Andrzej Pełka
gospodaruje na
38 ha w Jamnie
(woj. łódzkie, gm.
Łowicz). Utrzymuje
ponad 50 szt. bydła,
w tym 27 krów.
Mleko dostarcza
do Okręgowej
Spółdzielni Mleczarskiej w Łowiczu.
– Pandemia koronawirusa niewątpliwie ma wpływ na opłacalność całej produkcji zwierzęcej. Nasza mleczarnia utrzymała cenę mleka, ale inne mniejsze mleczarnie, jakie mamy po sąsiedzku, obniżyły ceny skupu surowca nawet o 20 groszy. Nie mówiąc już o spadku cen żywca wołowego, nawet nie ma chętnych, aby kupić od nas cielęta do dalszego opasu i obory, które wcześniej produkowały wołowinę dziś stoją puste. Myślę, że gdyby uruchomiono interwencyjny skup masła i mleka w proszku, o który tak mocno zabiega KZSM i prezes Broś, to taki mechanizm unormowałby sytuację na rynku, co mogłoby zahamować kolejne obniżki cen skupu. Przez dłuższy okres niezwykle tanie było mleko przerzutowe, na czym najbardziej ucierpiały mleczarnie, które mają mały przerób, bo zarabiały na sprzedaży mleka przerzutowego. Nasza OSM Łowicz jest w zupełnie odwrotnej sytuacji, bo mamy bardzo duży przerób. Natomiast na polach sytuację uratowały deszcze występujące w ostatnich dwóch tygodniach, bo było już bardzo sucho. Nie zmienia to faktu, że bardzo źle wyglądają uprawy kukurydzy, fatalny jest też stan trwałych użytków zielonych. Mamy zapas sianokiszonki na 3 miesiące, natomiast kiszonki z kukurydzy powinno wystarczyć do października może listopada, czyli gdzieś na miesiąc po kolejnych zbiorach – mówi Andrzej Pełka.
Dariusz Sztyber
prowadzi w Fiukówce
w powiecie
łukowskim
(woj. lubelskie)
gospodarstwo
specjalizujące się
w hodowli bydła
mlecznego. Stado krów mlecznych liczy
56 sztuk, a surowiec dostarczany
jest do OSM Garwolin. Hodowca będzie
miał deficyt pasz objętościowych
i w celu jego uzupełnienia posiłkuje się
uprawami na gruntach ornych.
– Powtarzająca się susza spowodowała problemy w zapewnieniu odpowiedniej ilości pasz objętościowych w naszym gospodarstwie. Mieliśmy do niedawna zapasy sianokiszonki, ale już się pokończyły. W tym sezonie ponownie doskwiera nam susza. Nawozy wysialiśmy na łąkach w normalnych dawkach, ale trawa po prostu nie urosła tak jak powinna. Pierwszego pokosu zbierzemy mniej więcej 1/3 tego, co powinno urosnąć. Przewidywałem, że ten rok będzie trudny, więc ponad 3 ha pszenżyta skosiliśmy na sianokiszonkę dla bydła. Roślina ta nie wyrasta tak jak żyto, ale uzbierało się z niego 40 balotów, które w jakiś sposób zabezpieczą przynajmniej paszę dla jałówek. Mamy nadzieję, że sianokiszonki z łąk wystarczy nam dla krów mlecznych, ale musimy wykarmić również jałówki. Mamy jeszcze zasiane 4 ha owsa i jeśli zajdzie taka potrzeba, to połowę skosimy na kiszonkę dla bydła. Pewnie dodatkowo wysiejemy poplony, żeby zebrać je na kiszonkę dla bydła. Podjęliśmy decyzję, że na razie nie będziemy zostawiać do dalszej hodowli żadnych jałówek. Nie mamy zbytnio miejsca w budynkach, a dodatkowo nie mielibyśmy dla nich paszy objętościowej. Maksymalnie będziemy starali się odchować 10 jałówek rocznie, żeby w przyszłości wystarczyło jedynie na remont stada. Mleko staniało. Niektórzy handlowcy wykorzystują sytuację w związku z pandemią i próbują wyciągnąć od mleczarni produkty jak najtaniej. Natomiast niższe ceny płacone zakładom mleczarskim nie mają odzwierciedlenia na półkach, bo nie widzimy, żeby w sklepach było taniej. Słyszałem, że cena masła w blokach oraz mleka w proszku nieco poszła w górę, ale inne produkty na razie nie drożeją – mówi hodowca. – Podmioty prywatne rządzą się swoimi prawami. W jednym z nich cena surowca spadła o 15 groszy, a nie o 10 jak w okolicznych spółdzielniach. Na szczęście dostarczam mleko do spółdzielni, która obniżyła cenę tylko o 8,5 grosza – twierdzi Dariusz Sztyber.
