Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Rolnicy, siejcie więcej roślin miododajnych

Data publikacji 29.04.2020r.

Nie tylko zdrowie ludzi czy zwierząt jest bardzo ważne. Wszystkim nam powinno zależeć, aby dzięki dobrze prowadzonym uprawom i dużej ilości naturalnych pożytków zdrowe były także pszczoły, które będą w stanie produkować zdrowy miód. Nie tylko wzmacnia on serce i odporność, ale również koi nerwy i ma właściwości antybakteryjne.

Maciej Smaruj z Modliszewa w powiecie gnieźnieńskim zamiłowanie do pszczelarstwa, jak i samą pasiekę odziedziczył po ojcu Wojciechu. Prowadzi pasiekę hodowlaną zajmującą się hodowlą matek pszczelich, które trafiają do innych pszczelarzy w kraju i za granicą. Jak podkreśla pszczelarz, dobry materiał genetyczny to podstawa – jak w każdej produkcji zwierzęcej. W przypadku pszczół ważne, by były łagodne, miodne oraz odporne na warunki środowiskowe.

W ostatnim czasie powstaje wiele nowych pasiek, można powiedzieć, że zrobiła się na nie moda. Jednak wiele osób nie posiada wystarczającego doświadczenia i z tego powodu początkujący pszczelarze ponoszą porażki. Dlatego często muszą wymieniać matki pszczele i rozpoczynać wszystko od nowa.

– Pozyskujemy też różne produkty pszczele. Oprócz miodu są to pyłek pszczeli, propolis, pierzga. Najbardziej jednak skupiamy się na hodowli matek i to nam zajmuje najwięcej czasu. Musi to być wartościowy materiał genetyczny. Matka pszczela składa 1–2,5 tys. jaj na dobę, więc po dwóch sezonach jej organizm jest na tyle wyczerpany, że należy ją wymienić – mówi Maciej Smaruj.

Nie zatruwajmy pszczół
Pszczelarz apeluje do rolników o zachowanie szczególnych środków ostrożności w trakcie prac polowych, zwłaszcza przy stosowaniu środków ochrony roślin. Zwraca uwagę na potrzebę współpracy i budowania dobrych relacji między rolnikami i pszczelarzami. Intensywne rolnictwo, wielohektarowe gospodarstwa, brak miedz i monokultury nastawione na uzyskiwanie wysokich plonów bardzo ograniczają powierzchnie pożytków dla pszczół. Uprawia się głównie ziemniaki, buraki czy kukurydzę. Jest, co prawda, dużo rzepaku i wszystkim wydaje się, że to raj dla pszczół. Tymczasem, zdaniem pana Macieja, rzeczywistość jest zupełnie inna.

– W rzepaku stosuje się obecnie duże ilości środków ochrony roślin. Opryski wykonywane są często także w ciągu dnia, również w okresie kwitnienia. Nawet jeśli na różnego typu preparatach widnieje informacja, że są nieszkodliwe i faktycznie pszczoły przeżyją, to przechodzą ich zapachem i nie zostaną później wpuszczone do ula. Tym samym są skazane na śmierć. Warto więc wykonywać wszelkie zabiegi chemiczne jak najpóźniej wieczorem. Wszędzie w Europie zakazuje się nikotynoidów, a u nas wycofano się z tego zakazu, szkodząc w olbrzymim stopniu pszczołom. Również to, że odmiany rzepaku są genetycznie modyfikowane, powoduje, że nie wymagają zapylania, a przez to pszczoły wracają z takich pól bez nektaru i są wręcz agresywne z tego powodu – wyjaśnia rolnik.

Susza także jest wrogiem pszczół, gdyż rośliny wówczas bardzo szybko przekwitają. Rolnicy zbierają niższe plony z pól, a pszczelarze mniej miodu. Wszystko to sprawia, że pasieki uzyskują o jedną trzecią mniej miodu. Dawniej było to 50–70 kg z ula, obecnie – od 15 do 25 kg. Kiedyś sezon trwał do lipca, sierpnia, a teraz pszczoły trzeba często dokarmiać już w czerwcu, bo brakuje pożytków. Cena sprzedaży miodu wynosząca 30–35 zł za 1 kg nie wydaje się więc, zdaniem gospodarzy, wygórowana.

Potrzeba więcej pożytków
Zmiany klimatu powodują nie tylko susze, ale również bardzo ciepłe zimy, które dezorientują pszczoły. Matki zaczynają wówczas składać jaja, cały rój potrzebuje więcej pokarmu. Gdy temperatura znowu spadnie, składanie jaj jest zahamowane i kłąb, który tworzą pszczoły w celu przezimowania w ulu, raz się rozluźnia, potem znowu zbija, dochodzi do zaburzenia naturalnego rytmu i upadków wśród pszczół lub do ich wyczerpania.

