Wypowiedź prezesa Waldemara Brosia z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich
– Eksport był zawsze bardzo ważny dla polskiego mleczarstwa, bowiem konsumpcja mleka i jego przetworów na rynku krajowym od wielu lat jest znacznie niższa od ilości skupowanego mleka i wytworzonych zeń wyrobów. Eksport przyczynia się do rozwoju produkcji mleka oraz firm przetwórczych. Wpływa znacząco na poprawę kondycji ekonomicznej gospodarstw rolnych oraz zakładów przetwarzających mleko, jak również ma wpływ na jakość wyrobów oraz konkurencyjności naszego przemysłu mleczarskiego. Wszak bez wprowadzania najnowszych rozwiązań technologicznych nie może być mowy o rozwoju eksportu. Od wielu lat saldo w handlu zagranicznym produktami mleczarskimi ma wybitnie dodatni charakter. To oznacza, że zarówno w ujęciu ilościowym, jak i wartościowym o wiele więcej produktów mleczarskich wyjeżdża z Polski niż trafia na nasz rynek. W 2004 roku z racji przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej znacznie zwiększyła się wartość eksportu: do poziomu zbliżonego do 620 milionów euro, zaś saldo, czyli nadwyżka eksportu nad importem, wyniosło ponad 500 milionów euro. Zdecydowany przyrost polskiego eksportu odnotowaliśmy w 2017 roku. W porównaniu do 2016 roku był on pod względem wartościowym większy o 20 procent. Natomiast w 2018 roku, w 2019 roku oraz w pierwszym kwartale 2020 roku, ta dynamika wyhamowała. Ale mimo tego, z roku na rok rośnie eksport polskich produktów mleczarskich.
Nie mamy jeszcze ostatecznych danych, ale szacuję, że jego wartość w 2019 roku zamknęła się w przedziale: 2 miliardy 200 milionów – 2 miliardy 300 milionów euro. Zaś saldo ma jak zawsze wybitnie dodatni charakter i szacujemy je na około 1 miliard i 200 milionów euro. Przez te lata zmieniła się też struktura wartościowa eksportu. I tak w 2004 roku głównym produktem eksportowym było mleko w proszku bowiem stanowiło ono około 40 procent. Niemały był też udział kazeiny, który sięgał 10 procent. Z roku na rok rósł jednak eksport produktów o większej wartości dodanej. Obecnie w eksporcie przeważają sery oraz masło, bowiem ich udział w ujęciu wartościowym przekracza 50 procent, natomiast mleko w proszku zeszło już poniżej 20 procent. Świadczy to o tym, że spółdzielnie i inne firmy mleczarskie postawiły na nowoczesne technologie, dzięki którym zwiększyła się sprzedaż produktów o większej wartości dodanej. Z racji pandemii koronawirusa i wynikającego z niej załamania ekonomicznego, w 2020 roku będzie trudno osiągnąć znaczny przyrost w eksporcie wyrobów mleczarskich. Oby jego poziom był zbliżony do wyników osiągniętych w 2019 roku. I tak w wyniku tej zarazy bardzo stracili eksporterzy sera caliati do Włoch, a także producenci mozzarelli. Obecnie toczy się ożywiona dyskusja związana z importem. Na pewno jest niezbędny import mleka ekologicznego, bowiem jego produkcja w naszych gospodarstwach rodzinnych jest jeszcze zbyt mała. Jeżeli chodzi o inne produkty importowane do naszego kraju, to środowisko związane z Krajowym Związkiem Spółdzielni Mleczarskich mówi jednym głosem: najważniejsze jest, aby importowane produkty nie były sprzedawane po tak niskich cenach, że aż się prosi określić owe ceny mianem dumpingowych. Bo jeżeli trafiają na nasz rynek sery z Niemiec, Francji, czy też z Holandii po 8–9 zł za kilogram, to ja mam proste pytanie: Czy ta cena pokrywa koszty skupionego mleka – przy cenie skupu przekraczającej 1 zł i 50 groszy za litr? Jak można zrobić ser, który łącznie z transportem kosztuje nieco powyżej 8 zł za kilogram. A może w niektórych państwach UE robi się kilogram prawdziwego sera z 3 litrów, a nie z 10 litrów mleka.
Czekamy z niecierpliwością na te nowinki technologiczne. Chcę też w swojej wypowiedzi poruszyć inny temat, związany z działalnością wielkich sieci handlowych, które wymuszają na polskich przetwórcach olbrzymie obniżki cen zbytu. I tak, masło rok temu kosztowało 17,5 złotego – cena zbytu, a dzisiaj jest około 11 złotych, zaś sieci żądają dalszych obniżek i masło może spaść poniżej 10 zł za kilogram. Niech te fakty zainteresują Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dramat na rynku mleka pogłębiają też niskie ceny zbytu odtłuszczonego mleka proszku, niebezpiecznie zbliżające się do poziomu poniżej 8 złotych za kilogram. Moim zdaniem, tylko unijna interwencja na szeroką skalę, w której głównym mechanizmem będzie interwencyjny wykup odtłuszczonego mleka w proszku oraz masła, może zapobiec dramatowi na unijnym, a więc i na polskim rynku mleka. Należy mieć świadomość, że na taką interwencję trzeba wydać znacznie większe środki finansowe niż do prywatnego przechowalnictwa, ale na pewno może przynieść to wymierne efekty ekonomiczne. A na dodatek, spora część wydanych pieniędzy zostanie odzyskanych. Co najważniejsze: ta prawdziwa interwencja niechybnie zapobiegnie upadkowi tysięcy gospodarstw mlecznych w całej UE, jak i wielu zakładów mleczarskich. Przez dziesiątki lat UE rozwijała produkcję i przetwórstwo mleka wydając na ten cel miliardy euro publicznych pieniędzy. Mam takie wrażenie, że niektórzy zapominają, że było to związane z zagwarantowaniem bezpieczeństwa żywnościowego państwom tworzącym Unię oraz z dynamicznym rozwojem eksportu.
Notował: Krzysztof Wróblewski