Henryk Antczak
gospodaruje na
175 ha w miejscowości
Szczodrowo
(woj. wielkopolskie,
gm.
Kościan). Utrzymuje
ponad
200 sztuk bydła
simentalskiego, w tym 116 krów.
Mleko dostarcza do SM Mlekovita –
oddział Kościan.
– Nie narzekamy na opłacalność produkcji mleka. Mlekovita to duża firma i utrzymuje stabilną cenę, oczywiście słyszymy, że niektóre mleczarnie obniżają ceny skupu surowca. Na pewno nie zaszkodziłby interwencyjny skup mleka w proszku i masła, to pozwoliłoby zdjąć nadwyżki z rynku i dałoby jego większą stabilizację. Natomiast na polach jest prawie tragicznie, prawie, bo poratowały nas majowe deszcze w ilości 25 l/m2. Jednak to wciąż jest mało i z powrotem robi się sucho. W poprzednich latach też borykaliśmy się z suszą, na szczęście mamy nisko położone łąki i z nich nawet w suche lata zbieramy obfity plon – mówi Henryk Antczak.
Jan Bartusiak
gospodaruje na
41 ha w Radkowie
(woj. dolnośląskie,
pow.
kłodzki). Utrzymuje
54 sztuki
bydła, w tym
30 krów. Mleko
dostarcza do Okręgowej Spółdzielni
Mleczarskiej w Kole – Oddział
w Grodkowie.
– Jest ciężko, spadły ceny mleka w związku z pandemią koronawirusa oraz obniżkami cen masła. Chciałem wziąć pożyczkę ze spółdzielni, ale prezes Czesław Cieślak na ten trudny czas wstrzymał taką możliwość. Jednak jestem optymistą i liczę, że sytuacja się unormuje, może coś da interwencyjny wykup masła i mleka w proszku, o którym dużo mówi środowisko mleczarskie, w tym KZSM. Jednak wielu rolników narzeka, bo spadły ceny mleka oraz żywca wołowego a i na polach jest sucho i to nawet u nas w terenie podgórskim. Kukurydzę posiałem w kwietniu, niestety uszkodziły ją przymrozki i teraz zimne noce nadal hamują jej wzrost. Jeśli diametralnie nie poprawią się warunki pogodowe, to mogą wystąpić problemy ze zgromadzeniem odpowiedniej ilości pasz objętościowych, aby wyżywić stado – mówi Jan Bartusiak.
Waldemar Plantowski
gospodaruje
z żoną Grażyną
na ponad 100 ha
we wsi Olszewo
Borzymy (woj.
mazowieckie,
pow. mławski).
Utrzymuje 240 sztuk bydła, w tym
90 krów. Biały surowiec dostarcza
do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
w Giżycku.
