dolnośląskie
Andrzej Mitczak
(gm. Marciszów,
wieś Ciechanowice)
prowadzi
gospodarstwo
rodzinne
na 80 ha, gdzie
uprawia jęczmień, pszenżyto, owies,
kukurydzę, użytki zielone.
– Niestety, mamy już suszę, która niszczy tegoroczne plony i to w ogromnym stopniu. Dodatkowo jest trochę przymrozków, co tylko pogarsza sytuację. Podobnie jest u wszystkich rolników. Pamiętam, że w ubiegłym roku o tej porze rośliny mogły jeszcze skorzystać przy wschodach z wody z jesieni i zimy, a w tym jest tragicznie, bo nie ma nawet tego. Tym bardziej, że długi czas nie padało. W zimie mieliśmy centymetr czy dwa śniegu, ale szybko zniknął i rośliny niewiele z tego skorzystały, ale to zawsze coś. Sytuacja z wilgocią na polach jest tak zła, że nie nawozimy, bo bez wody możemy tyko pogorszyć sytuację i zmarnować dodatkowe pieniądze. Jest tak sucho, że na wielu polach są już piaskowe wichury, jak na pustyni. O warunkach na polach niech świadczy choćby fakt, że 22 lutego posiałem owies i jeszcze nie mam wschodów. Bez deszczu straty będą ogromne i to trzeci rok z rzędu. A nie otrzymaliśmy żadnej pomocy suszowej za ubiegły rok, więc nie wiem jak to wytrzymamy. Nieco nadziei dają ozime, które się jeszcze jakoś trzymają. Uratowała je wilgoć z jesieni i zimy, ale bez kolejnej, normalnej dawki wody proces wegetacji zatrzyma się i też mogą się zmarnować. Bez deszczu nie będzie też żadnych plonów na użytkach zielonych, nawet pierwszego pokosu. Rok temu udało się zebrać chociaż pierwszy, a w tym bez deszczu nie będziemy mieli nawet tego. Jeśli w tym dniach nie będzie deszczu czeka nas kataklizm. Wielu rolników liczy jeszcze na kukurydzę, ale to także wielka niewiadoma.
Łukasz Węglowski
(Ścinawka Dolna,
pow. kłodzki)
uprawia
70 ha, utrzymuje
60 sztuk bydła,
w tym 30 krów.
Miesięcznie dostarcza 20 tys. l mleka
do OSM Koło – oddział Grodków.
– Trawy ruszyły i stanęły. Na pastwiskach jest bardzo sucho, nawet głęboko nie ma wilgoci, wiem, bo dopiero co wierciliśmy otwory na słupki do ogrodzenia pastwiska. Ziemia jest zupełnie sypka, wygląda jak pył. Pastwiskowanie będzie bardziej polegało na spacerach bydła niż na prawdziwym wypasie. Kukurydzę posiałem i leży w ziemi, czeka na deszcz. Pszenica się męczy, a rzepak zaczyna kwitnąć i niedługo będzie zawiązywał łuszczyny, przy takich warunkach plon będzie mizerny. Nawet u nas w terenie górskim i podgórskim, gdzie zazwyczaj więcej padało, jest nieciekawie. Problemem są też przymrozki, w ciągu ostatnich 2 miesięcy były tylko 3 noce bez minusowych temperatur. Miesiąc temu spadł deszcz 2 l/m2 i od tej pory nic nie padało.
kujawsko-pomorskie
Radosław Balcerkowski
(Kisielewo, pow.
lipnowski) uprawia
80 ha, utrzymuje
120 sztuk
bydła, w tym
67 krów. Mleko
w ilości 600 tys. l rocznie dostarcza
do OSM Sierpc.
– Właśnie uprawiam ziemie pod siew kukurydzy. Na tym polu nie ma jeszcze tragedii, gdyż jest to urodzajna ziemia III i IV klasy z dobrym podsiąkiem. Niestety, na działkach o słabszych klasach bonitacyjnych jest bardzo sucho. U nas deszcz nie padał już od miesiąca i nic nie wskazuje na to, że popada w najbliższym czasie. Tragicznie wyglądają zboża jare, bardzo słabo powschodziły nie tylko ze względu na suszę, ale i przymrozki, mają obniżony wigor i słabo rosną. Jeszcze gorzej jest z trawami sianymi na gruntach ornych, które nie rosną, nawozy nie działają, bo jest sucho i zimno. Przekopałem szpadlem i okazało się, że pod darniną jest zupełna skała. Ratuje mnie tylko to, że uprawiam również lucernę odporniejszą na suszę, ale blokują jej rozwój nocne przymrozki. Znaczna część roślin lucerny jest właśnie uszkodzona przez mróz. W poprzednim roku też było sucho i nie mamy dużych zapasów pasz objętościowych, dlatego tegoroczna susza może uderzyć ze zdwojoną siłą w producentów mleka. Lepiej od zbóż jarych wyglądają oziminy, ale te siane w późniejszym terminie. Plantacje z wcześniejszych siewów są porażone chorobami grzybowymi. Już w poprzednim roku wielu rolników poniosło klęskę suszową w tym i ja, niestety, do tej pory nie wypłacono nam obiecanych odszkodowań suszowych. Obawiam się, że w obliczu nowej klęski, jaką jest koronawirus, po prostu tych odszkodowań nie dostaniemy.
Mirosław Smaruj
(Słaboszewko,
pow. mogileński)
prowadzi
specjalizujące
się w produkcji
roślinnej ponad
100 ha gospodarstwo. Uprawia zboża,
buraki i rzepak.
