Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Nowe życie ścielarki – rozrzucała słomę, teraz zadaje paszę

Data publikacji 13.05.2020r.

– Ta maszyna już sporo u nas przepracowała – wskazuje na ścielarkę McHale C460 z 2014 roku Mariusz Wrześniak z gospodarstwa w Korolówce niedaleko Włodawy. – Był czas, że dziennie przechodziło przez nią nawet po 30 bel słomy, która była rozrzucana w sześciu oborach z systemem na głębokiej ściółce. Obory się zmieniły, systemy utrzymania też, to i ścielenia jest coraz mniej. Ale maszyny nie sprzedaliśmy. Od trzech sezonów zadaje paszę jałówkom. Jest w tym niezastąpiona, bo jako jedyna jest w stanie podać sianokiszonkę wprost do wysoko ustawionych żłobów.

– Pierwszy raz zobaczyłem ścielarkę McHale na targach Agritechnica w Hanowerze. Potem widziałem ją jeszcze na Agro Show. Przyjechała do nas na testy i tak już została – opowiada Mariusz Wrześniak. – Nie była to pierwsza nasza ścielarka. W 2007 roku w Niemczech zakupiliśmy nową angielską maszynę marki Willibald. Był to sprzęt zawieszany na ładowarce teleskopowej, który rozrzucał słomę sprasowaną w kostkach. Ścielarka miała pionowe bębny, coś na wzór adapterów rozrzutników obornika, które niestety nie wyrzucały słomy za daleko. Ładowarka musiała więc wjeżdżać do boksów. Efekt był taki, że sprzęt zapadał się w oborniku i pozostawiał po sobie głębokie koleiny. Być może taka ścielarka sprawdziłby się, gdyby obornik był wyrzucany z obory raz na dwa tygodnie. Ale u nas w czasie sezonu zdarzało się, że obornik był przetrzymywany półtora miesiąca, a czasami nawet i dłużej. Dlatego musieliśmy poszukać innej maszyny, która byłaby w stanie ścielić powierzchnię legowiskową bez wjeżdżania na nią. I takie wymagania spełnił McHale.

Problemem jest kurz
Ścielarka McHale została zakupiona w firmie Asprim. Od razu zmierzyła się z ogromem pracy. Jak wspomina Mariusz Wrześniak, nie było dnia, aby nie wjeżdżała do obór.

– Praca szła sprawnie, a jednym problemem był kurz towarzyszący ścieleniu. O ile w otwartych budynkach można sobie z tym poradzić, bo kurz szybko się rozchodzi, to już w zamkniętych, niskich obiektach jest prawdziwą zmorą. Trzeba mieć to na uwadze kupując taką maszynę – twierdzi Mariusz Wrześniak. – Trzeba też uważać, aby w słomie nie było kamieni, które mogłyby zranić zwierzęta, bo materiał jest wyrzucany ze ścielarki z ogromną siłą.

Bardzo wysokie ceny słomy i jej brak na rynku doprowadziły do tego, że w Korolówce zaczęto przerabiać obory odchodząc od systemu utrzymania na głębokiej ściółce. Był czas, że w tym gospodarstwie było aż sześć takich obiektów. Ostały się dwa. Ale ścielarka do nich już nie wjeżdża. Słoma jest w nich rozścielana ręcznie raz na dwa dni.

– Maszyna ma jednak co robić, bo – jak dodaje Mariusz Wrześniak – wykorzystujemy ją teraz do karmienia jałówek. Pracuje dziennie godzinę i w tym czasie rozdrabnia trzy bele z sianokiszonką. Na plus zasługuje to, że ładuje paszę od razu do żłobów.

Z rotorem i z wirnikiem
Ścielarka McHale C460 jest przeznaczona do rozdrabniania bel o średnicy 1,5 m. W Korolówce jej załadunek jest realizowany ładowarką teleskopową, ale maszyna może sobie z tym zadaniem poradzić sama, wykorzystując do tego celu unoszoną hydraulicznie tylną klapę. „Łamana” konstrukcja klapy sprawia, że podczas ładowania bela może zostać zatrzymana w zagłębieniu, aby usunąć z niej sznurek lub siatkę. Ścielarka działa tak, że przenośnik podłogowy łańcuchowo-listwowy kieruje materiał na bęben z umieszczonymi na obwodzie 48 nożami. Rozdrobniony podawany jest dalej na wirnik o średnicy 1,57 m, który ma rozmieszczonych na obwodzie 6 łopatek. Wirnik wyrzuca materiał na zewnątrz. Hydrauliczne sterowanie wysypem umożliwia kierowanie strumienia masy w dowolne miejsce, natomiast odpowiednia prędkość wirnika pozwala na wyrzut słomy nawet na odległość do 18 metrów. Maszyna została wyposażona w dwustopniową przekładnię marki Comer, która pozwala ustawić dwie prędkości wirnika: 540 obr./min do ścielenia i 280 obr./min przy zadawaniu paszy. Wirnik i bęben tnący są napędzane od WOM-u ciągnika, natomiast przenośnik podłogowy jest zasilany hydraulicznie. W Korolówce ze ścielarką współpracuje 110-konny Massey Ferguson 4270.

– Trzy lata temu wymieniliśmy w niej komplet noży. Ponadto dwa czy trzy razy był już wymieniany pasek klinowy napędzający bęben – opowiada Mariusz Wrześniak. – Jeżeli chodzi o awarie, to już na samym początku zepsuł się napęd główny bębna. Ale zostało to naprawione w ramach gwarancji. Potem taka sama usterka się powtórzyła. Tym razem poradziliśmy sobie z nią sami. Raz spadł też łańcuch przenośnika i niestety wkręcił się do środka maszyny. Przez cały dzień go wyjmowaliśmy i zakładaliśmy. A ostatnio puścił wieloklin na wałku napędowym. Było trochę z tym zachodu, bo wał jest schowany głęboko w maszynie, ale firma McHale podpowiedziała nam jak się do niego dostać i usterka została usunięta.

Przemysław Staniszewski

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a