– Pszczoły, jeśli są dobrze dokarmione i wyleczone, lepiej zniosą w zimie temperaturę –20°C niż 10°C na plusie – mówi Maciej Smaruj.

Nie bez znaczenia są także choroby atakujące pszczoły, które przyczyniają się do zmniejszania ich populacji.

– O ile z chorobami możemy jeszcze walczyć, wiemy, jak im zapobiegać, jakie preparaty ewentualnie zastosować, o tyle z środkami ochrony roślin nie jesteśmy w stanie wygrać. To one głównie dziesiątkują pasieki. Tam, gdzie ule stoją w pobliżu plantacji rzepaku, przy nierozważnym stosowaniu środków ochrony roślin dochodzi do wytrucia pszczół – ubolewa gospodarz.

Jak dodaje Wojciech Smaruj, ojciec pana Macieja, w dzisiejszych czasach pszczelarze muszą przenosić się z ulami do lasów. Miodu uzyskuje się tam mniej, ale jest on lepszej jakości, a pszczoły są zdrowsze. Jego zdaniem rolnicy nie zawsze doceniają rolę pszczół, a jak pokazują badania, plon rzepaku czy innych roślin może być wyższy nawet o 30% dzięki zapyleniom.

– Dwie trzecie żywności, którą spożywamy, zawdzięczamy pracy pszczół jako zapylaczy, więc to od nas wszystkich zależy przyszłość, bo brak zapylania to brak plonów, brak owoców i kiedyś może po prostu zabraknąć nasion – podkreśla Wojciech Smaruj.

Pszczelarze marzą o tym, by w okolicy było na polach więcej facelii czy gryki. Również rośliny, które można posadzić w przydomowych ogródkach, są miododajne i mogą służyć pszczołom. Przykładem są chociażby lawenda, nostrzyk, śnieguliczka, wrzos oraz popularne ostatnio oxytree, czyli tzw. drzewa tlenowe. Korzystne jest, kiedy nie strzyżemy trawników na przysłowiowy dywan, a pozwalamy, by rosły na nich koniczyna czy też mniszek, słonecznik oraz zioła. Wszystkie kwiaty, które nie są opryskiwane, pozwalają pszczołom na pozyskanie nektaru.

Zrozumienie problemu
– Odpowiedzialność rolników, wzajemne zrozumienie i szacunek pozwolą rozwijać się zarówno rolnictwu, jak i pszczelarstwu, dla dobra nas wszystkich. Bardzo pomogłoby wsparcie dla rolników, którzy zdecydują się na uprawianie miododajnych roślin w sposób naturalny, bez użycia środków chemicznych. Taki program byłby szansą dla pszczelarzy. W przeciwnym razie nie jesteśmy w stanie każdego roku odnawiać pasiek – podkreśla Maciej Smaruj.

Jak opowiada, w Austrii na przykład rolnicy, którzy zostawią niewielki pas pola z przeznaczeniem na rośliny miododajne, otrzymują dopłaty za ekologię.

– Aby uświadamiać społeczeństwo w kwestii ważnej roli pszczół, przeprowadzamy na naszym terenie różnego rodzaju kampanie i akcje, które mają służyć ich ochronie. W Gnieźnie powstaje pasieka miejska, organizowane są spotkania z młodzieżą poświęcone ekologii i roli pszczół. Powstaną łąki kwietne, które stworzą pszczołom odpowiednie warunki. Oczywiście, z powodu koronawirusa chwilowo wszystko zostało wstrzymane – wyjaśnia gospodarz.

Pszczelarze, którzy należą do związków i posiadają wymaganą liczbę uli, mogą starać się o dofinansowania. Maciej Smaruj dzięki dotacji z programu „Restrukturyzacja małych gospodarstw” zakupił rodziny pszczele i powiększył pasiekę oraz zakupił sprzęt potrzebny do wytwarzania miodu. Obecnie ma 350 rodzin pszczelich zlokalizowanych w 8 różnych miejscach w promieniu około 20 km od gospodarstwa.

Jak wyjaśnia, do obsługi uli potrzebny jest podstawowy sprzęt, w który trzeba zainwestować minimum kilka tysięcy złotych – niezależnie od tego, czy ma się 2 ule, czy 20. Gospodarz prowadzi sprzedaż bezpośrednią miodu i jak przekonuje, każdy może znaleźć wśród miodów swój ulubiony smak. A warto, bo miód ma właściwości prozdrowotne.

– Miody różnią się od siebie. Niezależnie od rodzaju, naturalny miód, który nie został przegrzany, prędzej czy później powinien skrystalizować. To świadczy o jego wysokiej jakości. Jeśli skrystalizuje połowa miodu w słoiku, to oznacza, że produkt był nie najlepszy, jest w nim za dużo wody, był przegrzany lub mieszany. Miód rzepakowy, najpopularniejszy w Wielkopolsce, krystalizuje najszybciej – wyjaśnia Maciej Smaruj.

Dominika Stancelewska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a