Takiej kosiarki czołowej jeszcze nie było. Mimo że ma dokładnie 4,04 metra szerokości roboczej, to na czas transportu składa się do przepisowych 3 metrów. To pozwala zgodnie z przepisami przemieszczać się po drogach publicznych. Maszyna nazywa się EasyCut F 400 CV Fold. Jej producentem jest niemiecka firma Krone. Innowacyjnym rozwiązaniem jest w niej nietypowa belka tnąca, która nie stanowi jednego monolitu, tak jak w przypadku innych tego typu maszyn. Została zbudowana tak, że ma centralną część z pięcioma dyskami. I ta część jest na stałe przytwierdzona do ramy maszyny. Dodatkowo po obu stronach belki znajdują się dwie ruchome sekcje, gdzie na każdej umieszczone są po dwa bębny z nożami. Na czas transportu te sekcje hydraulicznie ustawiane są w tylnej części maszyny, a na czas pracy przekręcają się tak, że przylegają do centralnej belki tworząc jedną całość.
Zarówno dyski, jak i bębny są napędzane mechanicznie od wałka WOM. W pierwszej kolejności napęd z ciągnika przechodzi wałkami na lewą stronę maszyny i napędza dwa bębny. Dalej już kołami zębatymi zasilana jest centralna belka i dopiero od niej napęd przekazywany jest na dwa bębny zamocowane po drugiej stronie kosiarki. Krone podaje, że rozkładanie i składanie maszyny wraz z hydraulicznym blokowaniem skrajnych sekcji w pozycji roboczej, odbywa się automatycznie. Bez ingerencji operatora składane i rozkładane są także fartuchy boczne. Maszynę można konfigurować z zawieszaną lub przyczepianą tylną kosiarką, ewentualnie z zestawem dwóch tylnych kosiarek. Maszyna waży 1750 kg i wymaga ciągnika o mocy co najmniej 100 KM. Wedle danych producenta, w godzinę można nią skosić 4–5 hektarów.
Płozy zamiast kół
Producenci stosują w zgrabiarkach
karuzelowych dodatkowe rozwiązania
(przednie koło kopiujące,
więcej kół pod karuzelami czy różne
ich rozmieszczenie), aby poprawić
kopiowanie terenu i zwiększyć
stabilność jazdy tłumiąc kołysanie.
Ramiona nie zagarniają wtedy tak
dużych ilości zanieczyszczeń z łąki.
Pöttinger zastosował inne, ale jakże
innowacyjne
rozwiązanie, zastępując koła jezdne
w zgrabiarce Top 842 C płozami
ślizgowymi. Twierdzi, że dzięki
nim palce zgrabiarki zawsze utrzymują
idealną odległość od darni, co
ogranicza zanieczyszczenie paszy.
Płozy są wykonane z odpornego na zużycie sztucznego materiału, który nie stawia dużego oporu podczas jazdy. A duży ich kształt ogranicza ściąganie zgrabiarki na bok. Płozy nie wpadają też w wibracje, co z kolei – wedle zapewniania austriackiego producenta – pozwala zgrabiarką poruszać się nawet o 10 procent szybciej, w porównaniu do takiej samej maszyny, ale poruszającej się na kołach. Pöttinger twierdzi, że nowa płoza pokazuje pełnię swoich możliwości szczególnie na mokrych, bagiennych łąkach, na których po kołach pozostają koleiny. Zdaje też egzamin na użytkach zielonych z poszarpaną darnią, z głębokimi koleinami lub szkodami spowodowanymi przez dziki.
O 15 procent większy zgniot
Stopień zgniotu to jeden z najważniejszych
parametrów pras zwijających,
wszak im mocniej sprasowane
bele, tym większa pewność co do jakości
uzyskiwanej paszy. Ponadto im
więcej „upakujemy” zielonki do balotu,
tym mniej bel musimy zebrać
z pola, a to pozwala ograniczyć zużycie
siatki i folii do owijania, a przede
wszystkim paliwa. Nie bez znaczenia
jest również fakt skrócenia czasu
pracy. Firma McHale twierdzi, że
prasy zmiennokomorowe V6 najnowszej
generacji, w porównaniu
do starszych modeli, uzyskują o 15
procent mocniejszy zgniot. To efekt
m.in. zmian w układzie hydraulicznym.
W tych maszynach zmienił się też system nakładania siatki, który posiada teraz hydrauliczny hamulec regulowany z kabiny. Korzyścią z wprowadzenia nowego systemu jest też możliwość stosowania rolki siatki o szerokości 1,3 m. Przeprojektowany został też podest dostępu do systemu wiązania, który jest bardziej przestronny i mieści dwie dodatkowe rolki. Zmieniły się osłony boczne, które nadały nowy wygląd maszynom. Nowe prasy V6 dostępne są w trzech wersjach: V6 740 z rotorem, bez noży (zastępuje model V640), V6 750 z rotorem i 15 nożami (następca V660) oraz zautomatyzowana V6 760 z rotorem i 25 nożami (nowy model). Maszyny posiadają podbieracz o szerokości 2,1 m, opuszczaną hydraulicznie podłogę pod rotorem oraz są w stanie formować bele o średnicy od 0,6 do 1,68 m.
Owijarka z dwoma podajnikami
Nawet mała stacjonarna owijarka
może pracować dwa razy szybciej.
Wystarczy, że na belę na raz nakładana
jest nie jedna, ale dwie warstwy
folii. Takie możliwości ma Unia
Fala E, która za dopłatą może być
wyposażona w dwa umieszczone
obok siebie podajniki na folię 750
mm. Dzięki temu czas owijania
skraca się o połowę – z 80 sekund
(w przypadku wersji z jednym podajnikiem)
do 40 sekund (z dwoma
podajnikami). Podajniki nie znajdują
się po przeciwległych stronach
stołu, ale są zintegrowane i umieszczone
obok siebie. To pozwala na to,
że przed nałożeniem na belę dwóch
warstw folii są ze sobą sklejane na
2/3 szerokości, a to zapewnia im
maksymalną wytrzymałość i odporność
na zerwanie w warunkach wysokiej
temperatury, bowiem tworzona
jest jedna grubsza warstwa.
Owijarka może być napędzana od
ciągnika lub z dodatkowego agregatu
hydraulicznego wyposażonego
w silnik benzynowy o mocy 8,5
kW. Na razie taki agregat jest ustawiany
obok owijarki, ale Unia zapowiada,
że w planach jest połączenie
go „na stałe” z maszyną. To ułatwi
przestawianie owijarki z miejsca na
miejsce. Sama owijarka waży 800
kg, natomiast masa własna agregatu
hydraulicznego wynosi 100 kg. Unia
Fala E radzi sobie z belami o masie
do 1200 kg, które mają 1,2 lub 1,5
m średnicy. Kosztuje ok. 25 tys. zł.
Natomiast doposażenie jej w podwójny
podajnik na folię wiąże się
z dopłatą 2900 zł. Standardowe wyposażenie
stanowi siłownik stołu
pozwalający na wyładunek balota
oraz sterownik do zdalnej obsługi
maszyny, który pozwala m.in. załączyć
automatyczny lub manualny
tryb pracy i zaprogramować liczbę
owinięć.
Przemysław Staniszewski