– Zdecydowanie poprawiła się sytuacja na polach. W maju do tej pory, czyli do 20 maja spadło u nas ok. 50 l wody na m2. To bardzo dużo, zważywszy, że w kwietniu prawie w ogóle nie padało. Uprawy traw i lucerny znacznie się poprawiły, tak że będą to plony dość zadowalające. Jedynie terminy zbiorów będą znacznie opóźnione względem lat poprzednich, gdyż początkowo na użytkach zielonych nic nie rosło nie tylko dlatego, że było sucho, ale też zimno. Póki co susza nie jest taka straszna w naszym terenie jak zapowiadano, oczywiście nie wiem jak będzie dalej. W każdym bądź razie pierwszy pokos, choć opóźniony, wyda dobry plon. Na suszę i słabsze ziemie polecam uprawę żyta hybrydowego, które wartość paszową ma porównywalną z pszenżytem, a oddaje plon nawet 7–8 ton – tak było u nas w zeszłym roku, kiedy też borykaliśmy się z okresowymi brakami opadów.
Bardzo słabo wyglądają zasiewy kukurydzy, głównie z powodu zimnych nocy, dlatego też nie możemy jeszcze wykonać oprysków zwalczających chwasty, które obecnie rosną bardzo szybko. Niektóre mleczarnie w dobie koronawirusa borykają się z dużymi problemami rynkowymi, zwłaszcza posiadające wąski asortyment produktów np. te produkujące dla gastronomii. Na szczęście większość spółdzielni mleczarskich broni się przed koronawirusem, w tym też i nasza OSM Giżycko, która cały czas utrzymuje ceny surowca na stałym poziomie bez obniżek, co najlepiej świadczy o sprawnym zarządzaniu przez prezesa Szczepana Szumowskiego. W najbliższym czasie może zwiększyć się ilość mleka na rynku, gdyż w części gospodarstw krowy wyszły na pastwiska i będą się teraz cielić – mówi Waldemar Plantowski.
Jarosław Drogosz
ze wsi Szymaki
(woj. mazowieckie,
gm. Płońsk)
gospodaruje
z żoną Elżbietą,
synem Arturem
i córką Renatą na
ponad 200 ha. Utrzymują 160 sztuk
bydła, w tym 90 krów. Mleko dostarczają
do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
w Sierpcu.
– Zawsze latem były jakieś niewielkie spadki cen mleka. Natomiast nie spodziewam się, żeby koronawirus wywołał jakiś totalny krach na rynku mleka. Cieszy mnie, że Polacy coraz częściej sięgają po polskie produkty mleczarskie, w głównej mierze wytworzone przez spółdzielnie, zwłaszcza teraz w dobie koronawirusa. U nas w OSM Sierpc ceny mleka od dłuższego czasu utrzymują się na stałym dobrym poziomie, a ciężko mi powiedzieć, czy jeśli nie byłoby sytuacji związanej z koronawirusem to byłyby lepsze. Na pewno spadły ceny brakowanych krów oraz młodych buhajków, to w naszym przypadku konkretna strata, ale niemająca większego wpływu na funkcjonowanie gospodarstwa. Co do suszy to był krytyczny moment i 3 tygodnie temu nawet zaczęliśmy nawadniać pszenicę ozimą na jednym z naszych pól, gdyż było zbyt sucho, aby dać drugą dawkę nawozów azotowych. Nawadnianie trwało 4 noce, a potem przyszły deszcze. Oczywiście nawadnianie jest kosztowne i nie na każdym polu można je wykonać, bo potrzebna jest do tego studnia głębinowa. Jednak nawadniane uprawy dają zdecydowanie większy plon. Dla porównania, w poprzednim roku nawadniana pszenica dała plon prawie 9 ton z ha, a ta nienawadniana zaledwie 4 tony – mówi Jarosław Drogosz.
Marek Kusyk
z Łukówca w powiecie
lubartowskim
(woj. lubelskie),
utrzymuje
30 krów mlecznych,
od których
mleko dostarcza
do Spółdzielni
Mleczarskiej Michowianka. Rolnik
od ubiegłorocznej suszy boryka się
z brakiem paszy objętościowej.