– W glebie praktycznie nie ma już zasobów wilgoci. Ogromne kłopoty są ze wschodami buraków. Cierpi rzepak. Wegetacja tej rośliny jest zupełnie w tym sezonie rozregulowana. Trwała praktycznie przez całą zimę. W lutym plantacja otrzymała nawożenie azotowe. Jej wzrost w marcu był intensywny, rośliny wykształciły pąki kwiatowe. Niestety, w kwietniu przez wiele nocy temperatura spadała znacznie poniżej zera. Rzepak cierpi nie tylko z powodu niedoboru wody w glebie, ale także przymrozków. Wzrost roślin został zahamowany z powodu niskich temperatur. Szacuję znaczne straty w plonie. Rzepak zredukował pędy boczne. W moim gospodarstwie w marcu i kwietniu deszcz wystąpił tylko jeden raz. W lany poniedziałek spadły 2 mm wody. Dla stanu upraw nie miało to większego znaczenia. W tym roku konieczne było ograniczenie wykonywanych zabiegów. Od kilku lat dokonywane są zmiany w technologii uprawy, aby chronić wilgoć w glebie. Pług stosowany jest w wyjątkowych sytuacjach. Zastępowany jest przez systemy uproszczone. Dzięki temu lepsze są wschody upraw jarych i buraków. Nie stosuję bronowania i włókowania, bo zabiegi te wpływają na wysuszanie ziemi. Tam gdzie przedplonem była gorczyca a następnie zastosowałem zabieg talerzowania i siew agregatem do uprawy pasowej buraków i jęczmienia, obserwuję lepsze wschody. Nasiona korzystają z wody zalegającej w ziemi. W najbliższych dniach rozstrzygnie się wielkość tegorocznej produkcji. Jeśli popada, choć częściowo rośliny będą w stanie się zregenerować. Dalsza susza oznacza gospodarczą katastrofę.
lubelskie
Michał Sawicki
(Józefin, pow.
chełmski). Specjalizuje
się
w produkcji roślinnej.
Na ponad
200 ha uprawia
m.in. rzepak i zboża.
Jest bardzo sucho. Sytuacja jest w mojej ocenie gorsza niż w ubiegłym sezonie o tej samej porze roku. Suma dotychczasowych tegorocznych opadów jest niższa niż w porównywanym okresie ub. r. W naszej okolicy zima była praktycznie bez śniegu, co do deszczów to padało trochę na początku marca i odrobinę w kwietniu. Ale to deszcze o charakterze bardzo lokalnym, które mogą poprawić sytuację na chwilę. Nie zmieniają natomiast ogólnego obrazu sytuacji, który nie jest dobry. Co do upraw, to w przypadku ozimin najbardziej brak wilgoci odczuwają rzepaki. Ale nie tylko one. Na słabszych stanowiskach widać już skutki niedoborów wody także w przypadku zbóż. Trwają siewy roślin jarych, pierwsze wschody są słabe. Dzięki stosowanej w moim gospodarstwie technologii uprawy bezorkowej, w przypadku której jedną z podstawowych zalet jest nieprzesuszanie gleby i lepsze magazynowanie w niej wilgoci, nie jest tak źle jak byłoby w przypadku tradycyjnej uprawy płużnej. Co będzie dalej, jak przebieg pogody odbije się na rynku? Moim zdaniem, jest zbyt wiele niewiadomych, aby pokusić się na wiarygodną prognozę. To jak wróżenie z fusów, przecież oprócz suszy mamy jeszcze skutki pandemii koronawirusa.
lubuskie
Tadeusz Swaryczewski
(gm. Lubża, wieś
Zagaje), prowadzi
gospodarstwo
rodzinne
na 250 ha, gdzie
uprawia m.in.
rzepak, pszenżyto, kukurydzę, łubin,
buraki cukrowe.
– Nie pamiętam jeszcze takiej suszy. Wszyscy czekamy choćby na jeden mały deszcz. Sytuacja jest bardzo zła, bo są i takie pola, gdzie nie ma wschodów, a jeśli będą to mogą być nierównomierne. Ubiegłoroczna susza była katastrofalna, ale zaczęła się nieco później, to i tak zboże zasychało w kłosie. W tym roku zapowiada się, że będzie jeszcze gorzej i zboża nie wykształcą nawet kłosów, bo susza zaczęła się wcześniej. Ten kataklizm niszczył i dalej niszczy nam plony. I co gorsza, nasila się. Wyschły nawet oczka wodne, jakie miałem na kilku polach, bo to przecież już trzeci rok z rzędu mamy taki kataklizm. Daliśmy pierwszą dawkę nawozu, ale teraz bez wody nic nie można już zrobić. O skali problemu świadczy wiele rzeczy, ale wystarczy powiedzieć, że kiedyś rano była rosa i rośliny mogły czerpać choćby trochę z niej, a teraz nie ma nawet rosy. Rzepaki są całkiem ładne, ale rośliny nie są już tak jędrne i widać, że brakuje im wody. Uratował je chyba wcześniejszy termin nawożenia. Nie wiadomo co będzie ze zbożami, wszystko pokażą najbliższe tygodnie. Co gorsza, nie wiadomo jak w takiej sytuacji siać kukurydzę, bo ziemia jest sucha. Mam jeszcze w pamięci, że w ubiegłym roku z kukurydzy nie było co zbierać. Oziminy się jeszcze jakoś trzymają, skorzystały trochę jesienią i w zimie, ale co będzie później bez deszczu i z pozostałymi roślinami, tego nie wiadomo. Bez deszczu możemy stracić wszystko. Przyroda czasami pomaga, więc jeśli przyjdzie choć trochę opadów, to rośliny mogą nadgonić, ale bez tego stracimy plony trzeci rok z rzędu. A w lubuskim to nawet 70, 80 procent.
