Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Trzeba prowadzić sprzedaż urozmaiconą

Data publikacji 29.04.2020r.

Kiedyś gospodarstwo w Lipowej Górze specjalizowało się w produkcji mleka. Zwiększające się pogłowie, a wraz z nim coraz większa pracochłonność produkcji przy niedostatecznej ilości rąk do pracy sprawiły, że w 2009 roku Lech Pawłowski zdecydował się przejść na bydło mięsne.

– Od początku planowałem, że zajmę się hodowlą bydła rasy limousine, głównie dlatego, że jest to najbardziej rozpowszechniona u nas rasa i nie było problemu ze zbytem. Zwierzęta mają wysoki udział mięsa i najcenniejszych wyrębów w tuszy, a co najważniejsze, tusze są nieotłuszczone – wylicza rozmówca, który na początku zaczął kupować cielęta i odpajać je stosując tzw. metodą różaną (rose veal), uzyskując cielęcinę różaną. System ten odbywał się przy współpracy z Holendrami i w oparciu o ich preparaty mlekozastępcze. Po odpojeniu preparatami zwierzęta otrzymywały „do woli” dawkę pokarmową opartą głównie na kiszonce z kukurydzy.

– Odpajaliśmy sztuki będące krzyżówkami rasy hf z rasami mięsnymi, dzięki temu wykorzystywałem cielęta krów mlecznych nieprzeznaczonych do dalszej hodowli w kierunku użytkowym. Cielęta odpajane i opasane metodą holenderską miały różowe mięso, bo nie było ograniczeń co do poziomu żelaza w dawce pokarmowej. Mięso odznaczało się wysokimi walorami smakowymi i kulinarnymi przy bardzo krótkiej obróbce termicznej – wylicza Lech Pawłowski. – Wszystko szło dobrze i sprawnie, dopóki była odpowiednia cena, ale jak cena za różową cielęcinę wyszła za niska, zaczęliśmy sprzedawać cielęta, bo opłacalność była dużo większa.

Przyszedł moment, że w gospodarstwie wprowadzono, jak mówi właściciel, metodę zróżnicowaną. Polega ona na tym, że w gospodarstwie są do sprzedania i jałówki zacielone, i byki. – Raz sprzeda się odsadki, raz byka, a inny klient chce cielęta. Dzięki temu gospodarstwo jako tako funkcjonuje i zachowuje płynność finansową. Obecnie w gospodarstwie przebywa około 100 szt. bydła. Zawsze jest też parę opasów. Jest wszystko, czego sobie klient życzy. Odsadki sprzedaję w wadze 300 kg, ale zawsze dzwonię, sprawdzam i porównuję ceny, bo ile człowiek wytarguje, tyle ma – podkreśla rozmówca.

Zbóż i kukurydzy rolnik w ogóle nie sieje, jak potrzebuje, to kupuje. Żywienie opiera na lucernie (w czystym siewie) i w mieszankach z trawami. Podstawowymi paszami jest tutaj kiszonka i siano lucerniane, poza tym zboże, śruty, otręby pszenne. Pasz treściwych zwierzęta nie dostają, bo mają wystarczająco dużo białka z lucerny, siana i kiszonki.

Byk chodzi w stadzie cały czas, więc wycielenia są praktycznie przez cały rok. Ale właściciel mówi, że stado samo w naturalny sposób tak się wyregulowało, że najwięcej wycieleń jest od stycznia do marca. Z wycieleniami nie ma większych problemów, ponieważ cielęta tej rasy mają niewielką masę urodzeniową. W ubiegłym roku przybył do stada czystorasowy byk, medalista z Szepietowa, oczywiście rasy limousine.

Rolnik w ostatnich miesiącach zmienił system odpajania cieląt, który opiera się na powolnym ssaniu.

– Kupiłem nowe poidła Milk Bar, ich dużą zaletą jest to, że mają solidną, ale bardzo prostą konstrukcję, nie ma żadnych gwintów, zaworów, gdzie mogłyby gromadzić się bakterie. Smoczki osadzone są nisko, dzięki temu mam mniejsze straty mleka bo okazuje się, że układ pokarmowy cielęcia nie radzi sobie z szybkim przepływem mleka i dlatego często pojawiają się problemy.

Poidła umożliwiają zatem spokojne odpajanie, a tajemnicą sukcesu są smoczki wykonane ze specjalnej gumy. Cielęta muszą włożyć sporo wysiłku w ssanie, co imituje naturalny proces ssania wymienia. Hodowca podkreśla, że cielęta pobierają mleko powoli – 1 litr na 3 do 4 minut i rzeczywiście wytwarzają przy tym bardzo dużo śliny a o to właśnie chodzi w prawidłowym odpajaniu.

– Miałem na ten rok plany, by kupić kilka sztuk cieląt do odpajania austriackiej rasy pincgauskiej. Piękne bydło o umaszczeniu kasztanowoczerwonym z białym pasem na linii grzbietowej, podbrzuszu i pośladkach – wyznaje rolnik.

– Jest to rasa ciężka, dobrze umięśniona i długowieczna, bo krowy dożywają nawet 18 lat. Bydło wytrzymałe i bardziej odporne na niesprzyjające warunki, ponieważ przystosowane do przebywania w Alpach.

Niestety, przyszły takie czasy, że wszystko trzeba odłożyć na później. Mam jednak nadzieję, że będę miał bydło rasy pincgauskiej w swoim stadzie – dodaje na koniec Lech Pawłowski.

Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a