– Skończyły mi się zapasy kiszonki z kukurydzy, siana oraz sianokiszonki i od lutego jestem zmuszony do kupowania pasz objętościowych i treściwych. Wypuszczam krowy na łąkę i uzupełniam dawkę paszami z zakupu. Już jesienią ubiegłego roku z braku paszy spowodowanego suszą część łąk, zamiast skosić na sianokiszonkę, musiałem przeznaczyć na pastwisko, żeby wyżywić krowy. Pierwszy pokos w tym roku też nie zapowiada się dobrze, bo było sucho i zimno. Trudna sytuacja jest także w innych gospodarstwach. Rolnicy, z którymi rozmawiałem nie otrzymali jeszcze pełnej puli dopłat ani suszowego. Ubiegłoroczna susza zredukowała plony, rolnicy czekają więc na wypłatę suszowego, bo nie mają za co kupić paszy dla bydła.Przed koronawirusem w naszej mleczarni wszystko szło bardzo dobrze. Produkty świetnie się sprzedawały, aż przyszło załamanie na rynku. Pomimo tych trudności na razie sytuacja w Michowiance nie jest zła. Obniżyliśmy cenę na takim poziomie jak sąsiednie mleczarnie. Ceny produktów spadły, ale mamy nadzieję, że sytuacja w końcu się unormuje. Najgorsze jest to, że w mleczarni produkty staniały, surowiec u rolnika staniał, ceny towarów na półkach sklepowych nie spadły, a na tym wszystkim najwięcej zarabiają pośrednicy. Najważniejsze jest to, że udało się zrobić zmiany personalne w zarządzie SM Michowianka – mówi Marek Kusyk.
Marcin Kulikowski
razem z ojcem
Krzysztofem
prowadzi w miejscowości
Kosuty
w powiecie łukowskim
(woj.
lubelskie) gospodarstwo
mleczne. Stado krów
dojnych liczy 68 sztuk, a surowiec
dostarczany jest do Spółdzielni
Mleczarskiej w Rykach.
– Trudno już teraz określić ogólny plon pasz objętościowych w tym roku, ale niektórzy koledzy już mają problemy z objętościówką dla bydła. Ubiegły rok nie był korzystny dla plonów z użytków zielonych i już pod koniec kwietnia często można było zaobserwować transporty kupowanej sianokiszonki. W naszym gospodarstwie mamy jeszcze zapasy pasz objętościowych. Liczyliśmy, że wystarczą one jeszcze na pół roku, ale zwiększyliśmy stado bydła i pewnie wcześniej trzeba będzie korzystać z tegorocznych zbiorów. Zebraliśmy już część pierwszego pokosu i można powiedzieć, że plon z tych użytków jest mniejszy o około połowę w stosunku do plonu w roku ubiegłym. Moim zdaniem, oprócz suszy na redukcję plonu traw duży wpływ miały niskie temperatury. Na łąkach otulonych lasami plon zielonki był wyższy niż na użytkach na otwartej przestrzeni. W związku z tak niekorzystną pogodą ciężko było znaleźć odpowiedni termin nawożenia łąk. Także wschody kukurydzy nie są najlepsze. Miejscami rośliny są słabe, żółte, a ich końcówki uszkodzone przez przymrozki. Mamy jeszcze sporo czasu i myślę, że natura może jeszcze nadrobić w rozwoju kukurydzy i trawy z kolejnych pokosów na użytkach zielonych. Z tego co się orientuję, to kwiecień był miesiącem zastoju na rynku mleczarskim. Mamy nadzieję, że wkrótce ceny nabiału się odbiją. Spółdzielczość jest bardzo ważna, bo moim zdaniem, stabilizuje ceny mleka i rynek mleczarski – mówi Marcin Kulikowski.
Jarosław Orzyłowski
w miejscowości
Radzików-Oczki
w powiecie siedleckim
(woj.
mazowieckie)
utrzymuje blisko
30 krów
mlecznych, a surowiec dostarcza do
Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
w Siedlcach, w której pełni funkcję
przewodniczącego rady nadzorczej.
Podkreśla on, że oprócz suszy na
redukcję plonu traw z pierwszego
pokosu wpływają także niskie temperatury.
