Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Agroturystyka w starciu z plagami

Data publikacji 13.05.2020r.

„Zapraszamy do kwatery agroturystycznej położonej w Dolistowie Starym nad rzeką Biebrzą. Jeżeli potrzebujesz ciszy i spokoju, by odpocząć, to jest to idealne miejsce” – zapraszają Marianna i Wiesław Rogałowie. Panuje tam teraz cisza, ale nie o takiej myśleli gospodarze Biebrzańskiego Eldorado, pisząc zaproszenie.

Mariannę zobaczyłam w telewizji, kiedy opowiadała o rozmiarze katastrofy w Biebrzańskim Parku Narodowym. A kiedy okazało się, że prowadzi gospodarstwo agroturystyczne, stało się jasne, że trzeba z nią porozmawiać. O pożarze, ale przede wszystkim o tym, jak z pandemią radzą sobie ci, którzy zarabiają na przyjmowaniu niewielkich grup gości pod swój dach.

A może byś przyjęła?
Rogałowie mieszkają w rodzinnym gospodarstwie Wiesława. Marianna urodziła się w pobliskim Kopytkowie. Do 2010 roku oboje prowadzili gospodarstwo rolne, w którym utrzymywali kilkanaście krów mlecznych i uprawiali buraki cukrowe. Jednocześnie oboje pracowali na etatach. Wiesław jeździł w transporcie ciężarowym, a Marianna, z wykształcenia kucharka, pracowała w domu pomocy społecznej. Z uprawy zrezygnowali, kiedy upadła cukrownia „Łapy”. Przez kilka lat trzymali jeszcze krowy.

– Mieliśmy kilkanaście sztuk bydła, w tym kilka sztuk rasy polskiej czerwonej. Ale przez kilka lat tak padało, że nie dało się zebrać siana z naszych łąk. Musieliśmy kupować paszę od innych. I wtedy hodowla przestała się opłacać. Jakieś dwanaście lat temu zostawiliśmy tylko byki i jałówki, a sobie – dwie krowy, które wciąż, jak dawniej, pędziliśmy na cały dzień na łąki. I już po głowie chodziło nam otwieranie agroturystyki – wspomina Marianna.

Latem dziesięć lat temu kuzynka z Warszawy zadzwoniła do nich z pytaniem, czy nie przyjęliby pod swój dach jej znajomych. W okolicy wszystkie kwatery były już zajęte.

– Trochę miałam obawy. Ale goście byli zachwyceni. I tak zaczęliśmy. Dzieci mieliśmy już wtedy w szkołach ponadpodstawowych, więc były po nich wolne pokoje. Wciąż pracowałam w DPS-ie, ale udało się podjąć gości. Gotowałam im, piekłam, opowiadaliśmy im o tym, jak żyjemy, jak cudne i trudne potrafi być życie nad Biebrzą – wspomina gospodyni Biebrzańskiego Eldorado.

Na przeloty i zepsute ogórki
Wiesław zabrał pierwszych gości do dojenia, zaprowadził na łąki, żeby pokazać koszenie. W kolejnym roku Rogałowie reklamowali się już na stronie internetowej. Zapraszali do pięciu pokoi i piętnastu miejsc noclegowych. Na kajaki i wycieczki po słynnym Czerwonym Bagnie. Dziś mają najwięcej turystów od marca do września, ale i zimą znajdują się chętni na biebrzańską aurę.

– Gości przyciągają do nas także słynne przeloty ptaków w marcu. Kiedyś przyjechał pan z Krakowa. Powiedział, że nie bardzo wierzy w obrazki i zdjęcia w Internecie. Wzięliśmy go w miejsce, w którym stacjonowały gęsi. Zobaczył te tysiące i mało nie zemdlał – wspomina Marianna.

Cieszy ją, kiedy goście proszą o dokładki. A jeszcze bardziej, kiedy chcą przepisy. To jej zresztą nie dziwi, bo przygotowuje wszystko z największą pieczołowitością ze swoich surowców. Rogałowie mają własne mleko, swojski ser, jaja, na miejscu wędzą mięso kupowane w zaprzyjaźnionej rzeźni. A jeśli zabraknie warzyw, gospodyni kupuje je u sąsiadek. Sama piecze chleb i robi ogórki małosolne. O nich kiedyś pewien Irlandczyk powiedział do Marianny: „Dobre te twoje zepsute ogórki”. Nigdy nie usłyszała piękniejszego komplementu. Atrakcją Eldorado jest też prawdziwa regionalna kuchnia – Marianna przyrządza rdzenne podlaskie potrawy, jak choćby oładzie, czyli drożdżowe racuchy. Ostatni raz goście raczyli się nimi jeszcze w połowie marca. Do czasu, aż na Dolistowo Stare spadła najpierw jedna, a potem druga katastrofa.

