Od urodzenia mieszka w Karkowie, które jest wsią popegeerowską. O sobie mówi, że jest blokowcem.
– Kiedy zlikwidowano pegeery, ludzie potracili pracę i sens życia. Pozamykali się w blokach. Nie pamiętam tego, ale znam z opowieści. I od dziecka obserwowałem tego skutki – opisuje pokrótce krajobraz Paweł.
Kiedy miał zdawać maturę, w jego życiu osobistym sporo się zmieniło. Wtedy pomyślał, że chciałby też zmienić świat wokół siebie. Najpierw planował założenie we wsi centrum wolontariatu. Pomysł spalił na panewce, ale udało mu się zebrać kilku młodych ludzi z wioski i okolic. Zaczęli działać w 2015 roku jako grupa nieformalna.
– Zrobiliśmy imprezę dla dzieci na zakończenie wakacji. Maskotki chodziły po wsi i zapraszały. Pomogła nam stacja radiowa w Stargardzie i zakład pogrzebowy Hades. Baliśmy się, że przyjadą na imprezę pod hasłem „Mamo, tato, baw się razem z nami” karawanem. Przyjechały osobówką dwie panie, były zachwycone przedsięwzięciem – opowiada, żartując, Paweł i dodaje, że pomogli również Grupa Szkół Niepublicznych i radni.
Kurczak w Otwartej Dłoni
Jeszcze jako „nieformalni”
zrobili kilka imprez –
Dzień Babci i Dziadka, jasełka.
Spotykali się w nowej
świetlicy, którą cieszą
się od ośmiu lat. Stowarzyszenie
„Otwarta Dłoń” zarejestrowali
w 2016 roku.
– Zakładaliśmy je sami, posiłkując się wyłącznie Internetem. Pomógł nam trochę Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej – wspomina Paweł.
Pierwszym projektem stowarzyszenia były „Letnie warsztaty nordic walking”. Za 3 tys. zł z dotacji kupili kilkanaście par kijków, odblaski, zatrudnili instruktorkę i na zakończenie zrobili ognisko. Udało się wyciągnąć panie, a nawet panów, z domów. Jeszcze w 2016 zrobili duży piknik z fundacją Tesco. Dostali od niej 5 tys. zł.
– Zrobiliśmy Dzień Pieczonego Kurczaka, którym zainaugurowaliśmy cykliczną imprezę „Kargule i Pawlaki”. Mieliśmy pawilon, trzyosobowe jury. Niefortunne było to, że udział mógł wziąć każdy. Wystartowała też moja mama. Komisja oceniała anonimowe potrawy, ale traf chciał, że faszerowane skrzydełka mamy wygrały. Potem były domysły, że to dlatego, że ja ten konkurs organizowałem. Po tym incydencie mama zupełnie się wycofała. W kolejnym roku wprowadziliśmy zapis w regulaminie, że nie może uczestniczyć nikt ze stowarzyszenia ani nikt z rodzin. I też mamy problem, bo w takiej małej społeczności niemal każdy z każdym jest spokrewniony albo spowinowacony – żali się Paweł.
Kargule z Pawlakami
Przyszedł rok 2018 i kolejna
edycja „Karguli i Pawlaków”.
Tym razem w podtytule
impreza miała piknik
patriotyczny. Za 10 tys.
zł z programu marszałkowskiego
„Społecznik” i kilka
zastrzyków finansowych
od firm i sponsorów zrobili
piknik, konkursy piosenki
patriotycznej i wiersza
patriotycznego, i, kolejny
raz, konkurs na pieczonego
kurczaka. Ale przede
wszystkim zorganizowali
warsztaty z tworzenia
murali. Zaprosili specjalizującą
się w takich malowidłach
firmę. W efekcie na
ścianie świetlicy powstał
patriotyczny mural z polską
flagą i orłem.
„Otwarta Dłoń” zorganizowała jeszcze Dzień Ziemniaka, a tydzień później Paweł został radnym. I wziął udział w projekcie pod nazwą „Zawsze otwarte drzwi do karkowskiej świetlicy”, który zaplanowały jego koleżanki tworzące nieformalną grupę.
– Było głośne czytanie książek, zorganizowaliśmy w świetlicy kafejkę dla mieszkańców, konkursy, gry planszowe, kupiliśmy bilard, a nawet dwie maszyny – do waty cukrowej i popcornu – wylicza.
W 2019 roku uczestniczyli w Gali Wolontariatu w szczecińskiej filharmonii. Mają kogo zgłaszać do konkursu, bo ich organizację wspiera potężne grono wolontariuszy. A „Kargule i Pawlaki” w zeszłym roku ratowały i uczyły ratować.
– Z dwoma ratownikami medycznymi uczyliśmy pierwszej pomocy. A dlaczego Kargule i Pawlaki? Bo w naszej wsi mieszkańcy trochę się boczą i formują dwa obozy. Tak trochę nas się kojarzy. Ale traktujemy to z przymrużeniem oka – mówi Paweł.
Zamiast mioteł maszyny
Dzień Zaczarowanego
Ziemniaka? Mieszkańcy
stanęli do konkursu na
najmniejszą i największą
bulwę. Dzień Zakręconego
Animatora? Stowarzyszenie
zorganizowało
dla mieszkańców powiatu
dwudniowe szkolenie
z animacji kulturalnych.
A potem Dzień Seniora
z zabawą do rana. Ponoć
goście wychodzili ze świetlicy
nad ranem. W tym
roku już miało w Karkowie
wrzeć. Miało być sprzątanie
wsi. A „Kargule i Pawlaki”
miały uczyć ratować
zwierzęta i promować
ich adopcje. Zamiast tego
dziewczyny proszą starsze
panie o wyciągnięcie maszyn
do szycia i stawiają
pierwsze kroki w operowaniu
stopką i igłą.
– Będą szyć maseczki. Wyciągnąłem starą maszynę babci, na pedał. Nie wiem, może się przyda. Przerażają mnie tylko ceny surowców. Zamówiliśmy ostatnio 200 m gumki. I zapłaciliśmy za nią 600 zł! Są tacy, którzy mówią, że nie będą nosić. Ale są tacy, którzy mówią, że nie będzie ich stać na maseczki! Od trzech tygodni robimy też starszym i niepełnosprawnym zakupy. Boję się, że nie będzie sprzątania wsi. Mamy jeszcze dwie rodziny w kwarantannie – mówi o bieżącej sytuacji założyciel „Otwartej Dłoni”.
Żyją nadzieją, że udadzą się im zimowe projekty. Póki co złożyli dwa wnioski na animacje i zajęcia dla dzieci online. Chcą zapraszać ciekawe osoby przed kamery smartfonów czy komputerów i przedstawiać je dzieciom w Internecie. W ramach pandemicznego projektu po wsi dziesięć razy ma przejść dinozaur i rozdać dzieciom zestawy kredek. Mamy nadzieję, że wyjdzie. I ogłosi wiosce, że jest już bezpieczniej.
Karolina Kasperek