łódzkie
Marcin Wiechno
(Bogoria Górna,
pow. łowicki)
uprawia
96 ha, utrzymuje
200 sztuk bydła,
w tym 100 krów.
Mleko w ilości ponad 70 tys. l miesięcznie
dostarcza do OSM Łowicz.
– Nie uprawiam zbóż, ale widzę u sąsiadów, że oziminy przezimowały słabo, częściowo zostały wymrożone, a częściowo porażone chorobami grzybowymi, zwłaszcza te siane wcześniej. Jest sucho, deszcz nie padał tygodniami, jedyne co to sytuację poratował śnieg, jaki poprószył przed świętami wielkanocnymi, ale była to warstwa zaledwie 2 cm. Najbardziej susza odbiła się na trawach, najgorzej jest na łąkach trwałych. Kukurydzę na szczęście posiałem dość wcześnie bo 8 kwietnia i wtedy gleba jeszcze była nieco wilgotna, teraz rolnicy sieją w popiół. Lucernę też posiałem na początku kwietnia, ładnie powschodziła, ale nic nie rośnie, bo nie tylko jest sucho, ale i noce są bardzo zimne. Kiszonki z kukurydzy wystarczy nam do października, ale tylko z tego względu, że na kiszonkę ścięliśmy także dodatkowe 20 ha, które docelowo miało być zebrane na ziarno.
małopolskie
Józef Mazur
(Szynwałd, pow.
tarnowski). Hodowca
bydła
mięsnego, na ok.
30 ha prowadzi
głównie uprawy
z przeznaczeniem
na paszę dla bydła.
– Na ten moment oziminy prezentują się w miarę korzystnie, dysponowały wilgocią, która pozostała w glebie po stopionym śniegu. W naszej okolicy tej zimy kilka razy padał śnieg, najdłużej leżał bodajże w grudniu, ok. tygodnia. Co do roślin jarych, to wschody sianych na początku marca pszenic i owsa są w porządku, rośliny załapały się jeszcze na wilgoć pozimową. Rośliny jare siane później, np. jęczmień, mają już trudniejsze warunki i tutaj sytuacja stoi pod znakiem zapytania. Pewnie jeszcze gorzej będzie z kukurydzami, których termin siewu w tej części Polski dopiero przed nami (rozmawialiśmy 20 kwietnia – red.) Tym bardziej, że wiosną praktycznie nie padało, tyle co ksiądz pokropił kropidłem. Jednego dnia trochę kapuśniaku, a w drugi dzień świąt lokalne burze. To wszystko dużo za mało. Niedługo będzie rok bez intensywnych opadów deszczu. W 2019 r. sytuacja była lepsza, gleba zmagazynowała więcej wilgoci po zimie. Uprawiam gleby głównie III i IV klasy na podłożu gliniastym, więc mimo wszystko jeszcze nie jest najgorzej. Ale kawałek dalej, na piaskach trawa już schnie. A to jest dopiero druga połowa kwietnia! Jestem także hodowcą bydła i już zaczynam się obawiać, czy uda się zebrać więcej niż jeden pokos. Do tego dziki robią co chcą, bo myśliwi nie polują z powodu koronawirusa, z tego samego powodu spadły ceny opasów, niewesoło to wygląda. Trzeba jednak mieć nadzieję. Tylko tyle i aż tyle.
mazowieckie
Jerzy Wawrzyńczak
(Stupsk pow.
mławski) uprawia
120 ha, utrzymuje
160 sztuk
bydła, w tym
75 krów. Mleko
w ilości 65–70 tys. l miesięcznie dostarcza
do OSM Giżycko.
– Mamy słabe ziemie, głównie 5 klasy bonitacyjnej i zboża jare przy suchej wiośnie bardzo słabo plonowały, dlatego już od kilku lat nie uprawiamy zbóż jarych. Mierzymy opady i w lutym br. spadło u nas 42 l/m2, w marcu już tylko 26 l/m2, a w kwietniu do tej pory, czyli do 20 kwietnia jedynie 5 l/m2. W ubiegłym roku kwiecień też był suchy, ale w marcu było więcej opadów, bo 37 l/m2. Przed rokiem sytuację uratował deszczowy maj z opadami na poziomie 95 l/m2, ale znów suszyło przed żniwami w okresie intensywnego wzrostu kukurydzy, która bardzo słabo plonowała. Zeszłoroczna kukurydza miała mało kolb i dlatego zawartość skrobi w kiszonce jest na bardzo nikim poziomie. My mamy zapas kiszonek, ale zgromadzony nie w 2019 roku a jeszcze w latach wcześniejszych. Natomiast wielu okolicznych hodowców już teraz narzeka na bardzo małą ilość pasz objętościowych. Niestety, na polach jest bardzo sucho i to nie tylko za sprawą braku deszczy, ale też wysuszających glebę wiatrów. Problemem jest też to, że rozkradziono metalowe elementy zastaw na zmeliorowanych rzekach i te zastawy nie spełniają swojej funkcji. Warto wdrożyć program modernizacji tych zastaw, bo problem jest ogólnokrajowy i jest to ważne zadanie dla ministerstwa rolnictwa.
