Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Sołtys Sulęcinka na straży prawa

Data publikacji 13.05.2020r.

Jak to jest zobaczyć okrutne napisy na drzwiach swojego domu, kiedy wiemy, że nie tylko nie zrobiliśmy nic złego, ale nawet broniliśmy prawa i dobrych zasad współżycia społecznego? O tym przekonał się niedawno sołtys Sulęcinka pod Środą Wielkopolską. Porozmawialiśmy z nim nie tylko po to, by usłyszeć, jak do tego doszło, ale by uświadomić wszystkim, że z pozoru niewinne działania mogą okazać się złamaniem prawa.

1 maja, piątek, początek wyjątkowego weekendu. Pijemy w domach herbaty i zajadamy szarlotki. Tymczasem w mediach pojawia się nagłówek: „Pomalowali drzwi sołtysowi, który nie chce ujawnić danych osoby zakażonej koronawirusem”. Dzwonimy do Mateusza Ciołka, sołtysa Sulęcinka. Tak, chętnie opowie o tym, co się stało.

Wieś z wysokim tętnem Mateusz ma 28 lat, z wykształcenia jest cukiernikiem, z zawodu – listonoszem. Jest w trakcie swojej pierwszej kadencji – sołtysem został raptem półtora roku temu, w wyborach uzupełniających. Mówi, że udzielał się społecznie od dziecka, więc nie poczuł się nieswojo, kiedy niemal jednogłośnie go wybrano.

– W Sulęcinku zawsze się coś działo. Mamy różne grupy nieformalne i stowarzyszenia, ochotniczą straż, harcerzy, klub sportowy, chór „Głos znad Warty”, dziecięcy zespół folklorystyczny „Nadwarcianie”, dwa koła gospodyń – bo mamy drugą wieś w sołectwie. Organizujemy turnieje, festyny, mamy wyremontowaną salę wiejską i niedawno zbudowaną scenę. Zdążyliśmy ją ochrzcić w zeszłym roku we wrześniu, organizując „Pożegnanie lata” – opowiada sołtys.

Kilka lat temu reaktywowali w Sulęcinku dawną tradycję – misterium męki Pańskiej. Z sukcesem, bo z drugim przedstawieniem pojechali nawet do sąsiedniej wsi. Ale skończyło się na jednej edycji w 2016 roku – duże koszty, dużo pracy, mniej rąk do niej.

W kwietniu tego roku mieli celebrować kolejny Dzień Seniora. Nie udało się, bo Sulęcinek, jak wszystkie inne wsie, jest od dwóch miesięcy w okowach pandemii.

Co się stało w czwartek
– W połowie marca zamknęliśmy szkołę. Ten początek to był szok. Ruszył szturm na sklepy. Przez tydzień było bardzo mało towaru, brakowało legendarnego już papieru toaletowego. Ale sądziliśmy, że to wszystko jakoś się rozejdzie. I że skoro mieszkamy na wsi, to nas to nie dotknie. Że bać to się muszą miasta – opowiada Mateusz.

Mówi, że mieszkańcy byli wyjątkowo zdyscyplinowani. Na stronie urzędu gminy pojawiły się informacje, jak zachować bezpieczeństwo. I co jakiś czas informowano, ile osób w powiecie średzkim jest objętych kwarantanną. Mieszkańcy Sulęcinka mają w swoich telefonach aplikację „Blisko”, przez którą gmina szybko informuje o najróżniejszych sprawach. W Sulęcinku ani okolicy nie było żadnego przypadku koronawirusa. Ale trzy tygodnie temu pojawiła się informacja, że takiego przypadku doczekał się powiat. Osoba przebywała w izolacji domowej.

