Dzwonek Pierwszy miesiąc prenumeraty za 50% ceny Sprawdź

r e k l a m a

Partner serwisu

Całe pogłowie pod wiatami

Data publikacji 03.06.2020r.

O ile utrzymanie młodzieży hodowlanej w zewnętrznych wiatach, to bardzo popularny wśród hodowców system, o tyle już utrzymywanie krów mlecznych w takich obiektach, to widok rzadki. Okazuje się jednak, że – co potwierdza Dawid Szydłowski z Żabna – jest to doskonałe, sprawdzone i co bardzo ważne, niewymagające kosztownych inwestycji rozwiązanie.

Laktacyjne stado Dawida Szydłowskiego przebywa w – wybudowanej w 2011 r. – otwartej oborze, która jest jednak pomysłowo zaprojektowaną wiatą. Obiekt został bowiem niejako doklejony do użytkowanej wcześniej obory, a jego powierzchnię wyznacza jedna ściana podłużna i jedna poprzeczna, które jednak nie łączą się ze sobą. Hodowca zrezygnował z budowy drugiej ściany poprzecznej, a całą oborę „spina” – wykonany jedynie z blachy – dach wsparty na lekkiej stalowej konstrukcji.

Przestronna, funkcjonalna, tania
– Pierwotnie, zamiast jednej ściany poprzecznej zamontowaliśmy jedynie szynę, po której przesuwały się drzwi z plandekami i funkcjonowały one tylko rok. Zim praktycznie już nie ma, więc zdemontowaliśmy plandeki i nie widzę dziś żadnego powodu, aby zamykać oborę na zimę – wyjaśniał Dawid Szydłowski, podkreślając, iż przez 9 lat użytkowania otwarta obora doskonale się sprawdza, gdyż zwierzęta są zdrowe i wydajne.

Hodowca przyznał również, iż wybór takiego właśnie budynku inwentarskiego podyktowany był przede wszystkim ogromnymi kosztami budowy nowej obory.

– Kiedy rozpoczynaliśmy inwestycję, to typowa obora na 60 krów kosztowała ok. 1,2 mln zł. Nasz obiekt, to koszt zaledwie 200 tysięcy złotych – poinformował młody hodowca.

Otwarta część legowiskowa dla krów laktacyjnych jest tutaj płytko ścielona słomą. Obornik usuwany jest codziennie ładowarką i codziennie dościelana jest świeża słoma. Bezpośrednio do części legowiskowej przylega stół paszowy (o szerokości 4,7 m), ograniczony z drugiej strony podłużną ścianą. Jedynym mankamentem obory jest to, że jest nieprzejezdna (z powodu granicy sąsiada). Dojarnia zlokalizowana jest w starej oborze.

Prosta i „szybka”
Hodowcy zależało, by była ona prosta w obsłudze, wydajna i bez elektroniki. Zdecydował się więc na halę 1 x 8 stanowisk z obrotowymi ramionami (tzw. Swing Over), w montażu której wykorzystano pulsatory z dawnej przewodówki.

– Z prostoty naszej dojarni jestem ogromnie zadowolony – podkreślił Dawid Szydłowski – szczególnie teraz, gdy wykorzystywana jest nie na 100, a na 200%.

W gospodarstwie zaczęto bowiem doić krowy 3 razy dziennie. Dój prawie 80 krów zajmuje godzinę i 15 minut, a jak zwrócił uwagę hodowca, krowy dojone trzykrotnie, doją się zdecydowanie szybciej.

Średnia wydajność stada za ubiegły rok wyniosła 10 500 kg mleka.

– W ostatnich 3 miesiącach wydajność z dziennej średniej na poziomie 32 litrów wzrosła do 38, a często nawet do 40 litrów mleka od sztuki – poinformował nas gospodarz. – I z pewnością wielka tu zasługa trzykrotnego doju, ale także optymalnie zbilansowanej dawki i wielu innych czynników. Co prawda, produkcyjne efekty ogromnie cieszą, jednak okupione są ciężką pracą. Pierwszy dój odbywa się bowiem o 3 w nocy, kolejne o 11 i 19. I gdyby nie pomoc rodziców, nie odważyłbym się na taki krok – podkreśla Dawid Szydłowski.

W każdej wiacie inny TMR
W gospodarstwie utrzymywanych jest obecnie ok. 200 sztuk bydła, w tym 85 krów dojnych, stanowiących jedną grupę żywieniową.

– Początkowo były dwie grupy krów w laktacji, jednak przy przechodzeniu krów z jednej grupy do drugiej ich mleczność bardzo spadała, dlatego też – na zasadzie kompromisu – zdecydowaliśmy tylko o jednej grupie. Nie jest to rozwiązanie idealne, bowiem trudno zasusza się sztuki dające np. 30 litrów mleka.

Każda krowa dojna pobiera tutaj średnio ok. 80 kg TMR-u dziennie.

– W ubiegłym roku celowo zrobiliśmy mokre kiszonki z kukurydzy oraz traw. To powoduje, że pasza jest stosunkowo ciężka. Przekonałem się jednak, że mokry TMR jest smaczniejszy i krowy chętniej go pobierają – tłumaczył hodowca.

Odrębną grupę stanowią sztuki zasuszone, które wraz z cielnymi jałówkami przebywają w kolejnej wiacie. Na miesiąc przed wycieleniem przechodzą do następnej wiaty i tam też odbywają się wycielenia. Kolejną, podzieloną na grupowe boksy, zajmuje młodzież hodowlana.

Obserwujesz – zauważysz
Od 8 lat Dawid Szydłowski sam inseminuje swoje podopieczne. Na skuteczne zacielenie – w zależności od pory roku – hodowca zużywa od 1,7 do 2,2, porcji nasienia. Jałówki kryte są nasieniem seksowanym.

– Skuteczność zacielenia w 90% zależy od wnikliwej obserwacji zwierząt, a wręcz od skrupulatnego szukania rui u krów, bo objawy rujowe u hf-a są niestety coraz słabiej manifestowane – twierdzi hodowca, który inseminuje krowy po 30–40 dniach od wycielenia.

Dawid Szydłowski, podobnie jak senior Eugeniusz Szydłowski, jest gorącym zwolennikiem przynależności do grup producenckich. Gdy rok temu pojawiała się szansa na utworzenie takowej, wspólnie z czterema innymi producentami mleka utworzył grupę, w zarządzaniu której aktywnie pomaga m.in. kontraktując wyprodukowane przez nią mleko Polska Grupa Mleczarska B-2M Sp z o.o. z Gowarzewa.

Beata Dąbrowska

r e k l a m a

r e k l a m a

Zobacz także

r e k l a m a