– Susza i niskie temperatury opóźniły zbiór zielonki z łąk i dodatkowo zredukowały jej plon. Wprawdzie w maju popadały deszcze, zapewniające roślinom wilgoć, ale teraz jest zimno i trawa nie rośnie tak jak powinna. Wszystko jeszcze zależy od pogody, ale zanosi się na to, że w moim gospodarstwie, podobnie jak w okolicznych, będzie kłopot z paszą objętościową. Spadki cen produktów mleczarskich na razie się zatrzymały. Ale niskie ceny nabiału wpłynęły na obniżenie cen surowca. Nasza spółdzielnia obniżyła cenę w mniejszym stopniu niż okoliczne zakłady. Hodowcy bydła mlecznego otrzymują mniej pieniędzy za surowiec, podrożały komponenty paszowe i pasze. Jesteśmy tym najniższym ogniwem. Nie możemy ustalić ceny za mleko, czy żywiec, tylko jesteśmy zmuszeni do przyjęcia tego co się nam zaproponuje. Jako rolnicy jesteśmy motorem napędzającym gospodarkę, gdyż kupujemy wiele produktów od tzw. gwoździa po ciągnik, jednak mało kto chce o nas zadbać. Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich interweniuje w ministerstwie rolnictwa o uruchomienie interwencyjnego skupu mleka w proszku czy masła. Ministerstwo przyjmuje pisma, ale nie ma na nie żadnego odzewu. Spółdzielnie mleczarskie są dobrym rozwiązaniem dla hodowców na przyszłość, ale muszą być prowadzone przez dobry zarząd. Ponadto muszą się cały czas rozwijać. Nie mogą się zatrzymać, muszą cały czas inwestować i wprowadzać nowe technologie. Podobnie jest w gospodarstwach, żeby się rozwijać, cały czas musimy inwestować – mówi Jarosław Orzyłowski.
Antoni Fit
z miejscowości
Wydminy w powiecie
giżyckim
(woj. warmińsko-
-mazurskie) posiada
32 krowy
mleczne, a surowiec
dostarcza
do OSM Giżycko. Gospodarz skarży
się na brak siana i sianokiszonki.
– Zapas kiszonki z kukurydzy jeszcze mam, ale sianokiszonka już się skończyła. W tej sytuacji ratuję się poprzez wypasanie bydła. Gdyby nie majowe deszcze, to nie byłoby nawet na czym paść. Jak będzie z kukurydzą – nie wiadomo. Na razie wschodzi, chociaż rośliny są żółte. Cały czas borykamy się ze szkodami wyrządzanymi przez dziką zwierzynę. Teraz dodatkowo po pożarze w Biebrzańskim Parku Narodowym uciekające watahy dzików przeszły przez nasze pola niszcząc zasiewy kukurydzy. W naszej mleczarni sytuacja na razie nie jest zła, bo nie obniżono za kwiecień ceny mleka. W moim przypadku wynosi ona około 1,5 zł za litr. Kondycje spółdzielni zależą od ich prezesów. Należałem do różnych spółdzielni, nie tylko mleczarskich i uważam, że spółdzielczość ma przyszłość, ale potrzebna jest zmiana ustawy o spółdzielczości. Bowiem problemem jest to, że w oparciu o tę samą ustawę opracowane zostały statuty, które w znaczny sposób różnią się od siebie. W wielu przypadkach powinny być one przebudowane, aby ich zapisy były dostosowane do współczesnych warunków funkcjonowania spółdzielczości – mówi Antoni Fit.
Michał Gęsina
wspólnie z synem
Maciejem
z Nowego
Buczyna w powiecie
sokołowskim
(woj. mazowieckie),
prowadzi
produkcję
żywca wołowego i mleka. Surowiec
od samego początku prowadzenia
gospodarstwa dostarczany jest do
Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej
w Kosowie Lackim.