– Na ludzi padł większy strach. W Środzie i okolicy. Nikt nie wiedział gdzie ani kto. Dwa tygodnie temu potwierdzono drugi przypadek, też w izolacji domowej. A Sulęcinek przeraził się w czwartek przed majówką. Zaczęło się od plotek, a do mnie informacja dotarła po południu. Zadzwoniłem do źródła, czyli do rodziny tej osoby. Potwierdzono mi informację, okazało się, że osoba jest hospitalizowana w Poznaniu. Zostawiłem, oczywiście, tę informację dla siebie. W czwartek rozdzwoniły się telefony – z pytaniami, czy to prawda i kto to jest. Odpowiadałem tylko, że nie udzielam informacji, bo obowiązują przepisy RODO. Że przestrzegam prawa i nie ma mowy o ujawnianiu – mówi sołtys Sulęcinka.

W czwartkowy wieczór był w pracy, bo po godzinach dorabia jako pracownik pizzerii. Wrócił do domu koło 23.00 i zastał drzwi z obraźliwymi napisami i rozbitymi na nich jajkami.

– Na drzwiach zastałem napis: „Oszust. Kłamca. D… nie sołtys”. W domu była siostra, ale nic nie słyszała. Zrobiłem zdjęcia, posprzątałem. Ale byłem długo w szoku, że ktoś się tak ośmielił. Czułem się paskudnie. Przyszło mi do głowy, że ten ktoś zwyczajnie nie zna albo nie rozumie prawa. Rano w piątek stery przejęła rada sołecka. Wszyscy stanęli za mną murem i na swoich profilach na Facebooku umieścili oświadczenie – wspomina Mateusz.

Za drzwi – nawet areszt
Sam, jeszcze w czwartek wieczorem, zwierzył się znajomemu policjantowi. A rada sołecka na Facebooku napisała m.in.: „Jako członkowie rady sołeckiej wsi Sulęcinek wyrażamy swój zdecydowany sprzeciw wobec działań niektórych mieszkańców (…). Uważamy takie zachowania za karygodne, świadczące o braku zrozumienia…”. Rada sugerowała też, że to sprawa, którą trzeba zgłosić na policję. W piątek spisano protokół. A my poprosiliśmy Komendę Powiatową Policji w Środzie Wielkopolskiej o komentarz w tej sprawie.

– Nie prowadzimy postępowania w kierunku przestępstwa, ponieważ ten incydent nie naruszył funkcjonalności przedmiotu, czyli drzwi. Jako komenda prowadzimy natomiast postępowanie pod kątem naruszenia porządku publicznego z artykułu 51 Kodeksu wykroczeń. Za to przewinienie grozi nie tylko grzywna do wysokości pięciu tysięcy złotych, ale nawet ograniczenie wolności, czyli na przykład prace porządkowe albo na rzecz jakiegoś stowarzyszenia lub hospicjum. Możliwa jest też jeszcze surowsza kara w postaci aresztu. W chwili obecnej ustalenie i rozliczenie sprawcy bądź sprawców tego czynu to absolutny priorytet dzielnicowych tego regionu. Ale chcę podkreślić wzorową postawę sołtysa Sulęcinka. To, że nie ugiął się pod tak dużą presją, jest godne nie tylko pochwały, ale stawiania za wzór – powiedziła nam aspirant Edyta Kwietniewska, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Środzie Wielkopolskiej.

Żeby ludzie zrozumieli
Mateusz Ciołek zdaje sobie sprawę, że poziom strachu w sytuacji, jakiej poddany jest od dwóch miesięcy niemal cały świat, osiąga maksymalne poziomy. A jeśli towarzyszy mu niewielka wiedza o wirusie, strach może popychać ludzi do nawet tak skandalicznych zachowań. Za nie rada sołecka, niezależnie od sądu, zaproponowała już rodzaj zadośćuczynienia. Chce, by sprawca odpracował na rzecz wsi kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt godzin. A sołtys chciałby, żeby sprawca zrozumiał, że prawo do prywatności i ochrony swoich danych, także medycznych, jest nienaruszalne, nawet w czasie pandemii. Korzystanie z niego w żaden sposób nie sprawia, że mieszkańcy są w większym niebezpieczeństwie.

Karolina Kasperek

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a