Krzysztof Stolarek
(Sulgostów, pow.
przysuski) uprawia
35 ha, utrzymuje
32 sztuki
bydła, w tym
15 krów. Mleko
w ilości ok.
105 tys. l dostarcza do OSM Końskie.
– Miałem siać kukurydzę, ale jest tak sucho, że nie wiem czy będę w ogóle ją siał. Owies posiałem i wybrały go dziki, boję się, że to samo zrobią z nasionami kukurydzy, które przecież od razu nie wzejdą, bo nie ma wilgoci. Gdy jest sucho tak jak teraz, to dziki mają idealne warunki do wybierania ziarna, bo gdy jest wilgoć, to ziarno przykleja się do gleby i już nie mogą go tak łatwo wybrać. Trawy trochę ruszyły wraz z początkiem wiosny, ale teraz już usychają. Mam 2 ha lucerny, która posiada przecież głęboki system korzeniowy, ale i ona już podsycha. Zapasu paszy mamy jeszcze na 3 miesiące. Gdybym miał możliwość nawadniania to bym to zrobił, ale nie mamy w pobliżu rzeki, zaś nasza 25-letnia studnia głębinowa już zaczyna wysychać. Przez ostatnie noce nękają nas też przymrozki, temperatury spadają do –4°C, a 2 tygodnie temu nawet do –8°C.
Bogusław Maleszewski
(Sabnie, pow.
sokołowski) prowadzi
produkcję
roślinną na powierzchni
ponad
60 ha oraz
hodowlę bydła
mlecznego, surowiec ok. 180 tys. litrów
dostarczany jest do OSM w Kosowie
Lackim.
– Rzepaki powoli zaczynają kwitnienie i nie rosną. W naszej okolicy kukurydza została już praktycznie wysiana i czekamy na to co będzie dalej. Wprawdzie na polach ornych jest jeszcze trochę wilgoci, ale na łąkach trawy wcale nie rosną. Oprócz suszy problemem są także wiatry i przymrozki. W naszej okolicy w ostatnich dniach dochodziły one nawet do –7oC. W moim gospodarstwie powschodził już groch, na szczęście już po tych najniższych temperaturach. Powinien wytrzymać do –6oC, ale zobaczymy, jaka będzie dalej temperatura i jak sobie poradzi. W ubiegłym roku też nie mieliśmy opadów o tej porze, ale rośliny w ciągu zimy nie korzystały z wody tak jak w tym sezonie i wilgoci w glebie było więcej niż obecnie. Jeśli w ciągu najbliższych 2 tygodni popada deszcz, to może jeszcze nie będzie źle, ale na pewno obecna susza w jakiś sposób wpłynie na obniżenie plonów. W ubiegłym roku po suszy w tym okresie przyszły deszcze i dzięki nim mieliśmy wysokie plony słomy, ale ziarno już się nie wykształciło odpowiednio i jego plon był obniżony. Teraz będzie zaczynać się strzelanie w źdźbło, będzie się kształtował kłos i jak deszcze przyjdą za późno to pomoże to tylko uratować plon słomy.
opolskie
Sylweriusz Preussner
(gmina Włostowa,
wieś Korfantów),
gospodarstwo
rodzinne 350 ha,
sieje m.in. kukurydzę,
pszenżyto,
rzepak, jęczmień.
– Wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie jeszcze gorszy od poprzedniego. Na polach jest już od dawna susza i to ogromna. A deszczu jak nie było, tak nie ma. Jeśli przyjdzie może trochę uratować, ale nie będzie już plonów na dobrym czy nawet średnim poziomie. To jest już susza totalna. Pszenica jest do połowy żółta, podobnie jest w przypadku jęczmienia. W ubiegłym roku, gdy także ponieśliśmy ogromne straty w tym samym okresie zboża miały 25 – 30 centymetrów, a w tym to zaledwie 10–12 centymetrów. Zboża są rzadkie, niedokrzewione. Nawet jeśli będzie trochę wilgoci, przyjdzie deszcz, przyroda nie da rady już tego nadrobić. Straty będą ogromne, myślę, że 50 procent i więcej. Może jeszcze uratują się rzepaki, bo w porównaniu z innymi roślinami wyglądają lepiej, ale i tego nie jestem pewien. Wszyscy czekamy na wodę, na deszcz. Tym bardziej, że trzeba siać kukurydzę. Niektórzy już posiali, a inni robią to teraz na suche pola. Nic nie poradzimy, jest termin więc trzeba siać. Jeśli przyjdzie deszcz, to może się uda i będzie trochę paszy. Ale generalnie to katastrofa. Na polach wiatr tworzy burze piaskowe przypominające te z pustyni, erozja jest faktem. I nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Pamiętam jeszcze z ubiegłego roku jak wiatr zerwał mi z pola obsianego burakami wierzchnią warstwę gleby, był tak silny, że odkrył ziarna, które wydziubywały ptaki. To będzie dla nas i dla ziemi trzeci rok suszy, który zniszczy jeszcze więcej niż w poprzednich trzech latach.
podkarpackie
Piotr Rabicki
(Odrzechów,
pow. sanocki)
uprawia 60 ha,
utrzymuje 60
sztuk bydła,
w tym 40 krów
rasy simentalskiej.
Mleko dostarcza do SM „Mlekovita”
– Oddział w Sanoku w ilości
ponad 200 tys. litrów rocznie.
