Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Jedna pomyłka i przepadł dorobek pokoleń

Data publikacji 27.05.2020r.

Katarzyna i Leszek Błaszkowscy prowadzą w Grochowie w powiecie tucholskim gospodarstwo specjalizujące się w produkcji mleka. Są dostawcami do bydgoskiego oddziału spółdzielni Mlekpol. Tej wiosny stracili 25 krów, ponieważ pracownicy Enei źle podłączyli zerwane przewody zasilające gospodarstwo.

– To były prace porządkowe w ogrodzie. Wykonywaliśmy je ładowarką, która zerwała kable. Nieszczęśliwy wypadek – opowiada Leszek Błaszkowski.

Do awarii doszło 8 kwietnia około godziny 14.00. Rolnik zadzwonił pod numer alarmowy. Po godzinie do gospodarstwa przyjechały dwa samochody i dwóch pracowników służb technicznych. Naprawa trwała około 15 minut. Najpierw odłączono dopływ prądu.

– Wtedy pracownicy przystąpili do naprawy zerwanego kabla. Po założeniu zacisków jeden z techników udał się do stacji, aby włączyć zasilanie – mówi Błaszkowski.

Niestety, kabel został źle naprawiony. Technicy pomylili końce przewodów i złączyli je odwrotnie. Spowodowało to katastrofę w gospodarstwie. Prąd popłynął przez elementy metalowe i rury z wodą. Hodowca dysponuje oborą uwięziową. Znajdowało się w niej 45 krów dojnych. Podczas usuwania awarii krowy były przed wieczornym dojem. Prąd popłynął rurami z dojarki i myjki do jej mycia.

– Usłyszałem straszny ryk krów. Krzyczeliśmy, aby wyłączyć zasilanie. Podbiegłem do bezpieczników i je wyłączyłem, ale to nic nie dało. Prąd nadal płynął. Krowy padały, trzęsły się i miały drgawki. Pracownik obsługujący krowy był w środku. Zadawał paszę, ale szczęśliwie nie dotykał żadnego metalowego elementu – relacjonuje Leszek Błaszkowski.

Od porażenia prądem padło 25 krów. Gospodarstwo jest pod oceną użytkowości mlecznej. Średnia wydajność za ubiegły rok wyniosła 11,3 tys. kg mleka.

– Zostało mi jeszcze 75 zwierząt. Szczęśliwie prąd nie poraził tych znajdujących się w cielętniku, który jest wolnostanowiskowy. Jest w nim mniej elementów metalowych – tłumaczy Błaszkowski.

Oprócz krów, w gospodarstwie ucierpiały również: sprzęt elektroniczny, dojarka i agregat do chłodzenia mleka.

– Taki błąd naraził na poważne niebezpieczeństwo całą rodzinę. Zniszczony został dorobek kilku pokoleń. Pracownicy techniczni mieli problem z identyfikacją końców kabla. Twierdzili, że przez to, że zarysowałem łyżką przewody, nie były czytelne ich oznaczenia. Są urządzenia, które pozwalały to sprawdzić. Gdy po raz drugi podłączano prąd, włączono go ponownie dopiero po dokonaniu pomiarów – relacjonuje Błaszkowski.

Hodowca o zdarzeniu poinformował policję i lekarza weterynarii, który opiekuje się stadem. Lekarz potwierdził, że krowy były zdrowe, a ich śmierć nastąpiła wskutek porażenia prądem.

– Policjanci podjęli interwencję, zbadali okoliczności, przesłuchali świadków. Prowadzone czynności mają ustalić, czy nie doszło do złamania art. 160 Kodeksu karnego – informuje mł. asp. Bartosz Wiese, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Tucholi.

Przepis ten określa kary dla osób dopuszczających się narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – podczas wypadku w oborze znajdował się pracownik.

Trudne będzie dokładne oszacowanie strat. Krowy o wydajności 11,3 tys. kg mleka nie sposób kupić. Rolnik w gospodarstwie ma własny plan hodowlany. Sam dobiera odpowiedni materiał genetyczny i dokonuje inseminacji krów. Kupienie zacielonych jałowic nie będzie gwarantować zwierząt o potencjale, jaki sam w gospodarstwie osiągnął.

Przed wypadkiem Spółdzielnia Mleczarska Mlekpol co dwa dni odbierała od rolnika około 2,8 tys. l mleka. O pomoc w oszacowaniu wartości krów został poproszony RO PFHBiPM w Minikowie. Śmierć poniosły także krowy cielne. Produkcji mleka podporządkowana jest produkcja roślinna. Kukurydza nie została jeszcze zasiana, jednak gospodarze zgromadzili już materiał siewny. Sprzedawca nie chciał wymienić nasion z odmian kiszonkowych na ziarnowe. W gruzach legły też plany inwestycyjne gospodarstwa – rolnicy chcieli wybudować nową oborę wyposażoną w robota udojowego i zwiększyć liczbę krów dojnych w stadzie.

– Cała nasza rodzina żyje z mleka. Mam nadzieję, że nadal będę w stanie płacić rachunki. Dzięki krowom mogłem opłacać raty kredytów i regulować wszystkie inne zobowiązania – mówi rolnik.

O wypadku została poinformowana Enea. Firma zapewniła, że dysponuje polisą OC i to ubezpieczyciel będzie regulować zobowiązania. Powinny uwzględniać nie tylko wartość rynkową w pełni produkcyjnych krów, ale także utracony dochód z produkcji mleka, stratę paszy, koszty hodowlane związane z doprowadzeniem krów do wydajności przekraczającej 11 tys. kg rocznie oraz zniszczone wyposażenie obory.

Leszkowi Błaszkowskiemu pomoc zaoferowała SM Mlekpol. Rolnik będzie mógł się starać o niskooprocentowany kredyt. Do gospodarstwa przybył rzeczoznawca ubezpieczeniowy. Hodowca otrzymał obietnicę pokrycia kosztów zakupu 25 jałowic. Zostały już sprowadzone do gospodarstwa. Taka rekompensata nie jest jednak satysfakcjonująca. Jałowice nie zaczną natychmiast produkować mleka. Osiągnięcie wydajności przekraczającej 10 tys. kg nie będzie łatwe. Firma ubezpieczeniowa ma przeprowadzić analizę, która pozwoli na oszacowanie wszystkich strat. Wtedy też ma zaproponować odpowiednią rekompensatę.

Tomasz Ślęzak

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a