 28 l mleka. Premia w postaci pełnoporcjowej paszy treściwej o zawartości 21% białka zadawana na robocie dawkowana jest wedle wydajności. Otrzymuje ją każda krowa jako zachętę do wejścia do robota.
Poziomy wóz paszowy Blattin o pojemności 17 m3 współpracuje z 80-konnym ciągnikiem. Ma małe zapotrzebowanie na moc, co generuje niskie zużycie paliwa. Oprócz tego hodowców cieszy także bardzo dobra struktura TMR-u.
– Był to pierwszy wóz firmy Blattin sprzedany na rynek polski, dlatego organizowano u nas pokazy jego pracy – powiedział Marek Gogolewski.
Mleko z gospodarstwa odbiera firma Polmlek, którą rolnicy uważają za solidnego partnera. – Stabilność cen, silna pozycja na rynku, nieustanny rozwój i sto procent polskiego kapitału, a my popieramy to co polskie – tak o Polmleku powiedział Marek Gogolewski.
Andrzej Rutkowski