Goście z płynem i szmatką?
– Mieliśmy już zamówionych gości na koniec marca i kwiecień. Nie mówiąc o majówce. Z powodu koronawirusa poodsyłaliśmy w całości wpłacone zaliczki. Właściwie od dwóch miesięcy nie mamy żadnych dochodów, a utrzymujemy się głównie z agroturystyki. Żyjemy z oszczędności, których trochę mieliśmy. Sprzedajemy ziarno. Goście dzwonią, pytają. Ale póki co nie mamy pojęcia, co im odpowiedzieć – mówi z niepokojem Marianna.

Zastanawia się, jak mogłaby wyglądać ich działalność, gdyby wirus nie odpuszczał. Pokoje dla gości ma w swoim domu, ale jest tam osobne wejście i oddzielna kuchnia, w której goście, stanowiący na przykład jedną rodzinę, mogliby sami przygotowywać posiłki.

– Mogłabym im też donosić te moje specjały. Ale na pewno odpada goszczenie turystów, jak dawniej, w mojej kuchni. Nie wiem, czy nie jestem nosicielem wirusa, chcę, żeby byli bezpieczni. Mniejszy problem będą chyba mieć ci, którzy mają oddzielny budynek dla turystów. Ale nawet gdybyśmy taki mieli, też nie dałoby się zrobić wszystkiego, co normalnie proponujemy. Jedną z naszych atrakcji jest zwoływanie grupy turystów z kilku sąsiednich gospodarstw jednego dnia na wycieczkę busem do Czerwonego Bagna. Tak jest oszczędniej. Teraz to chyba będzie niemożliwe. Goście, jeśli nie są rodziną, nie będą też mogli korzystać z naszej tratwy biesiadnej, na której można pływając, urządzić nawet grilla – mówi Marianna.

Kiedy rozmawiałyśmy ostatniego dnia kwietnia, jeszcze nie było wiadomo, kiedy i w jaki sposób zostaną poluzowane obostrzenia i czy gospodarstwa agroturystyczne będą mogły przyjmować turystów, a jeśli tak – pod jakimi warunkami. Oczywistym było, że trzeba będzie intensywniej sprzątać pokoje. Marianna zastanawiała się też, czy angażować gości do dbania o sterylność otoczenia.

Co może agroturystyka
Chwilę przed zamknięciem numeru ogłoszono drugi etap odmrażania gospodarki. Dotyczy on przede wszystkim hoteli, pensjonatów i miejsc noclegowych. Zaglądaliśmy więc na strony Ministerstwa Rozwoju, na których umieszczono informację z zasadami otwierania takich obiektów. Dotyczyły jednak przede wszystkim pensjonatów i hoteli, a więc dużych obiektów z dużą liczbą pokoi, w których możliwe jest współbytowanie sporej grupy ludzi w warunkach pozwalających na zachowanie bezpieczeństwa w czasie epidemii. Dowiedzieliśmy się tam jedynie, że, zgodnie z nowymi zasadami, w jednym pokoju nie może być zakwaterowanych więcej niż dwie osoby. To w przypadku pensjonatów stosunkowo niewielka uciążliwość, ponieważ takie miejsca dysponują głównie pokojami jedno- i dwuosobowymi. Inaczej jest w agroturystykach. Tam często pokój przewidziany jest na trzy osoby, a wiele z tych pokoi – nawet na pięć osób. A to oznacza dużo poważniejsze straty. W gospodarstwie, w którym dotąd mogło wypoczywać łącznie nawet ponad dwadzieścia osób, teraz będzie mogło ich być najwyżej dziesięć – zgodnie z zasadą, że gości może być maksymalnie dwa razy tyle co pokoi.

Co na to Inspektor?
O konsultację w tej sprawie poprosiliśmy Polską Federację Turystyki Wiejskiej „GG”.

