– To, że musicie kupować jałówki lub ich nie sprzedajecie, jest ewidentną stratą. Jeśli nie sprzedajecie, a kupujecie, to jest to bezpośredni koszt, dwa razy większy niż koszt odchowu jałówki w gospodarstwie. Mamy w kraju 2,2 mln krów, a gdyby nie import, to pogłowie by malało. Wszystko przez ogromne problemy z rozrodem. Okres międzywycieleniowy trwa obecnie nawet 440 dni, co w praktyce oznacza, że co półtora roku uzyskujemy cielę. Trzeba zatem zastanowić się nad działaniami, które przyczynią się do poprawy rozrodu. Warto mieć plan i wiedzieć, co należy poprawić – powiedział prof. Marcin Gołębiewski, który szczególną uwagę zwrócił także na znaczenie terminowo wykonanych zabiegów inseminacji.
– Jeśli nadzór weterynaryjny i inseminację prowadzi w gospodarstwie jedna osoba, to zwykle nie ma ona możliwości, by unasiennić na czas każdą sztukę, gdyż jest zbyt obciążona obowiązkami. Długość rui u krowy, która produkuje 50 kg mleka trwa średnio 2,7 godziny i odbywa się zwykle w środku nocy. U krowy, która produkuje 20 kg mleka, ruja trwa około 14 godzin, a więc podczas codziennej pracy w oborze łatwiej ją dostrzec. Niektórzy tłumaczą, że ich krowy nie mają rui. Mają, ale w momencie, kiedy nikt ich nie obserwuje. System wykrywania rui w gospodarstwie, w którym wydajność mleka wynosi 17 tys. kg wskazywał ruje, ale zazwyczaj występowały w nocy i trwały bardzo krótko – powiedział prelegent.
Profesor dodał, że jałówka z zakupu kosztuje 6–7 tys. zł, a koszt odchowu wynosi 3,5–4 tys. zł, czyli około połowę.
– A zatem, kupno jałówki to dodatkowy wydatek w gospodarstwie, zaś sprzedaż, to dodatkowy przychód. Wzrost wydajności, zmiana parametrów mleka czy ceny mleka nie dają tak spektakularnego wzrostu, jaki dałaby potencjalna poprawa rozrodu. Jeżeli posiłkujemy się jałówkami z zakupu, to koszt remontu stada może wynieść nawet 25% wszystkich kosztów bezpośrednich obciążając dodatkowo litr produkowanego mleka. Dlaczego jest tak, że śmiertelność cieląt w niektórych gospodarstwach dochodzi do 20%? Przyczyną jest między innymi brak profilaktyki np. w postaci szczepień krów przed wycieleniem – powiedział profesor Marcin Gołębiewski.
Zdaniem profesora Gołębiewskiego, istotnym elementem prowadzącym do zwiększenia opłacalności produkcji mleka jest dobrostan zwierząt. Wykładowca poruszył kwestię dostosowania gabarytów zwierząt do warunków w oborze.
– Często obserwuję w oborach uwięziowych, że na stanowisku o długości 1,6 m przebywają zwierzęta, które mają 2,6 m długości. Jak taka sztuka ma produkować mleko, jeśli stoi tylnymi nogami w kanale gnojowym? Głowę ma wysoko, a zad za nisko. Na dwa miesiące przed spodziewanym porodem jej cielę, wody płodowe, macica i łożysko ważą prawie 100 kg i napierają na więzadło podtrzymujące tak, że dochodzi do wynicowania części pochwy. Dotyka ona odchodów w kanale gnojowym, dostają się do niej bakterie między innymi E-Coli. Jak ona ma się prawidłowo wycielić, skoro cały czas jest stan zapalny spowodowany kontaktem układu rozrodczego ze środowiskiem zewnętrznym? Fakt ten może być przyczyną niezacielania się krów. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zapewnić warunków dużym zwierzętom, to należy pomyśleć o odpowiednim doborze buhajów do rozrodu – zalecał prof. Gołębiewski.
Prelegent opowiedział także o doświadczeniu polegającym na porównaniu poziomu komórek somatycznych u krów utrzymywanych na matach i na ściółce.
– W swoim gospodarstwie zrobiłem takie doświadczenie: po jednej stronie obory utrzymywałem krowy na matach, a po drugiej na ściółce. Średnia liczba komórek somatycznych w mleku od krów na matach była trzykrotnie wyższa, niż w mleku krów utrzymywanych na ściółce. Nie musicie stosować żadnych działań profilaktycznych, jeśli zapewnicie, że na stanowiskach czy legowiskach będzie sucho i będą one odpowiednich rozmiarów – powiedział prof. Marcin Gołębiewski.
Józef Nuckowski