– Mamy jeszcze spory zapas kiszonki z kukurydzy, który z powodzeniem wystarczy do tegorocznych zbiorów. Przeliczałem także zużycie oraz zapas sianokiszonki i wystarczy jej gdzieś do lipca, a nawet do sierpnia. Pierwszy pokos będziemy zbierać w najbliższych dniach i nie powinno być najgorzej z plonem. Część łąk założyliśmy na wiosnę w roku ubiegłym i wyglądają bardzo dobrze. Na części starszych użytków zastosowaliśmy podsiew i tam też nie jest źle. Od kilku lat razem z nawozami fosforowo-potasowymi wiosną jako nawóz azotowy wysiewamy saletrzak. Czysty składnik kosztuje w nim trochę drożej niż w saletrze, ale wydaje mi się, że efekt jest lepszy. Szczególnie różnice te widoczne są przy trudnych warunkach pogodowych. Jesienią zastosowaliśmy także wapnowanie użytków zielonych i może to także w jakiś sposób wpłynęło na to, że po deszczach nasze łąki wyglądają całkiem przyzwoicie. Teraz potrzebne jest jeszcze ciepło. Niskie temperatury hamują także rozwój kukurydzy, która powschodziła i dalej za bardzo się nie rozwija. W mleczarstwie obecnie nie jest ciekawie, ale patrząc na naszą spółdzielnię można powiedzieć, że jeszcze nie ma tragedii. Na razie mleko jest odbierane, wypłaty przelewane są terminowo, więc nie jest źle. Wprawdzie w kwietniu cena spadła o 5 groszy na litrze, ale jak będzie w maju, to jeszcze nie wiadomo. Mamy nadzieję, że sytuacja będzie się poprawiała. Szczególnie doskwierają nam niskie ceny żywca wołowego, którego produkcja przestaje być opłacalna – mówi Michał Gęsina.
Bogdan Kubacki
rolnik ze wsi
Augustynowo
i dostawca spółdzielni
KeSeM
we Włocławku.
W gospodarstwie
utrzymywanych
jest 15 szt. krów mlecznych.
– W kwietniu sytuacja na łąkach przedstawiała się dramatycznie. Było zimno i sucho. Przyrost runi był praktycznie niezauważalny. Szybko, bo jeszcze w marcu, wysiałem nawóz. Poszło 80 kg czystego azotu. Przenikanie jego w głębsze warstwy gleby było bardzo ograniczone. Trawy nie pobierały składników odżywczych. Obawiałem się, że w tym roku jeden pokos może po prostu wypaść. Trochę lepiej przedstawiała się sytuacja, gdzie trawy były wysiane na gruntach ornych. Kondycja TUZ była słaba. W okolicach Izbicy Kujawskiej 3 maja spadło 10 mm deszczu, kolejne intensywne opady miały miejsce tydzień później. W pierwszej dekadzie maja opady nie były obfite. Łącznie wyniosły 37 l wody na m2. One uratowały sytuację tylko na chwilę. Spowodowały, że wegetacja przyśpieszyła. Na dobre ruszył wzrost trawy. Jednak w tej chwili wody znowu brakuje. Nie widać może tego jeszcze bezpośrednio w łanach zbóż. Jednak wchodząc na plantację, ziemia po odgarnięciu pszenicy jest tak sucha, że nie można wbić w nią swobodnie palca. Podobnie jest w uprawach rzepaku, który dodatkowo ucierpiał z powodu kwietniowych przymrozków. W tej chwili trudno określić, jakie będą zasoby paszowe na koniec sezonu. Jeśli nie popada, to przy kilku dniach z wysoką temperaturą znowu będzie dramatycznie. Pogoda zdecyduje o tym, ile oraz jakiej jakości będą pasze objętościowe. Upały w lipcu i sierpniu oznaczać będą słabą kiszonkę z kukurydzy. Jej zaziarnienie będzie wtedy niewielkie Zmagam się ze skutkami suszy. Stabilizacje zawdzięczam naszej spółdzielni KeSeM. Ta mleczarnia oferuje produkty, które są doceniane przez mieszkańców Kujaw. Zarząd stanął na wysokości zadania i żadnej obniżki cen skupu mleka jak na razie nas nie dotknęły – mówi Bogdan Kubacki.
Beata i Paweł Owczarkowie
prowadzą kilkunastohektarowe
gospodarstwo
w miejscowości
Wolica, w powiecie
kaliskim.