– U nas na Pogórzu Bukowskim nie jest jeszcze najgorzej. Co prawda w wierzchniej warstwie gleby jest sucho, ale głębiej są pokłady wilgoci. Kukurydzę chcemy siać w piątek 24 kwietnia, gdyż na niedzielę 26 kwietnia zapowiadają opady. Ostatni raz padało u nas w poniedziałek wielkanocny i to był dość obfity deszcz. Świeże trawy siane na gruntach ornych rosną dość dobrze, ale na trwałych użytkach zielonych jest kiepsko.
Piotr Stadnik
(Zalesie, pow.
lubaczowski) jest
hodowcą bydła
mlecznego, mleko
trafia do OSM
Krasnystaw. Na
ponad 30 ha
uprawia m.in.
rzepaki, buraki cukrowe i jęczmień
browarny.
– Nieciekawie to wszystko wygląda. Śniegu w naszym powiecie zimą nie było wcale, podobnie w sąsiednim powiecie jarosławskim. A deszczu wiosną też jak na lekarstwo. Uprawiam gleby piaszczysto- gliniaste, czyli bardzo wytrzymałe, jeśli chodzi o brak wilgoci, a mimo to oziminy nie wyglądają dobrze. Rzepaki powinny być już piękne, rozkrzewione, a prezentują się bardzo kiepsko i to mimo niemałych nakładów na nawożenie i ochronę. Lepiej mają się tylko te siane najwcześniej. Pszenice ozime też wyglądają słabo. Oprócz powierzchniowej suszy negatywny wpływ na stan ozimin mają też duże dobowe wahania temperatury. Suszę odczuwają również rośliny jare, wschody są gorsze niż w ubiegłym roku. Jeszcze te najwcześniej siane rośliny prezentują się jako tako, im później siane, tym gorzej. W ogóle w naszej okolicy w tym roku pod tym względem jest kiepsko. W ubiegłym roku o tej samej porze sytuacja była znacznie lepsza, deszcze nas nie omijały. W przypadku takich gospodarstw jak moje, czyli prowadzących hodowlę bydła, dochodzi jeszcze obawa o możliwy wzrost kosztów jego karmienia. Oczywiście o ile sytuacja z pogodą się nie zmieni. Susza na łące to tragedia. Krowy nie mogą korzystać w pełni z użytków zielonych, trzeba je dokarmiać.
podlaskie
Piotr Kowalczuk
(Kobusy, pow.
wysokomazowiecki)
wraz
z synami uprawia
200 ha,
utrzymuje ponad
300 sztuk
bydła, w tym 160 krów. Miesięcznie
dostarcza 150 tys. litrów mleka do
SM Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem.
– Mamy lekkie gleby o podłożu piaskowym, jak je uprawiamy to tak się pyli, że ciągnika nie widać. Jest bardzo sucho, na słabych glebach nie ma mowy o wilgoci, czy jakimkolwiek podsiąku kapilarnym. Niektórzy próbują wałować pola, jednak na lekkich glebach nie daje to pożądanego efektu. W wielkanocny poniedziałek pokropiło przez 10–15 min, a wcześniej to nawet nie pamiętam kiedy padał deszcz. Syn sieje kukurydzę usługowo, obsiał już mniej więcej połowę areału, natomiast my sami czekamy z siewem, bo niektóre prognozy wskazują, że za tydzień popada. Późniejszy siew kukurydzy wcale nie jest taki zły, bo ta roślina do dobrych wchodów nie tyle potrzebuje wilgoci co ciepła, a na razie noce są bardzo zimne. Brak wilgoci nie pozwala też na odpowiednie zadziałanie środków ochrony roślin.
Zdzisław Łuba
(Mężenin, gm.
Śniadowo) wraz
z żoną Agatą prowadzi
gospodarstwo
mleczne
na powierzchni
92 ha, surowiec
dostarcza do OSM w Giżycku.
– W naszej miejscowości mieliśmy wczoraj dosłownie burzę piaskową, trąba powietrzna przemieszczała ogromny tuman pyłu. Po prostu na polach zaczęła się bieda. W święta mieliśmy niewielki deszcz, ale praktycznie nie przyniósł on żadnych efektów. Trzy tygodnie temu wysiałem polifoskę na łąkach i do dzisiaj leżą granulki nierozpuszczone. W nocy mamy mróz, a od rana wieją wiatry i pola szybko zostają osuszone. Może w zbożach ozimych będzie jakiś ślad po tym deszczu, ale na pewno nie ma go na użytkach zielonych. Najbliższe opady zapowiadane są w maju, ale nie wiadomo ile faktycznie deszczu spadnie. Jeśli niewiele, to będzie bardzo źle. Wielu rolników ma zobowiązania bankowe i przy kolejnej suszy bez pomocy z zewnątrz nie będą w stanie sobie poradzić. Wielu rolników tak jak ja, nie kupiło, ale pobrało nawozy mineralne. Termin płatności za nie mam w październiku. Zbieram trawy z 40 ha łąk i przy suszy jest taki problem, że bez względu na plon muszę skosić i zgrabić całą łąkę, więc ponoszę koszty zbierając dwie bele zielonki z ha. Będzie problem z sianokiszonką. W ubiegłym roku rolnicy mieli jeszcze trochę zapasów paszy objętościowej, ale jeśli drugi rok z rzędu zbierzemy mniejsze plony z łąk, to nawet nie będzie gdzie dokupić balotów z sianokiszonką.
Stanisław Ojdan
(pow. hajnowski),
także ma
obawy o tegoroczne
plony.
Wspólnie z żoną
Aliną i synem Hubertem
prowadzi
gospodarstwo o łącznej powierzchni
około 700 ha. Na tym areale uprawiana
jest przede wszystkim kukurydza,
pszenica, rzepak i słonecznik.
