Andrzej Talarczyk uprawia bób od 15 lat. W 16-hektarowym gospodarstwie bób ma ważną pozycję, zajmując około 10 ha. Przyspieszana uprawa pozwala na powtórne wykorzystanie pola w sezonie. Po zbiorze bobu sukcesywnie na 6 hektarach jest sadzona kapusta pekińska odmiany Bilko oraz na powierzchni 3 hektarów brokuły.
Praca od stycznia
– Za najwcześniejszy plon wyłuskanych
i zapakowanych nasion
bobu w minionym roku dostawaliśmy
17 zł/kg – mówi Andrzej Talarczyk,
wspominając ostatni sezon.
Ale nic w tym dziwnego, biorąc
pod uwagę, że chodzimy koło
niego już od stycznia – dodaje.
Pierwszy wysiew nasion bobu robimy w końcu stycznia do wielodoniczek 96-komórkowych, wypełnionych podłożem i ustawionych w ogrzewanym tunelu foliowym. Siejemy po dwa nasiona do jednej komórki.
Sadzenie rozsady przypada zwykle na koniec marca, ale w tym roku posadziliśmy wcześniej – 16 marca. – Sadzimy bób sadzarką w rozstawie 65 cm – pokazuje pan Andrzej. Zaraz po posadzeniu rośliny są przykrywane agrowłókniną.
W dniu sadzenia rozsady zakładana jest kolejna plantacja – z siewu do gruntu. Siew, a właściwie trzeba by powiedzieć sadzenie, robimy też sadzarką w rozstawie 65 cm, rzucając jednocześnie po trzy nasiona. – Używamy tej samej sadzarki co do kapusty, zmieniamy tylko redliczki – mówi właściciel. Tuż po siewie kładziemy włókninę.
Kolejne siewy, po 3 hektary, Talarczykowie robią co dwa tygodnie, już bez okrycia. Chodzi o to, aby zbiory bobu trwały nieprzerwanie przez 1,5 miesiąca. W minionym roku pierwszy zbiór miał miejsce 16 czerwca. Uprawa bobu, zbiory, łuskanie wymagają wielu roboczogodzin. Talarczykowie mają w sezonie kilkunastu pracowników.
Kupują trzmiele
– Pola nawoziliśmy obornikiem
– przekazuje gospodarz. Do nasion
bobu wykorzystujemy szczepionkę
zawierającą bakterie brodawkowe
Rhizobium. Chwasty zwalczamy
mechanicznie. Przeważnie
trzy razy jeździmy pielnikiem, poprawki
są robione ręcznie.
Dalszy ciąg artykułu przeczytasz w WiOM 5/2020.