Specjalizują się
w hodowli bydła mlecznego, stado
liczy 30 szt. Są dostawcami OSM
Łowicz. Prowadzą dodatkową
działalność gospodarczą w postaci
firmy „Agrotechnika”. Zajmuje się
ona między innymi świadczeniem
usług maszynowych i dostarczaniem
kwalifikowanego materiału
siewnego.
– W kwietniu praktycznie w ogóle nie padało. Po zimie na polach była tragedia. Rośliny z trudem się po niej regenerowały. Podsiewana trawa nie chciała wschodzić. Sytuację ratował brak wysokich temperatur. Dopiero po majowych deszczach trawy zaczęły intensywnie rosnąć. W trzeciej dekadzie maja w normalnych warunkach łąki powinny być skoszone. W tym roku opóźnienie jednak wyniesie 2–3 tygodnie. Jeśli przyzwoitych opadów nie będzie w czerwcu i lipcu, to jeden pokos trawy może być w tym roku całkowicie stracony. W wysokich temperaturach na łąkach naturalnie są wypalane szlachetne gatunki mieszanek traw. Bardzo wzrosły ceny pasz. Jedyna zaleta całej sytuacji to niskie ceny oleju napędowego – uważa Paweł Owczarek.
Tadeusz Kaczmarczyk
ze wsi Dąbrowy
w powiecie
szczytnowskim.
Aktualnie
utrzymuje stado
40 szt. bydła,
z czego 25 szt. to
krowy mleczne. Jest dostawcą SM
Mlekovita.
– W zeszłym roku zmuszony byłem sprowadzić cztery samochodowe transporty sianokiszonki. W tym już trzy. W każdym były 44 bele. Paszy do kupienia z rynku jest coraz mniej, w dodatku jest coraz gorszej jakości. To, co jest dostępne obecnie nie nadaje się do żywienia krów mlecznych, ewentualnie dla młodzieży. W zeszłym roku za sprasowaną lucernę płaciłem 130 zł za belę. Musiałem ją dodatkowo owinąć własną owijarką. W tym roku koszt jednej beli wyniósł mnie 150 zł. Pierwszy pokos trawy zacznie być ścinany dopiero pod koniec maja. Intensywna wegetacja rozpoczęła się dopiero po majowych deszczach. Straty w ilości trawy będą zróżnicowane w zależności od położenia TUZ. Te łąki, które znajdują się na wzniesieniach bardziej ucierpiały z powodu kwietniowej suszy. Na nich opóźnienie względem terenów lepiej uwilgotnionych jest o 2–3 tygodnie większe. W połowie maja wypuściłem na pastwiska krowy. Dzięki temu nie ma dalszej konieczności dokupowania paszy. Jeśli deszcze będą występować w miarę regularnie, paszy nie powinno zabraknąć. Zasoby wody w glebie są bardzo niskie, więc wystarczą 2–3 tygodnie bez opadów przy wysokich temperaturach i na polach kukurydzy oraz łąkach zaczną się kolejne kłopoty. Bez deszczu nie będzie drugiego pokosu. W tym roku przymrozki ograniczyły wzrosty roślin. Trawy w pierwszym pokosie będzie z pewnością mniej. Nauczony doświadczeniem, siew kukurydzy wykonuję między 5 a 10 maja. Dzięki temu jest ona w glebie w okresie występowania nocnych przymrozków w połowie maja. W poprzednich latach z ich powodów kukurydza przymarzła i trzeba było ją przesiewać. To były dodatkowe koszty. Mleczarstwo czeka trudny okres. Sytuacja rynkowa jest niestabilna. Dla nas, jako producentów mleka, dodatkowe zagrożenie stwarza pogoda. Nie mogę na tę chwilę przewidzieć, czym będę żywił krowy i jaka będzie jakość pozyskanej paszy. Brak opadów i straty na plantacjach kukurydzy mogą być nie do odrobienia. Pasze objętościowe są bardzo drogie. Przy cenach za mleko 1,36 – 1,40 zł i cenie wynoszącej 150 zł za balot sianokiszonki, produkcja jest bardzo kosztowna – twierdzi Tadeusz Kaczmarczyk.