Oprócz produkcji roślinnej Ojdanowie
prowadzą także produkcję tuczników
w cyklu zamkniętym.
– W ubiegłym roku o tej porze było u nas dużo lepiej, gdyż ziemia miała jeszcze zapas wody po zimie. Obecnie w naszym rejonie jest bardzo sucho. Na polach występowały dosłownie burze piaskowe. Niedawno mieliśmy opady deszczu, które wyniosły raptem 2 mm. Jeśli w najbliższych dniach nie spadnie deszcz, to zboża będą słabe. Pszenica ozima już mocno redukuje rozkrzewienia, rzepak ma pąki kwiatowe i potrzebuje teraz wody, której nie ma. Jeśli w najbliższym czasie sytuacja nie ulegnie poprawie, to dotknie nas susza bardziej uciążliwa niż w roku ubiegłym. Według prognoz długoterminowych, opady deszczu w naszym rejonie powinny pojawić się po 15 maja, więc nie są one optymistyczne.
Krzysztof Tołwiński
(Jasienówka,
pow. siemiatycki
i sokólski) wspólnie
z żoną Marią
i synem Rafałem
prowadzi gospodarstwo
o powierzchni
około 150 ha. Jego specjalizacją
jest hodowla bydła mlecznego
oraz mięsnego.
– Obecnie mamy klęskę spowodowaną jeszcze nie suszą, ale przez przymrozki. Oprócz zbóż i użytków zielonych problem dotyczy także sadów. Niedobór wody spowodowany brakiem opadów w czasie zimy i na wiosnę, potęgowany jest jeszcze przez powtarzające się od ponad tygodnia przymrozki, które dodatkowo wysuszają glebę. Obecna wiosna jest nieporównywalnie gorsza od ubiegłorocznej, gdyż w roku ubiegłym mieliśmy o wiele więcej wody po zimie. Była ona widoczna w rowach i zagłębieniach. W ubiegłym roku o tej porze trafiały się miejsca na polach, gdzie było grząsko, a w tym roku takich miejsc nie da się znaleźć. Mamy końcówkę kwietnia i sytuacja jest o około połowę gorsza niż w analogicznym okresie roku ubiegłego i stale się pogarsza. Jeśli na zboża ozime w najbliższych dniach spadnie deszcz, to jeszcze da się je uratować. Z kolei sytuacja zbóż jarych jest na razie trudna do przewidzenia głównie przez przymrozki. Katastrofa jest także na użytkach zielonych, które od początku zimy nie mają odpowiedniej ilości wody. Teraz dodatkowo są osłabiane przez przymrozki. W związku z tym na razie mieszanki łąkowe wcale nie rosną, a teoretycznie za miesiąc powinniśmy je już kosić.
pomorskie
Władysław Sroka
(Chlebówka ,
pow. malborski)
uprawia 70 ha,
a łącznie z synami
210 ha, utrzymuje
150 sztuk
bydła w tym
36 krów mlecznych. Rocznie dostarcza
250 tys. l mleka do OSM „Maluta”
w Nowym Dworze Gdańskim,
w której pełni funkcję zastępcy przewodniczącego
rady nadzorczej.
– W naszym przydomowym stawie co roku na wiosnę obserwuję coraz niższy poziom wody. Oprócz suszy nękają nas jeszcze przymrozki, które szczególnie są niebezpieczne dla rzepaku. Martwię się też o uprawę buraka cukrowego i kukurydzy. Oczywiście u nas na Żuławach sytuacja jest nieco lepsza niż w innych częściach kraju, bo ziemie lepszej klasy z dobrym podsiąkiem kapilarnym na dłużej zatrzymują wilgoć. Jednak jak tak dalej będzie, to i u nas mocno odbije się efekt suszy. Deszcz to nawet nie pamiętam kiedy padał, ostatnio 3 tygodnie temu spadł mały śnieg. Wszystko jest jeszcze do uratowania, ale zależy od tego, z jaką częstotliwością w następnych tygodniach będą występowały opady. Dla nas rolników groźny jest też efekt koronarusa, nasze płody takie jak żywiec wołowy, którego jestem producentem mocno potaniały – poniżej 6 zł za kg byka, a jednocześnie w sklepach drożyzna. Na szczęście cena mleka w naszej mleczarni nie poszła jeszcze w dół, radzimy sobie jak możemy i większość surowca kierujemy na produkcję artykułów o długim terminie przydatności, jak sery żółte.
Michał Smentoch
ze Starej Huty
w powiece kartuskim
prowadzi
75 ha gospodarstwo
specjalizujące
się w produkcji
prosiąt.
Utrzymuje 140 loch.