– 22 kwietnia, nie wiedząc jeszcze, kiedy nastąpi poluzowywanie obostrzeń, napisaliśmy do Głównego Inspektora Sanitarnego i podaliśmy własne rekomendacje. Otrzymaliśmy 30 kwietnia odpowiedź z wytycznymi specjalnie dla obiektów agroturystycznych. Zakłada się na przykład, żeby minimalizować liczbę pokoi, gdzie w każdym jest inna rodzina, tylko żeby iść w kierunku tworzenia mieszkań czy apartamentów z osobnymi wejściami. Wysłaliśmy do naszych członków informacje, wzorcowe dokumenty, wzory oświadczeń, skierowania, regulaminy pobytu – podpowiedzi, które mogłyby pozwolić właścicielom na odnalezienie się w tej nowej sytuacji – powiedział nam Wiesław Czerniec, prezes federacji.

Przyjmujcie rodziny
Wytyczne zostały umieszczone na stronie www.agroturystyka.pl. Co możemy w nich przeczytać? Zasady ujęte zostały w pięciu blokach. W pierwszym, mówiącym o zasadach ogólnych, przeczytamy m.in., że w przemieszczaniu się gości obowiązuje zasada 2 m odległości. Że w obiektach z większą liczbą pokoi i wspólnymi ciągami komunikacyjnymi zaleca się oferowanie wyjazdów rodzinnych. Chodzi o to, by na przykład na jednym piętrze nie spotykali się ludzie z kilku różnych miejsc w Polsce, ale żeby zajmowała je jedna rodzina. W zaleceniach przeczytamy też, że preferowaną formą zakwaterowania są domki i samodzielne jednostki mieszkalne z kuchnią i łazienką. Czyli takie, w których samemu można przygotować posiłek i gdzie można do minimum ograniczyć kontakt z gospodarzami. Nie ma jednak w wytycznych zakazu przyjmowania gości pod swój dach. Jest natomiast rekomendacja, by tam, gdzie w przestrzeni wspólnej toalety mają więcej kabin, w jednym momencie wykorzystywać połowę ich liczby – po to, by móc utrzymać dystans 2 m.

Wymagaj też od gości Gospodarstwa będą też musiały zamknąć swoje dodatkowe atrakcje – z użytku wyłączone muszą być fontanny, baseny, siłownie i miejsca do ćwiczeń, place zabaw i wspólne miejsca przebywania zakwaterowanych, jak sale zabaw, świetlice wypoczynkowe, wspólne kuchnie.

Inspekcja Sanitarna nakłada też na właścicieli promowanie przestrzegania zasad higieny, w tym nie tylko wywieszanie plakatów informacyjnych i egzekwowanie od gości, by zasłaniali usta i nos, kaszląc albo kichając. Od gości należy też wymagać noszenia maseczek, a z drugiej strony zapewnić im przynajmniej jeden punkt, w którym mogą zakupić maseczki i rękawiczki, a także udostępnić maksymalnie dużą liczbę pojemników z preparatem dezynfekcyjnym przy wejściach.

Właściciele gospodarstw agroturystycznych będą mieli teraz co robić. W wytycznych zaleca się mycie wspólnych toalet, ale i różnych powierzchni znajdujących się we wspólnych ciągach komunikacyjnych przynajmniej cztery razy dziennie.

W trakcie pobytu gości odradza się stosowanie klimatyzacji, zaleca się natomiast wietrzenie pokoi. Przed zakwaterowaniem kolejnych gości w pokoju czy domku należy przeprowadzić dokładne mycie i dezynfekcję za pomocą płynów wszelkich sprzętów. Pościel należy prać przynajmniej w 60°C z użyciem detergentu.

Gościom możemy udostępnić rower czy kajak, ale po każdym użyciu sprzęt należy zdezynfekować.

Jeśli dysponujemy jedną wspólną jadalnią, ustalmy osobne godziny posiłków dla każdej z rodzin. Jeśli możemy, dostarczmy posiłki do pokoi. Oczywiście w jadalniach również obowiązują zasady dezynfekowania sprzętów.

Wytyczne przewidują też sytuację, w której podejrzewamy u gościa infekcję. Takiej osoby nie można wpuścić na teren obiektu. Należy ją poinformować o konieczności udania się na najbliższy oddział zakaźny. Osoba powinna udać się tam własnym transportem albo wezwać służby, dzwoniąc pod numer 999 lub 112. Jeśli objawy pojawią się u kogoś w trakcie pobytu, postępujemy podobnie.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a