Andrzej Jakubiak
wraz z synem Adrianem
w miejscowości
Stare
Czajki, w gminie
Świętajno, prowadzi
gospodarstwo
specjalizujące
się w produkcji mleka i hodowli
bydła opasowego. Łącznie
utrzymuje 180 szt. zwierząt, z czego
75 to krowy mleczne. Surowiec jest
odbierany przez Spółdzielnię Mleczarską
Mlekpol.
– Tragedii u nas nie ma. Pada regularnie. Sytuacja została uratowana. Zaczęło padać na początku maja. Deszcz był intensywny, ziemia nasiąknęła wodą. Rośliny zaczęły intensywnie rosnąć, pobrały nawozy. Suchy kwiecień spowodował, że pierwszy pokos będzie trochę opóźniony. Zwykle rozpoczynałem koszenie trawy około 25 maja. Teraz przewiduję, że rozpocznę 1 czerwca. W gospodarstwie jest uprawianych 20 ha kukurydzy. Trwałe użytki zielone zajmują areał 70 ha. Siew kukurydzy na kiszonkę nastąpił 25 kwietnia. Jej wschody zostały opóźnione przez przymrozki, które miały miejsce na przełomie kwietnia i maja. Ilość paszy uzależniona jest od pogody. Majowe deszcze uratowały pierwszy pokos. Pasza będzie z niego zapewniona. Jest on najważniejszy, ponieważ to od niego zależy w głównej mierze pasza na cały rok. Trudnie warunki atmosferyczne oznaczają nie tylko mniejszy, ale i gorszy plon. Jeśli nadal będzie padać a latem nie wystąpią afrykańskie upały, to bilans paszowy w moim gospodarstwie będzie się zgadzać – uważa Jakubiak.
Paweł, Michał oraz Sławek Kalinowscy
wraz ze swoimi
rodzicami
Bożeną i Markiem
prowadzą
120 ha gospodarstwo
we
wsi Kępniewo w gminie Markusy.
Utrzymywanych jest 50 szt. krów
dojnych. Stado bydła liczy łącznie
100 szt. Gospodarstwo mleko dostarcza
do Spółdzielczej Mleczarni
Spomlek.
– Właśnie koszę pierwszy pokos trawy (rozmawialiśmy 20 maja). U nas tragedii nie ma. Od prawie dwóch tygodni pada regularnie. Z deszczem nie było problemu w marcu. W kwietniu faktycznie było sucho, ale nie spowodowało to strat w użytkach zielonych. Nie przewiduję spadku plonu trawy. Zbierzemy normalną jej ilość. Zwykle z jednego ha przeciętnie uzyskujemy 30–35 balotów o wadze 600–700 kg. Nasze łąki podsiewamy sporadycznie. Są żyzne, wystarczy je odpowiednio nawieźć. 20 marca zastosowaliśmy 180 kg saletry oraz 20 tys. l gnojowicy na ha. Aktualnie nie przewidujemy większych kłopotów związanych z produkcją pasz objętościowych. 2. i 3. pokos będzie w lipcu i sierpniu. Sytuacja z ceną mleka jak na razie była stabilna. Spodziewamy się jednak, że może niebawem ulec zmianie. U nas żywienie bydła opieramy na sianokiszonce. Nie jest stosowana kiszonka z kukurydzy. Korzystamy z powojennych łąk, które nie wymagają wykonywania na nich większych zabiegów związanych z konserwacją. Same się regenerują, nie potrzebują więc podsiewania. Gatunki roślin, które na nich występują zapewniają wysoki plon i dobrą jakość paszy. Dzięki użytkom możliwe jest uzyskiwanie blisko 10 tys. kg mleka od krowy – mówi Michał Kalinowski.
Sondę opracowali:
Andrzej Rutkowski
Józef Nuckowski
Tomasz Ślęzak