– Ostatni deszcz wystąpił u nas miesiąc temu. Od tamtego czasu nie spadła ani jedna kropla. Na Kaszubach są gleby lekkie o bardzo niskiej klasie bonitacji. Żartujemy, że nawet jak w nocy jest pełnia, to i tak zboże jest wypalane. U nas dosyć obficie padało zimą. W marcu w glebie były duże zasoby wilgoci. Dzięki temu wzeszły zboża jare. Mają one około 50% udziału w strukturze zasiewów. Jest sucho, więc nie ma presji chorób grzybowych. Przy dłuższym niedoborze wody nastąpi mocna redukcja pędów. Plantacje będą ulegać przerzedzeniu. Na Kaszubach nadal dominuje system uprawy orkowej. Ten rok pokazuje jednak, że uproszczenia powodują, że woda dłużej utrzymuje się w glebie. Stosuje je w moim gospodarstwie od czterech lat. Ich potencjał jest ogromny, nie tylko gwarantują oszczędzanie wilgoci, ale także zapobiegają erozji wodnej i wietrznej oraz nie powodują powstawania podeszwy płużnej. W najlepszej kondycji znajdują się plantacje rzepaku. W porównaniu ze zbożami nie widać na nich jeszcze skutków suszy. Rośliny jednak ucierpiały w wyniku mrozów, które przez długi czas występowały podczas kwietniowych nocy. Najbliższe dni będą decydujące. Jeśli popada na początku maja ci rolnicy, którzy nie popełnili błędów w uprawach mogą być spokojni. Dalszy brak opadów spowoduje, że straty przekroczą 50%.
Tomasz M. Wrzeszcz
z Gospodarstwa
Ceres ze wsi Buchowo
w powiecie
człuchowskim,
które prowadzi
ponad
100 ha uprawy
rzepaku, pszenicy, pszenżyta, żyta,
kukurydzy i grochu.
– Jeszcze tydzień temu tliła się nadzieja, że jak popada, uprawy zostaną uratowane. W plantacjach wystąpiły widoczne przebarwienia świadczące o tym, że rośliny cierpią z powodu braku wody. Pojawiły się one nawet w odpornym na wszelkie warunki stresowe życie. Deszcz ostatni raz spadł 5 tygodni temu. Od 1 kwietnia przez kolejnych 20 dni nocą temperatura spada znacznie poniżej 0. Są widoczne skutki przemrożeń w rzepaku, grochu i łubinie. Występuje niska presja ze strony patogenów grzybowych. Spowodowane jest to niską temperaturą i brakiem wilgoci. Na wiosnę w plantacjach, w których nie był wykonany zabieg, występowała jedynie septorioza. Mróz działa zaś jak naturalny antywylegacz. Ten rok kolejny raz potwierdził zalety upraw uproszczonych. Uprawy zakładane w oparciu o nie są w lepszej kondycji niż te, gdzie był wykorzystany pług. Na szczęście nie ma jak na razie upałów. Jeśli znaczne opady nie wystąpią w ciągu kolejnych 10 dni, na polach dojdzie do klęski. Z jej skutkami w aktualnej sytuacji nie poradzą sobie zarówno rolnicy, rząd, jak i konsumenci.
warmińsko-mazurskie
Antoni Witkowski
(Żydy, pow.
olecki) uprawia
127 ha, utrzymuje
130 sztuk
bydła, w tym
72 krowy. Miesięcznie
dostarcza
ponad 30 tys. l mleka do OSM
Olecko, w której pełni funkcję przewodniczącego
rady nadzorczej.
– Oziminy oceniam na średni stan. Zboża jare zaczynają wschodzić dość dobrze, ale nie wiadomo co będzie dalej, bo naprawdę jest sucho, znacznie bardziej sucho niż w ubiegłym roku o tej porze. Z siewami kukurydzy na razie czekamy, chcemy je przeprowadzić na przełomie kwietnia i maja. Miejmy nadzieję, że do tej pory jeszcze popada. Jednak najgorzej jest z trawami, które w ogóle nie rosną, a właściwie zamierają, jak będzie tak dalej to użytki zielone nie wydadzą żadnego plonu. Ostatni raz deszcz padał w marcu, w kwietniu praktycznie nie było opadów. Marzec też był wyjątkowo suchy. Nieciekawie robi się też na rynku mleka w związku z pandemią koronawirusa. Rozmawiałem z prezesem naszej mleczarni i niewykluczone, że będziemy zmuszeni wprowadzać ograniczenia w odbiorze mleka, takie rozwiązania są już stosowane np. we Francji.
Adam Lutkiewicz
(Canki, pow. giżycki)
prowadzi
ponad 180 ha gospodarstwo
specjalizujące
się
w hodowli bydła
i produkcji mleka.
Utrzymuje 55 szt. krów mlecznych
i jest dostawcą SM Mlekpol
w Grajewie.
– Od pięciu tygodni nie wystąpiły żadne opady. Odczuwamy skutki suszy. Kłopot jest z rozpuszczaniem nawozów na trwałych użytkach. Nie wiadomo czy podawać je kukurydzy. Trawa przestała rosnąć. Podobnie jak lucerna. W marcu jej wegetacja przebiegała intensywnie. Teraz stanęła. Rośliny mają z powodu niskich temperatur kolor brązowy. Nocą temperatura spada sporo poniżej 0. Przymrozki występują regularnie niemal przez cały kwiecień. Po zimie bardzo dobrze prezentują się plantacje żyta. Najmniej odczuwają skutki suszy. Ładnie też wyglądało pszenżyto, ale z powodu mrozów liście utraciły wigor. Widać też na plantacjach zbóż, że nie są z gleby pobierane składniki pokarmowe. Susza występuje u nas trzeci rok z rzędu. Warunki na wiosnę 2019 r. też były trudne. Na szczęście deszcz w końcu wystąpił i około 10 maja pola się zazieleniły. Cztery tygodnie temu posiałem jęczmień jary. Wzszedł tylko na równych terenach. Jak nie popada będą poważne problemy z plantacją.
wielkopolskie
Łukasz Misiek
(Domaradzice,
pow. rawicki)
uprawia
23 ha, utrzymuje
60 sztuk bydła,
w tym 30 krów.
