– Sytuacja na rynku produktów mleczarskich jest bardzo zła i ten proces pogłębia się z tygodnia na tydzień. Zatrzymała się praktycznie sprzedaż serów dojrzewających, które produkujemy. Na skutek epidemii koronawirusa załamały się na całym świecie systemy sprzedaży artykułów mleczarskich, między innymi kanał HoReCa. Został także ograniczony eksport wyrobów mleczarskich, także i naszych serów. Zmniejszyła się też krajowa sprzedaż z powodu mniejszej dostępności do sklepów, a także z racji tego, że ludzie biednieją, bo zarobki są mniejsze, bo tracą miejsca pracy. Jest tak źle, że śmiało można powiedzieć, że strach zajrzał już polskiemu mleczarstwu prosto w oczy. Ale zagrożony jest byt całego unijnego mleczarstwa. Dlatego to Bruksela powinna podjąć natychmiastową interwencję na rynku mleka. Uważam bowiem, że na uruchomienie krajowego mechanizmu interwencyjnego w postaci wykupu pewnej ilości odtłuszczonego mleka w proszku oraz masła jest już za późno. To byłaby interwencja na zbyt małą skalę, bowiem mleko rozlało się po wszystkich państwa tworzących Unię Europejską, a także po Wielkiej Brytanii.
Gdybyśmy tylko uruchomili mechanizm krajowy, to import sera twardego, koncentratu odtłuszczonego mleka w proszku, wnet by rozsadził ten mechanizm, a publiczne pieniądze poszłyby na marne. Więcej, Unia Europejska powinna się dogadać też z innymi znaczącymi producentami mleka, nade wszystko z USA, aby te kraje też wdrożyły mechanizmy interwencyjne stosowane w obliczu mleczarskich kryzysów. Jeżeli chodzi o Unię Europejską, to powinien być wdrożony w życie wykup interwencyjny masła i odtłuszczonego mleka w proszku i to w ilościach większych niż w czasie ostatniego kryzysu na rynku mleka w latach 2015–2016. Przypomnę, że wówczas interwencją objęto około 450 tysięcy ton odtłuszczonego mleka w proszku oraz około 200 tysięcy ton masła. Szacuję, że koszt tej interwencji , w której dominował mechanizm wykupu, wyniósł około 1 miliarda 300 milionów euro. Jednak część pieniędzy została odzyskana, zaś kryzys został zahamowany. Jedyną wadą tej interwencji był fakt, że została ona uruchomiona zbyt późno. Obecnie koszt tej interwencji wyniósłby około 1,5 miliarda euro. Taka suma uporządkowałaby rynek i skończyłyby się patologie sprzedażowe typu napływy do Polski niemieckiej goudy po 9 zł za kilogram albo też holenderskiego koncentratu chudego mleka po 1000 euro za tonę. Taka interwencja nie byłaby bynajmniej marnotrawstwem, bowiem część tych produktów można przeznaczyć na cele humanitarne. Zgadzam się w tej materii z prezesem Waldemarem Brosiem z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich.
Wszak kryzys z racji pandemii koronawirusa niechybnie sprawi, że na całym świecie pogłębią się obszary biedy i ubóstwa. A na bogatej Unii spoczywa też nie tylko moralny, ale i materialny obwiązek nakarmienia głodnych. Odłuszczone mleko w proszku można też przeznaczyć na cele paszowe. Problem wówczas zostanie rozwiązany a import soi do państw UE zostanie co najwyżej ograniczony o 3 lub 4 procent. Oczywiście skupione produkty mogą wrócić na rynek, ale po jakimś czasie, gdy nastąpi stabilizacja, a nie za kilka miesięcy – a takie są głosy nieprzychylnych temu mechanizmowi ekspertów. Słychać też głosy, że w państwach UE należy wygaszać produkcję mleka, czyli po prostu niszczyć rolnictwo i przetwórstwo. To nie jest racjonalne działanie. Uważam, że interwencyjny wykup masła i odtłuszczonego mleka w proszku jest najlepszym rozwiązaniem. Uważam również, że bogatą Unię stać na wydanie na ten cel 1,5 miliarda euro. Jestem też przekonany, że zastosowanie tylko instrumentu dopłat do prywatnego przechowywania masła, odtłuszczonego mleka w proszku czy też serów twardych, będzie znacznie mniej skuteczne od interwencyjnego wykupu masła i odtłuszczonego mleka w proszku. Trzeba działać niezwłocznie, bo ceny skupu mleka mogą spaść nawet do poziomu 80 groszy za litr.
Notował: Krzysztof Wróblewski