Mleko w ilości
20 tys. l miesięcznie
dostarcza do OSM Koło –
Oddział Ostrzeszów.
– Mam 30 lat i co roku na jednej z naszych nisko położonych łąk wiosną zawsze stała woda, co prawda rok temu już było jej mniej niż zazwyczaj, a w tym roku po raz pierwszy wody tam nie było. To ciepła i bezśnieżna zima spowodowała, że gleba nie ma wilgoci, a brak opadów tylko pogorszył sytuację. U nas ostatni raz padało miesiąc temu, jeśli nie popada w ciągu tygodnia, to będzie tragedia. Zbożom brakuje wilgoci, trawy są żółte po przymrozkach. Uprawiam teraz pole pod siew kukurydzy i jest bardzo sucho, co prawda na 3 klasie bonitacyjnej są jeszcze pokłady wilgoci, ale głęboko, zaś na 5 klasie bonitacyjnej nawet głębiej nie ma co szukać wilgoci. Pasz objętościowych nam wystarczy, gdyż wydzierżawiliśmy dodatkowe pole, ale niektórzy hodowcy mają duże braki paszowe i już teraz kupują ode mnie baloty z sianokiszonką. Boimy się suszy, ale też i koronawirusa mającego ogromny wpływ na rynek mleka. Nasza bardzo dobra kolska mleczarnia musiała wprowadzić obniżkę ceny skupu mleka w związku z pogarszającą się sytuacją. Nawet po obniżce jest to cena dobra dla mnie, ale co będzie dalej.
Wojciech Rogosz
(Damasławek,
pow. wągrowiecki)
prowadzi
90 ha gospodarstwo
specjalizujące
się w produkcji
roślinnej.
– Jeśli w najbliższych dniach nie popada, wystąpi spore prawdopodobieństwo, że na niektóre uprawy nie będzie się opłacało wysyłać kombajnu. Koszt zbioru może być bowiem większy niż wartość plonu. Śniegu w tym roku nie było. Niewielkie opady miały miejsce na początku marca. W kwietniu padało raz. W święta wielkanocne 2 mm. Moje pszenżyto jeszcze jakoś wygląda. Ale to tylko kwestia czasu. Dolne liście usychają. Ogromne znaczenie miał termin siewu. Plantacje wysiane we wrześniu są w lepszej kondycji niż te, które zostały założone po zbiorach kukurydzy. Słabo się rozkrzewiły i już po nich widać zasychanie. Ze względu, że co roku są kłopoty z wodą, stosuje uprawę bezorkową. Pozwala ograniczać skutki suszy. Największe straty są teraz notowane w plantacjach rzepaku. Co z tego, że zima była łagodna i praktycznie od momentu zasiania rośliny były w stanie wegetacji. Azot podany w lutym spowodował intensywny wzrost w marcu. W pierwszej dekadzie kwietnia pojawiły się pąki kwiatowe. Podczas ostatnich kilku nocy temperatura spada poniżej 0 st. C. Mróz powoduje uszkodzenia roślin. Łodygi się wyginają i pękają a boczne pędy są redukowane. Rzepak nie będzie miał rozgałęzień. Plon będzie ograniczony. Straty mogą być większe niż to się teraz wydaje. Dwa dni temu nocą w opryskiwaczu zamarzły mi pozostałości wody. Zostały uszkodzone przewody doprowadzające ciecz roboczą do rozpylaczy. Kukurydza jest zaś siana w bardzo przesuszoną glebę.
zachodniopomorskie
Jacek Grzegorczyk
(Dobiesław, pow.
sławieński) prowadzi
45 ha gospodarstwo
specjalizujące
się
w produkcji bydła
opasowego.
– Nie przypominam sobie tak złej sytuacji jak ta obecna. Zeszły rok był trudny, ale ten jest jeszcze gorszy. Będzie znacznie mniej paszy dla bydła. W 2019 r. z pierwszego pokosu z jednego ha łąk udało się zrobić 30 balotów, potem nie padało więc z drugiego i trzeciego zrobiłem po 8. W tym roku, jeśli uda mi się wyprodukować 20 balotów z jednego ha uznam to za sukces. W tym roku zasiałem około 12 ha jęczmienia jarego i owsa. Na wyschniętej i piaszczystej glebie wschody są ograniczone. Rośliny jare muszę uwzględniać w strukturze zasiewów. Mam sporo bydła i muszę mieć gdzie wywieźć obornik. Sytuację komplikują ceny żywca wołowego. Cena jest niska a do tego nikt nie chce kupować gotowych sztuk. Odczuwam konsekwencje tego, że eksport wołowiny z naszego kraju się załamał. Przez całą jesień w moim rejonie występowały intensywne opady. Wody było zbyt dużo, przez co sporo zbóż ozimych wymokło. Niestety, w lutym przestało padać a teraz wilgoci w glebie brakuje. Zimy nie przetrwała u mnie ponad 3 ha plantacja żyta hybrydowego. Miałem ją ubezpieczoną. Rzeczoznawca towarzystwa ubezpieczeniowego stwierdził, że posiałem je na zbyt słabej glebie, dlatego nie przetrwało zimy. Odszkodowania nie dostałem. W warunkach polisy nigdzie nie było zapisane, że żyta hybrydowego nie wolno siać na glebach o niskiej bonitacji. Jeśli nie popada, to będą problemy z zapewnieniem odpowiedniej ilości paszy dla bydła.
Sondę opracowali:
Andrzej Rutkowski
Krzysztof Janisławski
Tomasz Ślęzak
Artur Kowalczyk
Józef Nuckowski